Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
Wziął go wicher i uniósł na ognistym wozie.<br />Leciał rozzuchwalony w powietrzu i w grozie,<br />Płaszcz swój zrzucił na ziemię, by z wyżyn rozstania<br />Płaszczem ziemi dosięgnąć na znak pożegnania.<br /><br />I odtąd już go nigdy na ziemi nie było.<br /><br />Wszechświat stał mu się błędną wokół bezmogiłą.<br />Ledwo skrzyć się nadążył rozbłyskaniec boży,<br />By światłem zmuskać stada zdziczałych bezdroży.<br />W twarz go biły obłoków wzburzone jaśminy,<br />Wóz miotał w byle wieczność ognia rozprószyny,<br />A on patrzył w to tylko, co w dal się rozwidnia,<br />I górując - dołując, mknął, jak śród białydnia!<br />Jęczała Nieskończoność, kół miażdżona złością,<br />A gwiazdy rozpaczały nad Nieskończonością!<br /><br />Zezem spojrzał na Wenus, w jej śmigłe zaświaty,<br />Gdzie się gęstwił do lotu ptak żywcem liściaty,<br />Co zaledwo się różnił od dębów i sosen<br />I tą właśnie różnicą leciał w sen-pierwosen.<br />Prażywicznych wybroczyn leśne ustoiny<br />Wywiały czad istnienia w pobliża męt siny,<br />I mroki, woń ożywczą węsząc bezrozumnie,<br />Zaroiły się wokół wroniście i tłumnie.<br />A prorok przetarł oczy i przynaglił biegu.<br /><br />Rozpędzony na zawsze w tę noc bez noclegu<br />Saturn, niebem zdyszany, dniał w nurtach ciemnoty<br />I biegł ścieżką domyślną - niepochwycień złoty.<br />I Jowisz jak tęczowa przewinął się plucha,<br />I Neptun jak cienista przemknął zawierucha -<br />A wóz boży, płomienie rozchyżywszy czujne,<br />Minął słońca podwójne i słońca potrójne<br />I brnął w gąszcz, gdzie z nicością zmieszane na poły,<br />Włóczą się niedowcieleń pełzliwe męcioły.<br /><br />Tu właśnie samo z siebie wyłonione Śnisko,<br />Mgłami się ocierając o wieczność pobliską,<br />Lęgło w chorym przezroczu jadowitą chatę<br />Z oknami rozwartymi na śmierci poświatę,<br />A niczyje i nikim nie będące ciało<br />Do jej progów omylnym łbem się przyśniwało,<br />By wygoić ich kurzem od dołu do góry<br />Rozjątrzoną bezdomność chciwej szczęścia skóry.<br /><br />Tu tkwiły włóczyzmory, w swym konaniu zwinne,<br />Pstrocinami złych ślepi migotliwie czynne,<br />Strawione zaraźliwym liszajem niebytu,<br />A łase na ułonmą podobiznę świtu...<br />Tu mgławice dłużyły rąk wyłudę białą<br />W schłon próżni, gdzie się dotąd nic jeszcze nie stało -<br />Strzęp świata, zdruzganego na prochy w przestworzu,<br />Bławatkował zadumą o świetlącym zbożu...<br /><br />Ale prorok, w tęsknoty zapodziany trudzie,<br />Nie zważał na to rojne w niebiosach bezludzie<br />Upojony tchem mgławic, zwycięsko rozpędny,<br />Wsparty o krawędź wozu, a sam - nadkrawędny<br />Ścigał bezkres i piersią czuł radość pościgu.<br />A gwiazdy, drobniejące za nim w okamigu,<br />I światy, co we wprawnym kołują obłędzie,<br />I to życie, co pragnie trwać zawsze i wszędzie,<br />I ziemskiego pobytu krzątliwa śródzielność,<br />Świat i zaświat i dusza - śmierć i nieśmiertelność -<br />Wszystko zbladło, zmarniało w wyżynnym wspomnieniu.<br />Jak sen, co śnić się nie chce, a śni się wbrew chceniu.<br /><br />A właśnie uwikłany w czepliwym obłoku<br />Trup anioła, przelatał z bielmem śmierci w oku.<br />Dziwny zdał się w pobliżu ogrom tego ciała<br />I małość pustej śmierci, co w nim wciąż malała.<br />Skrzydłami się w pozgonny żal nad sobą śnieżył,<br />Coraz wyżej ulatał coraz wyżej nie żył!<br /><br />Stąd już blisko do Boga! Już Eliasz zobaczył,<br />Jak Bóg Smugą świetlistą w chmurze się zaznaczył.<br />Oczom była dostępna tej Smugi połowa,<br />Resztę, blednąc, zgadywał, a Bóg rzekł te słowa<br />- Chcę ci wyznać to, czego nie wyznam nikomu.<br />Świat mój mija się ze mną! Ĺšle mi w moim domu!<br />Mogłem niegdyś przymusić nicość jeszcze młodą<br />Do uśmiechu w mrok inny! Mrok nie był przeszkodą...<br />Gdybym dał inny rozkaz, innych snów narzędzie,<br />Czy byłoby inaczej, niż jest i niż będzie ?. . ."<br /><br />- Śniłem o tym - rzekł prorok. I posłuszny słowu -<br />Śniłem'' - powtórzył ciszej, a Bóg mówił znowu<br />- życiem tworzył! ,Tak, właśnie! Nieodparte życie !<br />Na gwiazdach, na dnie jezior, na pagórów szczycie,<br />W lwich paszczękach, w kłach wężów i w snu pozawzroczach,<br />W jamach krecich, w łzach ludzkich, i w wargach i w oczach,<br />Nawet w miazgach padliny, w tumanach bez treści<br />Jeszcze coś się mocuje, krząta i szeleści!<br />Cóżem jeszcze mógł czynić ? Jaką wybrać drogę ?<br />To - wszystko. Twór skończony. Nic nad to nie mogę!"<br /><br />I głos rozległ się echem i zamilkł niebawem.<br />Eliasz głosu Bożego słuchał mimopławem,<br />Ale biegu nie zwalniał. - Smugo! - szepnął - Smugo!<br />Niech Cię z chmur tym imieniem wygarniam niedługo,<br />Nim zgaśniesz! .. . A gdy zgaśniesz, znowu powiem: Boże!<br />Nie wiem, gdzie Twoje brzegi, a gdzie znoje morze ?<br />Lecz wiem, żem policzony pomiędzy Twe ptaki<br />Chcę lecieć w Twoją przyszłość! O, daj mi lot taki!"<br />Zaiskrzyła się Smuga - i mrok bez oporu<br />Przyjął skrę... Coś błysnęło w pamięciach przestworu,<br />Lecz nastała ta cisza, co nic nie pamięta.<br />Słychać było, jak czas się po gwiazdach wałęta...<br /><br />I rzekł Bóg: - Chciałbym ciebie zachować zazdrośnie<br />Mym niebiosom. - Spójrz! Wszechświat ma się już ku wiośnie !"<br /><br />Eliasz z wozu wynurzył swą pierś i urwiście<br />Zwisł nad głębią i dłonie w przód rozwiał, jak liście,<br />I tak trwał, niby nagła mroków uroślina,<br />Co pnączem swego ciała w bezmiary się wspina,<br />I wargami zmacawszy chłód gwiezdnych przezroczy,<br />Do Boga wzwyż i na wprost mówił w cztery oczy:<br />Tak, mogło być inaczej ! Słowa śmiesznie złote<br />Dla zbłagania ciemności! Chcę iść w tę Innotę,<br />Chcę być tam, gdzieś nie bywał! Chcę walczyć sam na sam!<br />Niech czuję, że zwyciężam, lub wiem, że wygasam!<br />Chcę wzburzoną swobodą przekroczyć mą dolę!<br />Puść mię tam - w bezbożyznę! Puść - na wolną wolę!<br />Postroń wszystko, co było! Nie poskąp mi lotu!<br />Już - z Tobą! . . . Już - bez Ciebie! . . . Nie żądaj powrotu!"<br />Smuga zgasła, i Eliasz wziął jej Zmrok za zgodę.<br />Wiatr pobruździł głąb nieba, jak jeziorną wodę,<br />A on pędził naoślep i Zgasłą ominął.<br />Wolny, Bogu zbyteczny - sam teraz popłynął<br />Wyżej i niebezpieczniej w ten zmierzch ponadniebny!<br />Gdzie już nie ma stworzenia i Bóg - niepotrzebny!<br /><br />Wszechświat skończył się... w oczach, niby gwiazd utrata,<br />Utkwiła mu ta nagła skończoność wszechświata.<br />Zmógł się z lotem ostatnią swych pragnień bezsiłą.<br /><br />I odtąd już go nigdy w wszechświecie nie było.<br /><br />Wóz się zachwiał. Skry jego, niby ślepie wilcze,<br />Lśniły, przejrzawszy na wskroś zamysły tubylcze.<br />I spełniło się:.. Eliasz czuł przez jedną chwilę,<br />Ze spełniło się właśnie... I czuł tylko tyle...<br />Pochłonęła go drętwa i pilna Ciszyzna.<br />Wiedział, że Bóg - daleko - że nic mu nie wyzna.<br />Dreszcz lęku w nim zanikał raz jeszcze - raz jeszcze -<br />I wstrząsnęły nim obce ciału przeciwdreszcze.<br />Czekał, do jakich mroków pierś chętną dołoni?<br />Dłoń wyciągnął w niewiedzę... Lecz minął czas dłoni!<br />Rozwarł oczy... Czas oczu minął niepochwytnie!<br />Już nie było błękitu, więc trwał bezbłękitnie.<br />Dróg, nie było, więc drogi na pewno nie zmylił,<br />I z wozu gasnącego w bezświat się wychylił,<br />By stwierdzić jasnowidztwem ostatniego tchnienia<br />Możliwość innej jawy, niż jawa Istnienia!
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję