Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
Tadeuszowi Nalepińskiemu<br /><br /><br /><br /><br /><br />W mrocznych praborach, gdzie Okean płynie,<br />walcząc z falami Hadesowych rzek -<br />widma kochanek przyzew mój wyzwala<br />i tu przenosi na potępień brzeg:<br />o Awenanti, Lari, Kalla -<br />w Reinkarnacyj mych głębinie<br />na stosie ciał tych - Mrok mój legł.<br /><br /><br />Dionizos żeński w kuszczach winogradu<br />wita mnie śmiechem i winem wśród mroku,<br />lecz ja do Lernejskiego mówię gadu<br />o znikomości gwiazd!<br />Tam w labirynty idę Ragnaroku,<br />najbronniejszego ze Szatana miast,<br />co wieżycami w dół ku piekła pomroce -<br />wgląda się w kry szumiące, w wieczne noce!<br /><br /><br />Zanim do nieba zastęp mężnych wedrze,<br />na diamentowych wieżach wzywam duchów zlot:<br />mszę celebruję czarną w grobowej katedrze<br />i gaszę Lux Aeterna - ja bóg zmarłych - Thot!<br />Rozgłaszam miłość mym Zadżumnym dzwonem,<br />w kręgu ogniowym Sziwa - tańczący nad zgonem -<br />w bór tropikalny przyzywam Was!<br />Myśli nic narodzone i nie nazwane,<br />sny najdumniejsze, nie dokonane -<br />pawiotęcz kras.<br /><br /><br />Jam jeden zawsze, czeluść żądz stubramna,<br />a ziemia cała drży od mego pługa -<br />jakby menhiru grobowcowy głaz!<br />Wy - Lawalrumi, Santi i Mariamna,<br />o Grey, Pelawi, Kaliruga!<br />Z wszystkich snowidzeń, z zamierzchłych manwantar -<br />ja tyran, wieszcz i diabeł - Homer, Dante Antar<br />Tiglat Pilezar, kalif Akbar, Timur-lenk,<br />gdy mnie rozkosz wabi nadmierna i nadmierny jęk -<br />wybrałem tysiąc Muz, odziałem je szkarłatem,<br />niosłem kadzidła im i złote trybularze,<br />dymami-m poił ambr, kwieciłem je granatem,<br />bezwstydnej Asztaroth kamiennem wzniósł ołtarze...<br /><br /><br />Ha, ha - poznałem, że z czarnej Golgoty<br />wydany wyrok na mnie - zaciekłem się w furii:<br />Ja, który znałem olbrzymów astralnej Lemurii,<br />ja, którym znał nad ziemią księżyc drugi - złoty -<br />ja, którym chodził wśród Magów Dżemszyda -<br />miałem-że słuchać Pawła - zaciekłego żyda?<br /><br /><br />W niezgłębionych Piekła lodozwałach,<br />hufy powiodłem naprzeciw aniołów -<br />oszczepem kłuję i zadaję gwałt!<br />Bronią się mężnie przy wiary swej skałach!<br /><br /><br />Na łożach z brązu, w dymach krwi stu wołów,<br />każę ich oddać na myśli męczeństwo -<br />żagwie palimy pośród skał Tarpejskich<br />i tak szydzimy z marzeń Nazarejskich,<br />jak rozhukany w noc jesienną Bałt.<br />Tu gwałtowników przyzywam zastępy -<br />Urakabarameel jest ich groźny wódz -<br />tu ciała chrześcijan rozrywają sępy,<br />by Miłość i Nadzieję kłami hien zmóc -<br />tu winem z krzyża napełnia się fiala<br />aż krzyk: Jahoo! z ust Heliogabala,<br />kłamiąc Młodości, ulata nad błonia.<br />Wraz z Messaliną zbestwione zastępy<br />tańczą dokoła Najświętszego Graala...<br />....................................<br />W mrok nocy jadę, gdzie Szał jeno mami -<br />iskrząc z mojego konia podków szmaragdami.<br /><br /><br />Jadę po stepach, aż w Kijowa mury -<br />Król Śmiały - czynię z mniszek amazonki,<br />za włosy wieszam, zmrażam wśród tortury,<br />gromnicmi obwiesiwszy, rozjarzam je - w pająki.<br />To znów myśliwiec - gonię czarne tury,<br />gdy w bekowisku wyszły na słoneczne łąki -<br />i nie mam kresu - i w sobie się zżeram -<br />zabiwszy żony, na starość sam umieram.<br />W Antylibanie i w jaskiniach Syryi -<br />wiodę na zgubę rycerzów Normandyi,<br />trupy im daję w obrazach Walkiryj<br />i chłodem wabię jasnych łąk Islandyi.<br />Wszędzie im cudne rozsadzam Zulejki,<br />w podziemiach skarby jawiąc Khorassanu.<br /><br /><br />Mnie Templariusze, zdradę czyniąc Panu,<br />na czterech łapach bóstwu zlewają olejki.<br /><br /><br />W ogrody idę zmkniętego haremu:<br />Abencerragów pałac - i mujeres.<br />que tanto quiero! ku dziedzińcu lwiemu<br />prowadzę nagie, pojąc winem Herez!<br />Wnet krwią zbryzgałem cypry, mroczne tamaryszki -<br />bom wrota rozwarł hidalgom, wiedzionym przez mniszki!<br />Krzyż a zwycięstwo<br />- dla naigrawania -<br />ja, Tammuz-Adonis, moc mam zmartwychwstania...<br /><br /><br />Gdy klasztor śpi - w kaskadzie świętej włosów<br />zanurzam dłoń po ramię, aż po królestwo biódr...<br />A gdy mnie - wyzna - w trumnie na żelazach mutr,<br />zamurowanej żywcem jawię wonie wrzosów.<br />W sadyzmie mniszki biczuję i wśród autodafe<br />śpiewam im serenady u miłosnych wrót:<br />z pazurów poznaj moją autografę -<br />wszędzie, gdzie stał się zwiastowania cud!<br /><br /><br />Mijają czasy, nie mijają żądze,<br />leży mój głaz w kościele Sewilli:<br />kazał się deptać ludziom ten, kto w każdej chwili<br />brał najcudniejsze usta, mówiące, że... błądzę!<br />Nie umrą dla mnie: Julia z Kapuletu,<br />Beatrix Cenci, ni Stuart królowa...<br />Tulę, gdy zechcę, niby piosnkę z fletu<br />Basię Radziwiłł i mieszczkę z Krakowa...<br />Nuży mię cnota, więc kurtyzan formy<br />wzywam na chmury: egipską Rhodope,<br />Frynę, Lukrecję Bordżia, Lolę Montez i Delormy,<br />Lady Hamilton, Tsiang Hoa, Walewską (znasz<br />siano w Polsce, którym nie gardzą słoneczne półbogi -<br />kniaź Poniatowski, Napoleon... ani wrogi?...)<br />W chmurach mi tańczą mocne szwedzkie Sormy,<br />Marie Daniłówny, hrabianki z Lichtenowa<br />i najcudniejsze wiedźmy spod Kijowa!<br />Wtem - w bobrzych futrach, wśród chmur Nanaa Pao<br />nęci mię w dal północną... Na chyżych reniferach<br />lecimy. Ja Szaman - przy umarłach zwierach,<br />gdy słońce borealne na krzyżach konało -<br />wieściłem w jurtach tęskniącym: krasnego Kupało!<br />Zórz magnetycznych byłem tajemnicą,<br />grałem wygnańcom hejnał pogrzebalny -<br />w wiedzy zaświatów całowałem lico<br />Eloi, kopiąc skrzydłami grób żalny...<br />Zmroziłem wiarę: sturękim Briarejem<br />w kratery schodzę - na łoża mych żądz!<br />młot mój zaiskrzył nad Malsztremu lejem,<br />Walkirie wzywam, by leciały, rżąc!<br />A gdy w mój uścisk wziąłem boskie Norny,<br />w krach Antarktyku odprawiając Gody -<br />wnet poleciałem, jak ptak nieprzezorny,<br />na gorejące Meksykańskie wody...<br /><br /><br />W tajfunach marzę - w wirach niedogonnych -<br />smutek mój cichnie, gdy mi orły kraczą...<br />Ja chińskie róże zrywam przy latarniach wonnych,<br />kurhany czaszek me zwycięstwa znaczą!.<br />Wyspami rządząc Jutrzni, jam był Kijomori,<br />lody topniały od żaru mej krwi!<br />tabun żon moich wysłałem na bory,<br />by śnieg zamroził ich rzęsy i brwi!<br />Kazałem w grób się złożyć - żywy - sercem chory!<br />Znów zmartwychwstaję, gdzie Ocean Cichy,<br />kres mam dla światła - nie mam dla mej pychy!<br />Na morzach żyjąc, bóg wyspy Samoa -<br />połową jestem w nieboszczyków domie,<br />a drugą czarny, jak wulkanów smoła,<br />niby wąż morski na fali ogromie!...<br />W mroku niebiosów napinam swój łuk,<br />by gwiazdy strącić strzałą Fantazmatu,<br />nakładam łańcuch śmierci i trzymam wśród sług,<br />te, co mi krzyżem chce zagasić czar sabatu.<br />Mamuta zgięty u nóg moich kark.<br />Ja depcę księgi święte Purana Bhagawatu:<br />Idę wciąż wyżej pośród gwiezdnych ark -<br />wszystkie znam kręgi świata, jak mag z Ziguratu -<br />tysiąc mam wkoło żon i dwoje ciemnych warg,<br />wieszczących na Sąd Śmierci - Ginącemu światu!<br /><br /><br />Wiedza Miłości - nie uczy Umierać...<br />wiedza rozkoszy - nie uczy wyrzeczeń...<br />wiedza trucizny nie daje wyleczeń,<br />i wiedza Diabła - nie da nieb rozwierać...<br />By nie powstały lądy koralowe<br />nowych wiar we mnie - idę w Mszy żałobnej<br />nad pusty księżyc... w czeluście grobowe,<br />gdzie Mrok obłędny widmami zasobny...<br /><br /><br />Księżyc bezdomny w głuchej melancholii<br />rozświeca głębię łzawą Oceanu -<br />na mgnienie baśń mi stworzy wieszczka Paribanu -<br />tonę... Aż na dnie w zielsku lawaroli,<br />znajduję kącik... Tam bóg Mroków i Miłości,<br />kryję swój wstyd, swą rozpacz... że świata zniweczyć nie mogę!...<br />A coraz głębsze kryją mnie ciemności,<br />i tylko wulkan słyszy mą obłędną trwogę.<br /><br />--------------------------------------------------------------------------------<br />Jesteś podobna do posągu greckiej kapłanki z Dodony,<br />która w szumie dębów wysłuchiwała kantat przeznaczenia.<br />Jak hieratyczny głaz, który upadł z nieba<br />i ożywiony przez Prometeusza, błysnął tęcz skrzydłami -<br />tak zeszłaś do mej groty, do mego piekła, nie znanego Grekom,<br />do mego Niflhajmru, którego nie widziały oczy żadnego z wikingów.<br />Majestatyczna, wiedząca, ofiarna, jakby Piramida świateł<br />nad morzem nieugiętej woli, dążącej w bezkresy -<br />ty w mej grocie stanęłaś...<br />Kłębiły się wiry mrocznych nieutulonych chmur gniewu,<br />bezkresne morze faluje zniweczenia...<br />Wstąpłaś w piekło skrzydeł, pogrążonych w lawie,<br />zgniecionych odłamami niezmierzonych skał i mroźnych gleczerów...<br />Ponad zawrotną falą lecących w dół wodospadów<br />mnie ujrzałaś, kiedym pił z wód śmierci, zmęczony tym biegiem w<br />otchłaniach.<br />Morze uderza wśród kolumn tysięcy pradawnych bazaltów,<br />grzmiąc nawałnicą fal, w krzyku tonących i łamanej harfy -<br />ty zapaliłaś wśród huku obrywających się mostów rubinową lampę -<br />i płomień uderzył w mą pierś, zgniecioną przez tysiącwiekowe góry -<br />które widziały nad ziemią jeszcze drugi księżyc...<br />Wyciągłaś swe ręce - jakby krucyfiks w bezdrożu,<br />wskazując mi wyjście tam - w głębi przepastnych wąwozów,<br />gdzie kwitną jabłonie, w lesie żywicznych drzew, gdzie żyją syleny...<br />Lecz bym nie ujął to za marność żądzy -<br />twe oczy kościołami stały się głębiny nieba,<br />które w niezmiernej wszechwiedzy uśmiechnęło się nad wszystkiem...<br />W nagłym obłędzie gniewu, myśląc, żeś tylko Złudzeniem -<br />nie Matką Bożą pod krzyżem, idącą szukać, których Bóg opuścił<br />i których udziałem - Nicość... stałem się Demonem,<br />lecącym na skrzydłach wampira - wrogim życiu bardziej, niż Era lodowców!<br />Bo czym jest życie, gdy nie ma Wolności -<br />iść ponad przełęcz Losu i rozświecać groby?!<br />i czym jest Miłość, gdy nie ma możności<br />wypłynąć Okrętem na spotkanie Boga?!...<br />W mroku mnie zawołałaś, jam zahuczał: Kłamiesz!<br />wzerwałem nad Tobą nawałnicę mroczną,<br />mówiąc: Ciebie nie ma! Ty odrzekłaś: Jestem!<br />Była to odpowiedź kłoszącej niwy życia mej otchłani grobów.<br />O nieprzeminiona, tysiąckrotnie moja!<br />Miłości, ty w śniącym rozjaśniona ogniu, lampą w mej ręce się stałaś,<br />skrzydlatym jutrzni płomieniem... Przejrzysta, szczęśliwa,<br />wyrzekłaś to słowo radosne - że Głaz odwalony -<br />i z Grobu wyjść mogę!<br />Wiedziesz mnie Bezimiennego wiecznie,<br />który jestem Twym dzieckiem, smokiem i wielkim krwawym piorunem!<br />Tu widzę ciemny wirch z możnego marmuru<br />w sale świątynne ciosany... Widzę w dawnej Atlantydzie<br />ludzi pierwotne, głębokie natury... widzę Hostię życia...<br />Wyszliśmy razem - rozświecić wszystkie padolne niziny....<br />W każdej garści piasku słyszymy morze, które nam gra swą Maha-<br />Bharatę...<br />w każdym pyle przydrożnym widzimy wędrówkę materii,<br />w każdym grzechu podłego człowieka, w każdej nędzy głupca -<br />rozwierasz mi głębię tęsknot za wyżyną Boga.<br />Gdybyśmy oczu mieli tyle, co - Argus, lub noc nad Gaurizankarem,<br />nie starczyłoby ich do ujrzenia Mnogości tajemnic -<br />przeszłych i jeszcze nie zjawionych, lecz wiecznie Obecnych.<br />Ziemia rozwiera nam Misterium Człowieczeństwa.<br />Nie znam godniejszego wśród nich, niż Ty jesteś - Moja!<br />Tyś hieroglifem wiary, Tyś bramą archanielskich przeczuć,<br />Ty wyprowadzasz nad morze z Zamku sino-bladej Śmierci.<br />Przez Ciebie poznać mogę wolność Woli i gwiezdność wszystkiego,<br />co musi tu umierać!...<br />Idziemy wciąż dalej, wciąż wyżej -<br />i gdyby nie to wielkie w swym bezgrzechu uśmiechnięte niebo,<br />kto wie? może dwa klasztory wzniósłbym wśród niezmiernych pustyń.<br />Wiem, kto jest Bóg, i znam wieczność, gdyż jesteśmy sobą.<br />Nad morzem twórczym idziemy wśród wniebowziętych zadumań,<br />tu słowik łka, jarzą luczjole i wielka w bezkres samotnia<br />nie mówi już o kręgach Danta, pustych i straszliwych niebach,<br />w których Bóg stał się pustynią Gobi, Chrystus - bramą Błędu.<br />Z dotknienia Twej ręki wyczuwam, że jesteśmy wieczni -<br />żeś wiosną nad głębiami piekła - Ty wieszcza Beatrix!<br />Jeżeli taką jesteś? (w co nie wątpię)ani na to mgnienie,<br />gdy liść upada z drzewa szemrzącej topoli o pniu marmurowym,<br />jeżeli ja takim zjawiam się przy Tobie: Prometeicznie tworzącym -<br />cóż mogłaś dokonać większego, budząc prawdę Mitu!<br />Utworzę nową ziemię, nowe prawa i nowe niebiosa.<br />W żagle me natchnę Wichru, którym znów płynąć będą mędrce i narody.<br />Bądź mi błogosławione łono Twej wszechmożnej Duszy,<br />która w ukryciu szat prostych wieszczącej kapłanki<br />lampą Wiedzy zapala stan modlitewny w mym duchu buntownym<br />i nie przeraża się skrzydeł straszliwych, lecz daje im bezmiar Eteru!<br />
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję