Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
PROLOG<br />W białe noce, od rżysk i gumien<br />porośniętych i mchem i mgłą<br />pozbierałem tę pieśń, jak umiem<br />i przynoszę skrwawioną i złą.<br />Rozhuśtała już jesień tysiącem batut<br />krzywe wierzby nad stawem w takt żabich gam.<br />Na ostatni fałszywy czerwienny atut<br />dzisiaj w durnia ze śmiercią gram<br /><br />Może jutro juz przejdzie traktor<br />po tych polach, jak łaty płacht<br />przyjdzie zmierzch - czarnobrody faktor<br />- weźmie ziemię w swój czarny pacht<br /><br />I na dziesięć mil w krąg, czy na sto,<br />kędy łan się pod sierpem kładł<br />wstanie wielkie, kamienne miasto,<br />nieprzejrzany, sześcienny sad.<br /><br />I gdy znowu się noc rozgwiezdni<br />w białej mszy księżycowych plam,<br />będą zwisać nad ścieżką jezdni<br />ciężkie jabłka łikowych lamp<br /><br />- - W białe noce, zza kęp ostrężnic<br />gdzie chowała się słońca rzyć,<br />wychodziła ta pieśń na księżyc<br />godzinami po psiemu wyć.<br /><br />Przykucała na polu, za kępą chwastów<br />kołysała się, chwiała jak zwiędła nać.<br />Kiedy rankiem ją spłoszył pastuch<br />Krople krwi w bruzdach było znać.<br /><br />Raz ta pieśń - zaszła mnie w życie, za łąką,<br />powaliła, przygniotła, kazała: służ!<br />i wyrwała mi język jak płony kąkol,<br />a miast niego wetknęła mi nóż<br /><br />Przyszła zimą skostniała, skomlała: milczę!<br />przypytała się: ogrzej! jęczała: krew!<br />A w zanadrzu urosła w żarłoczne wilczę,<br />nakarmiła się sercem, sięgneła trzew - -<br /><br />Kiedyś wiosna otworzy na ścieżaj<br />pestki serc rozłupane na pół<br />zasiądziemy przy jednej wieczerzy<br />Będzie ziemia jak jeden stół<br /><br />Wstrzyma dzień ten swój pęd, co prze go,<br />gdy mu krzykną: nie zachodź! stań!<br />Zniesie każdy, co ma najlepszego<br />Będzie świat cały - kartą dań.<br /><br />Na ten dzień krasnolicy i gwarny<br />zwiastowany przez grad i szkwał<br />zasiądziemy, czerwony i czarny<br />zmywać barwy z sztandarów i z ciał.<br /><br />Na ten dzień - pokłon jutru od dzisiaj<br />trzepocącą się we krwi jak karp<br />na glinanej przynoszę wam misie<br />tę złą pieśń mój największy skarb.<br /><br />Część 1.<br /><br /><br />Tańcowała izba, stół,<br />cztery konie, piąty wół<br />Tańcowały krowy z obór<br />jak w tancerkach był niedobór.<br /><br />Tańcowała izba, sień<br />- jak ci bida, to się żeń!<br />Z końmi wiadra, z ludźmi konwie<br />jeden Bóg ich z których stron wie.<br /><br />Tańcowały skrzypce, bas,<br />biała droga w czarny las.<br />Wyrzucała nogi-wierzby<br />na gościńcu, bo i gdzieżby?<br /><br />Tańcowała izba, wieś -<br />Jak ci bida - mam cię gdzieś!<br /><br />*<br />Padał deszcz. Płakał deszcz.<br />Umorusał szybki.<br />Zawodziły, labidziły<br />w ciasnej izbie skrzypki:<br /><br />*<br /><br />A cóż ci to, Maryś, co ci,<br />że ci w oczkach się markoci,<br />że ci jakoś oczki puchną,<br />co przemówisz z którą druhną?<br /><br />A czy cię kto, Maryś, urzekł,<br />czy żałujesz swoich nóżek<br />że nie tańczysz tak jak drudzy?<br />Przecież dziś twój ślub, nie cudzy.<br /><br />Padał deszcz. Płakał deszcz.<br />Szumiał wiatr pod lasem.<br />Dziwował się krępy bas<br />Pomrukiwał basem:<br /><br />*<br />A czyś ty, Maryna,<br />miała oczy w bielmach,<br />że ci się spodobał<br />ten smarzowski stelmach?<br /><br />A gdzieś ty Maryna<br />miała oczy, powiedz<br />że ci się uwidział<br />na młodego wdowiec?<br /><br />A czy ci Maryna<br />A czy ci to warto?<br />Pochował już żony trzy<br />Pochowa i czwartą.<br /><br />Wdowiec mruk, będzie tłukł,<br />o tym każdy parch wie - -<br />Złakomiłaś ty się Maryś<br />na ten zagon marchwi.<br /><br />Maryna, Maryna,<br />czy ci to nie lubo,<br />że ci gram w taki kram,<br />że ci grram tak grrubo.<br /><br />*<br />Padał deszcz. Płakał deszcz.<br />Kroplą kroplę starł wnet.<br />Podrygiwał, podmigiwał<br />usmarkany klarnet:<br /><br />*<br />Weź se, Maryś, czepek nasadź,<br />jak nie chciałaś gęsi pasać,<br />jak nie chciałaś statków myć<br />- idźże za mąż, idźże, idź!<br /><br />Taki baran, jaka owca<br />- chciałaś wdowca, idź za wdowca.<br />Taki ogier, jaka klacz<br />- wprzódyś chciała - teraz płacz!<br /><br />Przywiózł Szela wódki z miasta<br />Roków miałaś półpiętnasta<br />Radził wujek, radził ksiądz:<br />nie idź za mąż, jeszcześ brzdąc.<br /><br />Czemuś mu nie rzekła, Maryś<br />Idźże Szela, dla mnie staryś.<br />Roków masz trzydzieści pięć<br />Innym pannom głowy kręć.<br />*<br />Padał deszcz. Płakał deszcz.<br />W bruzdach lśnił jak lakier.<br />Tańcowała cała wieś<br />- czapki strzech - na bakier.<br />*<br />Grajże, Josek, grajże Berek!<br />Naści wódki półkwaterek!<br />Naści wódki całą kwartę<br />na wesele, na to czwarte!<br /><br />Idźże, Maryś, tańczyć, idżże!<br />Już mi dziś cię nikt nie wydrze,<br />już nie ujdziesz, jak byś w dno wrósł,<br />już nas związał księży powróz.<br /><br />Stoją wierzby koło szczelin,<br />przyszły patrzeć na ślub Szelin.<br />Idź je, Maryś, do dom prosić,<br />jadła - picia będzie dosić.<br /><br />A musiałażeś ty, Maryś,<br />Jakiś zadać czar mi,<br />że się niczym już, jak tobą<br />głód mój nie nakarmi.<br />*<br />A musiałaś ty mi zadać<br />jakiś zdradny napój,<br />że mię pali, choć go stamtąd<br />nożem powydrapuj.<br /><br />A musiałażeś ty, Maryś,<br />we mnie wróść jak gałąź,<br />żem tak osłabł, jak byś ze mnie<br />krew wyssała całą-ś.<br /><br />Ani wyrwę cię już stamtąd<br />choćbym trzewia rozciął<br />Udławiłem się ja tobą<br />jak zdradliwą ością.<br /><br />Ani dom mi dom bez ciebie<br />ani wieś mi - nie wieś,<br />jeno mi się w oczy popatrz<br />i przez ramię przewieś<br /><br />Omotała mię całego<br />jakaś dziwna chorość<br />że już czasem jak ta ziemia<br />chciałbym zbożem porość.<br /><br />że bym czasem w byle sadzie<br />chciał być ulem pszczelim,<br />żeby we mnie pszczoły grały<br />nie ten ból mój, Szelin.<br /><br />Snadź dojrzało we mnie cosik,<br />aż z tej ciąży ścierpłem,<br />że jak snop się dzisiaj wale<br />pod twym słodkim sierpem.<br /><br />Snadź ustało się to we mnie<br />jak najtęższy rosół.<br />Weźże Maryś, go pokosztuj,<br />jedną łzą go osól.<br /><br />Oj, ustało coś się we mnie,<br />kutym starym łotrze,<br />coś od soku z malin gęstsze<br />i od miodu słodsze.<br /><br />Zamuliła mnie jak kożuch<br />jakaś dziwna dobroć,<br />by się do niej twoim ustom<br />łatwiej było dobrać.<br /><br />Weźże mi się nad nią nachyl,<br />ile zechcesz - upij,<br />a tę resztę choć rozpryskaj<br />dla swawoli głupiej.<br /><br />Jeno wprzód mi tej słodyczy<br />miarką ust twych namierz<br />- żółty kłos mi serca wyrósł,<br />ty go głupia złamiesz.<br /><br />*<br />Tańcowała izba, sień<br />cztery noce, piąty dzień.<br />Strumień wódki rowem pociekł,<br />zatańcował w gnieździe bociek.<br /><br />Tańcowali, poszli spać.<br />Wyszedł księżyc, nie mógł wstać.<br />Jak żydowska lśnił się maca,<br />wszystkie cienie poprzewracał.<br /><br />Tłuk się niebem wszerz i wzdłuż,<br />nie mógł trafić ani rusz.<br />Po kościelnym dachu biegał<br />wpadł na wieżę, rozbił zegar.<br /><br />Aż go w krzakach zgryźli psi<br />Było wrzasku w całej wsi.<br /><br />*<br />A i głupiżeś ty, Szela, głupi!<br />A i herny z ciebie Szela, mąż.<br />Pół jarmarku-ś swojej Maryś skupił<br />Teraz z bidą koniec z końcem wiąż.<br /><br />A i dziwnyżeś ty, Szela, dziwny!<br />A gdzieś ty taki, Szela, rósł?<br />Za spojrzenie tych jej oczu piwnych<br />całe miasto bys jej do dom zwiózł.<br /><br />Choć jak jabłoń, choć jak jabłoń obródź,<br />że cię garścią, że cię garścią rwą<br />- nie przemogła jeszcze nigdy dobroć<br />babskiej chuci nie wybitej z krwią.<br /><br />A i kiedyż ty się, Szela, dowiesz<br />jak nie widzisz, choć na oczyś zdrów,<br />po co chodzi twoja Marys w owies<br />z smagłym Wickiem, co go masz do krów?<br /><br />A i spytałbyś się tego siana<br />i tych snopków, co je zwarzył szron,<br />ile razy z nich schodziła zgrzana<br />twoja Maryś, cała w źdźbłach, i on - -<br /><br />*<br /><br />U karasia kare skrzela,<br />u szczupaka - siwe.<br />Nie udało ci się, Szela,<br />to kochanie ckliwe.<br />*<br />Na stodole - wrota z kłodką.<br />Miękkie siano pachnie słodko.<br />Na stodole snopek mężyn<br />mięcej drga od pańskich sprężyn.<br />*<br />"Weź mię, Wicuś, sobą przykryj.<br />"Lepszy dzień od nocy przykrej.<br />"Taka mdli mię straszna lubość,<br />"jeno pójdź mię sobą ubość."<br /><br />*<br />-Daj mi, Maryś, daj mi z bliska<br />-twoich piersi kretowiska<br />-Jak dwie skiby twoja kibić<br />-dajże mi się pługiem wskibić.<br /><br />*<br /><br />Czy to słońce zaszło chmurą<br />jak za drzewo dzięcioł,<br />że tę jasność ode słońca<br />taki czarny cień ciął?<br /><br />Oj nie obłok to, nie chmura<br />nagłym deszczem szumna<br />- to ci stoi Jakub Szela<br />na środku gumna.<br /><br />*<br /><br />Jak uderzył Szela raz<br />przykląkł Wicuś, zgiął się w pas<br /><br />Jak uderzył Szela drugi<br />poszły nosem krwi dwie strugi.<br /><br />Jak uderzył w skroń, nad brwią<br />przysiadł Wicuś, charknął krwią<br /><br />Jak uderzył czwarty z prosta<br />upadł Wicuś, tak już został.<br /><br />Otarł Szela krwawy farsz:<br />-Ty mi, tłuku, do dom marsz!<br /><br />Zamknął w izbie na trzy spusty,<br />wyszedł w pola mdły i pusty.<br /><br />Kończył dzwonić dzwon i pierzchł.<br />Wyszedł w pole siwy zmierzch.<br /><br />W kierpcach krasnych szedł jak Hucuł,<br />mrok po polach garścią rzucał.<br /><br />Wstał na niebie wąski sierp.<br /><br />*<br />Jakeś głupi - teraz cierp!<br /><br />*<br /><br />Jak chowali przy niedzieli<br />Szelinego Wicka<br />żałowała ci go cała<br />ludność katolicka.<br /><br />Cała ludność wychodziła<br />choć przed próg, na ganek<br />jeno Szelin nikt nie wyjrzał<br />z izby, zza firanek<br /><br />A i po co ci to było<br />miód kraść z cudzych uli?<br />Już cię teraz jedna ziemia<br />do swych ust przytuli<br /><br />A i po co ci to było<br />służyc cudzym żonom?<br />Nie pomierzwiłby cię był tak<br />nawet sam ekonom.<br /><br />A i gdzież ta twoja Maryś,<br />co ją wziął tak smęt aż,<br />że niewyszła dzisiaj nawet<br />odwieźć cię na cmentarz.<br /><br />że se jedziesz sam jak palec<br />albo jaki panic.<br />Zagubiłeś ty się, Wicuś,<br />zagubiłeś za nic.<br /><br />Część 2.<br /><br />Rozwichrzonych nad polem grzyw<br />dym kapie deszczu wymieniem koziem.<br />Gorzki smak przypalonej krzywdy<br />ma brunatny twych grud czarnoziem<br /><br />Oblepiły cię macki jemioł<br />kędy krztę twego soku znajdą.<br />Wykarmiłabyś wszystkich ich, Ziemio<br />swojej skiby razową pajdą<br /><br />Ale wargi bezsilnie drgają<br />gdy pomiesza ktoś wiecznych miar cel<br />Zawisł dwór - szklanooki pająk<br />- w pajęczynie twych pól i parcel.<br /><br />Roni Ziemia łzy czarne ożyn<br />płacze świerszczów lamentem zza grud<br />Zamotały się w nitkach drożyn<br />wątłe muchy wieśniaczych zagród.<br /><br />Przyjdzie sierp i po słomie zgrzytnie<br />trysłe soki się w ciernie zsoplą<br />Zachłysnęły się kłosy żytnie<br />swego ziarna złocistą kroplą.<br /><br />Znów na ściernisk łysiny płowe<br />wyłaź z pługiem i zagon kop z kim<br />Złoży snop umęczoną swą głowę<br />Na ramieniu, na parcie chłopskim.<br /><br />Latem ciało obiera męką<br />parzy stóp natarczywy dotyk<br />Pręży pole swą raną miękką<br />drylowaną palcami motyk.<br /><br />Cisza łubin otrząsa z łupin<br />i w jelitach cię, Ziemio, boli.<br />Nadwarzyło się w faskach chałupin<br />kwaśne mleko twej melancholii.<br /><br />Nocą w ludziach się wieczność spala.<br />Coś ich ciągnie w dalekośc mglistą.<br />Na księżycu siadł diabeł Srala<br />spuszcza haczyk na nitce z glistą.<br /><br />Cienka nić gdzieś głęboko wadzi,<br />choć zębami ją chwyć i wyprój<br />- Każdy z nas w swego wnętrza kadzi<br />nosi śliskich, błyszczących ryb rój.<br /><br />Księżyc gnojem od obór śmierdzi.<br />Drzemią konie, swój trakt zmierzywszy.<br />Siwym lasem, zza krat harbedzi,<br />wstaje świt, z każdym dniem nieżywszy.<br /><br />Pełznie dzień z każdym dniem osłblej.<br />Prędkoż mrok znów i kres nasz bliskoż?<br />Na mieniącej się wędce diablej<br />w męce skręca się serca piskorz.<br /><br />*<br />Oj, nie ma to chłopu ni ma, jak pańszczyzna,<br />- żyje sobie wesół, drugim się nie przyznana.<br />Oj, ni ma to, ni ma, a i weź zrób co<br />- zwodzi zboźe panu, ani dba o kupca.<br /><br />U dworskiego chłopa<br />krew w dziewuchach wrząca,<br />co napocznie dziedzic,<br />to napocznie rządca.<br /><br />Chłopu Pan Bóg darzy,<br />nie narzeka na nic<br />- tatuś byli chamy<br />syn co drugi - panicz.<br /><br />Na przednówku w karczmie<br />stoi wóz bez late<br />- chłop jak piórko letki,<br />sam go nosi wiater.<br /><br />Na przednówku w karczmie<br />nie borgują sznapsa.<br />Pan, co z stołu nie zje,<br />to zostawi dla psa.<br /><br />Leci pies przez owies,<br />chłop go zmani: naści!<br />urznie psu ogona,<br />kapustę omaści.<br /><br />*<br />Latała, krzyczała<br />Siwa gęś nad wodą:<br />Nie zmawiajta się po karczmach<br />Idźta, chłopy do dom!<br /><br />Trzepotał, klekotał<br />Kary kur na grzędzie:<br />Nie zmawiajta wy się, chłopy,<br />Nic z tego nie będzie!<br /><br />A ty wódko - ciotko,<br />pokuśniczo czarcia,<br />nie namawiaj ty ich na złe<br />za tę miskę żarcia.<br /><br />A wprzód ty się, wódko,<br />w pańskich kadziach zaśmerdź.<br />Jak ich znajdzie pan ekonom,<br />pozabija na śmierć<br /><br />*<br />Nie słuchały chłopy<br />babie rady zdrowej.<br />Mówił w karczmie kamienieckiej<br />Kuba z Gorzejowy:<br /><br />"A i cóż ty, słonko,<br />jakoś nisko zwisasz?<br />Oj, zapomniał musi o nas<br />nasz wideński cysarz!<br /><br />"A czy zdjąć się, słonko,<br />czyli wesprzeć namże - ć?<br />Już nam widać wszystkim<br />chłopom przyjdzie teraz zamrzeć.<br /><br />"Ni o krzywdzie naszej<br />nikt mu nie opowie,<br />chyba jasny Pan Namiestnik<br />na wysokim Lwowie.<br /><br />"Pan Namiestnik lwowski<br />panom bardzo nierad,<br />jeno myśli, jakby z chłopa<br />zrzucić pański kierat.<br /><br />"Chłopskim żalom ucha<br />zawżdy, jako żyw, da,<br />niech się tylko dowie,<br />że chłopom gdzie u pana krzywda.<br /><br />"Jak mu skądsić wioska<br />pismo - skargę prześle,<br />zaraz czyta ją siedzący<br />na złocistym krześle.<br /><br />"Jeno teraz pocztą<br />chłopskie listy giną.<br />Trza by chłopa umyślnego<br />wysłać całą gminą.<br /><br />"Nazbierali krzywd my,<br />jak tych ziarn do siejby<br />- Niech choć wyda taki befel,<br />żeby chłopom lżej by<br /><br />Poskrobali chłopi brody.<br />Spadła cisza kroplą wody.<br /><br />Kogo w drogę licho pcha<br />Za sto stajań i o ha!<br />Oj, niejeden marnie zmarł już,<br />z kim miał złość pan mandatariusz.<br /><br />*<br />Lepszy w izbie głodny wikt<br />- Była cisza. Nie wstał nikt.<br /><br />Jak się kubek ciszy przelał,<br />wstał spod ściany Jakub Szela.<br /><br />Zwalił ramion słowa - sąg.<br />Poszły pręgi w kręgi w krąg.<br /><br />"Cóż się, chłopcy, garbić w czworo?<br />Coś żadnemu w świat niesporo.<br /><br />"Lepiej łajno ssij i pość,<br />Niż masz panu iść na złość.<br /><br />"Czas wziąć samym z obór klucze<br />- pańskie oko konia tłucz!<br /><br />"Pod siekierą mrący las<br />w biegu w ziemię wrósł po pas<br /><br />"Choć się w pocie pław jak karaś,<br />ale panu się nie naraź<br />- "Z roku na rok zboże płodź:<br />panu ziarno, chłopu - kłoć.<br /><br />"Dość już chyłkiem błoń wypasam<br />- Nie chce żaden - pójdę ja sam!<br /><br />"Jedna droga ze wsi w świat,<br />nogi drogą ćmią od lat.<br /><br />Wył w nim żal, że ręce gryzłby.<br />W czapce na brwi szedł do izby.<br /><br />Astrem w niebie księżyc kwitł<br />- Jak wychodził - był już świt.<br /><br />*<br />Oj, ty, drogo, nieschodzona, daleka!<br />Oj, ty, drogo, nieschodzona niebliska!<br />Cztery wierzby i olszynka - kaleka,<br />i na plecach ciężka nieba walizka.<br /><br />A przez czyjeż gnasz ty pola, przez czyjeż,<br />że cię dziedzic ich rózgami nie zasiekł?<br />A i wijesz ty się, drogo, i wijesz<br />jak litania robaczywych zdrowasiek.<br /><br />Nad rzeczułką, cały w brzozach prócz wieży,<br />póki chłody brzozom liści nie potną,<br />klepie kościół kijankami pacierzy chłopską dole,<br />jak ta szmata wilgotną.<br /><br />Ni wypłynąć jej, ni na dnie jej lec,<br />Sinym ustom nie zamilknąć od gliny<br />- Czworgiem ramion macha wiatrak - topielec<br />Ciężkie nieba odgarniając mydliny.<br /><br />Oj, nie mówił do mnie , drogo twój smęt nic,<br />anim pytał się, czy ciężar mój uznasz.<br />Białym krzykiem umęczonych cierpiętnic<br />położyłaś ty się, drogo, pod wóz nasz.<br /><br />Jeszcze ciężej kamieniami go nałóż,<br />niech mu koła własnym potem oleim!<br />Mdłymi łzami zieleniących się kałuż<br />patrzą bruzdy twoich ślepych kolein.<br /><br />Już nam krzykiem nie wyśpiewać cię ustnym,<br />lepiej w ciszy twoim bólem frymarczmy.<br />Półpijanym, ślepym dziadem odpustnym<br />wolno wleczesz się od karczmy do karczmy.<br /><br />Słońce, lśniące się to ryńskim, to szóstką,<br />toczy wiater, pędziwiatr, gonikąt<br />- Okłamałaś ty mię, drogo, oszustko!<br />Nie prowadzisz ty, zwodnico donikąd!<br /><br />*<br /><br />W mieście Lwowie szumnie, tłumnie,<br />więcej lamp, jak ziaren w gumnie.<br />Z boków domy jak te cacka,<br />środkiem droga jak posadzka.<br /><br />W mieście Lwowie, w białym mieście<br />w każdym domu okien dwieście,<br />w każdym oknie jasna pani,<br />szyta suknia szyta na niej.<br /><br />W mieście Lwowie, ścieżką z mory,<br />chodzą pany jak indory,<br />a dziedziczki jak te pawie<br />nie podnoszą nóżek prawie.<br /><br />Z ulic naród płynie ciurkiem,<br />stoi żandarm z kurzym piórkiem<br />- którzy w takt nie chodzą też tu,<br />takich bierze do aresztu.<br /><br />W mieście Lwowie, z ziemi w gorę<br />rosną drzewa gniado - bure,<br />Jak bocianów rząd przy drodze<br />stoją śpiąc na jednej nodze.<br /><br />Na nich liście jak ornament,<br />rośnie na nich kamień - diament,<br />popod każdym stoi strażnik<br />urwać z nich - ani się waż nikt.<br /><br />W mieście Lwowie księży wiele,<br />Stoi kościół przy kościele.<br />Po kościołach suma co dzień,<br />Aż się pstrzy os złotych odzień.<br /><br />Do kościoła, skwar czy zima,<br />człek biedniejszy wstępu ni ma.<br />Jedzie państwo sznurem karet,<br />jak królowie do Nazareth.<br /><br />Pod kościołem, nikiej na wsi,<br />siedzą dziady jeszcze łzawsi,<br />z szat im żebro lśni na żebrze,<br />każdy siedzi, każdy żebrze.<br /><br />Komu bida - do nich należ.<br />Przejdzie pani - rzuci halerz.<br />Przejdzie financ, co się upasł<br />- komu areszt, komu ciupas.<br /><br />W mieście Lwowie domy różne,<br />z wierzchu szklane, w środku próżne,<br />spod nich wędlin całe mendle,<br />jak spod kloszów patrzą zwiędle.<br /><br />Stoją ludzie ciency w pasie,<br />Każdy zajrzeć przez szkło pcha się,<br />Każdy stoi, ślinę łyka,<br />Aż mu szczurem skacze grdyka.<br /><br />Tam gdzie jadeł całe kopska,<br />chodzi nocą nędza chłopska,<br />puka w cegłę, jaki ton da,<br />w pańskich szybach się przegląda.<br /><br />Świtem - rankiem z wszystkich fabryk<br />buchnie zgiełk jak setek bab ryk,<br />aż przez domy przejdzie mrowie<br />w białym mieście, w mieście Lwowie.<br /><br />.*<br /><br />Dnie oskubują drzewa z liści,<br />bronią się liście, które krzepsze.<br />Dziwią się lwowscy kanceliści,<br />co też ten chłopski upór przeprze.<br /><br />Łatwiej przez ścianę kropli przesiać,<br />Niźli przed urząd wnijść nie z datkiem.<br />Cóż to za chłop już trzeci miesiąc<br />Kurz w kancelariach ściera zadkiem?<br /><br />Szczęście na głupich chlusta dzbankiem.<br />Nigdy nie zbadała, jak to jest , nikt.<br />Natknął się raz na chłopa rankiem<br />w dusznym urzędzie sam Namiestnik.<br /><br />Trafisz mu na zły humor - biada - ć!<br />Trafisz na dobry - pewien sojusz.<br />Kazał Namiestnik chłopu siadać,<br />wszystko wysłuchać jak i co już.<br /><br />Długo coś prawił, jak w teatrze<br />- ręka na klapie: pasterz trzodom.<br />"Wszystko" - powiada - "sam rozpatrzę<br />"Chybaj na pańskie nazad do dom "<br /><br />Dowlókł się Szela kundlem do wrót,<br />stanął, na mury spojrzał: twierdza<br />. Daleka droga, dalszy powrót<br />Z centem jałmużny w torbie serca.<br /><br />*<br />Jesień już idzie z chmurą niepogód<br />wszystkich nas zmiecie smugami strzał.<br />Na szczycie wieży blaszany kogut<br />trzy razy skrzydłem trzepocząc piał.<br /><br />Pognił zbożą, zanim je skwar ściął,<br />i nocą wilki owyły stóg,<br />a deszcz spocony wilgotną garścią<br />miesił i miesił ciasto dróg.<br /><br />Otrute słońca bułką z zakalcem<br />zdychają zmierzchy pod lament wierzb.<br />Wychudłym drzewom kościste palce<br />osypał nocą wróbli świerzb.<br /><br />Prędko się, sercem z śmiercią pojednasz,<br />na grzędach duszy wypielesz chwast - -<br />Do beczki nieba Niebieski Bednarz<br />nabija nocą gwoździe gwiazd.<br /><br />Wiecznież się będziem tulać w tej pace<br />kłębkiem skrwawionych ramion i nóg?<br />Z krwi naszej ciepłej okrągłe mace<br />wypieka w niebie cadyk - bóg.<br /><br />Rękom - gałęziom w pień drzewa stężej!<br />Z wiatrem w huśtawie po nocach trzeszcz!<br />Zmrokłym kropidłem pociechy księżej<br />zboża nam w polach pognoił deszcz.<br /><br />Krzywym pacierzom w niebie nie doleźć!<br />Inne, uczeńsze przyjmij i ziść!<br />Tylko ta chłopska zawszona boleść<br />z torbą po prośbie w świat musi iść.<br /><br />Zamiast po kruchtach skomleć i wołać,<br />Łbem tłuc o ziemię w pokorze psiej,<br />Głębiej tę gruntu nie swoją połać<br />Zęby ścisnąwszy oraj i siej.<br /><br />Choć się od niej tysiącem tęcz mień,<br />potem zapładniaj każdy jej kąt,<br />- cudzy ci na niej wyrośnie jęczmień,<br />obcy jak bękart nie wiedzieć skąd.<br /><br />Suce starczyło psów z jednej wsi by,<br />o tę - pokoleń toczy się targ.<br />Śpi rozwaliła na słońce skiby<br />tysiącem czarnych sromowych warg.<br /><br />Darmo za chłopa dziedzic ją wydał.<br />Ciężko żyć dalej z jedną we dwóch - -<br />Trzy wskazujące paluchy wideł<br />wskazują pański, kosmiczny brzuch.<br /><br />*<br />U rządczyni atłas w skrzyni,<br />wyżej skrzyń - samodział<br />Wrócił Szela ode Lwowa,<br />gdzieś się na zapodział.<br /><br />Oj, zapodział się, zapodział,<br />jeno blisko, gdzieści -<br />Siódmy tydzień z pańskich lochów<br />nie ma o nim wieści.<br /><br />Jak przyleciał ode wschodu<br />jak ten jasny sokół,<br />kazał pan go bić kijami,<br />łańcuchami okuł.<br /><br />Siedzi, siedzi, wiosny czeka.<br />Dzień już za dniem brzydszy.<br />Zupę z pomyj jadł na wilię<br />Na święcone - wszy trzy.<br /><br />*<br /><br />W sadzie drzewa grube,<br />w bożym lesie grubsze.<br />Nie wypędzić z żucia chłopa,<br />jak się przy nim uprze.<br /><br />Za stodołą, w owsie,<br />siedzi koń na jedli.<br />Wypuścili Szelę z lochu,<br />gdzie go będą wiedli.<br /><br />Mówił pan do stójki:<br />"Później zbója stłamszę.<br />"Wiedźcie mi go na Nowy Rok<br />"do kościoła, na mszę<br /><br />. "Trzy dni jeść mu nie dać,<br />"niech się zrobi bladszy,<br />"żeby by dla całej wioski<br />"postrach jak się patrzy.<br /><br />To nie pomruk karczmy<br />Opętanej polką<br />Rozsadziło kościół ludem,<br />Jak gadzinę kolką.<br /><br />Nawaliło ścisku,<br />ani wetknąć dłoń jak.<br />Aż zapachniał kościół nędzą<br />cierpką jak amoniak.<br /><br />Jak wwodzili Szelę<br />wejściem frontem przednim,<br />zachybotał cały naród,<br />rozstąpił się przed nim.<br /><br />Na trzy kroki wokół<br />zmiótł mu przestrzeń wielką,<br />przygnieciony nagle ciszą<br />jak olbrzymią belką.<br /><br />Stanoł Szela w progu,<br />Pchnął go Wicek - strażnik.<br />Sine oko miał pod szmatą,<br />Nie poznał go w twarz nikt.<br /><br />Jak na Podniesienie<br />ksiądz niósł w górę kielich,<br />nie puścił się na płyty,<br />na zbutwiałą biel ich.<br /><br />Jedno nad gromadą<br />sztywny stał jak fantom<br />i zadzwonił łańcuchami<br />w odgłos ministrantom.<br /><br />Jak go stójka na śmiech<br />Boso wieść przez wieś miał,<br />Ustawił wieś mu szpaler,<br />Nikt się jakoś nie śmiał.<br /><br />Jeno z lasu zamieć<br />wyszła z wiatrem na błoń<br />tańcowali w dworskim sadzie,<br />przewrócili jabłoń.<br /><br />A jak wieczór księżyc<br />wszedł na niebie cichszem,<br />zapaliła się obora<br />pode dworskim spichrzem.<br /><br />Zasypało studnie,<br />znikąd wody nawieź - -<br />Trzy dni sadza czarnym śniegiem<br />z chmur prószyła na wieś.<br /><br />*<br />U dziedzica nos jak świeca,<br />koło nosa - krosta.<br />nie pozwoli zgubić Szeli<br />tarnowski starosta.<br /><br />Nie chciał dziedzic słyszeć - widzieć,<br />dziś - choć łaski proście<br />- Czwórką koni zjechał traktem<br />do Smarzowy w goście.<br /><br />Jak się witał, grzecznie pytał,<br />przywiózł z miasta zakup.<br />"A czy jest też u was we wsi<br />"taki Szela Jakub?<br /><br />"Pan namiestnik, co ma ludzu<br />"jak ten kopiec mrówczy,<br />"kazał mu się nisko kłaniać<br />"i zapytać: zdrów czy?<br /><br />Jak puścili Szele z lochu<br />i przywiedli przedeń,<br />jakoś bardzo głową kręcił,<br />a wspominał Wiedeń<br /><br />Cięgiem krzyczał po niemiecku<br />i po polsku cosik,<br />aż we dworze szyby drżały,<br />jak te listki osik.<br /><br />Jak już wsiadał, jeszcze gadał<br />- Wiatr zmiótł parę zgłosek<br />- "żeby mi tu temu chłopu<br />"nie spadł z głowy włosek!<br /><br />"Bo wam dwór ten z ziemią zoram<br />"aż do samych pól den - -<br />I w kosmatą czapkę Szeli<br />Kapnął srebrny gulden.<br /><br />*<br />A i gdzież tu, Szela, chodzisz<br />raz na tydzień raz na dwa?<br />Czy na jarmark, hań, po odzież?<br />czy po frykas? czy po drwa?<br /><br />Nie na targ po śliwki w occie,<br />jeno musi ważniej gdzieś,<br />kiedy w karczmie późno w noc cię<br />czeka nieraz cała wieś.<br /><br />*<br />Od Smarzowy do Tarnowa<br />Jedna droga - tęcza.<br />Wrosła w mech ta ścieżka płowa,<br />coś nią chodził wtenczas.<br /><br />Do Tarnowa droga prosta.<br />Mówi Szeli Breinl - starosta:<br />"Rok po roku - minus - plus<br />- chłopskim krzywdą brędko szlus<br /><br />. "Uradziło panów ...nastu<br />powyrzynać wszystkich nas tu.<br />Uzbierali prochu funt,<br />- na cesarza knują bunt<br /><br />" - Cóżeś - mówią - nam za cysarz,<br />jak z nas tylko krew wysysasz?<br />Siódmą skórę z nas byś kradł,<br />jenoś chłopom za pan brat.<br /><br />" - Miast ich fochy władzą zmóc twą<br />szerzysz po wsiach bałamuctwo,<br />wietrzysz belkę w każdym źdźble:<br />tu im krzywda , tam im źle - -<br /><br />" - Co nam dzielić chłopską dań z kim?<br />Rządźmy Polską rządem pańskim!<br />Który chłopom mąci w łbach,<br />tego drągiem po łbie - bach!<br /><br />" - Mówi cesarz: - Daj pchle grzędę!<br />Ja się z nimi bić nie będę.<br />Mają chłopy do nich złość,<br />- jest ich na to po wsiach dość.<br /><br />" - Dosić leli łez jak z rynien.<br />Jażem krzywdą ich nie winien.<br />Zrobią tak, by bunt ten ścichł<br />- Panom zfora, ziemia - - ich.<br /><br />"Z tobą chłopy idą rzeszą.<br />Tyś do Lwowa chodził pieszo.<br />Tobie mówię: tak a tak -<br />Przyjdzie chwila - daj im znak<br /><br />. "W waszych rękach teraz los wasz.<br />Com ci mówił, dobrze rozważ:<br />Komu ziemię - komu grób.<br />Co masz robić - idź i rób.<br /><br />Powstał Szela, zbladł znienacka.<br />Mówił: "Rada - - rzecz gromadzka<br />. "Wieś odmierzy w garść jak w ćwierć<br />komu wola, komu śmierć.<br /><br />Idźże, Szela, głową skrobże.<br />Cóżeś słyszał, rozważ dobrze.<br />Chodzą lasem wilczy trzej.<br />Myśl domyśleć w lesie lżej.<br /><br />Nocą cień się chowa za pnie.<br />Stoją w śniegu pnie jak w wapnie.<br />Trzeszczy las jak pokrak srok.<br />Ziemia - niebo - śnieg i krok.<br /><br />Część 3.<br /><br />Jak wstawało słońce - mak ten,<br />Co na śniegu rozkwitł -<br />Wyszedł Szela świtem - traktem<br />Do sąsiednich wniosek - zwid.<br /><br />Usiadł w polu buty przezuć,<br />Uszedł dalej jeszcze.<br />Aż się spotkał z nim Pan Jezus<br />Na smarzowskiej ścieżce.<br /><br />Jak go poznał Szela na dziw,<br />skłonił mu się po pas:<br />"A dokąd też Bóg prowadził,<br />"że aż u mas popasł?<br /><br />To nie słowo miodem tchnie z ust<br />jako flet z kapeli,<br />to skłaniając się Pan Jezus<br />odpowiada Szeli:<br /><br />"Mało - wiele drogi - m ubiegł,<br />chociaż idę z bliska.<br />Odpowidzcież mi, Jakubie,<br />gdzie tu wieś Siedliska.<br /><br />"Tam, gdzie most się z rzeką mijał,<br />co pokrywa kra ją,<br />ponoś chłopy panów biją,<br />piłami ich krają.<br /><br />"Już mi w nóżkach drzazg jak os tkwi,<br />krwawi rana, gwóźdź gdzie,<br />a tam pono krwi po kostki<br />w kaździuteńkiej bruździe.<br /><br />"Jedną drogą bóg nam zdarzył,<br />co ją miedzą skracasz<br />- Powidzcież mi, gospodarzu,<br />Czy tam zdążę na czas.<br /><br />To nie topól w niebo strzela,<br />to nie pohuk sowi<br />- Odpowiada Jakub Szela<br />Panu Jezusowi:<br /><br />"Dobrze snadź kto komu krzyw gdzie,<br />wiedzą pańskie posły,<br />kiedy słuchy o ich krzywdzie<br />już do nieba doszły.<br /><br />"A i wielki musi wiater<br />z tego w niebie pnie gnie,<br />kiej aż sam Pan Jezus światem<br />im na pomoc biegnie.<br /><br />"Nie biegałeś jak się naszych<br />krzywd przelała kwarta!<br />Widać garnca pańskiej kaszy<br />Chłopska krew nie warta.<br /><br />"Unieś suknie po kolana,<br />stąpaj pomalutku,<br />bo tu naszą krwią polana<br />każdziuteńka grudka.<br /><br />"Nie ceniłeś ty krwi chłopskiej<br />za złamanych szeląg!<br />- Czemużeś się, Panie Jezu,<br />tak o pańską przeląkł?<br /><br />"Co się stać ma, to się stanie,<br />przyszły raz te dni choć!<br />Ale ty, Prześwięty Panie,<br />Dziś tam lepiej nie chodź.<br /><br />"Po co ci to z chłopską nędzą<br />w twarz się spotkać twarzą?<br />Dziś tam z krwi tej, co ją pędzą,<br />tęgie piwo warzą.<br /><br />"Nam ta swego raju nie raj<br />- z łzyś do zlepił naszej!<br />Idźże lepiej je pozbieraj<br />i na kubrak naszyj.<br /><br />"Białe rączkiś przykrył komżą,<br />nie splamił - ś ich pracą.<br />Dzisiaj chłopcy takich wiążą<br />tylko gzie zobaczą<br /><br />"Wnet tu spełzną się jak glist rój<br />skarżyć ci na kij mój.<br />Idźże, bramę dla nich przystrój<br />i w swój raj ich przyjmuj.<br /><br />"Lepiej gwiazdę za nich zawieść,<br />"być się o nich nie bał - -<br /><br />I zawrócił Szela na wieś,<br />a Jezus - do nieba.<br /><br />*<br /><br />Na rozstajnych drogach ,<br />kole czterech kopcy,<br />namawiali się ze sobą<br />gorzejowscy chłopcy.<br /><br />Był tam Waluś - pastuch,<br />w zimie chodził boso,<br />siekierką się opasywał,<br />podpierał się kosą.<br /><br />Jak dojrzały izby<br />w polu samych brzdący,<br />podkasały kiecki - ściany<br />po śniegu lecący.<br /><br />Przegonił je wiatrak,<br />w dyrdy biegł przez odłóg,<br />ruszył w taniec opętaniec,<br />poszły wióry z podłóg.<br />*<br />Tańcowali cztery dni,<br />ani więcej, ani mniej.<br /><br />Tańcowali piątą noc -<br />runął dwór jak zgniły kloc.<br /><br />Tańcowali rach - ciach - ciach<br />i po drogach , i po wsiach.<br /><br />Tańcowali, gdzie kto mógł.<br />tryskał, pryskał śnieg spod nóg.<br /><br />*<br /><br />Szedł śnieg. Grał mróz<br />Biegł zbiegł. W mróz wrósł.<br />Z ust krew - as kier.<br />Znad drew mgła skier.<br /><br />Tańcowali w tył i wprost,<br />kto po lodzie, kto przez most.<br />Od Smarzowy aż do Siedlisk<br />poszły w tan gałęzie jedlisk.<br /><br />Tańcowali z chłopem pan<br />milczkiem - boczkiem koło ścian.<br />Tańczył rządca, tańczył dziedzic,<br />żaden nie chciał w miejscu siedzieć.<br /><br />Tańcowali ząb o ząb -<br />z sieni oknem i na klomb.<br />Tańcowali z góry na dół,<br />coraz któryś w tańcu padał.<br /><br />Tańcowali raz po raz<br />chłopska kosa, pański pas.<br />Od ogródka do ogródka<br />ciekła rowem krew jak wódka.<br /><br />Tańcowali - z panem pień.<br />Była noc jak biały dzień.<br /><br />*<br /><br />Gdzie kończyli taniec -<br />cały dwór był na nic,<br />brali panów rankiem,<br />kładli ich pod gankiem.<br /><br />A wieczorem - zmierzchem<br />jechał księżyc wierzchem,<br />w srebrnych był sandałach<br />siwy pod nim wałach.<br /><br />Gdzie za dworem kępa,<br />zwalniał konia stępa.<br />Gdzie schlustała krew je,<br />skręcał z pól na rewię.<br /><br />*<br />Oj, ty, wolo, rozchełstana, strzelista<br />wolo wolna,<br />wolo polna!<br />Potoczyłaś ty się, wolo, po polu,<br />po polepie śniegowej, w noc miałką<br />kulą śnieżną - ulegałką.<br />Rozmagałaś ty się z gręby na grębę,<br />w cichym polu grającem,<br />kiełpkiem ozimin -<br />zającem.<br />Zakręciłaś ty się się bąkiem - furkorem,<br />spuszczonym wiatrem na złość ci<br />ze szpagatu codzienności.<br />Rozszumiałaś ty się chlustem - rozpluskiem,<br />siwym roztopom z tych stron tu aż<br />na margines horyzontu.<br />Wyżej stert, co się w drodze nawiną,<br />polem za wąskim, za pustem,<br />tańcem - łomotem - zapustem - lawiną!<br />Och, wolo!<br /><br />Kiełkiem spod redlin i grąbel<br />w zamróz powtarzał się lęk.<br />Głód twój w nas wzbierał jak bąbel -<br />wezbrał i pękł.<br /><br />"Po zielonej komorze<br />tańczył ogień we dworze,<br />krzesał iskry obcasem,<br />pokrzykiwał "hop"! czasem.<br /><br />"Co tknął piórem pułapu,<br />trzaskał pułap pół na pół.<br />Co nadłubał go tak tu,<br />przyśpiewywał do taktu:<br /><br />" - Tak smarzowska gromada<br />ratowniki nie lada -<br />ile razy już gasłem,<br />dogaszały mnie masłem.<br /><br />" - A ci chłopcy siedliscy<br />gaszą ogień, aż piszczy,<br />gaszą ogień, aż piszczy,<br />w rozskrzypieniu kół gorzkiem<br />wożą wodę półkoszkiem.<br /><br />*<br /><br />Dość chciał nam dopiec kopic i wał<br />- Hulaj gromada, wiatrom na schwała!<br />W polach odprzęgaj konie od landar,<br />żaden nie pośmie bruździć ci żandarm!<br /><br />Hulaj, wychylaj głowy zza wnęk!<br />Byli - ubyli, jechał ich sęk!<br />Hola na pola orki się uczyć,<br />orać karbowym, rządcą nawłóczyć!<br /><br />Hejże a nuże! Hala! A haj!<br />Wozy z dobytkiem do zagród pchaj!<br />Klamki złociste do wsi poznoścież!<br />Rygle otwarte - ziemia na oścież!<br /><br />K- r - r - r - r - aj!<br /><br />Czy to tam, od wschodu, zmrok już zapadł?<br />Czy to kurze pierze sypie z chmur?<br />Zamajaczył trakt od czarnych kapot,<br />Tupot kopyt i łopot piór.<br /><br />To nie mrok wypełza z wrzosów wydem.<br />To nie w kojcu nieba lament psi.<br />To stępuje traktem glid za glidem<br />wojsko cesarskie w dół ku wsi.<br /><br />Nie mówiły drogi, skąd ich wiozły,<br />wierzbowymi pniami biegły w trakt.<br />Ustawili we wsi gwery w kozły,<br />sztachetami rzędów spruli trakt.<br /><br />Poleciała po wsi wieść jak sekret<br />Odrąbaną łapą tłuc do bram:<br />Przysłał cesarz z Wiednia dekret!<br />Dzielić, co dworskie! Ziemia - nam!<br /><br />Wyrwał się jeden, piórko - dębem,<br />papier w zanadrzu: co i jak.<br />Załomotał werblem w bęben , w bęben<br />. Posypała z bębna cisza - mak.<br /><br />"My, Cesarz na Lodomerii,<br />Król Austro - Węgrii - Bośni - Czech<br />- - Kazujemy chłopom przestać ferii,<br />wrócić na pańskie do dni trzech<br /><br />"Kto się nie posłuch naszego pisma,<br />dwory zaprzepaści wsiom na żer,<br />wciągnąć mi go kapral zaraz w spis ma,<br />- - pójdzie w żołnierze, dźwigać gwer - -<br /><br />Długo jeszcze bębnił, drwem bił, dudnił,<br />Długo jeszcze słowa na wiatr kładł.<br />A już po wsi cisza szła jak z studni,<br />Ołowianą chmurą skryła świat.<br /><br />*<br /><br />Jak odeszło ze wsi wojsko<br />- - wszyscy chłopcy ładni -<br />przepadł Szela niewieś dokąd,<br />nie było go dwa dni.<br /><br />Jeno w nocy, o północy,<br />nim zbudziła wieś się,<br />ponoś gadał coś z drzewami<br />w kamienickim lesie.<br /><br />Jak na trzeci dzień powrócił,<br />zdziebko siwe brwi miał.<br />Tak się skoblem w sobie zaparł,<br />jakby wyolbrzymiał.<br /><br />Na rozstaju, pod figurą,<br />tam gdzie głów jak makiem<br />- krąg jak namiot czapką zawiódł,<br />mówił słowem takiem:<br /><br />*<br />Oj, na darmo ty, wiatraku,<br />na nas ręką machaj!<br />Snadź już wieczna dola chłopa<br />cierpieć pański nahaj.<br /><br />Snadź ni Pan Bóg mu nie Pan Bóg,<br />ani cesarz - cesarz.<br />Nie obetrzeć chustką nieba<br />już z tych naszych łez aż.<br /><br />Wierzył chłop cesarskiej łasce,<br />wrósł weń świerkiem smęt ów,<br />- wziął nas cesarz, sprzedał panom<br />za trzydzieści centów.<br /><br />Teraz siedzi, z szlachtą pije,<br />hań na modrych Węgrzech.<br />Niech się kiedyś ciężką śmiercią<br />pomści na nim ten grzech.<br /><br />Wyszła wieś swym prawem stawać<br />- wyjdźże ty i stań z twem.<br />Sam ci cesarz ją podmawiał,<br /><br />jak się pogryzł z państwem.<br /><br />Cztery dni się godził zwodził,<br />piąty stanął na tym,<br />że tę zgodę w chłopskiej skórze<br />spiszą oba batem.<br /><br />Teraz siedzą, wino piją,<br />nowe pakty knują.<br />Darmo czekać, by się ktosić<br />naszej krzywdy ujął!<br /><br />Dość nas łaska pańska żgła!<br />Nie oddamy ani źdźbła!<br />Wprzódy cała wioska spłoń!<br />Nasza pasza, nasza błoń!<br /><br />Ubił cesarz z państwem targ:<br />pańskie jarzmo, chłopski kark.<br />Jakieś ubił - idź i rządź!<br />Łatwo kupić, trudniej wziąć!<br /><br />*<br />Był cham, giął łeb.<br />Dziś sam - cep cep!<br />Z rąk front. Chcesz?<br />- Masz! Bier gront! Gront - nasz!<br /><br />*<br />Nim dokwitła stokroć<br />na zielonej darni,<br />przyjechali zabrać Szelę<br />tarnowscy żandarmi.<br /><br />Uciekała nocka<br />po zielonej łące,<br />jak wkładali mu na rączki<br />kajdanki dzwoniące.<br /><br />Jak go prowadzili<br />wzdłuż tych czarnych sztachet,<br />wysypała całą wieś,<br />z płaszczem za nim szła het.<br /><br />Jak go prowadzili<br />Pod ten biały kasztan,<br />zakapały z nieba gwiazdki,<br />toczyły się aż tam.<br /><br />Jak go prowadzili<br />tamtą kładką giętką,<br />wyszły ryby na przerębel<br />łapać ludzi wędką.<br /><br />W całej rzece wielki<br />narobiły ruch tem,<br />jak po lodzie jak te kundle<br />biegły za nim truchtem.<br /><br />Jak go wiedli bagnem,<br />tym, co śmierci dar ma,<br />wyszli wilcy, zjedli w lesie<br />jednego żandarma.<br /><br />A jak z nim mijali<br />ten uschnięty modrzew,<br />popędzały go żandarmy,<br />mówiły mu: chodźże!<br /><br />"Modrzewiu, modrzewiu,<br />malowany dziadku,<br />pilnujże mi tego lasu,<br />daję ci go w spadku.<br /><br />"Pilnuj mi go, pilnuj,<br />jak jaworu powój.<br />Przyjdzie czas, że twych gałęzi<br />trza nam będzie znowuj.<br /><br />"Idźta, chłopcy, do dom,<br />nie trza stać markotnie.<br />Przyjdzie wiosna tylko patrzeć,<br />drzewom pąki potnie.<br /><br />"Wyjdą w pola dziewki<br />plewić chwast, rumianek.<br />Sielne zboże wzejdzie latoś<br />pańską krwią rumiane.<br /><br />"Sieliśwa na cudzem,<br />ruń nam rosła smętna<br />Będziem zbierac chleb na własnem,<br />każde ziarno - cetnar.<br /><br />Ciarachy, ciarachy,<br />Nie być z wami zgody!<br />Prędzej ogień przyjdzie latem<br />upić z studni wody.<br /><br />"Choćbyście zorały trakt ten,<br />gdzie mój dom stał<br />- czarnym kłosem na tej ziemi<br />wzrośnie na was pomsta.<br /><br />"Choćbyście mi na nim<br />zboże na pniu żęli,<br />nie zapomni wieś-gęsiarka<br />kołodzieja Szeli.<br /><br />"Darzyła się ruń nam,<br />wystraszył się los tem,<br />wyszedł w pole, za oborę,<br />chlusnął z wiadra postem.<br /><br />"Skończył się nam zapust<br />dalej, pany, jedziem!<br />Zwiśnie chłop na szubienicy<br />popielcowym śledziem."<br />
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję