Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
Z pokorą nasze pochylamy głowy<br /><br />Przed twoim sądem, o publiko gniewna!<br /><br />Bo chociaż wyrok bezwzględnie surowy,<br /><br />Jednak jest słusznym w gruncie, to rzecz pewna;<br /><br />I przyznać musim, że nasz chór harfowy<br /><br />I nasza nuta szpitalno-cerkiewna<br /><br />Z całym przyborem schorzałej fantazji<br /><br />Jest dziś najgorszym rodzajem inwazji.<br /><br /> <br /><br />Po zgasłych wieszczach w ręce słabe, drżące,<br /><br />Wzięliśmy lutnie, w których pieśń czarowna<br /><br />Spoczywa w tonów ubrana tysiące,<br /><br />Boleścią całych pokoleń wymowna.<br /><br />Smutno nam słyszeć te echa mdlejące,<br /><br />Smutno nam wiedzieć, że ta moc cudowna,<br /><br />Potrząsająca niegdyś ludzi tłumem<br /><br />Niezrozumiałym stała się dziś szumem.<br /><br /> <br /><br />Straszno nam strun tych dotykać natchnionych,<br /><br />Co się prężyły jako serca żywe,<br /><br />Co miały siłę rozbudzać uśpionych<br /><br />I smagać biczem umysły leniwe;<br /><br />Straszno nam stanąć wobec tych zniknionych,<br /><br />Rozrzucających piękności prawdziwe,<br /><br />I pieśń podnosić wśród gawiedzi syków,<br /><br />Pieśń przygnębionych wstydem niewolników.<br /><br /> <br /><br />Znamy swą niemoc, węża, co nas dławi<br /><br />I opasuje w swe skręty potworne;<br /><br />Znamy ten obłęd, co nas z wolna trawi<br /><br />I z piersi dźwięki dobywa niesforne;<br /><br />Wiemy, że śmieszni jesteśmy, choć łzawi,<br /><br />I tak bezkształtni, jako mgły wieczorne,<br /><br />Ale uznając wszystkie nasze winy,<br /><br />Chcemy wam złego odsłonić przyczyny.<br /><br /> <br /><br />Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości,<br /><br />Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu,<br /><br />Obojętnego na widok piękności,<br /><br />A więdnącego z nudy i przesytu,<br /><br />Wieku, co wczesnej doczekał starości,<br /><br />Sam podkopawszy prawa swego bytu,<br /><br />Wieku, co siły strwonił i nadużył,<br /><br />Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył.<br /><br /> <br /><br />Wzrośliśmy także wśród dziwnego świata,<br /><br />Co się zapału i uniesień wstydzi,<br /><br />Co każdym wzniosłym uczuciem pomiata,<br /><br />I wszędzie szuka śmieszności i szydzi;<br /><br />Bawi go jeszcze arlekińska szata,<br /><br />Lecz ani kocha, ani nienawidzi!...<br /><br />I to jest nasze największe przekleństwo:<br /><br />Otaczające nas dziś społeczeństwo!<br /><br /> <br /><br />Jego bezduszna, chłodna atmosfera<br /><br />Już od kolebki duszę nam otacza,<br /><br />Dziewiczą barwę szyderstwem z niej ściera,<br /><br />żadnej świętości marzeń nie przebacza;<br /><br />Nic więc dziwnego, że ogień zamiera,<br /><br />że się fantazja krzywi i wypacza,<br /><br />Bo tam, gdzie w sercach bezmyślność i bierność,<br /><br />Krzewić się może jedna tylko mierność.<br /><br /> <br /><br />Każda epoka, co ze swego łona<br /><br />Wydała pieśni potężnej olbrzyma,<br /><br />Nosiła wyższej idei znamiona,<br /><br />Pewien wzór piękna mając przed oczyma,<br /><br />I sama była miłością natchniona,<br /><br />Drżąca jak lutnia, którą śpiewak trzyma,<br /><br />I on dlatego wielkim być nie przestał,<br /><br />że miał słuchaczów serca za piedestał.<br /><br /> <br /><br />On zbierał tylko marzenia tęczowe,<br /><br />Które duch ludu z piersi swej wysnuwał,<br /><br />Tylko im polot dawał i wymowę,<br /><br />Ujmował w kształty i w przyszłość posuwał;<br /><br />Więc kiedy stworzył potężną budowę,<br /><br />Każdy jej wielkość i prawdę odczuwał,<br /><br />Bo znalazł wszystko tam ubrane w ciało,<br /><br />Co w jego piersi niewyraźne tlało.<br /><br /> <br /><br />Potrzeba było młodzieńczego wieku,<br /><br />Pełnego ognia, wrażeń i prostoty,<br /><br />Wykarmionego na cudownym mleku,<br /><br />Zbrojnego w wszystkie bohaterskie cnoty;<br /><br />Potrzeba było, ażeby w człowieku<br /><br />Wykwitła siła nadziemskiej istoty,<br /><br />Co dumnym czynem w niebiosa się wdziera,<br /><br />Ażeby wydać ślepego Homera!<br /><br /> <br /><br />Potrzeba było dla niego tych czasów,<br /><br />W których lud cały w pieśni rozkochany<br /><br />Słuchał jej chciwie wśród laurowych lasów<br /><br />I uzupełniał wątek podsłuchany.<br /><br />I kiedy z długich pokoleń zapasów<br /><br />Snuł się poemat wielki, niezrównany.<br /><br />I gdy bohater i twórca rapsodu<br /><br />Zarówno byli chlubą dla narodu!...<br /><br /> <br /><br />I zawsze w wieków minionym pochodzie<br /><br />Z duchem społeczeństw szli śpiewacy w parze;<br /><br />Co zakwitało w ludzkości ogrodzie,<br /><br />To pieśń na swoje przeniosła ołtarze.<br /><br />Grek hołdujący jasnych bóstw urodzie<br /><br /><br />Znalazł swój liryzm pieszczony w Pindarze,<br /><br />A ile ognia tlało w jego łonie,<br /><br />Tyle rozkosznych brzmień w Anakreonie.<br /><br /> <br /><br />Tak samo znowu, gdy po nocy długiej<br /><br />Świat się odmłodził wiarą i krwią nową,<br /><br />Gdy barbarzyńskiej ciosami maczugi<br /><br />Zgruchotał całą przeszłość posągową,<br /><br />Kiedy cudownie odżył po raz drugi,<br /><br />Z całą fantazją świeżą, silną, zdrową,<br /><br />Zaraz zaświecił podwójnym brylantem,<br /><br />Wdzięcznym Petrarką i surowym Dantem.<br /><br /> <br /><br />Szekspir, gdy stanął na dramatu szczycie,<br /><br />Miał pod nogami wielką ludzi wrzawę,<br /><br />Wybuchające namiętnością życie,<br /><br />Wielkie gonitwy o miłość i sławę.<br /><br />A Goethe zastał myśl ludzką w rozkwicie,<br /><br />Po złote runo wolności wyprawę,<br /><br />żądzę ziszczenia ideałów szczytnych<br /><br />I uwielbienie wzorów starożytnych.<br /><br /> <br /><br />Lecz dziś gdzie znaleźć jaki sztandar wielki,<br /><br />Który by porwał małoduszne zgraje?<br /><br />Wszechwładnej niegdyś cudów rodzicielki:<br /><br />Młodzieńczej wiary - świat już nie wyznaje;<br /><br />Nikt się nie zwraca do tej karmicielki,<br /><br />Co sercom ludzkim wieczną młodość daje,<br /><br />I nie zostało nic z anielskich wizji,<br /><br />Prócz niedowiarstwa albo hipokryzji.<br /><br /> <br /><br />Piętrzą się jeszcze gotyckie świątynie<br /><br />I wieżycami pną się między chmury,<br /><br />I dym kadzideł jeszcze w niebo płynie,<br /><br />I lud się modli zimny i ponury;<br /><br />Lecz nad tym jękiem, co bez echa ginie,<br /><br />Nie ulatuje anioł srebrnopióry<br /><br />I w chore serca pociechy nie leje,<br /><br />I chłód śmiertelny z ciemnej nawy wieje...<br /><br /> <br /><br />Zabrakło wiary, zabrakło płomienia,<br /><br />Który ożywiał niegdyś mężów dawnych,<br /><br />Zabrakło cudów, zbrakło pokolenia,<br /><br />Co cud mieściło w piersiach w stal oprawnych;<br /><br />Dzisiaj choć widzi m smutne poświęcenia,<br /><br />Choć widzi m ludzi krwią swą marnotrawnych,<br /><br />Przecież to wszystko tak marnie opada<br /><br />Jak kwiat, któremu wnętrze robak zjada.<br /><br /> <br /><br />Miłość ojczyzny?... Ta dziś pustym dźwiękiem,<br /><br />Co nie brzmi wcale albo brzmi szaleństwem;<br /><br />Nasi mężowie śpiąc na łożu miękkiem,<br /><br />Biją w dzwon trwogi przed niebezpieczeństwem,<br /><br />Gdy kto ten wyraz powie z cichym jękiem,<br /><br />I obrzucają swój naród przekleństwem<br /><br />Za to, że śmiał się targnąć na kajdany<br /><br />I drgnął na chwilę własną krwią oblany.<br /><br /> <br /><br />Miłość ojczyzny! To przedmiot zużyty<br /><br />I pogrzebany z poległym rycerstwem,<br /><br />Starannie w trumnie gwoździami przybity<br /><br />I przytrzaśnięty pleśnią i szyderstwem,<br /><br />A nad nim klęczy postać jezuity,<br /><br />Co umarłego gorszy się kacerstwcm<br /><br />I lud poucza, że modna pobożność -<br /><br />Tę ziemską miłość uważa za zdrożność.<br /><br /> <br /><br />Miłość ojczyzny!... Staroświeckie tema<br /><br />I rdzą grobowca zgryzione ze szczętem,<br /><br />Zewsząd mu krzyczą wielkie anatema,<br /><br />Pokryte słodkim świętoszków lamentem;<br /><br />Więc żeby wznawiać rzeczy, których nie ma,<br /><br />Trza być półgłówkiem albo też studentem<br /><br />I z Don Kiszotem błądzić po manowcach,<br /><br />By kruszyć kopie na spłoszonych owcach.<br /><br /> <br /><br />A dziś podobna marzeń wybujałość<br /><br />Jest w naszym świecie wielce karygodną,<br /><br />Nasze powagi widzą w tym zuchwałość,<br /><br />Która być może w straszne skutki płodną;<br /><br />Przyznają wtedy pieśni doskonałość,<br /><br />Gdy jest jak oni bezbarwną i chłodną,<br /><br />I tak strzyżoną, jakby ogród włoski,<br /><br />Mając ucięte i myśli, i głoski.<br /><br /> <br /><br />Więc nie dziw, że nikt ręką swą nie sięga<br /><br />Po ten skarb w lutni ukryty ojczystej;<br /><br />Dla martwych widzów - martwa to potęga,<br /><br />I może kruszyć tylko pierś lutnisty,<br /><br />I stać zamkniętą, jak ta czarów księga,<br /><br />Przez długie wieki w ciszy uroczystej,<br /><br />Póki epoka nie nadejdzie nowa,<br /><br />Godna odczytać jej cudowne słowa.<br /><br /> <br /><br />Cóż więcej znaleźć?... Sława?... tej nie mamy,<br /><br />Wszyscy mniej więcej jesteśmy niesławni<br /><br />I nosim znaczne na honorze plamy;<br /><br />Pod każdym względem zawsze niepoprawni,<br /><br />O czystą wielkość zwykle mało dbamy<br /><br />I wtenczas właśnie jesteśmy zabawni,<br /><br />Gdy się stroimy w kawałek łachmanu,<br /><br />Co się nazywa dziś rozumem stanu.<br /><br /> <br /><br />Ten rozum stanu -wynalazek złoty!<br /><br />Lepszy niż jaki płaszcz nieprzemakalny;<br /><br />Pod nim bezpiecznie można szydzić z cnoty<br /><br />I podkopywać przesąd idealny,<br /><br />Można ojczyźnie różne czynić psoty<br /><br />I łuk w nagrodę dostać tryumfalny,<br /><br />Bo on zasłonić zdoła każdą sprzeczność,<br /><br />Wszelki egoizm, wszelką niedorzeczność.<br /><br /> <br /><br />Istny talizman, który dobre wróżki<br /><br />Roznoszą same jako płód krajowy<br /><br />I polskiej szlachcie kładą pod poduszki,<br /><br />A ta się naraz budząc z bólem głowy,<br /><br />Na suchych wierzbach umie szczepić gruszki<br /><br />I cycerońskiej nabiera wymowy.<br /><br />Tak więc bez pracy, nauk i zachodu<br /><br />Kraj się zapełnia gwiazdami narodu.<br /><br /> <br /><br />Przedmiot gotowy dla wieszczów przyszłości,<br /><br />Będzie go można w gładkie rymy włożyć<br /><br />I parafialne pozbierać wielkości,<br /><br />I epopeję narodową stworzyć,<br /><br />Co pozostanie Iliadą śmieszności;<br /><br />Lecz my nie pragniem owej chwili dożyć<br /><br />I wolim raczej na swych lutniach drzymać,<br /><br />Niż próżny pęcherz powietrzem nadymać.<br /><br /> <br /><br />Cóż więc zostaje?... Pieśni erotyczne?<br /><br />Ale i dla tych braknie w świecie wzorów,<br /><br />Pogasły w piersiach ognie romantyczne,<br /><br />Pełne świetności i pięknych kolorów,<br /><br />A miłość cierpi suchoty chroniczne<br /><br />I potrzebuje pomocy doktorów,<br /><br />Co podtrzymują jej zbyt wątłe życie<br /><br />Przez różnych środków drastycznych użycie.<br /><br /> <br /><br />Nasze anioły i nasze kobiety<br /><br />Są w sentymenta ubrane po kostki,<br /><br />Lubią poezję zajadać na wety<br /><br />I lubią także bawić się w miłostki.<br /><br />Któż by wyliczył ich wszystkie zalety?<br /><br />Jednej im tylko brak jeszcze drobnostki -<br /><br />Prawdy w uczuciu... Lecz to rzecz zbyteczna,<br /><br />Niemodna dzisiaj - nawet niebezpieczna...<br /><br /> <br /><br />Tym, czym są teraz, nie wzniecą tej walki,<br /><br />Co się toczyła koło murów Troi;<br /><br />żadna nie zginie z rąk swojej rywalki,<br /><br />żadna się losówJulietty nie boi,<br /><br />Bo każda z wdziękiem norymberskiej lalki<br /><br />W balowej sukni na wystawie stoi<br /><br />I z pochyloną, rozmarzoną główką -<br /><br />Czeka na kupca, co płaci gotówką.<br /><br /> <br /><br />A Romeowie nasi nowocześni -<br /><br />Są jak z żurnalu wycięte figurki;<br /><br />Tacy bezduszni, tacy bezcieleśni,<br /><br />że z nich zaledwie zostały tużurki,<br /><br />Które do taktu salonowej pieśni<br /><br />Skaczą kadryle, walce i mazurki,<br /><br />Wzdychając przy tym od czasu do czasu<br /><br />Do diamentów, gazy i atłasu.<br /><br /> <br /><br />Krew tam nie kipi purpurowym warem<br /><br />I nie upiększa ciał swoim szkarłatem,<br /><br />Zmysły namiętnym nie owiane czarem<br /><br />Nie zakwitają egzaltacji kwiatem;<br /><br />A to, co wschodzi, jest tak zwiędłem, starem,<br /><br />Tak ariekińskiem i tak karłowatem,<br /><br />że może służyć na pastwę dewotkom,<br /><br />Co się pobożnym poświęcają plotkom.<br /><br /> <br /><br />Ale dla pieśni nie ma tam oparcia:<br /><br />Tyle tam ziarna, co w pustym orzechu.<br /><br />Te straszne dzisiaj czułych serc rozdarcia<br /><br />Na drugi tydzień goją się w pośpiechu;<br /><br />Do tragicznego zanim przyjdzie starcia,<br /><br />Cała tragedia kończy się na śmiechu,<br /><br />Skąd i poezja nasza nosi znamię,<br /><br />że jest szyderczą, gdy uczuć nie kłamie.<br /><br /> <br /><br />Trudno wymagać, by na takiej roli<br /><br />Wytrysła natchnień prawdziwych obfitość;<br /><br />Trudno geniuszu żądać aureoli<br /><br />Tu, gdzie się tuczy sama pospolitość,<br /><br />I trudno miłość śpiewać wśród swawoli,<br /><br />Co budzi tylko wzgardę albo litość.<br /><br />Trudno, ach! żądać dziś Anakreona,<br /><br />Kiedy świat cały na bezkrwistość kona...<br /><br /> <br /><br />Potrzeba śmiać się więc na równi z wami<br /><br />I razem z wami nad przepaścią pląsać;<br /><br />Potrzeba kryć się ze swoimi łzami<br /><br />I z własnych uczuć głośno się natrząsać,<br /><br />Karmić się co dzień skandalem, plotkami,<br /><br />Różować twarze i przechodniów kąsać,<br /><br />Wszystko szlachetne zdeptać, sponiewierać,<br /><br />Potrzeba śmiać się... śmiać się i umierać...<br /><br /> <br /><br />Jeśli nas teraz potępić pragniecie,<br /><br />Za nasze niemoc, nasze niedołęstwo,<br /><br />Za rozrzucone poetyczne śmiecie,<br /><br />Za skoszlawione pieśni czarnoksięstwo,<br /><br />Godzim się na to... Potępcie, gdy chcecie;<br /><br />Przy was jest słuszność, przy was jest zwycięstw<br /><br />Lecz tę rozważcie smutną okoliczność:<br /><br />Tacy poeci, jaka jest publiczność!<br /><br /><br /><br />28 grudzień 1869<br />
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję