Stolat.pl

Kurek Jalu

Jalu
Kurek

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Kurek Jalu Jasno wiedzieć

Jasno wiedzieć

Nie ma powrotu, ale jest nadzieja,
matka głupich, diament mądrości.
Stoję na brzegu zdziwienia, statek mój odpływa.
Doktotzy w piśmie! Nie wypełniło sie jeszcze,
co ma się stać. Podnoszę pięść na wysokość marzeń,
podnoszę śpiew na wysokość cierpienia,
ja - niepokonany, ja - nieprzekonany,
mąż umęczonej wyobraźni zwolniony z milczenia.

Mówią mi: oto zakręt, tam już ból ustaje.
W ostrej walce nadciąga opóźnione szczęście.
Miłość to przypadkowe rozmieszczenie atomów.
Mówią mi: ani porządek matematyczny,
ani bicie serca nie byłyby możliwe,
gdyby Bóg nie istniał. Więc mogę spać jak dawniej.
Młynie nie strudzony, olśniewające drzewo wiadomości
,
myślcie za mnie, jestem znów spokojny.

Niech tylko wiersze spalę, niech ukryję
wstydliwe piętno żądzy, chustę Weroniki.
Nie myślę, więc nie jestem. Zstąpmy na dno studni.
Co słychać w ciszy? Mordercy nas oskarżąją.
Co widać? Huśtawkę księżyca, zagubione klucze czasu.
Trudny jest świat, trudniejszy dla poety
niźli dla filozofa. Jakaż nam nagroda?
Cały dobytek z popiołów uniesiony w czaszce.
więcej

Kurek Jalu Pamflet

Pamflet

Komu stawiaja posągi mrówki?
Ukrzyżowanym geniuszom.
Komu wznoszą piramidy krety?
Zmarszczonym brwiom, nieskalanej instancji.
Płaczą koty wieczorne, pięści wsiąkaja w ściany,
szczygieł urwał generalną spowiedź.
Tam na błoniu błyszczy kwiecie.
Leży dziewczyna wywikłana z rozpaczy,
o mój rozmarynie, rozwijaj się.
Bawimy się dalej lalkami.
Z żabiego skrzeku podniesiona jest pieśń.
Kwiaty które mi podano, mają obcięte ręce.
Pod twą obronę uciekamy się, nieczuły święty,
zbaw naród przy kotlecie.

Gdyby uwierzyć w mowę tak oczywistą,
jak oczywistą jest sodycz cukru!
Cóż z tego, że się w kimś kochasz, najdroższa?
Okłamują nas całe stulecia zdrady.
Na co liczycie, śmiertelni? Nic tu nie znaczy waga,
podeptana jest cyfra i łokieć.
Na ustach czarownika eksploduje miłość
tryskając pianą raz po raz. Próżno pieje kogut,
nim zapiał umarła matka,
której tzrykrotnie się zaparł umiłowany syn.
Nad pajęczyną unosi się w letni poranek
pijany ptak, apostoł wymiotujący cudami,
które nie sprawdzają sie nigdy.

Czerwone maki na Monte Cassino.
Palą sia pseudonimy, odkrywa się biała pierś,
gwałtowny pomnik, smukła fontanna w skoku

Ja, konający, zeznaję przed narodem,
ja, który się sprawdzam nieustannie,
ja, który nie mogę się rozpoznać,
ja, oddzielony dokładnie od siebie
jak drzewo odarte z kory
spowiadam się w krzakach
rozkwitających na przestrzał:
za długo żyłem. A tak niewiele żyłem,
pochowany za życia
w dłoni milczenia.

Oczy ślepną, wargi milkną, nogi kuleją,
słychać przeraźliwe trąby objawienia.
Dopóki istnieje jeden sprawiedliwy,
nie żegnajcie się jeszcze z nadzieją.
W aureoli szybkostrzelnych księżyców
maszeruje armia nowego zbawienia.
Czyżby to była armia naszych synów,
podbitej sławy ojcowskiej dziedziców,
a nie - raz jeszcze wgnieciony w skorupę ziemi
nawóz pod przyszłe pokolenia.

Cierpki poeta trwożnie przypatruje się dziejom.
Wspomnijcie na zatoki pomordowanych,
które się kiedyś wyleją. Albo nie wyleją.
więcej

Kurek Jalu Odpływanie

Odpływanie

Nie umarłem za młodu.
Wznoszę sie harmonijnie ku śmierci
jak dym z własnego płomienia.

Dzień dobry, dzień dobry młodzieńcze,
iskro wstępująca.

Wszystkie moje myśli jak gałęzie drzewa
skierowane są od pnia w koronę.
Do szczytu wycieńczenia.

Dzień dobry, dzień dobry dziewczyno,
róża rozkwitła w kropli czerwonej.

Znam oszalały świat, sam byłem rwącym potokiem.
Rzeką nabrzmiałą ku bliskiemu morzu
zbliżam się nabierając głęboki krok za krokiem.

Dzień dobry wam, dzień dobry moi bliźni,
strugi życia cieknące z bliska i z daleka.

Człowiek jak ogień, jak drzewo, jak rzeka
mija w lotnej, nieustannej przemianie
nurkując z powrotem w głąb jak w łono matki.

Do widzenia najmilsi.
Do widzenia w oceanie.
więcej
  • Poprzednia
  • 1
  • Następna
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję