Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
I<br /><br />Dziwnie myśleć teraz o tobie, gdy odeszłaś bez gorsetów i oczu, a ja idę<br />słonecznym trotuarem Greenwich Village.<br /><br />po centrum Manhattanu w jasne zimowe południe, całą noc nie spałem<br />gadając, gadając, czytając Kaddysz na głos, słuchając przy gramofonie<br />ślepego wrzasku bluesa Ray Charlesa<br /><br />rytm rytm - i w mej głowie po trzech latach pamięć o tobie - I głośne<br />czytanie ostatnich zwycięskich strof Adonais - spłakany, świadom jak<br />bardzo cierpimy -<br /><br />I że śmierć jest owym lekiem, o którym śpiewacy marzą, śpiewy,<br />wspominanie, proroctwa jak w. hebrajskim hymnie lub w buddyjskiej<br />Księdze Odpowiedzi - i w mojej wyobraźni uwiędły liść - O świcie -<br /><br />Śniąc żywot minio my, Twój czas - i mój, rwące ku Apokalipsie,<br /><br />moment finalny - kwiat płonący w ów Dzień - i to co potem nadchodzi,<br /><br />oglądając się wstecz na umysł, który ujrzał amerykańskie miasto,<br /><br />wyprawa w przeszłość i wielki sen o Mnie, Chinach lub o tobie, fantomie<br />Rosji lub wygniecionym łóżku, co nigdy nie istniało -<br /><br />jak wiersz w ciemności - który odszedł w Niepamięć -<br /><br />Nic już do powiedzenia, nic do opłakania i tylko Istnienia we Śnie<br />przychwycone gdy bledną,<br /><br />wzdychają, krzyczą w nim, kupują i sprzedają szczątki zjawisk we<br />wzajemnym uwielbieniu,<br /><br />w uwielbieniu Boga wcielonego w to wszystko - tęsknota czy<br />nieuchronność ? - gdy wszystko to przetrwa, Wizja - nic więcej ?<br /><br />To ona skacze obok mnie, gdy- wychodzę i idę ulicą, oglądam się w tył<br />Siódma Aleja, ramy okienne oszklonych biurowców wynoszących się<br />nawzajem ku górze, pod chmury, przez chwilę w niebiosach - a niebo<br />powyżej stare miejsce błękitne,<br /><br />albo w dół Aleją w stronę południową, do której - jak ja ku Lower East<br />Side - szłaś 50 lat temu, mała dziewczynka - z Rosji, jedząc pierwsze<br />zatrute pomidory Ameryki - twój strach w portowym doku -<br /><br />potem przedzierając się w tłumie Orchard Street dokąd ? - do Newark -<br /><br />do sklepiku, do pierwszej w tym stuleciu wody sodowej robionej w domu,<br />lodów ukręconych w maślnicy w spiżarni na zbutwiałych deskach brązowej<br />podłogi -<br /><br />Do edukacji, małżeństwa, nerwicy, operacji, szkoły nauczycielskiej i nauki<br />szaleństwa, we śnie- czymże jest to życie?<br /><br />Do Klucza w oknie - i wielki Klucz układa swą świetlistą głowę na szczycie<br />Manhattanu, na podłodze i kładzie się na chodniku - szeroką kłodą,<br />sunąc za mną gdy schodzę Pierwszą Aleją ku Yiddish Theater - i ku<br />dzielnicy ubóstwa<br /><br />którą znałaś i którą ja znam, lecz teraz nie zwracam na nią uwagi -<br />Dziwnie przebyć Paterson, Zachód, Europę i znowu znaleźć się tu<br /><br />wśród krzyków Hiszpanów na werandach w drzwiach, ciemni chłopcy na<br />ulicy schody przeciwpożarowe stare jak ty<br /><br />- Choć ty nie jesteś teraz stara, to wszystko pozostało ze mną - Ja zaś,<br />może tak stary jak wszechświat - który jak sądzę, umrze z nami dość by<br />przekreślić wszystko co się staje - Co nadeszło odchodzi w każdej chwili<br />na zawsze -<br /><br />To dobrze! Nie ma miejsca na żal - na strach przed grzejnikiem, brakiem<br />miłości, torturą, bólem zęba wreszcie-<br /><br />Choć gdy nadchodzi jest lwem, co pożera duszę - i jagnię, dusza, w nas,<br />niestety, oddaje siebie na ofiarę dzikiemu głodowi zmian - włosy i zęby<br />krzyk kostnego bólu, nagość czaszki, pękanie żeber, gnicie skóry,<br />oszukane mózgiem Nieprzejednanie.<br /><br />Aj ! aj ! coraz z nami gorzej ! Tkwimy w gównie! A ty odeszłaś, Śmierć<br />zezwoliła, Śmierć okazała łaskę, skończyłaś z epoką, Bogiem, drogą<br />przez to wszystko, z tobą samą wreszcie - Czysta - wróciłaś w Dziecięcy<br />mrok sprzed Narodzin, przed nas wszystkich - przed świat -<br /><br />Tam pozostań. Już żadnych dla ciebie cierpień. Wiem dokąd odeszłaś,<br />jest dobrze.<br /><br />żadnych już kwiatów letnich pól Nowego Jorku, żadnej radości, lęku o<br />Louisa, i żadnych jego słodyczy, okularów, jego dekad w szkole, długów,<br />miłości, przerażonych telefonów, zapładniających łóżek, krewnych, rąk -<br /><br />Siostry Elanor - odeszła przed tobą - ukrywaliśmy to - ty ją zabiłaś albo to<br />ona się zabiła z twego powodu - serce artretyczne - Ale Śmierć pokonała<br />was obie - Mniejsza z tym -<br /><br />Ani twych wspomnień o matce, 1915 łzy w cichych kinach, tydzień za<br />tygodniem - zapominanie, smutne patrzenie na Marię Dressler zwróconą<br />ku ludzkości, taniec młodego Chaplina,<br /><br />albo Borys Godunow w wykonaniu Szaliapina w Metropolitan, wznoszący<br />swój głos płaczliwego Cara - ty na miejscach stojących z Elanor i Maxem -<br />oglądasz Kapitalistów, gdy sadowią się na Parterze, białe futra, diamenty,<br /><br />z Ligą Młodzieży Socjalistycznej autostopem przez Pensylwanię, w<br />czarnych workowatych gimnastycznych pantalonach, fotografia 4 dziewcząt<br />obejmujących się wpół, roześmiany wzrok, nazbyt skromny, dziewicza<br />samotność lat dwudziestych,<br /><br />dziewczęta się postarzały lub pomarły, teraz ich długie włosy w grobie<br />szczęśliwie znalazły wcześniej mężów -<br /><br />Ty też - urodziłem się - Eugeniusz mój brat wcześniej (ciągle się martwi i<br />będzie się już zawsze spuszczał na zesztywniałą dłoń, gdy tak poddaje<br />się rakowi - lub się zabije - może później - jeśli pomyśli - )<br /><br />I to ostatni moment, jaki pamiętam, gdy widzę ich razem, na własne<br />oczya ciebie nie<br /><br />Nie odgadywałem, co czułaś - jakaż to szkaradna czeluść złych ust<br />nadeszła najpierw - ku tobie - i czy byłaś gotowa ?<br /><br />Pójść dokąd? W Ciemność - ową - do tego Boga? w blask? Do Pana w<br />Próżni? Niczym oko w ciemnej chmurze we śnie? Adonai wreszcie, z tobą ?<br /><br />Poza mą pamięcią! Nieodgadnione! Nie tylko żółta czaszka w grobie lub<br />skrzynia robaczywego prochu, wyplamione wstążki - Trupia Głowa w<br />Aureoli ? możesz w to uwierzyć ?<br /><br />Czy też to tylko słońce co raz zajaśniało umysłowi, tylko błysk istnienia,<br />którego dotąd nie było?<br /><br />Nic poza tym co mamy - co miałaś - tak żałosne - a przecież to Triumf,<br /><br />być tu, zmieniać się jak drzewo, złamane, lub kwiat - pokarm z ziemi lecz<br />szalony, płatki, kolorowe, myślący Wielki Wszechświat, poszarpany, z<br />poranioną głową, bezlistny, ukryty w skorupie szpitala, owinięty w płótna,<br />chory - oszalały w mózgu Księżyca, ale nie Nicość.<br /><br />żadnego już kwiatu jak ten kwiat, który znał siebie w ogrodzie, walczył z<br />nożem - przegrał<br /><br />Ścięty lodowatą - nawet Wiosną - dziwną upiorną myślą głupiego Bałwana -<br />jaka Śmierć - Ostry sopel w jego dłoni - w koronie ze starych róż - oczy<br />psa - chuj z fabryki robotniczego potu - serce elektrycznych żelazek.<br /><br />Wszystkie nabytki życia, które nas zużywają - zegary, ciała, świadomość,<br />buty, piersi - zrodzeni synowie - twój Komunizm - "Paranoja" w szpitalach.<br /><br />Kopnęłaś raz Elanor w nogę, zmarła później na atak serca. Ty zaś na<br />udar. Śpicie? wy obie, w ciągu roku, siostry' w śmierci. Czy Elanor jest<br />szczęśliwa ?<br /><br />Max żywy, zamartwia się w biurze na Dolnym Broadwayu, samotne wielkie<br />wąsy nad Księgowością o północy, niepewny. Jego życie przemija w jego<br />własnych oczach - i w co on teraz wątpi ? Ciągle marzy o robieniu<br />pieniędzy, lub że mógł był zrobić pieniądze, wynająć pielęgniarkę, mieć<br />dzieci, nawet zapewnić ci Nieśmiertelność, Naomi?<br /><br />Wkrótce go zobaczę. Najpierw muszę się przedrzeć - ku mówieniu do<br />ciebie - bo nie robiłem tego, kiedy miałaś usta.<br /><br />Na zawsze. I tak z nami musi być. Na zawsze - jak konie Emilii Dickinson<br />pędzące w stronę Kresu.<br /><br />One znają drogę - Owe Rumaki - biegną szybciej niż nasza myśl - przez<br />nasze własne życie - porywają je ze sobą.<br /><br /><br /><br />Wspaniała, już nie do opłakiwania, z sercem zrujnowanym, umysł<br />zagasły, w małżeństwie, w snach, w śmiertelnej przemianie - tyłek i twarz<br />skończyły z morderstwem.<br /><br />W świat rzucona, zwariowana na punkcie kwiatów, wolna od Utopii, w<br />sosnowej skrzyni pochowana w Ziemi, zabalsamowana w samotności.<br />Panie, przyjmij ją.<br /><br />Bezimienny, Z jednym obliczem, Na zawsze poza mną, bez początku, bez<br />końca, Ojcze w umieraniu. Chociaż jestem tu nie dla tego Proroctwa, nie<br />mam żony, nie znam hymnu, nie znam Niebios, bezgłowy' w szczęśliwości<br />chciałbym wielbić<br /><br />Ciebie, Niebiosa, po Śmierci, tylko Jedynego w Nicości, nie światło lub<br />ciemność, Wieczność Bezdzienną-<br /><br />Weź, weź ten Psalm ode mnie, rozpalony mą dłonią któregoś dnia, część<br />mego Czasu, oddanego teraz Nicości - by Cię sławić - Ale Śmierć<br /><br />To kres, zbawienie od Zagubienia, droga dla Wątpiącego, Dom przez<br />Wszystkich szukany, czarna chusteczka łzami wymyta - stronica poza<br />Psalmem - Ostatnia przemiana moja i Naomi - ku boskiej Ciemności<br />doskonałej - Śmierci, wstrzymaj swe widma !<br /><br /><br /><br /><br /><br />II<br /><br />Dalej i dalej - refren - Szpitali - twoja historia wciąż nie napisana ciągle<br />abstrakcyjna - parę obrazów<br /><br />przebiega w umyśle - jak saksofonowy chór domów i lat - wspomnienie<br />elektrycznych wstrząsów.<br /><br />W czas długich nocy jako dziecko w mieszkaniu w Paterson, śledząc twą<br />nerwowość - byłaś otyła - twój kolejny ruch<br /><br />W czas tego popołudnia, gdy nie szedłem do szkoły by zająć się tobą raz<br />na zawsze - gdy ślubowałem, że gdy człowiek odrzuci mój pogląd na<br />kosmos, będę zgubiony<br /><br />I moje późniejsze brzemię - ślubowałem oświecać ludzkość - to jest<br />uwalniać od szczegółów - szalony jak ty) - !zdrowie jako sztuczka zgody) -<br /><br />Lecz ty wyglądałaś oknem na róg Broadway Church szpiegując<br />mistycznego zabójcę z Newark,<br /><br />Zadzwonił Doktor - "O.K. przejdź się odpocznij" - ubrałem więc płaszcz i<br />sprowadziłem cię na ulicę-Po drodze chłopiec wykrzykiwał niesfornie -<br />"Gdzie się wybierasz Królowo Śmierci ?" Drżałem -<br /><br />zakryłaś nos staroświeckim futrzanym kołnierzem, maską gazową przeciw<br />truciźnie, co wkradła się w atmosferę śródmieścia za sprawą Babuni -<br /><br />I czy kierowca beczki śledzi autobusu Usług Publicznych należał do<br />gangu? Trzęsłaś się przed nim, nie mogłem cię skłonić, byś wsiadła - do<br />Nowego Jorku, na Times Square, łapać inny Greyhound -<br /><br />gdzie przez 2 godziny zwalczaliśmy niewidzialne pluskwy i żydowską<br />chorobę - Roosevelt zatruł wiatr -<br /><br />by cię dosięgnąć - i mnie wlokącego się obok w nadziei na koniec w<br />cichym pokoju wiktoriańskiego domu nad jeziorem.<br /><br />3-godzinna jazda tunelami przez amerykański przemysł, Bayonne w<br />przygotowaniu do II wojny światowej, czołgi, pola gazonośne, fabryki<br />sody, wozy restauracyjne, forteca .parowozowni - w sosnowych lasach New<br />Jersey Indianie - ciche miasta - długie drogi tv piaszczystych<br />drzewostanach -<br /><br />Mosty nad dolinami bez saren, stare paciorki wypełniają koryto<br />strumienia - a w nim tomahawk albo kość Pocahanta - milion starych dam<br />głosujących na Roosevelta w małych brązowych domach, drogi od<br />autostrady Szaleństwa -<br /><br />Chyba jastrząb na drzewie albo pustelnik w poszukiwaniu gałęzi ze sową -<br /><br />Cały czas mówiąc - w obawie przed obcymi co na fotelach z przodu chrapią<br />beztrosko - w jakiej teraz chrapią podróży?<br /><br />"Allen, ty nie rozumiesz - to jest - odtąd wciąż mam w plecach 3 wielkie<br />kije - oni mi coś zrobili w szpitalu, otruli mnie, chcą mnie widzieć martwą -<br />3 wielkie kije, 3 wielkie kije -<br /><br />Ta Suka! Stara Babunia! Widziałam ją w zeszły tydzień, w spodniach jak<br />stary chłop, z plecakiem, właziła po ścianie mieszkania!<br /><br />Na schodach przeciwpożarowych, z ziarenkami trucizny, żeby je rzucić na<br />mnie - w' nocy - pewno Louis jej pomaga - jest pod jej władzą -<br /><br />Jestem twoją matką, zabierz mnie do Lakewood" (gdzieś tam Graf<br />Zeppelin się rozbił, według niej pewnie Hitler) "tam się ukryję".<br /><br />Weszliśmy - dom wypoczynkowy doktora Ojboli - skryła się za szafą -<br />żądała transfuzji.<br /><br />Wykopano nas - włóczęga z walizą do nieznanych domów na cienistych<br />polanach - mrok, sosny w ciemności - długa martwa ulica pełna świerszczy<br />i bluszczu -<br /><br />zamknąłem ją póki co - wielki dom POKOJE DOMU WYPOCZYNKOWEGO -<br />dałem szefowej pieniądze za tydzień - wniosłem żelazną walizę - siadłem<br />na łóżku przed odejściem -<br /><br />Schludny pokój na poddaszu z miłą pościelą - zasłony z lamówką tkany<br />dywanik - drukowane tapety w wieku Naomi. Byliśmy w domu.<br /><br />Wsiadłem w następny autobus do Nowego Jorku - złożyłem głowę na<br />tylnym siedzeniu, przygnębiony - najgorsze jeszcze nadejdzie? -<br />opuściłem ją, jechałem w odrętwieniu - miałem dopiero 12 lat.<br /><br />Czy ukryje się w swym pokoju i wyjdzie grzecznie na śniadanie? Czy też<br />zamknie drzwi i będzie wyglądać przez okno na ulicznych szpiegów?<br />Nadsłuchiwać u dziurki od klucza hitlerowskiego niewidzialnego gazu?<br />Zaśnie w krześle - czy będzie mnie przedrzeźniać - sama, przed lustrem?<br /><br />Dwunastolatek w autobusie nocą w New Jersey zostawił Naomi Parkom w<br />Lakewood, w domu, gdzie straszy - wydany autobusowi swojego losu<br />tonąc w fotelu - wszystkie skrzypce połamane - serce rzęziło mu wśród<br />żeber - umysł był pusty - Czy będzie bezpieczna w trumnie -<br /><br />Albo znów w seminarium nauczycielskim w Newark, gdy w czarnej<br />spódniczce uczyła się o Ameryce - zima na ulicy, bez obiadu - kiszony<br />ogórek za pensa - wieczorem w domu by zająć się Elanor w sypialni -<br /><br />Pierwsze nerwowe załamanie w 1919 - nie poszła do szkoły i trzy tygodnie<br />leżała w ciemnym pokoju - coś niedobrego - nigdy nie powiedziała co -<br />każdy hałas ranił - sny O pękaniu Wall Street -<br /><br />Przed szarą Depresją - wyjechała na północ stanu New York - wyzdrowiała -<br />Lou zrobił jej zdjęcie, jak siedzi w kucki na trawie - długie włosy snują się<br />wśród kwiatów - uśmiecha się - gra kołysanki na mandolinie - dym<br />bluszczu w letnich obozach lewicowej młodzieży i ja, dziecko patrzące na<br />drzewa -<br /><br />albo znów szkoła, ona roześmiana wśród idiotów, klasa opóźnionych w<br />rozwoju - jej rosyjska specjalność - kretyni o sennych ustach, wielkie oczy,<br />chude stopy, krzywe palce, zapadłe grzbiety, rachityczni-<br /><br />wielkie głowy zwisłe nad Alicją w Krainie Czarów, tablica pełna słów KOT.<br /><br />Naomi czyta cierpliwie, historię z komunistycznej książki baśni - Opowieść<br />o Nagłej Słodyczy Dyktatora - Przebaczenie Czarowników - Armie<br />Całujące -<br /><br />Trupie Główki Wokół Zielonego Stołu - Król i Robotnicy - Paterson Press<br />wydawało je aż do lat trzydziestych gdy ona popadła w obłęd, stracili na<br />nich zresztą.<br /><br />O Paterson! Tej nocy wróciłem późno. Louis się martwił. Jak mogłem - czy<br />ja nie myślę? Nie powinienem jej zostawiać. Szalona w Lakewood. Wezwać<br />Doktora! Zadzwonić do domu wśród sosen. Za późno.<br /><br />Poszedłem spać wyczerpany, pragnąc opuścić świat (w tym roku chyba<br />miłość do R - moje gimnazjalne bożyszcze, żydowski chłopiec, później<br />został lekarzem - wtedy ciche schludne dziecko -<br /><br />Złożyłem potem przed nim życie, przeniosłem się na Manhattan<br />wstąpiłem za nim na uczelnię - Modliłem się na promie że będę pomagał<br />ludzkości, jeśli przyjmą - ślubowałem w dzień wyjazdu na Egzamin<br />Wstępny -<br /><br />być uczciwym rewolucyjnym adwokatem pracy - wykształcę się w tym<br />inspirowali mnie Sacco, Vanzetti, Norman Thomas, Debs, Altgeld,<br />Sandburg, Poe - Błękitne Książeczki. Chciałem być Prezydentem albo<br />Senatorem.<br /><br />nieświadom nieszczęścia - późniejsze sny o klękaniu u zaskoczonych<br />kolan R z wyznaniami mej miłości z 1941 - Jakąż słodycz mi okazał, że<br />go pragnąłem i rozpaczałem - pierwsza miłość - porażka -<br /><br />Później śmiertelna lawina, całe góry homoseksualizmu, Matterhorny<br />chujów, Wielkie Kaniony dup - ciężar na mej melancholijnej głowie -<br /><br />w owym czasie chodziłem po Broadwayu rojąc Nieskończoność jako<br />gumową kulę bez przestrzeni poza nią - co jest na zewnątrz? - wracając<br />do domu na Graham Avenue w cichej melancholii, mijając samotne<br />zielone płoty wzdłuż ulicy, rozmarzony po kinie -)<br /><br />Telefon zadzwonił o drugiej w nocy - Alarm - ona zwariowała Naomi ukryta<br />pod łóżkiem wrzeszczy pluskwy Mussoliniego- na pomoc! Louis! Babcia !<br />Faszyści ! Śmierć! - szefowa w popłochu - stary pedałowaty służący krzyczy<br />na nią<br /><br />Strach obudził sąsiadów - stare damy z drugiego piętra leczące<br />menopauzę - szramy między udami, czyste prześcieradła, żal po<br />utraconych dzieciach - spopielałych mężach - dzieci kpią w Yale lub leją<br />olej do głów w City College NY - lub trzęsą się w Stanowym Instytucie<br />Pedagogicznym w Montclair jak Eugeniusz -<br /><br />Jej wielka noga podgięta przy piersiach, ręka wyciągnięta Trzymać Się Z<br />Daleka, wełniana odzież na udach, rozwleczony pod łóżkiem futrzany<br />płaszcz - zabarykadowała się walizkami pod siatką łóżka.<br /><br />Louis w pidżamie u telefonu, przerażony - co robić? - Któż to wie? moja<br />wina, że pozostawiłem ją samotności ? - siedzi w mroku na sofie,<br />roztrzęsiony, próbując pojąć -<br /><br />Pojechał rannym pociągiem do Lakewood, Naomi wciąż pod łóżkiem choć<br />on przyprowadził gliniarzy - Naomi krzyczy - Louis co się wtedy stało z<br />twoim sercem? Czy zabiła cię ekstaza Naomi?<br /><br />Wywlókł ją stamtąd, za róg, taksówka, wepchnął ją z walizką, ale kierowca<br />wysadził ich pod apteką. Przystanek autobusowy, dwie godziny czekania.<br /><br />Leżę w łóżku w nerwach, 4-pokojowe mieszkanie, wielkie łoże w salonie,<br />obok stołu Louisa - drżę - wrócił późno w nocy, powiedział mi co zaszło.<br /><br />Naomi przy okienku recept broniąca się przed wrogiem - półki książek dla<br />dzieci, worki do natrysków, aspiryna, garnki, krew - "Nie zbliżać się do<br />mnie - mordercy ! Trzymajcie się z daleka! Nie zabijajcie mnie!"<br /><br />Louis wstrząśnięty przy saturatorze - harcerki z Lakewood - kokainowi<br />nałogowcy - pielęgniarki - punktualni kierowcy - Policja okręgowa,<br />oniemiała - i ksiądz śniący o wieprzach na prastarej skale?<br /><br />Zapach powietrza - Louis wskazujący pustkę? - Klienci rzygający coca-colą -<br />lub zagapieni - Louis upokorzony - Naomi zwycięska - Ogłoszenie<br />spisku. Nadjeżdża autobus, kierowcy nie chcą ich wziąć do Nowego Jorku.<br /><br />Telefony do dra Ojboli, "Potrzeba jej wypoczynku", Szpital dla umysłowo<br />chorych - Lekarze Stanowi z Greystone - "Tu proszę ją wprowadzić, Mr.<br />Ginsberg."<br /><br />Naomi, Naomi-spocona, oczy z orbit, tłusta, suknia nie dopięta z<br />bokuwłosy na czole, pończochy źle włożone - woła o transfuzję krwi -<br />Jedna sprawiedliwa ręka uniesiona - w niej but - boso w Aptece -<br /><br />Wrogowie nadchodzą - jakie trucizny? Magnetofony? FBI? żdanow skryty<br />za rogiem? Trocki miesza szczurze bakterie na zapleczu? Wuj Sam w<br />Newark rozsiewa śmiertelne perfumy w murzyńskiej dzielnicy? Wuj Efraim,<br />pijany mordem w barze polityków, intryga haska? Ciotka Rozalia oddaje<br />mocz przez igły Hiszpańskiej Wojny Domowej ?<br /><br />aż wynajęty za 35 $ ambulans przybył z Red Bank - złapali ją za<br />ramiona - przypięli do noszy - jęczącą, strutą rojeniami, wymiotującą<br />chemikaliami przez Jersey, błagającą łaski od Essex County po<br />Morristown -<br /><br />I znów Greystone gdzie była przez trzy lata - to był ostatni przełom,<br />zawiódł ją znów do Szpitala Obłąkanych -<br /><br />Jakież oddziały - Przychodziłem tam potem, często - stare damy w<br />katatonii, szare jak chmura, jak popiół, jak ściany - siedzą mrucząc na<br />podłodze - Krzesła - pełzają pomarszczone czarownice, oskarżając -<br />błagając mej 13-letniej łaski -<br /><br />"Weź mnie do domu" - Przychodziłem sam patrząc czasami na straconą<br />Naomi, w Szoku - i mówiłem "Nie, jesteś wariatką, Mamo - Ufaj<br />lekarzom". -<br /><br />A Eugeniusz, mój brat, jej starszy syn, studiował Prawo w umeblowanym<br />pokoju w Newark -<br /><br />przyjechał do Paterson nazajutrz - usiadł na zepsutym tapczanie w<br />salonie - "Musieliśmy odesłać ją znów do Greystone" -<br /><br />- zmieszana twarz, tak młoda, potem łzy w oczach, potem płacz na całej<br />twarzy - "Po co?" szloch wibrował mu w kościach policzkowych oczy<br />zamknięte, piskliwy głos - cierpiąca twarz Eugeniusza.<br /><br />Z dala od nas, gdy uniosła go Winda Biblioteki Newark, jego codzienna<br />butelka mleka na parapecie umeblowanego pokoju za 5 $ tygodniowo w<br />centrum przy linii trolejbusowej-<br /><br />Pracował 8 godzin dziennie za 20 $ na tydzień - przez okres Szkoły<br />Prawniczej - pozostawał niewinny tuż obok murzynskich burdeli.<br /><br />Niewinny, biedny prawiczek - piszący wiersze o Ideałach i listy polityczne<br />do wydawcy Pat Eve News - (pisaliomy obaj, demaskując Senatora Borah i<br />Izolacjonistów - i czuliśmy tajemniczość Ratusza Paterson<br /><br />Wkradłem się tam kiedyś - wieża lokalnego Potwora ze szpicem<br />fallicznym i czapką ornamentu, dziwna gotycka Poezja, zrodzona na Ulicy<br />Targowej - sobowtór liońskiego HĂ´tel de Ville-<br /><br />skrzydła, balkon i portale w spiralnym ornamencie, wejście na wielki<br />miejski zegar, ukryty pokój map pełen Hawthorne'a - mroczny Debs w -<br />Urzędzie Podatkowym - Rembrandt palący w ciemnościach-<br /><br />Ciche polerowane stoły w wielkiej sali konferencyjnej - Radni? Bul- war<br />Finansów? Mosca fryzjer intryga - Crapp gangster wydaje rozkazy z<br />wychodka - Szaleńcy w walce ze Strefą, Ogniem, Glinami i Metafizyką<br />Spiżarni - wszyscy umarliśmy - a tam obok przystanku autobusowego<br />Eugeniusz patrzył poprzez dzieciństwo<br /><br />gdzie Ewangelista modlił się szaleńczo od 30 lat, twardowłosy, połamany i<br />wierny swemu pojmowaniu Biblii - pisząc kredą na trotuarze Bądź Gotów<br />Przyjąć Pana Swego-<br /><br />albo ma betonie wiaduktu Bóg jest Miłością - bredził jak bredził- bym ja,<br />samotny Ewangelista - Smierć Ratuszowi)<br /><br />Lecz Gene, młody - w Instytucie Pedagogicznym Montclair przez 4 lata -<br />uczył pół roku i odszedł dalej w stronę życia - przestraszony Problemami<br />Dyscypliny - mrocznym sexem włoskich studentów, nieokrzesaniem<br />dziewczyn wchodzących do łóżka, w nieznajomości angielskiego, w<br />lekceważeniu sonetów - a on nie umiał za wiele - to wszystko porzucił-<br /><br />rozłamał więc życie na dwoje i zapłacił za Prawo - czytał ogromne błękitne<br />ksiegi, jeździł starą windą w Newark 13 mil stąd i ciężko kuł w imię<br />przyszłości<br /><br />napotkał krzyk Naomi na progu swego upadku, na zawsze, Naomi<br />odeszła, my samotni - w domu - on siedzący tam oto-<br /><br />Zjedz trochę rosołu, Eugeniusz. Człowiek Ewangelii szlocha u wrót<br />Ratusza. Tego roku Lou kocha się poetycznie na przedmieściu, kobieta w<br />średnim wieku - sekret - muzyka z jego książki z 1937 Szczery -<br />spragniony piękna-<br /><br />żadnej miłości od czasu krzyków Naomi - od 1923? - teraz utracona na<br />oddziale w Greystone - nowy wstrząs dla niej - Elektryczność po insu- linie<br />40.<br /><br />Utyła od metrasolu.<br /><br />W kilka lat później wróciła do domu - wiele już dokonaliśmy i wiele<br />zaplanowali - wyczekiwałem tego dnia - moja Mama znów będzie gotować<br />i - grać na pianinie - śpiewać z mandoliną - płucka duszone, Stenka<br />Riazin, linia partyjna w wojnie z Finlandią - Louis w długach - pieniądze<br />zapewne zatrute - tajemnicze kapitalizmy<br /><br />- zszedłem na dół przez długi hall frontowy i oglądałem meble. Nigdy nie<br />pamiętała ich wszystkich. Jakaś amnezja. Sprawdziłem serwetki - zestaw z<br />jadalni został sprzedany-<br /><br />Mahoniowy stół - 20 lat uczuć - sprzedany handlarzowi - ciągle jeszcze<br />mamy pianino - i książkę Poego - i Mandolinę, choć zakurzona i brak jej<br />struny-<br /><br />Weszła do ostatniego pokoju poleżeć i podumać - Wszedłem za nią, by<br />nie zostawała sama - położyłem się na sąsiednim łóżku - nadciągały<br />cienie, mroczne, późne popołudnie - Louis we frontowym pokoju przy<br />stole, czeka - może gotuje rosół-<br /><br />"Nie bój się mnie, wracam właśnie ze szpitala wariatów - Jestem twoją<br />matką -"<br /><br />Biedna kochana, utracona - strach - leżę tam - Mówię "Kocham cię<br />Naomi" - zesztywniały przy jej ramieniu. Chciałem krzyczeć, czy to było<br />nieznośne, samotne złączenie? - Wstała szybko, nerwowa.<br /><br />Czy kiedykolwiek zaznała satysfakcji? I - siada niespokojna ma nowym<br />tapczanie przy frontowym oknie - policzek wsparty na dłoni - oczy<br />zwężone - jakiż los w ten dzień-<br /><br />Dłubie w zębie, wargi w kształcie litery "o", podejrzliwość - stara zużyta<br />pochwa dla myśli - nieobecne spojrzenia z ukosa - jakiś niedobry dług<br />zapisany na ścianie, nie spłacony - i stare piersi Newark zbliżają się-<br /><br />Może słuchała wieści z radio przez druty w swej głowie, pod kontrolą 3<br />wielkich kijów, które przez zapomnienie zostawili gangsterzy w jej plecach,<br />w szpitalu - rodziły ból w łopatkach-<br /><br />W głowie - Roosevelt, rzekła mi, powinien o tym wiedzieć - Bała się<br />zabójstwa, teraz, gdy rząd znał ich nazwiska - podał je Hitlerowi chciała na<br />zawsze opuścić dom Louisa.<br /><br />Pewnej nocy nagły atak - hałas w łazience - jakby to jej dusza rzęziła -<br />konwulsje i czerwone wymioty z ust - trysnęła z niej biegunka na nas<br />czworo przed toaletą - mocz cieknący spomiędzy ud - wymioty na<br />kafelkowej posadzce zbrudzonej czarnymi odchodami - przytomna-<br /><br />Czterdziestoletnia, z żylakami, naga, tłusta, skazana na zgubę, kryje się<br />za drzwiami obok windy, wzywając Policję i swą przyjaciółkę Rozalię na<br />pomoc-<br /><br />Raz zamknęła się z brzytwą i jodyną - słychać było jej kaszel we łzach<br />przy zlewie - Lou rozbił szklane zielone drzwi, wywlekliśmy ją do sypialni.<br /><br />Potem przez szereg zimowych miesięcy spokój - spacery, samotne po<br />Broadwayu, czytanie "Daily Worker" - złamała rękę na śliskiej ulicy<br /><br />Plany ucieczki od kosmicznego spisku mordu dla pieniędzy - potem<br />zwiała na Bronx do siostry Elanor. I to już inna opowieść o byłej Naomi w<br />Nowym Jorku.<br /><br /><br /><br />Albo to: dzięki Elanor pracowała w Kółku Robotniczym, gdzie adresowała<br />zrobione przez siebie koperty - chodziła kupować puszki zupy Campbella -<br />oszczędzała pieniądze z przekazów Louisa-<br /><br />Potem znalazła przyjaciela, lekarza - Dr Isaac pracował dla Narodowej Unii<br />Morskiej - dziś łysy Włoch stara kluskowata lalka - był sierotą - wykopali<br />go - Stare okrucieństwa-<br /><br />Rozmarzona, siadała na łóżku lub krześle, w gorsecie, mówiąc do siebie -<br />"Jestem gorąca - tyję - Taką miałam piękną figurę przed pójściem do<br />szpitala - Gdybyś mnie widział w Woodbine" - Wszystko to w<br />umeblowanym pokoju przy hali NUM, 1943.<br /><br />Patrzy na nagie dzieci w czasopismach - reklamy pudru dla dzieci,<br />pokarmów z baraniny i marchwi - "Teraz będę myśleć tylko piękne myśli".<br />Miarowe obracanie głowy w tę i we w tę przy letnim świetle z okna, w<br />hipnozie, we wspomnieniu łagodnego snu<br /><br />"Dotykam jego policzka, dotykam policzka, ono dotyka dłonią mych ust,<br />myślę piękne myśli, dziecko ma piękną rączkę".-<br /><br />Albo wstrząs- jej ciała w proteście, wstręt - myśli o Buchenwaldzie insulina<br />płynie jej przez głowę - nerwowy skurcz grymasu w Bezwiedności (tak się<br />wstrząsam, gdy szczam) - niedobre chemikalia w jej korze mózgowej -<br />"No nie myśl o tym. On jest szczurem."<br /><br />Naomi: "A gdy umrzemy staniemy się cebulą, kapustą, marchwią, albo<br />dynią, jarzynami." Ja przychodzę z Columbii i przyznaję jej rację. Czyta<br />Biblię, całymi dniami myśli piękne myśli.<br /><br />"Wczoraj widziałam Boga. Jak wyglądał? No, po południu wyszłam na<br />drabinę - on ma tu w okolicy ubogą chatę, jak Monroe, w stanie Nowy<br />Jork, kurze fermy w lesie. Był stary i samotny, z białą brodą.<br /><br />Zrobiłam mu zupę. Zrobiłam mu nie-złą zupę - z soczewicy, jarzyny, chleb<br />i masło - ikra - siedział przy stole i jadł, smutny był. Powiedziałam mu,<br />Popatrz na tych tam na dole, biją się, mordują.<br /><br />O co tu chodzi ? Czemu z tym nie skończysz?<br /><br />Próbuję, powiedział - To wszystko co mógł, był zmęczony. Już tyle czasu<br />kawaler i zupę z soczewicy lubi".<br /><br />Czasami dawała mi talerz zimnej ryby - grubo siekaną kapustę pełną<br />wody z beczki - nieświeże ziemniaki - zdrowe jedzenie sprzed tygodnia<br />tarte buraki i marchew z cieknącym sokiem, gorące jedzenie coraz<br />bardziej nieznośne - czasami nie mogłem jeść z obrzydzenia -<br />Miłosierdzie jej rąk cuchnęło Manhattanem, obłędem, pragnieniem, by<br />mnie zadowolić, zimna niedogotowana ryba - bladoczerwona przy ościach.<br />Jej zapach - i często nago w pokoju, tak że odwracałem wzrok lub<br />kartkowałem książkę.<br /><br />Raz wydało mi się, że chce, bym się z nią przespał - flirtuje ze sobą przy<br />umywalce - kładzie się na wznak na łożu wielkim niemal jak pokój,<br />suknia odsłania biodra, rozległy obszar włosów, blizny po operacji trzustki,<br />rany brzucha, poronienia, wyrostek, szwy na cięciach idące w dół jak<br />ohydne grube zamki błyskawiczne - nierówne długie wargi pomiędzy<br />udami Nawet woń tyłka? Było mi zimno - później poczułem odrazę,<br />niewielką byłoby dobrze spróbować - poznać Monstrum Łona Poczęcia -<br />Może tak. Czyby ją to obeszło? Potrzeba jej kochanka.<br /><br />Yisborach, v'yistabach, v'yispoar, v'yisroman, v'yisnaseh, v'iyszador,<br />v'yiszalleh, v'yiszallol, sz'meh d'kudszo, b'rich hu. [hebr.: "niech będzie<br />błogosławiona, niech doznaje ran, niech pomnaża wspaniałości, niech<br />wzlatuje wzwyż, niech odsłania wspaniałości, niech doznaje bólu, niech<br />będzie pamiętane, przypominane twe święte imię, twe błogosławione<br />imię"]<br /><br />A Louis w Paterson na powrót w brudnym mieszkaniu dzielnicy<br />murzyńskiej - żyje w mrocznych pokojach - ale znalazł sobie dziewczynę,<br />z którą się potem ożenił, znów zakochany - choć tak zwiędły i nieśmiały,<br />Okaleczony obłąkanym dwudziestoletnim idealizmem Naomi.<br /><br />Gdy wróciłem do domu, po długim pobycie w Nowym Jorku, był samotny -<br />siedział w sypialni, przy stole, obrócił krzesło, by na mnie spojrzeć - płacz,<br />łzy w czerwonych oczach za szkłami-<br /><br />że go wstawiliśmy - Gene nagle do wojska - ona sama w NY, prawie<br />dziecko w swoim pokoju. Louis chodził do centrum na pocztę po listy,<br />uczył w szkole - pozostał przy poezji, opuszczony - jada stroskany u<br />Bickforda przez te lata - które przeszły.<br /><br />Eugeniusz wyszedł z wojska, wrócił odmieniony i samotny - poddał się<br />żydowskiej operacji nosa - szereg lat zatrzymywał dziewczyny na<br />Broadwayu, oddające się za filiżankę kawy - Wrócił na Uniwersytet<br />Nowojorski, bardzo serio, kończyć Prawo.-<br /><br />I Gene mieszkał z nią, jadł krokiety z ryb, tanie, a ona wariowała coraz<br />bardziej - Wychudł, czuł beznadziejność, Naomi przy księżycu w pozach z<br />roku 1920, półnaga na sąsiednim łóżku.<br /><br />a on robił swoje i studiował - dziwaczny syn-pielęgniarka - Następnego<br />roku przeniósł się do pokoju przy Colombii - choć ona chciała być z<br />dziećmi-<br /><br />"Posłuchaj prośby swej matki, błagam cię" - Louis wciąż wysyłał jej czeki -<br />Tego roku przez 8 miesięcy byłem w domu wariatów - w tym tu Lamencie<br />nie wspominam mych wizji-<br /><br />A potem przyszło na wpół szaleństwo - Hitler w jej pokoju, widziała w<br />zlewie jego wąsy- teraz znów boi się Dra Isaaca, podejrzewa jego udział w<br />spisku w Newark - przeniosła się na Bronx, by być przy Reumatycznym<br />Sercu Elanor<br /><br />A Wuj Max nigdy nie wstawał przed południem, choć Naomi o 6 rano<br />słucha w radio wieści o szpiegach - albo wygląda przez okno,<br /><br />bo w dole po pustej parceli łazi starzec z workiem, w czarnym palcie,<br />zbiera pakunki resztek.<br /><br />Edie, siostra Maxa, pracuje - od 17 lat księgowa u Gimbela - mieszka na<br />dole, rozwódka - a więc Edie zabrała Naomi na Aleję Rochambeau<br /><br />Cmentarz Woodlawn wzdłuż ulicy, wielka dolina grobów, gdzie spoczywa<br />Poe -Ostatnia stacja metra przed Bronksem - wielu komunistów w tych<br />stronach.<br /><br />Wpisała się na lekcje rysunków wieczorami w Szkole dla Pracujących w<br />Bronksie - szła na zajęcia samotnic wzdłuż lini kolejki do Van Cortlandt<br />Park - maluje Naomizmy-<br /><br />Ludzi siedzących na trawie w jakimś Obozie Beztroski dawnych pór letnich -<br />świętych o smutnych twarzach, w długich żle skrojonych spodniach, po<br />szpitalnym leczeniu-<br /><br />Przed Lower East Side panny młode z niskimi chłopcami - zbłąkane<br />pociągi kolejki naziemnej nad dachami babilońskich mieszkań Bronksu-<br /><br />Smutne malarstwo - lecz ona tak właśnie wyrażała siebie. Jej mandolina<br />przepadła, struny pozrywane w jej głowie, próbowała. W imię Piękna? a<br />może jakiejś starej Wieści o życiu?<br /><br />Ale zaczęła kopać Elanor, zaś Elanor miała chore serce - przychodziła na<br />górę i godzinami wypytywała o szpiegów - Elanor wyczerpana. Max w<br />biurze, aż do nocy zajęty składami cygar.<br /><br />"Jestem wielka - jestem naprawdę piękną duszą - i dlatego oni wszyscy<br />(Hitler, Babunia, Hearst, Kapitaliścci, Franco, Daily News, lata dwudzieste,<br />Mussolini, żywi zmarli) Chcą mnie zamknąć - Babcia to szef pajęczej sieci-<br />"<br /><br />Kopała dziewczyny, Edie i Elanor - Budziła Edie o północy mówiła jej, że<br />jest szpiegiem, a Elanor szczurem. Edie robiła cały dzień i miała tego<br />dość - Organizowała związek. - A Elanor zaczęła umierać, na, górze, w<br />łóżku.<br /><br />Krewni mnie wezwali, gorzej z nią - Tylko ja zostałem - Poszedłem na<br />metro z Gene, żeby Ją odwiedzić, jadłem stęchłą rybę-<br /><br />"Moja siostra szepcze do radia - Louis musi gdzieś tu być w mieszkaniu -<br />jego matka uczy go, co ma mówić - KŁAMCY! - Ugotowałam dla moich<br />dwóch dzieci - Grałam na mandolinie -"<br /><br />W minioną noc obudził słowik mnie/ W minioną noc gdy cisza trwała/ i<br />śpiewał w złotym blasku pełni/ ze wzgórz na których zima biała -<br />Faktycznie.<br /><br />Popchnąłem ją na drzwi krzycząc "PRZESTAĹ KOPAÄ ELANOR!" patrzyła na<br />mnie - pogardliwie - umrzeć - nie do wiary, jej syn taki naiwny, taki głupi -<br />"Elanor to najgorszy szpieg! Ona roznosi rozkazy!"<br /><br />"Nie ma drutów w pokoju" - krzyczę na nią - walka do ostatka, Eugeniusz<br />słucha na łóżku - cóż ma robić, by uciec od okropnej Mamy -"Cale lata<br />jesteś bez Louisa - Babunia już nie może chodzić -"<br /><br />Ożyliśmy wtedy wszyscy razem - nawet ja i Gene i Naomi w mitologicznym<br />pokoju kuzynki - wrzeszcząc na siebie do Ostateczności - Ja w<br />kolumbijskiej kurtce, ona na wpół rozebrana.<br /><br />Ja tłukę ją po tej jej głowie widzącej Radia, Kije, Hitlerów - cały zespół<br />Przywidzeń - rzeczywisty - jej własny wszechświat - bez drogi, co by gdzieś<br />wiodła - do mnie - Bez Ameryki, nawet bez świata-<br /><br />że jesteś taki jak wszyscy mężczyźni, jak Van Gogh, jak Hannah w<br />obłędzie, ciągle to samo - aż do zguby - Grom, Duchy, Światłość!<br /><br />Widziałam twój Grób ! O, dziwna Naomi! Mój - zapadły grób! Szema<br />Y'Israel - Jestem Swul Awrum - ty - i śmierć?<br /><br /><br /><br />Twa ostatnia noc w ciemnościach Bronksu - Ja przy telefonie - przez<br />szpital do tajnej policji.<br /><br />Stało się to, gdy ty i ja byliśmy sami, w uszach miałem krzyki na Elanor<br />która oddychała ciężko na łóżku, wychudzona-<br /><br />Nie zapomnę, pukanie do drzwi, twój strach przed szpiegami-na mój<br />honor, Prawo wkracza - Wieczność wkracza do pokoju - ty do łazienki, nie<br />ubrana, kryjąc się przed ostatecznym heroicznym losem<br /><br />patrzysz mi w oczy, zdradzona-finał, ratują mnie gliny od szaleństwa-. od<br />twej stopy nad chorym sercem Elanor,<br /><br />twój głos do zmęczonej Edie, wracającej od Gimbela do zepsutego radia -<br />Louis potrzebuje rozwodu, chce sity żenić - Eugeniusz śpi, ukryty na 125<br />ulicy, gdzie wyciąga od Murzynów forsę na nędzne meble, broniąc<br />czarnych dziewcząt-<br /><br />Protesty z łazienki - że jesteś zdrowa - ubierasz bawełnianą suknię, swoje<br />buty, wówczas nowe, bierzesz portmonetkę i wycinki z gazet - nie twoja<br />uczciwość-<br /><br />gdy na próżno starałaś się szminką urealnić usta, patrząc w lustro czy<br />Choroba to Ja czy auta policji.<br /><br />albo Babunia- szpieg, lat 78 - Twoja wizja - Babunia pnąca się po murze<br />cmentarza z workiem politycznego kidnapera - albo to co widziałaś na<br />murach Bronksu, w różowej koszuli o północy, wyglądając oknem na pustą<br />parcelę-<br /><br />Ach Aleja Rochambeau - Park Widm - ostatnie szpiegowskie mieszkanie<br />Bronksu - ostatni dom dla Elanor i Naomi, tu te komunistyczne siostry<br />straciły swą rewolucję-<br /><br />"Dobrze - niech Pani włoży płaszcz - chodźmy - mamy wóz na dole - czy<br />pan też pojedzie na posterunek?"<br /><br />Potem przejazd - trzymam dłoń Naomi, i jej głowę przy mojej piersi,<br />jestem wyższy - całuję ją i mówię zrobiłem co najlepsze - Elanor jest<br />chora - i Max ze swoim sercem - Trzeba-<br /><br />Do mnie - "Czemuś to zrobił?" - "Tak proszę pani, syn musi opuścić<br />panią za godzinę" - Ambulans<br /><br />przybył po paru godzinach - wyjechał o 4. rano gdzieś ku Bellevue w<br />nocne centrum miasta - na zawsze pozostała w szpitalu. Patrzyłem jak ją<br />zabierają - machała ręką ze łzami w oczach.<br /><br /><br /><br />Po dwóch latach, po podróży do Meksyku - ponury na równinie niedaleko<br />Brentwood, zarośla i trawa wokół stacyjki kolei przy drodze do domu<br />wariatów-<br /><br />nowy ceglany gmach centralny na 20 pięter - zagubiony wśród wielkich<br />trawników miasteczka wariatów na Long Island - ogromne księżycowe<br />miasta.<br /><br />Szpital rozpościera ogromne skrzydła nad drogą ku małej czarnej dziurze -<br />drzwi - wejście poprzez krocze-<br /><br />Wszedłem - zabawny zapach - znów korytarze - windą w górę - do<br />szklanych drzwi Oddziału Kobiecego - do Naomi - dwie pielęgniarki białe<br />dorodne - Wyprowadziły ją, Naomi patrzy - ja dyszę - Miała atak-<br /><br />Nazbyt wychudzona - postarzała Naomi - wiek wdarł się w białe włosy -<br />luźna suknia na chudym ciele - twarz zapadnięta, stara! zwiędła policzki<br />starej baby-<br /><br />Jedna ręka sztywna - ciężar pięćdziesiątki i menopauzy, osłabiona<br />atakiem serca, kulejąca - pomarszczona - blizna na głowie, lobotomia<br />ruina, ręka zanurza się w śmierci-<br /><br /><br /><br />O kobieto z rosyjską twarzą, długie włosy zwieńczone kwiatami,<br />mandolina na kolanach-<br /><br />Komunistyczne piękno, siedzi tu poślubiona latem wśród stokrotek,<br />szczęście obiecane w zasięgu ręki-<br /><br />święta matko, uśmiechasz się do swej miłości, twój świat zrodził się na<br />nowo, nagie dzieci biegają po polu usianym kwiatami mniszku,<br /><br />Pożywiają się w gaiku drzew śliwkowych na skraju łąki i odnajdują chatę,<br />gdzie białowłosy murzyn uczy ich tajemnic swej beczki na wodę -<br /><br />błogosławiona córko przybyła do Ameryki, chciałbym znów słyszeć twój<br />głos, przywołujący muzykę twej matki, w Pieśni Naturalnego Frontu-<br /><br />O sławna muzo, która zrodziłaś mnie z łona, dałaś possać pierwszego<br />mistycznego życia i nauczyłaś mowy i muzyki, z twej cierpiącej głowy<br />podjąłem Wizję po raz pierwszy-<br /><br />Torturowana i bita po głowie - Jakież szalone halucynacje potępionej<br />wywiodły mnie z mej czaszki ku poszukiwaniom Wieczności aż odnajdę<br />Pokój dla Niebie, Poezjo - a dla całego rodzaju ludzkiego przywołam<br />Ĺšródło,<br /><br />Śmierć, matkę wszechświata! - Noś teraz już zawsze swą nagość, białe<br />kwiaty we włosach, twe małżeństwo zamknięte w niebiosach - żadna<br />rewolucja nie naruszy tego panieństwa-<br /><br />O piękna Garbo mojej Karmy - wszystkie fotografie z Obozu Nicht-<br />Gedeiget z roku 1920 nietknięte - na nich wszyscy nauczyciele z Newark<br />Ani Elanor nie umrze, ani Max nie czeka na swe widmo - ani Louis nie<br />wycofa się z tej Szkoły-<br /><br /><br /><br />Wróć! Naomi! Stracona! Przyszła ponura nieśmiertelność i rewolucja mała<br />złamania kobieto - spopielały wzrok wnętrz szpitali, na skórze szarość<br />szpitalnej odzieży-<br /><br />"Jesteś szpiegiem?" Usiadłem przy nędznym stole oczy pełne łez "Kim ty<br />jesteś? Louis cię przysłał? - Druty -"<br /><br />w jej włosach, gdy biła się po głowie - "Nie jestem złą dziewczyną nie<br />zabijaj mnie! - Słyszę sufit - wychowałam dwoje dzieci -"<br /><br />Ostatni raz byłem tam przed dwu laty - Zacząłem płakać - Ona patrzyła -<br />pielęgniarka przerwała spotkanie - Poszedłem skryć się w łazience, białe<br />ściany w toalecie<br /><br />"Straszne" płaczę - zobaczyć ją znowu - "Straszne" - jak gdyby była<br />martwa pogrzebem w niej gnijącym - "Straszne!"<br /><br />Wróciłem, krzyczała jeszcze bardziej - zabrali ją - "Ty nie jesteś Allen" -<br />Spoglądałem jej w twarz - przeszła obok, nie patrząc-<br /><br />Otwarli drzwi do Oddziału - weszła - nie oglądając się, nagle spokojna -<br />Patrzyłem - Wyglądała staro - na krawędzi grobu - "Wszystko to<br />Straszne!"<br /><br /><br /><br />Następnego roku opuściłem Nowy Jork - Na Zachodnim Wybrzeżu, w<br />chacie w Berkeley myślałem o jej duszy - że w życiu, w jakiejkolwiek<br />cielesnej formie, spopielałej lub maniackiej, poza radością-<br /><br />w obliczu jej śmierci - przed oczyma - moja była ta miłość Naomi, moja to<br />matka ciągle wśród żywych - wysłałem jej długi list - i napisałem hymny<br />dla obłąkanej - Dzieło miłosiernego Pana Poezji.<br /><br />który zdeptaną trawę zazielenia, osypuje skały w trawę - albo Słońce czyni<br />wiernym ziemi - Słońce wszystkich słoneczników i dni na jasnych stalowych<br />mostach - które świeci starym szpitalom - jak mojemu podwórzu-<br /><br />Pewnej nocy Orlovsky u mnie po powrocie z San Francisco - Whalen w<br />swym spokojnym krześle - telegram od Gene, Naomi nie żyje-<br /><br />Za domem oparłem głowę na ziemi w krzakach przy garażu - sądziłem że<br />było z nią lepiej-<br /><br />nareszcie - nie będzie samotnie oglądać Ziemi - 2 lata samotności była<br />nikim, dochodząc sześćdziesiątki - stara kobieta wśród czaszek - niegdyś<br />długowłosa Naomi z Biblii-<br /><br />albo Rut płacząca w Ameryce - Rebeka postarzała w Newark - Dawid<br />pamiętający swą Harfę, teraz prawnik w Yale<br /><br />albo Swul Awrum - Izrael Abraham - ja - na pustyni śpiewający Bugu - O<br />Elohim! - i tak do końca - 2 dni po jej śmierci dostałem od niej list-<br /><br />Znów Dziwne Proroctwa ! Pisała - "Klucz jest w oknie, klucz jest w blasku<br />słońca za oknem - Mam ten klucz - Ożeń się Allen, rzuć narkotyki - klucz<br />jest w ryglach, w blasku słońca w oknie.<br /><br />Kocham,<br /><br />, , , , , , , , , twoja matka"<br /><br />która jest Naomi-<br /><br /><br /><br /><br /><br />Hymmnn<br /><br /><br /><br />W świecie który on stworzył wedle swojej woli Błogosławione Pochwalone<br /><br />Wysławione Uwielbione Wywyższone Imię Świętego Jedynego,<br />Błogosławion niech będzie Pan!<br /><br />W domu w Newark Błogosławi on niech będzie! W domu wariatów<br />Błogosławion niech będzie! W domu Śmierci Błogosławion niech będzie!<br /><br />Błogosławion w Pederastii! Blogosławion w Paranoi! Błogosławi on w<br />mieście! Błogosławion w Księdze!<br /><br />Błogosławion, który mieszka w mroku! Błogosławion! Błogosławion!<br /><br />Błogosławiona bądź Naomi we łzach! Błogosławiona bądź Naomi w<br />trwodze! Błogosławiona sławiona sławiona w chorobie!<br /><br />Błogosławiona bądź Naomi w szpitalach! Błogosławiona bądź Naomi w<br />samotności! Błogosławion twój triumf niech będzie! Błogosławione twe<br />rygle niech będą! Błogosławiona niech będzie samotność twych ostatnich<br />lat!<br /><br />Błogosławion niech będzie twój upadek! Błogosławion niech będzie twój<br />atak! Błogosławione niech będzie zamknięcie twych oczu! Błogosławiona<br />niech będzie chudość twych policzków! Błogosławione niech będą twe<br />uwiędłe uda!<br /><br />Błogosławiona bądź Ty, Naomi, w Śmierci! Błogosławiona Śmierć niech<br />będzie! Błogosławiona Śmierć niech będzie!<br /><br />Błogosławion niech będzie Ten, który bierze smutek do Nieba!<br />Błogosławion niech będzie w kresie!<br /><br />Błogosławion niech będzie, który buduje Niebiosa w Ciemności!<br />Błogosławion sławion sławion niech będzie!<br /><br />Błogosławion niech będzie! Błogosławiona niech będzie Śmierć nas<br />Wszystkich!<br /><br /><br /><br /><br /><br />III<br /><br />Oby tylko nic zapomnieć pierwszych chwil, gdy piły tanią sodę w archiwach<br />Newark,<br /><br />oby tylko widzieć, jak płacze na szarych stołach długich sal swego<br />wszechświata<br /><br />oby tylko znać osobliwe myśli: Hitler przy drzwiach, druty w jej głowie, trzy<br />wielkie kije<br /><br />wbite w jej plecy, głosy w suficie wrzeszczące jej brzydkie śpiewki sprzed<br />trzydziestu lat,<br /><br />oby tylko ujrzeć przeskoki w czasie, luki pamięci, łoskot wojen, krzyk i<br />ciszę wielkiego elektrycznego wstrząsu,<br /><br />oby tylko ujrzeć jak maluje niezdarne obrazki kolejek nad dachami<br />Bronksu<br /><br />jej braci zmarłych w Riverside albo w Rosji, Ją samotnią w Long Island gdy<br />pisze ostatni list - i jej postać w słonecznym oknie<br /><br />"Klucz jest w blasku słońca w oknie w ryglach klucz jest w blasku słońca",<br /><br />oby tylko na czas wrócić na ciemną noc do żelaznego łóżka, gdy słońce<br />zachodzi za Long Island<br /><br />i bezkresny Atlantyk wyrykuje ku swym bliskim wielkie wezwanie Bytu<br /><br />wrócić z Koszmaru Nocy - z podzielonego stworzenia - gdy podczas śmierci<br />głowa jej leżała na szpitalnej poduszce<br /><br />- w ostatnim spojrzeniu - cała ziemia jak jedno wielkie Światło swojsko<br />przyćmione - żadnych łez przy tej wizji-<br /><br />Ale klucz trzeba zostawić za sobą - w oknie - klucz w blasku słońca - dla<br />żywych - którzy mogą ująć-<br /><br />w dłoń ten plaster śwatła - i otworzyć drzwi - i spojrzeć w tył by ujrzeć<br /><br />Stworzenie wszelkie zapadające z błyskiem w ten sam grób, wielki jak<br />wszechświat,<br /><br />wielki jak tykanie szpitalnego zegara nad białymi drzwiami-<br /><br /><br /><br />IV<br /><br />O matko<br />co pominąłem<br />O matko<br />czego zapomniałem<br />O matko<br />żegnaj<br />w długim czarnym bucie<br />żegnaj<br />z Partią Komunistyczną i podartą pończochą<br />żegnaj<br />z sześcioma ciemnymi włoskami na brodawce piersi<br />żegnaj<br />w starej sukni i z długą czarną brodą wokół pochwy<br />żegnam ciebie i<br />twój miękki brzuch<br />twój strach przed Hitlerem<br />twe usta pełne nieprzystojnych anegdot<br />twe palce zgniłych mandolin<br />twe ramiona tłustych werand w Paterson<br />twój brzuch strajków i kominów<br />twą brodę Trockiego i Wojny Hiszpańskiej<br />twój głos śpiewający dla podupadłych robotników<br />twój nos z nieprzystojnej śpiewki twój nos woni kiszonych ogórków z<br />Newark<br />twoje oczy<br />twoje oczy Rosji<br />twoje oczy braku forsy<br />twoje oczy błędnych Chin<br />twoje oczy Ciotki Elanor<br />twoje oczy głodujących Indii<br />twoje oczy szczające w parku<br />twoje oczy upadającej Ameryki<br />twoje oczy upadku przy pianinie<br />twoje oczy krewnych z Kalifornii<br />twoje oczy Mamy Rainey gdy umiera w ambulansie<br />twoje oczy Czechosłowacji zaatakowanej przez roboty<br />twoje oczy chodzące wieczorami na kurs malarstwa w Bronksie<br />twoje oczy zabójcy Babuni, którego widzisz na horyzoncie patrząc ze Scho-<br />dów Przeciwpożarowych<br />twoje oczy biegnące nago z mieszkania wrzeszczące w hallu<br />twoje oczy odprowadzane przez policję do ambulansu<br />twoje oczy przywiązane do stołu operacyjnego<br />twoje oczy z usuniętą trzustką<br />twoje oczy operacji wyrostka<br />twoje oczy poronienia<br />twoje oczy usuniętych jajników<br />twoje oczy szoku<br />twoje oczy lobotomii<br />twoje oczy rozwodu<br />twoje oczy ataku serca<br />twoje oczy samotne<br />twoje oczy<br />twoje oczy<br />twoją Śmierć wśród Kwiatów<br /><br /><br /><br />V<br /><br />Kra kra kra kraczą kruki w białym słońcu nad nagrobkami w Long Island<br />Panie Panie Panie Naomi pod tą trawą pół mego życia mojego życia które<br />jest także jej<br />kra kra moje oko pogrzebie ta sama Ziemia, na której odgrywam Anioła<br />Panie Panie wielkie Oko które patrzy na Wszystko i płynie w czarnej<br />chmurze<br />kra kra dziwny płacz Istnień wyrzucony w niebo znad falujących drzew<br />Panie Panie O Zęby ogromnych Krańców mój głos w bezkresnej<br />przestrzeni Szeolu<br />Kra kra wezwanie Czasu wydarło ze stopy i skrzydła chwilę wszechświata<br />Panie Panie echo w niebiosach wiatr wśród poszarpanych liści krzyk<br />pamięci<br />kra kra wszystkie lata moje narodziny sen kra kra Nowy Jork autobus<br />zepsuty but wielka uczelnia kra kra wszystkie Wizje Pana<br />Panie Panie Panie kra kra kra Panie Panie Panie kra kra kra Panie<br /><br />(dla Naomi Ginsberg)<br />
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję