Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
I<br /><br />Czy znasz ten kraj pod soplami sczerniaĹŻych gorĹcych gromnic<br />skrzypiĹcy dawniej Ă˝ywicĹ - dzisiaj bĹŻonami skrzydeĹŻ<br />nietoperzy ogromnych.<br />Czy znasz ten kraj,<br />gdzie ĂşcieĂ˝kami westchnień<br />pĹŻynĹ nieĂ˝ywe<br />kwiaty zwćglone i koĂşci zwierzĹt ĹŻĹkowych i leĂşnych.<br /><br />Gdzie pĹŻaski wypasaĹŻ krajobraz<br />stulone uĂşmiechy wiosek<br />i kwitĹŻy dĹŻugo przy ustach ĹŻĹki ĹŻagodne jak flety ďż˝<br />schodzĹ do jezior z siarki<br />i wćgla lasy brzozowe.<br />StanćĹŻy w martwym powietrzu gĹŻosy psalmistów letnich<br />kiedy czerwony tulipan ze strzechy wyrósĹŻ drzemiĹcej<br />i roniĹŻ pĹŻatki gorĹce.<br /><br />Miasta pogićte jak muszle na czarnoziemnych wybrzeĂ˝ach,<br />w których sić echo strzćpiaste wylewa pod strumień wiatru -<br />oto latarnie uliczne w Ăşlimaki skrćcone leĂ˝Ĺ<br />i wieĂ˝e ciekĹ ku ziemi w ceglasty zimny stalaktyt.<br />Marszczy sić skóra globu, lasami zapada i pćka,<br />w szczelinach grzmoty podziemne niebo kaleczĹ niskie,<br />ziewajĹ krwiste zachody przy ziemi rozwartym pyskiem<br />i czarne sĹŻońce zmalaĹŻo do ksztaĹŻtu serca czĹŻowieka.<br /><br />Ryby na rzekach z fioletu wypĹŻywajĹ brzuchami do góry,<br />jawiĹ sić niebem obcym geometryczne stygmaty,<br />a to zapowiedę zĹŻowieszcza,<br />bo u serca dzwonów wiszĹ juĂ˝ nietoperze<br />i znaki z morowego powietrza<br />jak obĹŻoki wćdrujĹ nad Ăşwiatem.<br /><br />Ptaki nie znane nikomu po dĹŻugich roĂşlinach Ăşwistu<br />spadajĹ w dĹŻonie ĹŻun jak w sieci listków.<br />JabĹŻko ziemi bĹŻĹdzĹce w zdwojonych mocnych obrotach<br />o obrćcz blasku ociera sypkĹ sosnowĹ sierĂşÄ.<br />Rwie sić niebieski bulgot<br />i pustkć zĹŻĹ ustokrotnia,<br />pustkć o wnćtrzu pĹŻomienia.<br /><br />W pĹŻomieniu wklćsĹŻym i szklanym mówiĹ - ĂşmierÄ.<br /><br />Przymknićte oczy poĂ˝arów, spod których ĹŻzy jak katedry ďż˝<br />ĹŻzy wyĂşcieĹŻane wrzosami mićkkie i dziwnie ciche ďż˝<br />a sĹ to farby Ă˝aĹŻobne rozĹŻoĂ˝one w skrzydĹŻach motyli,<br />a sĹ to dęwićki bolesnej muzyki.<br /><br />Pada Ăşmiertelny deszcz z gromnic wysokich,<br />bezpańskie zwierzćta straszĹ mićdzy nocĹ a dniem ,<br />ĂşlepnĹ Ärenice ludzi pod cićciem puchowej lotki<br />ptaków niebieskich przemienionych w zĹŻe.<br />A domy ĹŻamiĹ sić lekko, domy, w których zamieszkaĹŻ czĹŻowiek<br />naszeptujĹcy do kopców cmentarnych u granic.<br />Ludzie o twarzach z wosku i oczach ĹŻagodnej ĹŻani<br />czekajĹ na gaĹŻĹzkć oliwnĹ, a moĂ˝e<br />na gaĹŻĹzkć zwykĹŻego Ăşpiewu.<br /><br />SkĹŻćbiona puchnie darń,<br />skwierczĹ rozwiane knoty gromnic,<br />noce wtulone w skrzydĹŻa nietoperzy ogromnych<br />koĹŻyszĹ kraj.<br /><br />Ten kraj.<br /><br />II. PIEĂĹ MIMOWOLNA<br /><br />WĹŻaĂşnie mnie ciemnoĂşÄ wydaĹŻa nogom, u których po pićÄ<br />palców wćszĹcych boleĂşnie. Jednym podstćpnym ukĹŻuciem<br />usta rozdarĹŻa i mózg mój w biaĹŻe zmieniĹŻa skiby,<br />w których sić noc przewala zćbata, ĂşciĂşnićta jak pićĂşÄ.<br /><br />A zanim goĹŻĹb mnie odbiegĹŻ i gaĹŻĹę wydarli mi ludzie<br />z dĹŻoni szerokiej jak taca, abym pozostaĹŻ szczćĂşliwy<br />wĂşród nich -<br />tlĹcy na cienkiej ĹŻodydze jak lilipuci instrument<br />urzekĹŻ mnie ptasi skrzyp.<br /><br />Nigdy nie byĹŻo ĹŻaskawiej. MĹciĹŻem spokój rzeczy<br />ciaĹŻem czystym jak kreda, gĹŻowć dęwigaĹŻem jak koĂşcióĹŻ,<br />odlot drzew Ă˝egnaĹŻem co dzień nadrzeczny,<br />liczyĹŻem wypluski ryb<br />na piasku cićĂ˝kim od oĂşci.<br /><br />Dzwony chĹŻodziĹŻy mi szyjć weselne albo Ă˝aĹŻobne,<br />a od tego dzwonienia las z wosku na oĹŻtarzach<br />w lusterku trzymanych przez Ăşwićtych nad gĹŻowĹ<br />moĂ˝e dla mnie powtarzaĹŻ,<br />moĂ˝e dla cienia mego, który byĹŻ<br />w faĹŻdach mej skóry biaĹŻej,<br />Ă˝e powalony w wĹŻasnych krzakach Ă˝yĹŻ<br />zrzucć swe ciaĹŻo.<br /><br />CóĂ˝, potem niebo mi obce<br />bĹŻyskajĹc krawćdziĹ gromu<br />zeszĹŻo po listku, na którym haft ďż˝<br />I wzywaĹŻem donoĂşnym gĹŻosem,<br />obok szatan o rogach zĹŻoconych:<br />Ach, zatrzymaj mi, ach, zatrzymaj bieg niebieskich lat!<br /><br />PrzypĹŻyw ksićĂ˝yca prowadziĹŻ.<br />WciĹĂ˝ na wieĂ˝ach ludzie w wieczór<br />Ă˝aĹŻosnymi jćzykami odczytywali gwiazdy, a gniew<br />paliĹŻ im wĹŻosy w nieĹŻadzie,<br />bo powietrze gorĹce od przeczuÄ<br />tuliĹŻo sić maĹŻe do pićt.<br /><br />Sen mój byĹŻ Ă˝óĹŻty i straszyĹŻ<br />twarzĹ jak Tatar:<br /><br />PrzyszĹŻy<br />wielkie obĹŻoki schylone nad ziemiĹ pćdzĹcĹ jak ĂşwiatĹŻo,<br />jak chrust pĹŻonćĹŻo Ă˝elazo i beton bojowych maszyn,<br />mosty skakaĹŻy jak owce przez niebo wtopione w WisĹŻć,<br />wydćĹŻy kamienne dziewczyny usta spragnione pokarmu<br />i w dzbany parków jak mleko wlewaĹŻ sić ogień i marmur.<br /><br />Na próĂ˝no czĹŻowiek z ĹŻbem sćpa rćkĹ zakwitaĹŻ jak laurem;<br />schodziĹŻby w ziemić latarnie wciĹĂ˝ parskajĹce, za nimi<br />wróble z ponurym wyciem, goĹŻćbie z pĹŻaczem wprost ludzkim<br />i byĹŻo biaĹŻo od planet i mroęno niczym od zimy.<br /><br />Z gromnicy wysokiej jak sosna wyszedĹŻ z pćtlicĹ na krtani<br />Traugutt i wargĹ poruszaĹŻ, gestem tĹŻumaczyÄ chciaĹŻ;<br />ĹŻamaĹŻ sić werbel pod krokiem, a on peĹŻen cichego kochania<br />wzrokiem pytaĹŻ: Czy znasz tej kraj...<br /><br />NagĹŻy jaszczur w smolistej ĹŻusce<br />wypadĹŻ z nory pod MćkĹ PańskĹ<br />i zanuciĹŻ dziecićciu jak listek<br />- a tym dzieckiem pewnie byĹŻem ja ďż˝<br />o jeziorze, gdzie kĹpaĹŻ sić w blasku,<br />peĹŻnym siarki, fioletu i darni ďż˝<br />A wciĹĂ˝ noce wtulone w ogromne<br />SkrzydĹŻa ďż˝<br />koĹŻysaĹŻy kraj.<br /><br />Ten kraj.<br /><br />Dalej... sen mnie z nóg zrzuciĹŻ...<br />WracaĹŻem, gdzie dym jak pies leĂ˝aĹŻ<br />przed kaĂ˝dym wschodem ksićĂ˝yca.<br />- O mieĂşcie mówili, Ă˝e wielkie, o wieĂ˝y, Ă˝e jest potćĂ˝na<br /><br />Tam patrzĹc na lot jej zazdroĂşnie<br />znowu zaczĹĹŻem swój gĹŻos<br />wysilaÄ niby cićciwć - obok zĹŻocony szatan:<br />Ach, jeĂşli nie latom niebieskim - to pozwól mojej mĹŻodoĂşci,<br />aby przez ciaĹŻo przebrnćĹŻa i twardĹ zćbatĹ noc!<br /><br />WiecznoĂşÄ siedzĹca za nami ziewaĹŻa szczćkĹ czerwonĹ,<br />maĹŻy anioĹŻ po sznurze schodziĹŻ ku mojej pomocy,<br />po pićÄ palców u stopy ciĹgle boleĂşnie wćszĹcych<br />spoczćĹŻo wreszcie. ByĹŻ dzień,<br />w którym przy mićsie ofiarnym Kain ugodziĹŻ brata,<br />wićc kipiaĹŻ weĹŻnisty step<br />w gwiazdach lecĹcych na póĹŻnoc.<br /><br />Wtedy ostroĂ˝nie mi zdjćto gĹŻowć, przykryto caĹŻunem<br />i gaĹŻĹę wyrosĹŻa w mej rćce, a z niĹ boskoĂşci mej zapach.<br /><br />III. PIEĂĹ OSTATECZNA<br /><br />StrzaskaĹŻeĂş kroplami gĹŻuchymi jak mĹŻot<br />kuty w powietrzu sarkofag,<br />gdziem leĂ˝aĹŻ w kwietnym puchu<br />czekajĹcy na nowĹ noc,<br />kiedy twe rćce spocznĹ na chlebie i koszach.<br /><br />WielekroÄ gwiazdy stawaĹŻy nad ciemnĹ równinĹ,<br />mowa splĹtanych kopyt dudniĹŻa w ĹŻozach i wierzbach,<br />gdy ĂşpiĹca rzesza nad wodĹ woĹŻaĹŻa: gĹŻód!<br />SzalaĹŻy krowy zdziczaĹŻe o ciemnoĂşÄ druzgocĹc szyje,<br />wychodziĹŻ z lasu pasiasty tygrys do ognisk i sprćĂ˝aĹŻ<br />mićĂşnie do skoku. ChĹŻód<br />budziĹŻ leĂ˝Ĺcych - rćce<br />wznosili po trzykroÄ i oczy,<br />woĹŻali: przybĹdę! i trawĹ sypali Ă˝aĹŻobnie wĹŻosy<br />i budowali z kamienia oĹŻtarze polne naprćdce.<br /><br />Nie byĹŻo kresu tym czasom. TyĂş spaĹŻ<br />gĹŻowć rzuciwszy na wiosĹŻo, gdy zaczĹĹŻ buntowaÄ sić pĹŻomień,<br />woda i blade powietrze. LataĹŻy ciaĹŻa Ă˝yjĹcych,<br />koĂşci ich cienkie i Ă˝óĹŻte, raczej podobne sĹŻomie.<br />ZatapiaĹŻ dziĹsĹŻa zsiniaĹŻe w pierĂş córki ĂşmiejĹcy sić ojciec<br />i kapĹŻan kryjomo z kielicha krew TwĹ do ust suchych laĹŻ.<br />JuĂ˝ woda spijaĹŻa ziemić, juĂ˝ wodć pochĹŻaniaĹŻ ogień<br />i ogień ginĹĹŻ w powietrzu -ja ciĹgle leĂ˝aĹŻem jak martwy,<br />czujĹc na zimnych policzkach dotyk Ă˝ywioĹŻów trzech.<br />WĹĂ˝ poparzony sić przywlókĹŻ, ciaĹŻem bezsilnym mi nogi<br />okrćciĹŻ...<br />UfaĹŻem - oto zbudujesz mi arkć<br />i weęmiesz na niĹ zwierzćta, tylko zostawisz mój grzech.<br /><br />Potem mi ziarno przez ptaka<br />przeĂşlesz - i wĹŻoĂ˝ć w doniczkć ďż˝<br />Siedem ogromnych nocy i siedem ogromnych dni<br />bćdzie kieĹŻkowaÄ, aĂ˝ wreszcie z nowego wyczytam zodiaku,<br />Ă˝e wolna ziemia mnie czeka, spokojne Ă˝ywioĹŻy wszystkie.<br /><br />Nie byĹŻo tak. JuĂ˝ sam jeden<br />leĂ˝aĹŻem i czuĹŻem me oczy<br />topiĹce sić gĹŻćbiej i gĹŻćbiej w twarzy zlepionej z wosku;<br />dogasaĹŻ ogień na studniach, woda walczyĹŻa z lewej,<br />a z prawej kapaĹŻ bezdęwićcznie w ĹŻuk przechylony nieboskĹŻon.<br /><br />PróĂ˝nia zdĹŻawiĹŻa juĂ˝ dawno wćĂ˝a u moich nóg.<br />TwardniaĹŻy w kamień korzenie mchów, tataraków i lilii,<br />w uszach mych pćd posćpny warczaĹŻ,<br />ĹŻagodnie spadaĹŻa ziemia, ksićĂ˝yc sić w tyle przechyliĹŻ<br />i sĹŻońca leciaĹŻa tarcza<br />czarna na póĹŻ.<br /><br />Jeszcze wierzyĹŻem: wyĂşlesz ĹŻuk<br />tćczy, gdy zbudziÄ sić zdoĹŻasz ďż˝<br />lecz TyĂş spaĹŻ - a u wiosĹŻa niespokojny tĹŻum<br />Twoich anioĹŻów.<br />Wićc nadziejć Ă˝egnajĹc z warg zwaliĹŻem szeptem,<br />który ogromnym woĹŻaniem sić rozlegĹŻ i deptaĹŻ<br />gwiazdy bĹŻćdnie wiszĹce<br />nad kolumnadĹ kosmicznych bram:<br /><br />Nie zĹŻamaĹŻeĂş mej mocy ďż˝<br />Jestem sam!<br /><br />IV. SEN DRUGI<br /><br />Biskup w ornacie tajemniczych szelestów peĹŻnym<br />gĹŻoĂşno ĂşpiewaĹŻ litanie i ĂşwieciĹŻ aksamitnym obuwiem,<br />szĹŻy za nim ulubione dwie hieny<br />i ĂşwiecĹce jak talerze dwa Ă˝óĹŻwie.<br />ChĹŻopcy biegli za orszakiem tym,<br />jak za cygańskim wozem,<br />chcieli ujrzeÄ pierĂşcień biskupi, gdzie pĹŻyn<br />cudowny - bo z krwi - bulgotaĹŻ,<br />ale juĂ˝ kobiet pisk zmysĹŻowy<br />odrzuciĹŻ ich na stronć:<br />to Dionizos rwaĹŻ grona na pĹŻotach.<br /><br />Na rogatkach - tam fryzjer i rzeęnik<br />mówili o czasach zjawiajĹcych sić im we Ăşnie:<br />zĹŻe byĹŻy - a przeĂ˝yje, kto wierzy,<br />kto nie wierzy - nie wypije i nie zje.<br /><br />A wierzyĹŻa staruszka, której juĂ˝ wiele kanarków<br />w klatce zmarĹŻo. Ostatni miaĹŻ cićĂ˝kie konanie,<br />modliĹŻa sić nawet za tć duszć maĹŻĹ,<br />ale najczćĂşciej skĹŻadaĹŻa rćce<br />mićkkie jak wĹŻóczka i prosiĹŻa: Panie,<br />niech wnuk mój zostanie ksićdzem.<br />I zostaĹŻ. Panny w tiulach nad nim<br />niosĹŻy baldachim jak pierzyna pyszny,<br />aĂ˝ z zazdroĂşciĹ patrzaĹŻa nieĹŻadnĹ<br />mĹŻoda Ă˝ona z ulicy najbliĂ˝szej.<br /><br />Wiele prawdy znaĹŻ fryzjer i rzeęnik.<br />Do studenta alchemii, gdzie dzwonek<br />byĹŻ nad drzwiami rzeębiony jak szyszka<br />przychodziĹŻy Erynie tlenione,<br />by na czole mu gorzko napisaÄ:<br />Masz pamićtaÄ, bo taki jest rozkaz<br />- w snach go czytaĹŻ i fryzjer, i rzeęnik ďż˝<br />ten przeĂ˝yje na ziemi - kto wierzy,<br />kto nie wierzy - nie wypije i nie zje.<br /><br />PluskaĹŻy karuzele, ĹŻodzie na dĹŻugich linach<br />mĹciĹŻy Ăşmiech - lecz w tym Ăşmiechu<br />szatan umywaĹŻ rćce, jeszcze wodć po nich przeklinaĹŻ<br />i Ă˝aĹŻoĂşnie pĹŻakaĹŻ jak dziecko.<br />PoznaĹŻ go biskup srogi i powiekĹ obwisĹŻĹ skinĹĹŻ,<br />peĹŻen chrzćstu srebra i haftu przystanĹĹŻ przed nim jak wizjĹ,<br />wzrok do nieba podniósĹŻ: UkrzyĂ˝uj!<br />Wielkim gĹŻosem potrzĹsaĹŻ jak grzywĹ.<br /><br />Wypćdzony wićc z miasta jak z raju<br /><br />wziĹĹŻ mnie mocno za przegub dĹŻoni<br />i na górć wysokĹ zaniósĹŻ.<br /><br />Kiedy mi z gliny lepiĹŻ chleb<br />i daremnie skrćcaĹŻ bicze z piasku,<br />jak najsmutniej mi w oczy popatrzyĹŻ<br />i palcami jak dzwonki u sań<br />wskazaĹŻ nisko i spytaĹŻ: chĹŻopaczku,<br />czy znasz ten kraj?<br />Ten kraj?<br /><br />- Tam stodoĹŻy chude, nocĹ wozu skrzyp<br />i Chrystusik kulawy przy szybie,<br />a za szybĹ juĂ˝ gromnice trzy<br />i milczenie Ă˝yzne.<br /><br />Tam wilgotny i pĹŻytki na dĹŻoń<br />dóĹŻ dla ciaĹŻa rozgrzanego poĹŻudniem,<br />sĹŻońce nawet wĹtĹŻe jak kĹŻos<br />i chleb trudny,<br /><br />Jeszcze gorzej bćdzie, gdy Ă˝ebra<br />stodóĹŻ wyschnĹ, wyparujĹ studnie,<br />przyjdzie mór - przyjdĹ ludzie w zĹŻych heĹŻmach...<br />A tu spójrz: chociaĂ˝ góra bezludna<br />sĹ fontanny i zamki na lodzie,<br />kwiatów zagon, owoce kuliste<br />i jak tam - karuzele i ĹŻodzie<br />i jak tam - szaĹŻ, zabawa i gwizdy.<br /><br />Ăe nieludzkie, to nic - tamci kiedyĂş przestanĹ<br />i niejeden sić skusi... bćdzie raęniej ci wówczas,<br />patrz - Erynia, ma córka jak muzyka co rano<br />zbudzi lokiem grajĹcym, ucaĹŻuje cić w usta.<br />Bćdziesz synem mym. StaroĂşÄ<br />cićĂ˝ka dla mnie. ZĹŻy biskup,<br />który Ă˝óĹŻwie i hieny jak psy wodzi z orszakiem<br />kazaĹŻ odejĂşÄ mi z miasta, gdzie ukryty sić bĹŻyska<br />grom i wkrótce przeleci po Ă˝yjĹcych i martwych.<br /><br />JakĂ˝e rozeznasz wtedy mgĹŻy mićdzy nocĹ a dniem?<br />Tu tylko bćdzie wiadome - komu pozostaÄ dane;<br />niemowlćta zrodzone potĹŻucze popióĹŻ z marmuru i kamień,<br />ciebie? - Ciebie poĂ˝egna, rozniesie jak pianć<br />przelot ptaków niebieskich przemienionych w zĹŻe.<br /><br />V. HYMN DO ĂWIATĹŽA<br /><br />Gotowe sĹ mury miasta. CzekajĹ ciemne katedry,<br />domy rozpusty i place, na których bĹŻćdni prorocy<br />ĂşcieĂ˝ki prostujĹ twoje.<br />Tramwaj juĂ˝ wćszy w ulicy, kina szalejĹ prćdzej<br />i rzemyk rozplata wodzowi bohater wĂşród krzyków miĹŻosnych.<br /><br />Z trĹb zachĹŻannie szerokich wydmuchujĹ orkiestry<br />noc gĹŻćbokĹ i lamp spokojnych tĹŻo.<br />Gotowe sĹ mury Jerycha. Na miasto ubogie w przestrzeń,<br />nim sić powietrze rozszerzy w wiecznoĂşÄ nadmiernĹ - zstĹp.<br />ZstĹp na miasto ubogie w ogrody,<br />nim padnie wapno z kwiatów i nieĂşwiadomych budynków,<br />nim szelest snu nie zasypie woĹŻania czĹŻowieka<br />o dni<br />powietrza,0gnia i gĹŻodu.<br /><br />Oto sĹŻyszć niepokój pomników:<br />Kopernik wpatrzony w gwiazdć twarz zakryĹŻ cieniem<br />koĂşcioĹŻa,<br />z nocy wychodzĹ kolumny zbrojne. Ich marsz<br />chwieje drzewami Ăşlepymi<br />i Ăşpiew dĹŻugi idzie za nimi:<br />Hej, dziewczyno ma, czy znasz ten kraj?<br /><br />Gotowe sĹ mury miasta. UlepiĹŻem juĂ˝ trudny mój sen<br />w pustej nocy czekajĹcy na szmer<br />promienia od gwiazdy sĹŻonecznej.<br />I zanurzony po usta w niej<br />sĹŻyszć w krwi mej szyderczĹ wiecznoĂşÄ.<br /><br />ZstĹp na gĹŻowy bluęniĹce, zanim<br />grom po trumnach nie przeleciaĹŻ jak wóz<br />i niezdarnemu na zimnym posĹŻaniu<br />woĹŻaÄ daj:<br />- Oto biskup monstrancjĹ Ăşwieci,<br />szatan z miasta ucieka, a za nim<br />idzie ĹŻuna nad ciemny kraj.<br /><br />Wićc jesteĂş!<br /><br />VI. TREN NA ĂMIERż SIOSTRY<br /><br />Jest nade mnĹ migotanie witraĂ˝y.<br />DymiĹ ksiĹĂ˝ki dĹŻoniom leniwym,<br />kolorowe, soczyste pejzaĂ˝e<br />wyciekajĹ jak senna oliwa.<br />WyĂ˝ej cień mój godzinć wydzwania.<br />Ăciana pĹŻynie prosta jak struna ďż˝<br />bćdzie pieĂşń moĂ˝e gorzka i trudna,<br />ale peĹŻna smutnego kochania:<br /><br />GdzieĂş, woskowa panienko,<br />gdzieĂş mi sić podziaĹŻa?<br />Ach, niedobre, niedobre Ă˝elazo<br />OdebraĹŻo ruchliwoĂşÄ twym rćkom<br />i jćzyczek jak listek porwaĹŻo.<br /><br />I kosteczki o szpiku mićkkim<br />wyĹŻamaĹŻo bez trudu jak sĹŻomkć;<br />a nie pójdzie z powagĹ i wdzićkiem<br />konik z tobĹ ubrany w Ă˝aĹŻobć.<br /><br />Nie opadnĹ na deski z hukiem<br />Krople Ăşwićte, wonne i lekkie<br />i nie przyjmie posĹŻanie smutne<br />w ciepĹŻĹ trawć - nieĂşmiaĹŻej trumienki.<br /><br />Cacy, cacy, siostrzyczko snów ďż˝<br />w Ăşrodku miasta na skwerze pustym<br />zimny, pĹŻytki na dĹŻoń-ci dóĹŻ<br />dadzĹ - oczom otwartym i ustom.<br /><br />IleĂ˝ sĹŻońc sić przetoczy nad tobĹ,<br />ileĂ˝ rzek sić wyleje naraz,<br />zanim cisza przystanie jak obĹŻok<br />nad ulicĹ Ăşwićtego ĹŽazarza.<br /><br />A mówili: przeĂ˝yje, kto wierzy,<br />kto nie wierzy, nie wypije i nie zje.<br />ĂpiĹ zuchwali na szczĹtkach orćĂ˝a,<br />mićdzy nimi i fryzjer, i rzeęnik.<br /><br />Niechaj martwi ufajĹ Ă˝ywym:<br />kto nie wierzy - wszak takĂ˝e utonie,<br />Ojca twojego powiozĹ na Sybir,<br />matkć zgwaĹŻci - siostrzyczko - zĹŻy Ă˝oĹŻnierz.<br /><br />Nie pocieszyÄ twych rzćs, pod którymi<br />teraz piasku dusznego nadmiar,<br />a ĂşpiewaĹŻaĂş: wielbĹŻĹdy w pustyni<br />po dwa serca noszĹ w swych garbach.<br /><br />Jak powiedzieÄ ci peĹŻniej i smutniej<br />o nizinie, gdzie pĹŻomień staĹŻ ďż˝<br />Po twych deskach uderza jak w lutnić<br />ziemia nocĹ ogromna i pyta:<br />czy znasz ten kraj?<br /><br />Zna go szatan i szeptaĹŻ z tajemnic...<br />gĹŻos mu drĂ˝aĹŻ delikatny jak pióro.<br />O siostrzyczko mych snów<br />po co wićcej ci wiedzieÄ ďż˝<br /><br />Ty wybraĹŻaĂş dolinć, a mnie kaýŠgórĹ znów.<br /><br />VII. ZWIASTOWANIE, CZYLI SEN PROROCZY<br /><br />Kogut grzebieniem z korali<br />nad mĹ twarzĹ dĹŻugĹ chwilć potrzĹsaĹŻ,<br />potem rzekĹŻ: jestem tutaj przysĹŻany,<br />by cić zbudziÄ i zabraÄ w niebiosa.<br /><br />Potem dziobem gaĹŻĹę przeĹŻamaĹŻ,<br />boskoĂşÄ mojĹ skrzydĹŻem rozwiaĹŻ rozlegĹŻym<br />i napeĹŻniĹŻ kosmiczne bramy<br />pianiem wielkim i pićknym,<br /><br />Obok nas,<br />tam gdzie plaski wypasaĹŻ krajobraz<br />stulone uĂşmiechy wiosek ďż˝<br />schodziĹŻy ku drogom modre<br />krowy, cielćta i owce<br /><br />Ăliwy, jabĹŻonie i grusze<br />biĹŻy w sadach o ziemić mocno<br />i melodie przystawaĹŻy pastusze<br />mićdzy zmierzchem razowym a nocĹ.<br /><br />Po krawćdzi wysokiej szedĹŻ<br />ceglasty pociĹg o koĹŻach wysokich,<br />ĂşlizgaĹŻ sić most, toczyĹŻ sić szept<br />i jak ĹŻokcie lataĹŻy tĹŻoki.<br /><br />Wtedy szeptem prosiĹŻem: zostaw<br />na to granie, na tć spokojnoĂşÄ...<br /><br />ZstĹpiĹŻ szatan niedosĹŻyszalnie, bo boso,<br />i do lćku mojego podszedĹŻ,<br />dotknĹĹŻ skroni i wyrzekĹŻ: chĹŻopcze,<br />jeszcze bćdzie dana ci wolnoĂşÄ.<br /><br />*<br /><br />WĹŻaĂşnie mnie ciemnoĂşÄ wydaĹŻa nogom, u których po pićÄ<br />palców wćszĹcych boleĂşnie. ZaczĹĹŻem skarĂ˝yÄ sić jćzykiem,<br />gdy mózg mój napeĹŻniĹŻ jak miedę<br />szelest nagĹŻy: to matka - w sukni huczĹcej na klćcznik<br />spadĹŻa jak Äma.<br /><br />DĹŻonie rozwiaĹŻa jak szarfy, a uĂşmiech blady byĹŻ,<br />gdy dęwićkiem trĹcaĹŻa powietrze rozkoĹŻysane jej zejĂşciem:<br />Synu mój - uwierz w sny ďż˝<br />wielkĹ prawdć znaĹŻ fryzjer i rzeęnik:<br /><br />Ten przeĂ˝yje na ziemi, kto wierzy,<br />i kto dĹŻoniom wĹŻasnym zaufa,<br />kto nie wierzy, nie wypije i nie zje,<br />a zapĹŻaci mu pustka i cisza.<br /><br />Kochaj pĹŻomień, który niweczy<br />i twĹ ziemić przepala jak kĹŻadkć,<br />tak sić zrodziĹŻ pochmurny i mćski<br />bohater.<br /><br />Kochaj pocisk z niedobrego kruszcu,<br />gdy nad wĹŻosem ci leci prosty:<br />niejednego on przecieĂ˝ nauczyĹŻ<br />miĹŻoĂşci.<br /><br />I czĹŻowieka, w którego godzisz<br />mruĂ˝Ĺc oko pod blask broni siny,<br />on nauczyĹŻ boleĂşnie twĹ mĹŻodoĂşÄ<br />ojczyzny.<br /><br />Synu mój, uwierz w sny: po raz wtóry zapieje kogut,<br />a nad miastem proszĹcym o ĂşwiatĹŻo koral ĹŻuny zeĂşle wam Ten<br />Który w dĹŻoniach i wodć, i ogień<br />sprawiedliwie waĂ˝y na dzień...<br />ale wićcej mówiÄ nie mogć.<br /><br />VIII. PIEĂĹ WIOSENNA<br /><br />Kora obrasta pnie. Dęwiga sić kĹŻos i powój,<br />ptaki prowadzĹ swe maĹŻe, kret wychodzi na ĂşwiatĹŻo,<br />muzyka chmur nad domem<br />wisi w gronach soczyĂşcie i ĹŻatwo.<br />JuĂ˝ ogrodnik zgiĹĹŻ sić jak most,<br />koń paruje liczĹcy skiby,<br />pćka gaĹŻĹę i leje sić sok<br />nad Ă˝ywym i nieĂ˝ywym.<br /><br />Deszcz wywodzi roĂşlinne ksztaĹŻty<br />z szeptu ziaren i owadów chrzćstu,<br />i na wietrze faluje las.<br />Z wody Ăşcieka znuĂ˝ony statek,<br />jest jak rćka peĹŻna szelestu<br />poĹŻoĂ˝ona Ăşlepo na czas.<br />IdĹ dymy z kominów. W nich<br />drĂ˝y nieĂşmiaĹŻe powietrze niebieskie:<br />grom zaszczekaĹŻ wysoko nad rzekĹ,<br />bĹŻyskawice obnaĂ˝yĹŻy kĹŻy<br />nad pobitym i nad zwycićskim.<br /><br />Trawa przewierca kamień, asfalt sić marszczy na palcach,<br />korzeń roĂşlinny unosi pĹŻytć ulicznĹ i deskć,<br />krzak kartofla zakwita na ulicy Ăşwićtego ĹŽazarza ďż˝<br />Ăşpij, wĹtĹŻa, Ăşpij, mćski.<br /><br />Zwalone sĹ mury Jerycha. Pogićta broń<br />jak szkĹŻo przebĹŻyska w ruinach. ZĹŻomek ksićĂ˝yca w oknie,<br />po twarzy cień nietoperzy.<br />Gdzie pójdziesz - ciemnoĂşÄ cić dotknie,<br />daremnie woĹŻasz znów: zstĹp!<br />Lepiej mćĂ˝nemu: Ăşpij, mćĂ˝ny.<br /><br />Podziemna fala teĂ˝ pluszcze.<br />KrzyĂ˝ sić bezradnie poruszyĹŻ<br />i rćka wynurza sić biaĹŻa, palce wskazujĹ na sĹd;<br />a pod nocĹ zwierzćcĹ i ludzkĹ<br />ĂşwiecĹ czaszki toczone jak lustra ďż˝<br /><br />koĂşÄ czĹŻowiecza opada na dno.<br /><br />IX. NAWRĂT WĹTKU<br /><br />Szatan muzyczny piszczel<br />palcami przy ustach rozdzwoniĹŻ ,<br />koĹŻysaĹŻy sić Ă˝ebra jak liĂşcie,<br />chwiaĹŻ sić zĹb wyĹŻamany i goleń.<br /><br />Robak drobnymi wĹsami poruszaĹŻ<br />i po czaszce wćdrowaĹŻ jak globie,<br />uĂşmiechaĹŻy sić oczy i usta<br />mej siostrzyczki w trumience obĹŻej.<br /><br />Jeszcze raz, tylko raz<br />hejnaĹŻ bajkć zanuci ďż˝<br />kaĂ˝da koĂşÄ bćdzie graÄ, kaĂ˝da trawa i korzeń: ...<br />jechaĹŻ pićkny przez sosnowe morze<br />w nikĹŻej ĹŻódce<br />pod blask.<br />Wićc i inne okrćty - wszystkie z listków i jagód.<br />Cicho ptaki ze smutku pĹŻakaĹŻy,<br />bo na zawsze, bo nie wrócĹ, gdy odjadĹ<br />pod Ă˝aglami z koniczyny i malin.<br /><br />NuciĹŻ pićkny, a usta miaĹŻ modre:<br />kajet rzuÄ, za mnĹ chodę,<br />to karocć ci zbudujć i otulć w chorĹgiew<br />i dam welon czarny jak noc...<br /><br />DudniĹŻ flet i organy w kaplicy<br />wyciĹgaĹŻy ramiona jak anioĹŻ;<br />jeszcze raz zagra koĂşÄ - szatan w miasto powróci ďż˝<br />szepnĹĹŻ zwiastun i we Ăşnie przystanĹĹŻ.<br /><br />Z dymu bćdzie dom twój i sen,<br />a z pĹŻomienia wiecznoĂşÄ zupeĹŻna<br />i opowieĂşÄ inna - lecz wiedz,<br />Ă˝e muzyka w niej nagĹŻa gra...<br />Nie anielskie to pienia.<br />Tak opowieĂşÄ ta sić zaczyna:<br /><br />Czy znasz ten kraj...<br /><br />X<br /><br />Ryby na rzekach z fioletu wypĹŻywajĹ brzuchami do góry,<br />ostatni kanarek staruszki wydaĹŻ Ăşmiertelne westchnienie,<br />Ă˝óĹŻto byĹŻo od Ăşpiewu jego,<br />teraz leĂ˝y - sztywne ma pióra ďż˝<br />wićc sić módlmy: wybaw od zĹŻego.<br /><br />Marszczy sić skóra globu, lasami zapada i pćka,<br />pĹŻacze serdecznie kamień,<br />gwiazda sić traci na wietrze:<br />czarne sĹŻońce zmalaĹŻo do ksztaĹŻtu serca czĹŻowieka<br />wićc sić módlmy: daj zmiĹŻowanie,<br />oddal zapowiedę zĹŻowieszczĹ.<br /><br />StanćĹŻy w martwym powietrzu gĹŻosy psalmistów letnich,<br />biskup w Ă˝aĹŻobnej kapie<br />kropidĹŻem widma gasi;<br />skrzypiĹ haki szubienic,<br />zaraz salwa w ciaĹŻo zapadnie ďż˝<br />wićc sić módlmy: zeĂşlij nam ĹŻaskć.<br /><br />Przymknićte sĹ oczy poĂ˝arów,<br />lasy sĹ drĂ˝Ĺce jak rzćsy,<br />krew juĂ˝ straszy na drogach, Ă˝adne stopy jej Ăşladów nie otrĹ ďż˝<br />kwiaty zwćglone - i koĂşci zwierzĹt ĹŻĹkowych i leĂşnych,<br />wićc sić módlmy: od lćku nadmiaru<br />i szatana czuĹŻego nas ochroń.<br /><br />A domy ĹŻamiĹ sić lekko<br />i znaki ciĹgnĹ po niebie:<br />wciĹĂ˝ na wieĂ˝ach ludzie w wieczór<br />Ă˝aĹŻosnymi jćzykami czytajĹ gwiazdy, a gniew<br />pali im wĹŻosy w nieĹŻadzie,<br />bo powietrze gorĹce od przeczuÄ<br />tuli sić maĹŻe do pićt.<br /><br />Rwie sić niebieski bulgot,<br />a przecieĂ˝ w wirze karuzel<br />szatan juĂ˝ ogień dojrzaĹŻ, ĹŻzy mu z policzków pociekĹŻy ďż˝<br />a sĹ to farby Ă˝aĹŻobne, rozĹŻoĂ˝one w skrzydĹŻach motyli<br />w czarnych skrzydĹŻach albo niebieskich.<br /><br />Pada Ăşmiertelny deszcz z gromnic wysokich,<br />idzie ciemnĹ nizinĹ Ăşpiewanie,<br />Ăşlizga sić most, toczy sić szept i zmćczone pracujĹ tĹŻoki<br />po lesie, po wodzie, po ĹŻanie -<br />Nachyl twarzĹ sić ku ziemi,<br />tam usĹŻyszysz, tam odnajdziesz.<br /><br />ĂlepnĹ Ärenice ludzi pod cićciem puchowej lotki ďż˝<br />nie gaĹŻĹzka oliwna z nieba Ăşcićtego mrozem,<br />lecz podĹŻuĂ˝ny opada jak kropla<br />spod paznokcia szatana - nietoperz.<br /><br />SkĹŻćbiona puchnie darń,<br />wićc sić módlmy o sĹŻoneczny promyk,<br />bo wciĹĂ˝ noce wtulone w ogromne<br />skrzydĹŻa ďż˝<br />odpĹŻywajĹ od rĹk czĹŻowieka,<br />a za nimi - czy znasz?<br /><br />Ten kraj.
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję