Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
<br /><br />Sławie imienia Stejana Starzynskiego,<br />budowniczego i obrońcy Warszawy,<br />bohatera wojny z Niemcami<br /><br />Jeśliście mnie zbudzili, wydarli spod cegły<br />I z tych krużganków patrzeć przed siebie kazali,<br />Rozsuńcie jeszcze ściany, chcę bardziej rozległy<br />Ogarniać z baszty widok; za mury i dalej<br />Z brzegów stromych spozierać; za wiślane łęgi,<br />Za lasy i piaszczyska, w równinę szeroką,<br />Lecieć tędy jak ongi strażujące oko<br />Leciało z górnych blanków i po widnokręgi<br />Opasać, co jest moje...<br /><br />Wiało stąd Mazowszem,<br />Szumiały tłuste pszczoły i olszyste drzewa,<br />Na polanach trawiastych wiatr trząsł głuchym owsem,<br />Pieniły się stokłosy i szorstka kostrzewa,<br />A zimą między sosny, w ośnieżoną zieleń<br />Wchodził, cicho stąpając, czarodziejski jeleń<br />I z rogów złotych ogniem wigilijnym świecił.<br /><br />Pamiętam tę urodę<br />. Cicho biegły rzeki,<br />Dziś jeszcze senna fala na tym brzegu pluszcze;<br />Lecz w korzeniach drżał pomruk, szedł gowor daleki,<br />Piorun w dęby uderzał, paliły się puszcze:<br />Łuny stały na czatach<br />. Wiatr pożary niecił.<br />Poszedł wtedy rozcinać mieczem wiek po wieku,<br />Kto spać w tym kraju kładł się z otwartą powieką:<br />Chrobry mierzył Południe, Północ - Krzywousty,<br />Na podzwonne, na smutny pogrzeb Jagiellonów<br />Batory z dział bić kazał do cerkiewnych dzwonów -<br /><br />A naród gnał już, jęczał saniami w zapusty<br />I na równinie tłumnym zakręcał kuligiem,<br />Konie rwały po śniegu ognistym wyścigiem,<br />Smoła w pędzie płonęła i z biczów trzaskali!<br />Aż wiatr pogasił światła, na głowni siadł pustej<br />I wszystkie drogi przysuł zawieją.<br />Co dalej?<br /><br />Rozsuńcie jeszcze ściany. Patrzeć mi kazali.<br /><br />I oczy wytężałem czerwone. Lecz bladły.<br />I przepatrzeć tę ciemność pragnąłem. Daremnie!<br />Zerwały się kamienie nad sercem, upadły,<br />Gruz pękał na fortecy i sypał się we mnie,<br />Trzeszczały krokwie stare, rozpełzło się próchno,<br />Słyszałem, jak most runął, strzelnice jak głuchną,<br />Jak miecz rycerze łamią, odchodzą bezsłowni.<br />...Puchacz usiadł na dachu i błyskał z czatowni.<br /><br />Lepiej było zejść niżej, skryć się, zapaść na dnie,<br />Ruiny zgruchotane roztrącić bezładnie,<br />Zakopać się w piwnicach, w duchocie, pod ziemią,<br />Mchem się powlec i żywcem zamurować w mury:<br />Baszty w ścianach zastygły kominem do góry,<br />Na spodzie puste fosy, długie trumny, drzemią.<br /><br />Tu w dole nic nie słychać: czasem tupot nagły<br />Po ulicach przeleci, odbije się głucho,<br />To pewnie lud powstaje, ma nóż za pazuchą<br />I dźga nim zdrajców. Słyszysz? - tłumy ich dopadły<br />I Kossakowskich w nocy łbem po bruku wloką.<br />To stąpa zemsta.<br />- Słyszę, oddycham głęboko.<br /><br />Aż odszedł król ostatni.<br />Nad kopcem mych gruzów<br />Sępy leciały krzycząc, że miasto wyjedzą<br />I ciągnęły za wojskiem cesarza Francuzów,<br />l ziemie stratowane obsiadały miedzą<br />Szpalerami szkieletów, ptaki trupożerce,<br />Jadły mózg z ciepłych czaszek, gryzły martwe serce.<br /><br />A jednak ktoś mnie budził. Ktoś tu biegł pod wieczór<br />W mundurze Nowym Światem; w noc po Starym Mieście<br />Lud ciągnął pod Arsenał. Ktoś mię wtedy przeczuł,<br />Dosłyszał w grudach ziemię po cichym szeleście,<br />Jak sypie się ocknięta i w głąb się obsuwa,<br />Sto razy pognębiona, kopytem rozbita,<br />Pije krew rozlewaną i na grobach czuwa.<br /><br />Okrutna rosa schnie już i nowa krew świta.<br /><br />Szopen jechał na koncert, a Julo do Sally<br />Na podróżnym tłumoku pisał pożegnanie:<br />\"Ojczyzno miła, żegnaj!\" - i długo płakali,<br />Gdy w kwietniu krzykiem wiosny wybuchły łganie<br />I gdy w liściach wrześniowych, na wiorstach szesnastu,<br />Paskiewicz tłumem zaległ, wybił oczy miastu<br />I kraj cały w ślepocie pogrążył, poszarpał,<br />Kibitkami rozdzwonił, wywieszał na szkarpach.<br /><br />Nie płaczcie, matki-wdowy, teraz ani później,<br />Ile razy was listem przestraszą podróżni,<br />Ile razy nadzieję straconą przywiozą,<br />Z Lipska książki tajemne i pisma z Paryża:<br />Jeszcze tej ziemi cierpieć, otrząsać się grozą<br />W kościele Karmelitów i klękać u krzyża.<br />Poecie to wyśpiewać, niech kocha i bluźni.<br /><br />Bo czy ją świat usłyszy? Wciąż natęża słuchów,<br />Przez sen krzyknęła znowu: ze strzelby łatanej,<br />Na podmokłych ostępach, z podlaskich wydmuchów<br />W kozacki pułk celuje, do papachy ruskiej,<br />Postrzały leczy błotem, pajęczyną rany,<br />I krzyczy do Europy chłopstwo księdza Brzóski.<br /><br />Aż krzyk się zmienił w szepty, a szept - w zamyślenie,<br />Zamysły - w gniew palący i poszły kurendą<br />Wokół, po całym kraju i krążyć tak będą,<br />Spowiadać się z sekretów, wywoływać cienie,<br />Krzyże w lasach listowiem owijać tajemnie,<br />Serce szczepić do buntu, ćwiczyć do ostatka,<br />W każdy wieczór wspominać będzie każda matka:<br />Podjudzaj dumę, ziemio - już nienadaremnie!<br /><br />Bo wyjdzie z twoich czadów, od guseł odwyknie,<br />W zecerni się zaczai, w robotniczych czcionkach,<br />Rozda broń, zwoła wojsko i potem, gdy krzyknie<br />I mundury posieje na krakowskich łąkach,<br />A żołnierzom iść każe wszystkiemu na przekór,<br />Nie cofaj się bezwolna, nie ujdziesz tym rękom,<br />Tej sile, którą wezwał i mieczom, co przekuł!<br />Nie odda cię za piękność królewskim Łazienkom<br />Ani chłopom za biedę, ani panom za nic,<br />Zwalone ściany dźwignie, słup wbije u granic,<br />Opornych będzie karał, a odór piwniczny<br />Powiewem swego płaszcza rozpędzi daleko<br />I powietrze wolności przywoła tragicznej,<br />By z otwartą umierać i żyć tu powieką.<br /><br />Podniósł nas. Czuję w głębi ruch mojego muru,<br />Dźwignięte ściany rosną, piwnice otwarto,<br />Kto woła mnie, bym wstawał i bym piął się górą,<br />Zaciskał pas kamienny i świecił tu watą.<br />Czuję, jak gruz się kruszy, odpada spod cegły.<br />Widzę miasto i wolność.<br />Patrzcie ze mną dalej,<br />. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .<br />Rozsuńcie jeszcze ściany. Chcę bardziej rozległy<br />Ogarniać z baszty widok.<br />Tak mi tu kazali.<br />. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .<br />Pisałem to rok temu.<br />Dziś, gdy szukam rymu,<br />Co przyszłość miał tym murom wywróżyć obronnym,<br />Nie mogę słowa znaleźć, czuję zapach dymu,<br />Gruz pod stopą i w dźwięku się gubię podzwonnym,<br />Ach, jak innym niż echo w tych wierszach użyte,<br />Echo dział, armat króla, Batorowej sławy -<br />Dziś, gdy piórem dotykam się ruin Warszawy,<br />Nie przyszłość jej mam w oczach, lecz grobową płytę.<br /><br />Ten poemat miał rozwiać mrok na horyzoncie,<br />By z barbakanu Prusy było widać nasze,<br />Jak patrol na północnym posuwać się froncie,<br />Brać ziemie aż do morza i ustawiać straże,<br />Potem na Wschód miał krzyknąć, bo Rzeczpospolita<br />Przecieka tam przez palce, jak woda ze sita,<br />Na Wschód, za śliską przełęcz, gdzie siadłszy okrakiem<br />Jedziesz w przepaść z Maryją i święconym znakiem,<br />A w stepach grają<br />czajki, wiatr bodiaki pędzi,<br />Dziki wiatr na Jagiełłów bezludnej krawędzi.<br /><br />Nie dla pustej to wszystko miał mówić przechwały<br />Ani by naród w pysze doskonalić próżnej,<br />Lecz aby stanął lud mój podobny do skały<br />I nie wlókł się po wiekach w niewoli podróżnej,<br />Kaleka przetrącony, co wyciąga ręce<br />Do możnych tego świata jak po kęs jałmużny,<br />Po wolność utraconą! Nie, już nigdy więcej!<br />Słowa te miały rosnąć jak mur odnowiony,<br />Obronny i zdobywczy, widny z każdej strony,<br />A barbakan miał bramy otworzyć forteczne,<br />Bramy na świat - i wolne już po wieki wieczne<br />Dać Polsce wrota Rzymu.<br /><br />Tak myślałem i śniłem...<br />Dziś gdy szukam rymu,<br />By pod szerokim łukiem tej wolnej przenośni<br />Ustawić posąg kraju, jak mu wola boża<br />Łacinę polską wargą kazała najgłośniej<br />W Północ ze Śródziemnego rozpowszechniać Morza;<br />Gdy myślę, by z marmurów ponad muskuł mocy<br />Wydobyć lot anielski i wzbić go wysoko<br />Kręgiem, który nad Polską wpisali prorocy<br />I taki kościół u nas zbudować opoką,<br />Niezmożoną przez piekło...<br />Dziś gdy szukam rymu<br />I gdy patrzę przed siebie, dokoła lub górą,<br />Zewsząd groza pod chwiejne stacza mi się pióro,<br />Naród, zamiast na szczycie, znowu widzę na dnie,<br />Kurz wojny gryzie w oczy, opada bezwładnie<br />Na stargane chorągwie, na bezczestne czoła -<br />Dziś gdy patrzę przed siebie i szukam dokoła,<br />Jakim zniszczenie nasze przyrównywać dziełom,<br />Z Rzymu po całej Polsce widzę Colosseum.<br /><br />Ach, bo pognali znowu saniami w zapusty<br />I po równinie tłumnym jechali kuligiem,<br />Konie rwały po śniegu ognistym wyścigiem,<br />Smoła w pędzie płonęła i biczem trzaskali...<br />Z wielkości samotniczej dźwięk pozostał pusty<br />I groby wśród jałowców.<br />Co dalej, co dalej?!<br /><br />Jedno nam ocalało przestrogą okrutną,<br />że wolność jest w tym kraju więcej niż tragiczna,<br />że bić się o nią trzeba jak żołnierz o Kutno,<br />Gdzie krwią spłynęła każda wierzba okoliczna,<br />Jak o Lwów, jak o Modlin; jak o każde miasto<br />Nad naszą się dywizją biła jedenastą<br />Pallas-Atene, bóstwo męstwa i rozumu...<br /><br />Bo bił się żołnierz chrobry, padał chłop przy chłopie,<br />(Śród nas dziś o tym głucho i milczą w Europie),<br />Z bagnetem szedł po nocy, gdy spało żelastwo<br />I gdy czołgi czekały, aż zrobi się jasno,<br />Bagnetem szuka serca w niemieckim mundurze,<br />W lasach płoszył je szturmem, kłuł przez serce w ziemię<br />I tak ją krwią polewał piechur po piechurze,<br />Baterie tak wołały, tak dzwoniło strzemię,<br />Wiedzione przez boginię męstwa i rozumu...<br /><br />Gdy zgaśnie czas wojenny, gdy ziemia odkwitnie,<br />Tłuste pszczoły gdy wzlecą z lipowego szumu,<br />A w polach malowanych srebrnie i błękitnie<br />Znowu śród sianokosów polska wieś spokojna,<br />Jak buko liczny siądzie na Mazowszu motyl -<br />Uwierzcie, czas ten będzie tak groźny jak wojna,<br />Lwy niech się wtedy lęgną u morskich Termopil,<br />Lwy w jamach Westerplatte! Z warszawskich katakumb<br />I z tych ścian pełnych dzisiaj bilijnego płaczu<br />Drabinę niebotyczną wyprowadzi Jakub<br />I najtrudniejsze gwiazdy nam przyszłość wyznaczą,<br />A naród, cały naród, jak sięgnąć daleko<br />Dzień i noc patrzeć musi otwartą powieką<br />W źrenicę przeznaczenia, w Rzym na Wielkiej Wiśle.<br /><br />Muzo dziejów! Myślałem tak i dziś tak myślę.<br />A zapytacie, z czego wziąć siłę i wznosić<br />Po nie wiadomo który raz poczęte dzieło,<br />Czy śmierci nie za mało, katakumb nie dosyć,<br />Gdy tyle ognia zgasło, tyle krwi spłynęło,<br />Z czego ludzi budować, gdy okrutne cięcie<br />Po twarzy i po dziejach przeszło znów jak skaza,<br />Powiadam wam - jest jedno na wszystko zaklęcie<br />I jedna nieprzebyta jest przed nami kolej,<br />Czy to kogo upaja, czy to kogo boli:<br />Z żelaza muszą powstać Polacy, z żelaza.<br /><br />Kask nad czołem geniuszu i włócznia przy boku -<br />Taki posąg narodu powstanie, Pallado,<br />Nad miastami w ruinach i nad losem w mroku,<br />Nad nie uśpioną nigdy w tym kraju zagładą.<br /><br />Miecze błysną i sława, nasz arsenał dumny,<br />Plac opromienia, zamek, katedralne ściany,<br />Króla, co w przeszłość patrzy z wyniosłej kolumny<br />I lud, co znaku czeka na murach zebrany.<br />I wtedy niech się Boży sąd nad nami stanie<br />I wyrok z gwiazd niech spada zaświatowym szumem:<br />Wyjdźcie wiekom naprzeciw przez most w barbakanie<br />Świecić włócznią i czołem, męstwem i rozumem.
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję