Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
1. Zamysł<br />On jak wygłoś dwustronny zestroił<br />miłość pieśni i miłość niewiasty.<br />Teraz ucho ciszą leśną poił,<br />kiedy w strumień wstępował liściasty.<br />Prawą ręką gałęzie odgarniał,<br />lewą ręką lirę tulił drżącą,<br />gdy nad głową zbudzona ptaszarnia<br />trzepotała chmurą świergocącą.<br />A on ptakom i sobie się modlił,<br />a modlitwa go do tej zbliżała,<br />co mu była poczęciem melodii,<br />które spełniał na lirze jej ciała.<br />Jeszcze cienia jej nawet nie podszedł,<br />już pod dłonią pisklę śpiewu poczynał<br />i milczeniem śpiących brzóz warkocze<br />w Eurydyki płowe włosy zaklinał.<br />2. Wahanie<br />Skądże ten uśmiech na usta się przybłąkał?<br />"Przywróćcie - mówił - do życia tę piosenkę,<br />co zmarła we mnie". Wtedy na jego rękę<br />dźwięczną kropelką stoczyła się biedronka.<br />"Wiem: to jest tkliwość. Lecz ona nie wystarczy.<br />Bo więcej trzeba, by śmierć śpiewaniem uwieść:<br />na skałach dzikich muzyczne gniazdo uwić,<br />by wywieść śpiew od trwogi ludzkiej starszy".<br />I wzrok przygasły utonął w własnym cieniu.<br />"Oddajcie - mówił - tę moc, co tylko ona<br />obudzić mogła". Wtedy jak uskrzydlona<br />drapieżność siadł mu jastrząb na ramieniu.<br />"Wiem: to są szpony, które się rychło stępią,<br />lecz skalnej kory niezdolne nigdy przebić.<br />Nie taką drogę trzeba mi pieśnią przebyć,<br />by łzami osnuć Jej źrenicę sępią".<br />I w leśną ciszę wszeptywał się: "Przestrzeni,<br />jakże cię struną, co krwawić śmie, ogarnę?"<br />I załkał cicho. I jak jagody czarne,<br />łzy dojrzewały w puszystych mchów zieleni.<br />3. Płacz<br />Jak zmierzch szare - zlatywały się wilki,<br />błędnym wyciem wypełniając las,<br />u nóg jego czołgały się: "Zmilknij,<br />czemu łzami odzwierzęcasz nas?"<br />Jak świt chyże - przybiegały jelenie,<br />jak sen cieple - łasiły się samy<br />i błagały: "Zmiłuj się, przenieś<br />ból i w siebie z powrotem go wgarnij".<br />Przypełzały zielone zaskrońce,<br />obwijały mu ręce jak pień:<br />"Kto ty jesteś, że tak jasny jak słońce<br />płaczesz łzami czarnymi jak cień?"<br />Lecz zadziwił się Orfeusz, gdy w górze<br />roześmiała się wierzba płacząca:<br />"Jakże, wieszczu, żalem chcesz nas urzec,<br />skoro płacz twój nie roztkliwia, lecz wstrząsa?"<br />4. Wstyd<br />I zapadł w siebie gwiazdą, która boli,<br />bo go smuciła siła własnej pieśni,<br />jakże niecelna - myślał - że pozwolił<br />łzom nazbyt ludzkim w grom się ucieleśnić.<br />Płacz ma być płaczem - myślał - a łzy łzami,<br />a pieśń - wysnutą spod serca muzyką -<br />lecz jak ją wysnuć i gdzie nieść? Wtem zamilkł,<br />bo jego lira łkała: "Eurydyko! Ten, co się z tobą zestrajał, jak z struną<br />łączy się liry melodyjne drewno,<br />z krawędzi śpiewu w własny mrok się zsunął.<br />Jak po obczyźnie stopą brnąc niepewną,<br />błąka się w sobie, ocienia żałobą<br />nie żal po tobie, lecz smutek nad sobą..."<br />Więc się zawstydził Orfeusz, a mgły<br />coraz to gęściej liśćmi szeleszcząc,<br />na twarz mu kładły swe wilgotne sny.<br />A on nie wiedział, czy to deszcz, czy łzy.<br />I tylko jeż przez mokre biegnąc mchy,<br />zbierał na kolce srebrne jabłka deszczu.<br />5. Zmaganie<br />Pod tym dębem, pod stuletnim, wśród gałęzi skrył się,<br />a deszcz pierzchnął, siedmiobarwnym łukiem nad nim wzbił się.<br />Ledwie okiem w nim utonął, w barwnej brodząc nucie,<br />blady błękit tęczę wchłonął, dąb zawołał: "Zbudź się.<br />Czas na ciebie, czeka lira, nowej pieśni głodna,<br />wdrąż się w ziemię, bij o niebo, serca przepal do dna.<br />Ze mną, boski Orfeuszu, zmierz muzyczną silę,<br />mnie pokonasz - śmierć przemożesz, którą zwyciężyłem.<br />Popatrz: uschnie młoda łoza, runie smukła jodła,<br />patrz: topole śmierć podcięła, ale mnie nie zmogła.<br />W niebo śpiewem rosnę, w ziemię korzeniami wrastam,<br />me milczenie jest strumieniem, a ma pieśń liściasta!"<br />Więc Orfeusz chwycił lirę rozmodloną dłonią,<br />strunę trącił, już obłoki przebudzone dzwonią.<br />Jeszcze głosu nie wydobył, już na wargi drżące,<br />jak na liście, promieniście wbiega młode słońce.<br />I pieśń począł. Wrył się w ziemię takim jasnym tonem, że wzleciały ponad<br />drzewa krety uskrzydlone,<br />że strumienie, co pod ziemią ciemno się poczęły,<br />nad brzegami, co je więżą, w lirę się wygięły.<br />Wzniósł się w górę, ręką jeno ciężar strun odmierzał,<br />a już wiatrem swego głosu w żołędzie uderzał,<br />a żołędzie melodyjnie trącając się wzajem,<br />rozdzwoniły włosy wierzby nad leśnym ruczajem,<br />a w tych włosach smutek nagły wylągł się tak cicho,<br />że nie będąc jeszcze szeptem, szeptał: "Eurydyko..."<br />Jeno woda pochwyciła to czułe wezwanie,<br />a już w kwiaty je wkropiła na leśnej polanie,<br />a tam trawy zielonawe w korzenie wszeptały<br />i już drzewa jej imieniem szumieć poczynały.<br />Targnął strunę, bo nie szeptem śmierć miał głuchą przemóc,<br />lecz wołaniem tak wysokim, jak gwiazda nad ziemią:<br />"Chcecie? Rozpacz wam wyśpiewam: płomieniste góry<br />rosną we mnie, burza wraża w ziemię kły wichury.<br />Chcecie? Błyskawicą chłostam, serca gryzę gromem,<br />w ręku piorun mam i rozpacz w oku nieruchomem,<br />a ta rozpacz w gniew urasta, a ten gniew jest burzą<br />przeciw tobie, której kształty czarno się marmurzą".<br />Już nie słowem, ale głosem w twardą korę nieba<br />tłukł Orfeusz, aż sypnęła ciężkich gwiazd ulewa...<br />Wtedy przerwał, bowiem uczuł, że mu głos uwiężnie<br />w niebie drżącym jeszcze...<br />Ale dąb milczał potężniej.<br />6. Porażka<br />"Eurydyko, porażka jest słodka.<br />Chwała tobie, któryś mnie zwyciężył".<br />Mijał strumień. Trzcina wiała wiotka.<br />Las się kończył i zaczynał księżyc.<br />A te skały, co wyrosły ostre,<br />zdały mu się czułym zapewnieniem.<br />A tę noc obejmował jak siostrę<br />i nazywał najczulszym imieniem.<br />I przemierzał strunami śpiącemi<br />oddalenie nie objęte słowem,<br />i jak klucz do zamkniętych podziemi<br />niósł na wargach milczenie dębowe.<br />
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję