Stolat.pl
Życzenia
Wiersze znanych
Cytaty
Dodaj życzenia
Chrystus tak rela...
Osiemnaście mysz...
18 lat marzyłeś...
18 lat skończone...
18 spełnionych m...
18-sty wybił roc...
18-ście lat temu...
Bądź zawsze szc...
Coż by Ci życzy...
Dajmy dzisiaj ost...
Zakochani
Bądź zawsze szc...
Kołysanka dla Jo...
O moim tacie
Motyw biblijny
Niepowodzenie
O prawach dziecka
18 lat marzyłeś...
Chrystus tak rela...
18-sty wybił roc...
Wyślij tekst znajomemu
Wyślij do:
Treść wiadomości:
Wszystkie mądre polskie kozy,<br />By je zliczyć, nie mam siły!<br />Na naradę się zebrały<br />I rzecz taką uchwaliły:<br /><br />"W sławnym mieście Pacanowie<br />Tacy sprytni są kowale,<br />że umieją podkuć kozy,<br />By chodziły w pełnej chwale.<br /><br />Przeto koza albo kozioł,<br />Jakaś bardzo mądra głowa,<br />Aby podkuć się na próbę,<br />Musi pójść do Pacanowa.<br /><br />A gdy wróci ten wędrowiec,<br />Już podkuty, ale zdrowy,<br />Wszystkie kozy się dowiedzą,<br />Czy to dobrze mieć podkowy."<br /><br />"Kto ten dzielny? Kto się zgłasza?"<br />"Ja!" - zakrzyknął w głos koziołek.<br />Miał maleńką, piękną bródkę,<br />A wołano nań: Matołek.<br /><br />Czule żegnał go ród kozi,<br />Mama i sędziwy tata,<br />A Matołek wziął tobołek<br />I wędruje na kraj świata.<br /><br />Kiedy znalazł się na drodze,<br />Po raz pierwszy na wolności,<br />Skoczył w górę nasz koziołek,<br />Aby rozprostować kości.<br /><br />Nagle ujrzał dwa zające,<br />Więc zapytał: - "Proszę panów,<br />Może mi panowie wskażą,<br />Gdzie to miasto jest Pacanów?"<br /><br />Rzekł mu jeden: - "Idź przed siebie,<br />Trochę w prawo, trochę w lewo,<br />Przepłyń morze, przeskocz góry,<br />Aż napotkasz uschłe drzewo."<br /><br />Nagle przerwał i zakrzyknął:<br />"Niech ratuje się, kto zając!"<br />A koziołek smyk na drzewo,<br />Przed psem strasznym uciekając,<br /><br />"Złaź natychmiast z mego brzucha"<br />Woła drzewo w wielkim gniewie.<br />"Nie masz prawa, śmieszna kozo,<br />Po szanownym łazić drzewie."<br /><br />Zawołało wiatr na pomoc<br />I zatrzęsło się z łopotem,<br />Tak że spadło trochę liści,<br />A koziołek zaraz potem.<br /><br />"Aj! Aj!" - wrzasnął, choć pod drzewem<br />Złego już nie było zwierza,<br />Lecz tymczasem jeż przydreptał<br />A koziołek spadł na jeża.<br /><br />Beknął głośno siedem razy,<br />Skoczył, jakby opętany,<br />A siąść nie mógł, bo w tym miejscu<br />Miał bolesne bardzo rany.<br /><br />Jeż Igiełka rzekł mu na to:<br />"Czemu krzyczysz? To się zdarza!<br />Czyś ty jabłko, by spaść z drzewa?<br />Teraz biegnij do lekarzal"<br /><br />Niedźwiedź zawsze jest lekarzem,<br />Z pokolenia w pokolenie,<br />Zbadał rany, potem mruknął :<br />"Dam ci coś na przeczyszczenie."<br /><br />"Nigdy!" - krzyknqł nań koziołek,<br />"Wolę już najsroższe bóle!"<br />Na stół skoczył, stłukł kałamarz<br />I przez okno smyk! na pole...<br /><br />Właśnie pasły się cielęta<br />Na zielonym brzegu Wisły.<br />Z wielkim się rozbiegły krzykiem:<br />"Kozioł wariat! Stracił zmysły!"<br /><br /><br />On zaś poszedł poprzez pola.<br />W krąg kraina bardzo pusta,<br />Nagle, gdy był bardzo głodny,<br />Szepnął cicho: - "Ach, kapusta!"<br /><br />Głowy stały tak w szeregu,<br />Jakby za żołnierzem żołnierz.<br />Nasz koziołek zaczął ucztę,<br />Wtem ktoś chwyta go za kołnierz.<br /><br />"Tuś mi, bratku, capie młody!"<br />Wołał stróż, co wyszedł z cienia.<br />"Nie oglądaj się, idź prosto,<br />Do więzienia! Do więzienia"<br /><br />Przyszedł sędzia i rozkazał,<br />By zakuli go w kajdany,<br />I w komórce bardzo ciemnej<br />Kazał przykuć go do ściany.<br /><br />Siedzi biedny nasz koziołek<br />I nie może ruszyć łapą,<br />Jęczy tylko i wciąż płacze:<br />żegnaj, mamo, żegnaj, papo!"<br /><br />W nocy przyszli rozbójnicy,<br />Wygrzebali ziemię kołkiem<br />I na plecach swych unieśli<br />Tę komórkę wraz z Matołkiem.<br /><br /><br />Do ciemnego zaszli lasu,<br />Patrzą, co tam jest w komorze!<br />Nagle strasznie zakrzyknęli:<br />"Diabeł! Ratuj się kto może!"<br /><br />"Stójcie, stójcie!" - kozioł woła<br />"Uwolnijcie mnie z powroza,<br />Ja nie jestem żaden diabeł,<br />Moja mama była koza!"<br /><br />Lecz po zbójcach nie ma śladu,<br />Bo uciekli, gdzie pieprz rośnie,<br />A koziołek został w lesie,<br />Pobekując wciąż żałośnie.<br /><br />Bekiem zbudził czarownicę,<br />Bardzo straszną babę Jędzę,<br />Co dziewczynek złote włosy<br />Jak na krosnach tka jak prządzę.<br /><br />Przyszła, patrzy i wciąż cmoka,<br />Potem rzecze: - "Coś, kochanie,<br />Jesteś mi zanadto chudy,<br />Ale zjem cię na śniadanie!"<br /><br />A on na to: - "Zdejm łańcuchy,<br />A ja za to cię z ochotą<br />Poprowadzą tam, gdzie leżą<br />Wielkie skarby, srebro, złoto!"<br /><br /><br />Wiedzie potem czarownicę<br />Przez las stary, przez las młody,<br />Aż oboje tam przybyli,<br />Gdzie są wielkie, czarne wody.<br /><br />Kazał stanąć jej nad brzegiem<br />I na chwilę zamknąć oczy.<br />Baba stoi, a koziołek<br />Jak nie beknie! Jak nie skoczy!<br /><br />Tak ją ducnął w brzuch rogami,<br />Wedle dawnej koziej mody,<br />że fiknęła siedem razy<br />I jak kamień bęc do wody!<br /><br />"Hulaj, kozal" - rad zawołał,<br />Potem pobiegł do jej chaty<br />I uwolnił troje dziatek,<br />Co płakały spoza kraty.<br /><br />Dwie dziewczynki, jeden chłopczyk,<br />Uklęknęwszy w chaty progu,<br />Slicznie razem zaśpiewali,<br />Aby podziękować Bogu.<br /><br />Potem razem szli z koziołkiem<br />Aż do czarnych lasów skraju,<br />Dzieci poszły w kraj daleki,<br />A on został na rozstaju.<br /><br />Spotkał kaczkę; pięknie wita:<br />"Babcia pani pewnie zdrowa?<br />Może pani mi odpowie,<br />Jak stąd iść do Pacanowa?"<br /><br />"Kwa! kwa!" - kaczka wrzaśnie na to,<br />Czyniąc w wodzie wiele plusku.<br />"Nie rozumiem!" - rzekł koziołek,<br />"To zapewne po francuskul"<br /><br />Noc zleciała, jak kruk czarna,<br />A koziołek smutno kroczy,<br />Ledwie długą widzi drogę,<br />Biedne wypatruje oczy,<br /><br />Co to?! Co to?! Z wielką wrzawą<br />Smok potężny drogą leci,<br />Dwoje oczu ma na przedzie<br />I straszliwie nimi świeci.<br /><br />Lecz koziołek nasz odważnie<br />Stanął pośród czarnej drogi!<br />Może zginie, ale przedtem<br />Chce potwora wziąć na rogi.<br /><br />Ten uderzył go żelazem,<br />Które miał na paszczy przedzie.<br />Kozioł fiknął, wzleciał w górę,<br />Potem miękko spadł i - jedzie.<br /><br />Nagle stanął wóz żelazny,<br />A tłum wielki w głos wykrzyka:<br />"Koza! Koza! Łapcie kozę!<br />Zawołajcie tu rzeźnika!"<br /><br />Wielki strach padł na koziołka,<br />Wszystkie zebrał w sobie moce,<br />Skoczył i uciekał pędem,<br />Przez trzy dni i przez trzy noce.<br /><br />Głodny bardzo, szukał długo,<br />Czy się czego zjeść nie udał<br />Aż zobaczył wiewióreczkę,<br />Co jak płomień była ruda.<br /><br />"Daj mi zjeść co, dobra pani!"<br />A wiewiórka: - "Bardzo proszę,<br />Mam na sprzedaż sześć orzechów,<br />Ale zapłać mi trzy grosze."<br /><br />"Skąd je wezmę, nieszczęśliwy,<br />Widzisz przecie, żem jest w nędzy!"<br />Wtem zobaczył Stracha w polu;<br />"Może pan mi da pieniędzy?"<br /><br />Strach na wróble zdjął kapelusz,<br />Bardzo mu się pięknie kłania<br />I powiada: - "Smutne czasy.<br />Ja też jestem bez śniadania."<br /><br /><br />Przyszedł do jednego miasta,<br />Gdzie wydano prawo nowe:<br />"Kto by z brodą wszedł na rynek,<br />Temu zaraz utną głowę!"<br /><br />Napis taki był na bramie,<br />Kozioł patrzył weń ciekawie,<br />Ale że nie umiał czytać,<br />Nic nie wiedział o tym prawie.<br /><br />Więc schwytali go od razu,<br />Wnet go na stracenie wiodą,<br />I odcięli mu głowiną<br />Razem z piękną bardzo brodą.<br /><br />Leży biedak już bez ducha,<br />Wtem poczciwy szewc nadchodzi.<br />Spojrzał, westchnął i powiada:<br />"Pewnie brodą miał dobrodziej!"<br /><br />Bardzo zacny był to człowiek,<br />Wiąc choć to nie było łatwo,<br />Przyszył głowę do tułowia<br />Bardzo mocną, szewską dratwą.<br /><br />Ożył kozioł, beknął rzewnie,<br />Potem szewca wziął w uściski,<br />Szewc do domu go zaprosił,<br />A tam z jednej jedli miski.<br /><br /><br />Gdy odpoczął, poszedł dalej.<br />Aż tu wszystkim herold głosi,<br />że bal będzie u królewny,<br />Najjaśniejszej, pięknej Zosi.<br /><br />A kto z gości na tym balu<br />Najpiękniejszą pieśń zaśpiewa,<br />Będzie królem i dostanie<br />Berło ze złotego drzewa.<br /><br />"Będę królem!" - krzyknął kozioł,<br />"Spiewam piękniej niż słowiki!"<br />I czym prędzej zaplótł brodę<br />W bardzo zgrabne warkoczyki.<br /><br />Każdy cudne śpiewał pieśni,<br />Czy bogaty, czy ubogi,<br />Lecz gdy nasz Koziołek beknął,<br />Wszyscy w krzyk i dalej w nogi!<br /><br />"Ach, ty trąbo jerychońskal"<br />Tak króewna gniewna rzecze.<br />Niech go kucharz stąd zabierze<br />I na rożnie wnet upieczel"<br /><br />Straszną byłby zginął śmiercią,<br />Ale patrzcie! Kozioł zmyka,<br />Bo gdy kucharz w ogień dmuchał,<br />On się przebrał za kuchcika.<br /><br /><br />Gdy tak zmyka w białym stroju,<br />Ktoś go chwycił na zakrącie<br />I zawołał: - "Chodź, mój miły!<br />Bądziesz kuchtą na okręcie!"<br /><br />Gdy uwarzył pierwszy obiad,<br />Wszyscy w krzyk, i miast zapłaty<br />la wyborne gotowanie<br />Wsadzili go do armaty.<br /><br />Jak nie hukniel Jak nie fukniel<br />A koziołek nasz, niebożę,<br />Długo leciał przez powietrze<br />I po czterech dniach wpadł w morze.<br /><br />Spadł na małą czarną wyspę<br />I odetchnął odrobiną.<br />Nagle wyspa się zachwiała<br />I zanurza się w głębinę.<br /><br />Dziw nad dziwy! Straszne rzeczy!<br />Lecz wy rozumiecie chyba,<br />Ze Matołek, co miał pecha,<br />Prosto spadł na wieloryba.<br /><br />Parsknął biedak, bowiem w morzu<br />Woda jest okropnie słona,<br />A on skąpał sią w niej cały,<br />Od swej brody do ogona.<br /><br /><br />Wtedy słońce pociemniało,<br />Jakby je zakryła chmura,<br />Bo to leciał ptak straszliwy,<br />Co sią zwał "Skrzydlata Góra".<br /><br />Ryknął, jakby lew zaryczał,<br />Porwał kozła w swoje szpony<br />I biednego syna kozy<br />Gdzieś w nieznane poniósł strony.<br /><br />Leci, leci, leci, leci,<br />Aż doleciał do księżyca!<br />Już go pożreć chce łapczywie,<br />Gdy wtem miga błyskawica.<br /><br />Polski szlachcic z szablą bieży,<br />Krzykiem wielkim siejąc grozę:<br />"Jakim prawem, krwawy zbójco<br />Chcesz tą polską pożreć kozę!"<br /><br />"Ja tu jestem, pan Twardowski<br />Co ci nie da zjeść biedaka!"<br />Gdy to straszny ptak usłyszał,<br />Między chmury dał drapakal<br /><br />Szlachcic w śmiech, a potem rzecze<br />"że gościnność mam w zwyczaju,<br />Usiądź waść i opowiadaj,<br />Co tam w polskim słychać kraju!"<br /><br /><br />Gadał kozioł, to co wiedział,<br />Potem zaś dziękował szczerze,<br />A Twardowski poweselał,<br />Na to miłe patrząc zwierzę.<br /><br />Rzekł mu potem: - "Dziś na ziemią<br />Bądą złote spadać gwiazdy.<br />Siądź na jedną, jeśli Wasze<br />rakiej się, nie boisz jazdy!"<br /><br />"Raz śmierć kozie!" - kozioł wrzasnął,<br />Widząc gwiazdę spadającą.<br />Skoczył śmiało i już leci,<br />Tylko bardzo mu gorąco.<br /><br />Leciał prawie przez trzy lata,<br />Wciąż się złotą żywiąc trawą,<br />Aż nareszcie gwiazda woła:<br />"Teraz lecim nad Warszawą!"<br /><br />Znowu leci, iskry sypie,<br />Gdy wtem wody się rozprysły<br />I gwiazdeczka o północy<br />Wpadła z kozłem wprost do Wisły<br /><br />Beknął kozioł, zanurzony<br />W zimne fale aż pod brodą,<br />I narzeka: - "Czym ja kaczka,<br />Aby ciągle spadać w wodęl"<br /><br /><br />Na brzeg z wielkim wylazł trudem,<br />Przez piaszczyste brnie nasypy<br />I powiada: - "Ej, Matołku,<br />Zebyś ty nie dostał grypy!"<br /><br />Kiedy wreszcie świt rozbłysnqł,<br />Kozioł, zziąbły i rozżalon,<br />Widzi, jak żołnierze gazem<br />Wielki nadymają balon.<br /><br />"Poleć z nami!" - powiadają.<br />"Polecimy ponad chmury!"<br />"Piękne dziąki!" - rzekł Matołek,<br />"Właśnie powróciłem z góry!"<br /><br />I w te pędy w las ucieka,<br />Bo to wiedział już dokładnie,<br />Ze jest ładnie na księżycu,<br />Lecz na ziemi jeszcze ładniej.<br /><br />Bum! Bum! - nagle się rozlega<br />Przez leszczyny i przez łozy,<br />A on poczuł ból w tej stronie,<br />Gdzie ogonek mają kozy.<br /><br />"Gwałtu! Tu jest polowanie<br />I na śmierć mnie zastrzelili!"<br />Jęknął kozioł i ze strachu<br />Ubiegł więcej niż pół mili.<br /><br />Ciemno stało sią na świecie,<br />Wielka burza przeszła blisko,<br />A gdy ścichła, z gęstwy lasu<br />Wyskoczyło złe wilczysko.<br /><br />"Smierć mnie czeka w paszczy wilka!"<br />Nasz Matołek rzewnie jęczy,<br />Gdy wtem most przed sobą ujrzał,<br />Przeogromny, z cudnej tączy.<br /><br />Skoczył na ten most wspaniały,<br />A wilk z miną ogłupiałą<br />Patrzy, jak koziołek dzielny<br />Pod niebieską mknie powałą!<br /><br />Kiedy znalazł się na szczycie,<br />By nie skręcić sobie karku,<br />Przysiadł i tak zjechał na dół,<br />Jak kolejką w lunaparku.<br /><br />Przebiegł tęczą przez pół świata,<br />Wykopyrtnął sią w dolinach,<br />Spojrzał wkoło i zrozumiał,<br />Ze się nagle znalazł w Chinach!<br /><br />Przez ryżowe bieży pola,<br />Przez herbaty mknie zagajnik,<br />Aż zobaczył taki pałac,<br />Jak porcelanowy czajnik.<br /><br />Rzekł do siebie: - "Po co, koźle,<br />W chińskie ty się sprawy mieszasz!"<br />Wtem za nogi strach go chwycił,<br />Bo się chiński zjawił cesarz.<br /><br />Rzekł łaskawie: - "Witaj, panie!<br />Choć masz jeszcze lata młode,<br />Mandarynem cię mianuję,<br />Bo masz bardzo piękną brodę!"<br /><br />Już po chwili kozioł stąpa<br />Po pałacu, cudnie odzian,<br />A cesarza córka woła:<br />"Ach, przystojny jest ten młodzian!"<br /><br />Potem cesarz tak rozkazał:<br />"Niech mu nikt nie daje jadła,<br />Aż ten chłopczyk się nauczy<br />Z chińskich liter abecadłal"<br /><br />"Jest tych znaków nie tak wiele,<br />Ze czterdzieści coś tysięcy,<br />Więc się krótko będzie uczył,<br />Sto lat może, lecz nie więcej!"<br /><br />"Ratuj, mamo!" - jęknął kozioł,<br />Który był już mandarynem.<br />Znacznie gorsze to od śmierci,<br />Co wciąż goni za twym synem!"<br /><br />Gdy się wszyscy spać pokładli,<br />Kozioł zdjął jedwabne szaty<br />I tajemnie sią zagrzebał<br />W wielkim pudle od herbaty.<br /><br />Rano wzięły je Chińczyki,<br />Po niezmiernym nieśli kraju,<br />A w rok potem nasz koziołek<br />Był już w Indiach, aż w Bombaju<br /><br />Tam poważny jeden kupiec<br />Odbił zręcznie wieko z pudła<br />A z herbaty wyskakuje<br />Postać smutna i wychudła.<br /><br />"Nim odpowiesz" - rzekł Matołek<br />"Wprzódy dobrze sią zastanów<br />I objaśnij mnie łaskawie,<br />Czy to wreszcie jest Pacanówl"<br /><br />Ten zaś człowiek, co miał kolor<br />Jak chleb, kiedy sią przypiecze,<br />Na twarz upadł i zawołał:<br />"Sziwa riwa! Ecze pecze!"<br /><br />Tłum ogromny bieży, krzycząc:<br />"Aja koza hindu teli!"<br />Znaczy to: - "Tak pięknej kozy<br />Jeszcze w Indiach nie widzieli!"<br /><br />"Coś mi sią to nie podoba!" -<br />Myśli kozioł zadziwiony.<br />Gdy wtem tłum z ogromnym wrzaskiem<br />Rozbiegł sią we wszystkie strony.<br /><br />Patrzy, a to słoń pijany,<br />Na ognisty rum łakomy,<br />Bieży, trąbą drzewa łamie<br />I wywraca małe domy.<br /><br />Dojrzał kozła i wykrzyka:<br />"Porzuciłem mego panal<br />Siadaj na mnie i zmykajmy,<br />B~d~ w tobie miał kompana!"<br /><br />Już po chwili kozioł siedział,<br />jakby na wysokiej wieży,<br />A słoń pądzi w las i trąbi:<br />"Z drogi! Z drogi! Pan słoń bieży!"<br /><br />Biegł przez wiele dni i nocy,<br />Kozioł nie czuł w sobie kości,<br />Wiąc gdy słoń na chwilą zasnł,<br />Zsunął się i smyk! w ciemności.<br /><br />Nadszedł ktoś, a kozioł pyta:<br />"Gdzie ja jestem, dobry paniel"<br />ramten grzecznie mu odpowie:<br />"Jesteś pan w Afganistanie!"<br /><br />"Koniec ze mną" - myśli kozioł,<br />"Bo już moja dola taka!"<br />Wtem przypadkiem, gdzieś pod niebem,<br />Stalowego ujrzał ptaka.<br /><br />Własnym oczom nie dowierza:<br />"Czy gorączkę mam, czym chory!<br />Przecie na aeroplanie<br />Polskie widać stąd kolory!"<br /><br />Aeroplan usiadł piąknie,<br />Bardzo blisko, o stajanie.<br />Kozioł biegnie, woła, płacze:<br />"Ratuj mnie pan, kapitanie!"<br /><br />Lotnik zaś, zdumiony wielce,<br />Oczom wierzyć swym nie może!<br />Śmieje się i tak powiada:<br />"Skąd tu wziąłeś sią, niebożę!"<br /><br />Gdy mu kozioł opowiedział,<br />Jak wądruje nadaremno,<br />Ulitował się kapitan<br />I powiada: "Siadaj ze mną!"<br /><br />Frunął w górę ptak stalowy,<br />Leciał, leciał w zachód krwawy,<br />A po kilku dniach niebieskich<br />Zdrowo przybył do Warszawy.<br /><br />Do nas przyszedł biedny kozioł,<br />Wyrwał siwy włos z swej brody,<br />I serdecznie popłakując,<br />Opowiedział swe przygody.<br /><br />A nam też się płakać chciało,<br />Przeto, widząc go w boleści,<br />Prosiliśmy, by zjadł obiad<br />I używał, co się zmieści!<br /><br />A on na to - "Chciałbym bardzo,<br />Lecz odpocząćtu nnie mogę.<br />Muszę szukać Pacanowa<br />I w tej chwili idę w drogę!"<br /><br />Więc pożegnał nas serdecznie<br />I znów poszed, biedaczysko,<br />Po szerokimm szukać świecie<br />Tego, co jest bardzo blisko.<br /><br />Straszne znowu przeżuł dzoeje,<br />Śmieszne, smutne, nie o wiary,<br />Tak, jak gdyby na koziołka<br />Ktoś potężne rzucił czary.<br /><br />Mamy nowe wiadomości<br />I składamy je w swej teczcce,<br />A za rok je opiszemy<br />W ślicznej jako ta, książeczce.
Wykonanie:
SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z
regulaminem
, aby dowiedzieć się więcej.
Akceptuję