Stolat.pl

Baudelaire Charles Pierre

Charles Pierre
Baudelaire

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Baudelaire Charles Pierre Niepowodzenie

Twój o Syzyfie, trzeba wskrzesić gest,
By taki udźwignąć ciężar.
Choć serce słabość zwycięża,
Długa jest sztuka, a czas krótki jest.

Z dala od grobów ozdobnych,
By samotnego dołu znaleźć cień,
Serce me - bęben otulony w czerń -
Kroczy w takt marszów żałobnych.

Niejeden klejnot skryty w skalny kąt,
Z dala od rydla i łakomych sond,
Śpi w ciszy i zapomnieniu.

Z żalem niejeden purpurowy kwiat,
Słodką jak sekret wonią pojąc świat,
Usycha w osamotnieniu.
więcej

Baudelaire Charles Pierre Heautonimoroumeno...

Do J. G. P.
Bez nienawiści bić cię będę,
Bez gniewu - niby kat ospały,
Jak Mojżesz pukał w swoje skały!
Chcąc mej Sahary zwilżyć grzędę,

Będę przymuszał twoje oczy
Do wylewania wód boleści,
Ma żądza, co się bólem pieści,
Będzie pływała w tej roztoczy

Jak wielki okręt na mórz szlaku;
I pojąc mię w mej treści całej,
Twe drogie szlochy będą brzmiały
Jak bęben grzmiący do ataku!

I owo do fałszywej nuty-m
Podobien w boskiej wszechsymfonii
Dzięki żarłocznej tej Ironii,
Która mię szarpie kłem zatrutym.

Tylko ten jad ma krew zawiera!
Cały pod władzę jej podpadłem!
Me serce strasznym jest zwierciadłem,
Gdzie się przegląda ta megiera!

Jestem bo raną i bułatem!
Jestem kańczugiem oraz skórą!
Jestem członkami i torturą,
Jestem skazańcem oraz katem!

Mej własnej duszy zmorą srogą!
- Jednym z tych wielkich opuszczonych,
Na śmiech wieczysty osądzonych,
Co się uśmiechać już nie mogą.
więcej

Baudelaire Charles Pierre Świt

Rozbrzmiewały pobudką odległe kasarnie
I wiatr poranny dmuchał na mętne latarnie.

Był to czas, gdy niezdrowe sny o posiadaniu
Każą smagłym wyrostkom wić się na posłaniu;
Czas, gdy podobna ślepiu pod ruchomą błoną,
Lampa się na tle świtu wycina czerwono,
Zasię dusza, pod ciała gnuśnego brzemieniem,
Naśladuje tę walkę lampy z dnia promieniem.
Jak lice zapłakane, które wiatr osusza,
Powietrze drga od czegoś, co już w dal wyrusza;
Mąż utrudzon pisaniem, niewiasta rozkoszą.

Z kominów już się dymy gdzieniegdzie unoszą.
Z posiniałą powieką, z otwartymi usty,
W swój drętwy sen zapadły kobiety rozpusty;
żebraczki z chudą piersią, w długiej nędzy walce
Rozdmuchiwały węgle i chuchały w palce.

Był to czas, gdy - pomiędzy porubstwem a chłodem -
Wzmaga się męka niewiast obarczonych płodem.
Jak ciężki szloch, przerwany posoki wypluciem,
Powietrze gdzieś się pianiem rozdarło koguciem;
Mgły się słały pokotem aż po szczyt przyczółków,
A chorzy, konający za murem przytułków,
Wydawali ostatnie rzężenia. Hulacy
Powracali do domów, osłabli z swej pracy.

Dzwoniąc zębami, zorza różowo-zielona
W opuszczonej Sekwany szła wolno ramiona -
I oto ciemny Paryż, przecierając oczy,
Chwytał w garść swe narzędzia - stary dziad roboczy.
więcej

Baudelaire Charles Pierre

Jakże piękne jest słońce, gdy się rozpłomienia
Rzucając nam dzień dobry! Jak wybuch z ciemności
- Szczęśliwy ten, kto może pozdrowić w miłości
Swój zachód promienniejszy nawet od marzenia!

Wspomnę!... Widziałem... kwiaty, źródło, łan, w dolinie
Omdlewały jak serce drżąc pod jego okiem.
- Prędzej, do horyzontu biegnijmy przed zmrokiem,
By schwytać jeszcze skośny promień, zanim zginie.

Ale znikającego próżno ścigam Boga;
Cesarstwo swe pośpiesznie roztacza Noc sroga,
Czarna, mokra, febryczna, pełna grozy głuchej;

Woń grobów płynie poprzez ciemność, a przy bagnie
Moja dreszczem przejęta noga miażdży nagle
Zimne ślimaki i niespodziane ropuchy.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję