Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
Ruchliwe fale czasu nie zatarły<br />Twych krwawych śladów, o nieszczęścia roku!<br />Dotąd w swej grozie posępnej zamarły<br />Ciężysz nad nami i z przeszłości mroku<br />Przez lat szeregi kroczysz, widmo blade,<br />Wlokąc za sobą, jak całun - zagładę.<br /><br />Wieleż to razy ciebie przeklinano,<br />A z tobą marzeń zdradliwych ponętę!<br />Za każdą świeżą z ręki wroga raną<br />Zawsze twe imię wracało przeklęte<br />I zamrażało żywsze serc porywy<br />Krzykiem zwątpienia i bojaźni mściwej.<br /><br />Z twoich doświadczeń czerpano nauki<br />I niewolnicze wysławiano cnoty;<br />Gaszono skrzętnie święty żar, dopóki<br />Męskim zapałem tchnęła pierś heloty,<br />Sądząc, że lekiem najlepszym na rany<br />Jest gwałt polskiemu uczuciu zadany.<br /><br />Za twoje grzechy Polskę z mieczem w dłoni<br />Z szat obnażono jak jawnogrzesznicę<br />I urągano, że praw swoich broni,<br />I z ran szydzono, i plwano jej w lice,<br />I z czci ją chciano odrzeć do ostatka,<br />Jakby to była nie ich własna matka!<br /><br />Wszystko to w spadku zostało po tobie:<br />Grzeszne ofiary i grzeszniejsza skrucha,<br />Bunt tych, co widząc mdlejące już ciało,<br />Śmieli doradzać samobójstwo ducha,<br />I więzy, które mocniej się nam wpiły,<br />I łzy palące... i wstyd... i mogiły...<br /><br />A jednak pamięć obchodzimy twoją,<br />Jak ci, co dawno z niedolą zbratani,<br />Nieszczęściu w oczy spojrzeć się nie boją<br />I nawet z ciemnej wynoszą otchłani<br />Tę nieśmiertelną nadzieję, co z dala<br />Pracę pokoleń wiąże i utrwala.<br /><br />My obchodzimy twą rocznicę smętną,<br />Bo dawnych zwycięstw święcić dziś nie śmiemy;<br />Niewolnik, hańby swej noszący piętno,<br />W rocznicę chwały ojców stoi niemy,<br />A tylko ta mu droga jest i święta,<br />W której sam skruszyć chciał krzywdzące pęta.<br /><br />My obchodzimy w twym żałobnym święcie<br />Najbliższą z naszych dziejowych pamiątek<br />I rycerskiego rapsodu zamknięcie;<br />Tego rapsodu, co jak krwawy wątek<br />Przebiegał dziejów pogrobowych kartę<br />,<br />Zbrojąc wciąż serca pokoleń uparte.<br /><br />Boś ty nie przyszedł jako klątwa nieba,<br />Ani nie spadłeś jak grom niespodzianie,<br />Lecz jak duchowa narodu potrzeba,<br />W krwawej wypadków wypłynąłeś pianie,<br />Aby ostatnim orężnym protestem<br />Zapisać w dziejach nieśmiertelne: Jestem!<br /><br />Ty byłeś dzieckiem ostatnim epoki,<br />Która tradycję przechowując żywą,<br />Z dumnej przeszłości czerpała swe soki,<br />I wolnych marzeń snując wciąż przędziwo,<br />Ku zmartwychwstaniu stale naprzód biegła<br />Tak jeszcze bliska... a tak już odległa.<br /><br />Nad tą epoką jaśniał jeszcze w górze<br />Duch niepodległej ojczyzny widomy,<br />Jeszcze francuskiej rewolucji burze<br />Świat wstrząsające rozrzucały gromy,<br />I biła na nią krwawych świateł fala<br />Z wojennych ognisk małego kaprala.<br /><br />To pokolenie, które wówczas wzrosło,<br />Dni Listopada było niedalekiem,<br />I swoich ojców rycerskie rzemiosło<br />Z krwią wzięło w spadku i wyssało z mlekiem<br />żywą tradycję krótkiej zwycięstw chwały<br />I majestatu Polski zmartwychwstałej.<br /><br />W cudownej przed nim spływały legendzie<br />Postacie wodzów, strojne w liść wawrzynu,<br />Wieszczów krwawiących swe piersi łabędzie<br />I męczenników rwących się do czynu<br />Więzienia, groby, szubienice, krzyże<br />I śnieżna, mroźna otchłań na Sybirze...<br /><br />Więc silniej każde uderzało tętno,<br />I klątwa wieszczów na grunt padła żyzny,<br />Budząc gniew, zemstę i boleść namiętną<br />Nad poniżeniem i hańbą ojczyzny.<br />I wszystkie serca zbroiły się harde,<br />W niewolniczego żywota pogardę.<br /><br />Jeszcze ten łańcuch duszącej niewoli<br />Nie zatamował męskiego oddechu,<br />Jeszcze męczeńskiej naszej aureoli<br />Nie tknęło błoto urągań i śmiechu,<br />I pokutnicze nie straciły tłumy<br />Ostatnich błysków narodowej dumy.<br /><br />Nie było nawet podówczas w zwyczaju<br />W dyplomatycznej ślizgać się zabawce,<br />W lada koniuszym lub dworskim lokaju<br />Zaraz ojczyzny upatrywać zbawcę,<br />I tym, co jawnie wyparli się Polski,<br />Dawać na kredyt mandat apostolski.<br /><br />Kiedy kto z wrogiem chciał wchodzić<br />w konszachty<br />I stawiać złote zjednoczenia mosty,<br />Nie powiadano w gronie braci szlachty,<br />że to mąż stanu, lecz że zdrajca prosty,<br />I nie wróżono nowej szczęścia ery,<br />Widząc na piersiach błyszczące ordery.<br /><br />Jeszcze przybierać nie umiała Polska<br />Postaci gadu, co się u stóp czołga;<br />Wolała, żeby w drodze do Tobolska<br />Trupy jej synów unosiła Wołga,<br />Wolała ponieść ofiary najkrwawsze,<br />Niżby się miano wyprzeć jej na zawsze.<br /><br />O! Wtedy jeszcze nurtem tajnych koryt<br />Płynęły na świat idealne mary<br />I nadawały cudowny koloryt<br />Tkanej przez losy przędzy życia szarej,<br />A na niebiosach jaśniał blask nadziemski,<br />Niby wschodzącej znów gwiazdy betlemskiej.<br /><br />Męki wygnania, tęsknoty sieroctwa<br />Tonęły w wielkim mistycznym zachwycie;<br />Sny mesjaniczne, natchnione proroctwa<br />Nad ziemią inne wytwarzały życie,<br />Gdzie rzeczywistość znikała sprzed oczu<br />W gwiaździstym, sennym marzenia przeźroczu.<br /><br />Pamiętam dotąd chwile owych wiosen,<br />Gdy serca nasze paliła tęsknota,<br />A bór nam szumem dębów swych i sosen<br />Śpiewał, jak stary pieśniarz wajdelota,<br />Rycerskie pieśni dawnej przodków chwały,<br />Które nas czarem swoim upajały.<br /><br />Pamiętam dotąd, jak nam szmer strumieni,<br />Słowików śpiewy, powiew kwiatów woni<br />I zorza, która błękity rumieni,<br />I wszystko wkoło wciąż mówiło o Niej,<br />O nieśmiertelnej, co w grobowcu czeka<br />Na odwalenie kamiennego wieka...<br /><br />A w piersiach naszych z każdą chwilą rosła<br />Miłość bezbrzeżna, wyłączna, jedyna,<br />Co na swych skrzydłach duszę w błękit niosła,<br />Jakby do matki stęsknionego syna,<br />Z wiarą, że w górze poza chmur zasłoną<br />Ujrzy ją znowu - jasną i zbawioną.<br /><br />Myśmy ją wszyscy przed sobą widzieli:<br />Cudowną postać w złotej gwiazd koronie,<br />W niepokalanej czystości i bieli,<br />Ze zmaz obmytą przez anielskie dłonie,<br />Z twarzą podobną do Najświętszej Panny<br />I blask z swych włosów siejącą poranny.<br /><br />Każdy ją wieńczył w własnych rojeń kwiaty<br />I jej piękności odczuwał inaczej;<br />Każdy w odmienne ubierał ją szaty,<br />Lecz nikt nie wątpił, iż po dniach rozpaczy<br />Nadpłynie w blasków różanych powodzi<br />I swą pięknością cały świat odmłodzi.<br /><br />Więceśmy ręce do niej wyciągali,<br />Wołając: Zstępuj z błękitów, królowo!<br />Krzywdy nędzarzów zważ na prawa szali<br />I sprawiedliwość wymierz im na nowo,<br />Zawieś miecz pomsty nad fałszem i zbrodnią<br />I bądź ludzkości gwiazdą znów przewodnią.<br /><br />My ci pod stopy ciała swe uścielem,<br />Abyś stanęła na nich jak na tronie<br />I praw zgwałconych stała się mścicielem,<br />Z błogosławieństwem wyciągając dłonie<br />Ku tym, co cierpiąc niesłusznie skrzywdzeni,<br />Wzywają ciebie z czyśćcowych płomieni.<br /><br />My nic dla szczęścia swego, nic dla siebie<br />Nie pragniem, nawet nie żądamy dożyć<br />Chwili, gdy z jutrznią zabłyśniesz na niebie.<br />Chcemy na zawsze w prochu się położyć<br />I za swe wiano wziąć niepamięć wieczną,<br />Byłeś Ty jasność rozlała słoneczną.<br /><br />To wszystko teraz w przepaść się zapadło,<br />I już przeminął czas rycerskiej służby;<br />Z błękitów jasne zniknęło widziadło,<br />Umilkły wieszcze natchnienia i wróżby,<br />A burza nieszczęść strąciła nam z głowy<br />Nawet ostatni wieniec nasz - cierniowy.<br /><br />Śpiewne serc głosy, idealne hasła,<br />Płomienne słowa, mistyczne zachwyty<br />Przebrzmiały - lampa cudowna zagasła,<br />Na ziemię runął ideał rozbity...<br />I w naszych oczach rozpadło się w gruzy<br />Tęczowe państwo romantycznej muzy.<br /><br />Prąd czasu innym popłynął korytem,<br />Nastała nowa epoka - żelazna,<br />Która wciąż ziemskim zaprzątnięta bytem,<br />Niebiańskich widzeń słodyczy nie zazna<br />I tylko w ziemi wnętrznościach się grzebie,<br />Zajęta myślą o codziennym chlebie.<br /><br />Uboga duchem i uczuciem skąpa,<br />Dokoła cień swój roztacza ponury,<br />Ciężko po ciałach swoich ofiar stąpa,<br />I chciwą dłonią szarpiąc pierś natury,<br />Pragnie zasłonę zedrzeć tajemniczą,<br />Za coraz nową zdążając zdobyczą.<br /><br />Choć na chorągwi kładzie prawdy znamię,<br />I ludzkiej wiedzy skarbnicę bogaci,<br />Czynami swymi wiecznym prawdom kłamie<br />I fałsz podaje w misternej postaci,<br />I jadem zbroi węże i padalce,<br />By zwyciężały w strasznej o byt walce.<br /><br />Nastała nowa epoka, z obliczem<br />Nieubłaganem, lodowatem, chmurnem;<br />Jej bóg jest owym, nie wzruszonym niczem,<br />Pożerającym swe dzieci Saturnem,<br />A jej religia, dziką tchnąca grozą,<br />Drapieżnej siły jest apoteozą.<br /><br />Z nową religią nowi są prorocy,<br />Co słabszym niosąc wyrok unicestwień,<br />Głoszą królestwo gwałtu i przemocy,<br />I ewangelię plemiennych rozbestwień,<br />Jako pociechę wskazując w rozbiciu<br />Nędzę i nicość - i w śmierci i w życiu.<br /><br />Pod ich chorągwie spieszą ludzie nowi<br />Widząc, że wiara przeszłości zawiodła<br />Urągać czystych poświęceń duchowi,<br />Kruszyć braterstwa i wolności godła,<br />Przed złotym cielcem korzyć się tyranii<br />Panmoskwicyzmu albo pangermanii.<br /><br />I u nas przyszło nowe pokolenie,<br />Wpatrzone w ziemię z chłodem i rozwagą,<br />Pragnące teraz na dziejowej scenie<br />Odgrzebać z gruzów rzeczywistość nagą,<br />Podstawę bytu, mniej od dawnej chwiejną,<br />By na niej znowu budować kolejno.<br /><br />W twardej nieszczęścia urobione szkole,<br />Zrzekło się marzeń zdradliwych słodyczy;<br />Krępuje skrzydła młodości sokole,<br />W każdym porywie z siłami się liczy<br />I wchodzi z prądem dziejowym w przymierza,<br />Biorąc w rachubę instynkt i moc zwierza.<br /><br />Spragnione prawdy, za nią jedną goni,<br />Choćby nią miało zatruć czyste zdroje,<br />Gdyż pragnie świeżej doszukać się broni,<br />Z którą by mogło przyszłe staczać boje<br />A w tej pogoni stopą nieoględną<br />Depcze wawrzyny, co na grobach więdną.<br /><br />To pokolenie milczące i smutne,<br />Daleko myślą od dawnych odeszło:<br />Oskarża serca miłością rozrzutne<br />I lekceważy ich zasługę przeszłą<br />Nie wiedząc nawet, ile w niej się mieści<br />Wielkich poświęceń, cnoty i boleści.<br /><br />Myśmy przez piękność, sercami odczutą,<br />W dobra i prawdy chcieli wejść krainę;<br />A oto kończym nasze dni pokutą,<br />Zbyt śmiałych lotów opłakując winę...<br />Nie możem jednak bez goryczy patrzeć,<br />Widząc, jak chcecie ślad przeszłości zatrzeć.<br /><br />Lecz chociaż droga nasza się rozchodzi,<br />A chłód wasz lodem spada nam na serce<br />My błogosławim wam, rycerze młodzi,<br />Narodowego długu spadkobiercę,<br />I na trud przyszłych, mozolnych wyzwoleń<br />Niesiem życzenia gasnących pokoleń.<br /><br />Idźcie, jak światła przystoi czcicielom,<br />Oświecać drogi ludzkiego pochodu<br />Ku coraz wyższym i jaśniejszym celom!<br />Szukajcie prawdy dla swego narodu,<br />Ażeby przez nią posiąść mógł helota<br />Stracone piękno i dobro żywota.<br /><br />Lecz wiedzcie: prawda, której wy szukacie,<br />Jest jak Proteusz kryjący się zdradnie,<br />Który wciąż swoje odmienia postacie,<br />Gdy śmiały nurek w głębi go napadnie,<br />I pokolenia ciekawych żeglarzy<br />Coraz to nową odpowiedzią darzy...
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję