Oshiro Elena
1970-01-01 -
Oshiro Elena
Wiersz o Przyjacielu
Ktoś kazał mi żyć,
Na końcu świata,
Na ostrzu pańskiego bata,
Tak po prostu być.
Dostałem nogi ręce dwie,
Więc co dzień pracuję nimi,
I w kominku już się dymi,
A czas przed siebie do przodu mknie.
Mijają roku pory,
I lat upływa wiele,
Znów dzwony biją w kościele,
A w chacie nowe powstają utwory.
Czasem przychodzą chwile radości,
Raz miłość,
Innym razem zawiłość,
Wśród czterech ścian samotności.
I tak żyję pośród ludzi,
A Ty Boże patrzysz z góry,
Odsłaniając dłonią chmury,
Jak się człowiek w Twojej ziemi trudzi.
Więc zsyłasz Anioła,By pomógł w kłopocie,
By się nie dał taplać w błocie,
Wiesz że On temu podoła.
Wciąż modlę się do Ciebie,
Byś mi zesłał tą jedyną,
Byś pozwolił być z moją dziewczyną,
W naszym ziemskim niebie.
A Ty milczysz nie raz,
Czasem ze mną się śmiejesz,
Niekiedy na twarzy posmutniejesz,
Na końcu świata,
Na ostrzu pańskiego bata,
Tak po prostu być.
Dostałem nogi ręce dwie,
Więc co dzień pracuję nimi,
I w kominku już się dymi,
A czas przed siebie do przodu mknie.
Mijają roku pory,
I lat upływa wiele,
Znów dzwony biją w kościele,
A w chacie nowe powstają utwory.
Czasem przychodzą chwile radości,
Raz miłość,
Innym razem zawiłość,
Wśród czterech ścian samotności.
I tak żyję pośród ludzi,
A Ty Boże patrzysz z góry,
Odsłaniając dłonią chmury,
Jak się człowiek w Twojej ziemi trudzi.
Więc zsyłasz Anioła,By pomógł w kłopocie,
By się nie dał taplać w błocie,
Wiesz że On temu podoła.
Wciąż modlę się do Ciebie,
Byś mi zesłał tą jedyną,
Byś pozwolił być z moją dziewczyną,
W naszym ziemskim niebie.
A Ty milczysz nie raz,
Czasem ze mną się śmiejesz,
Niekiedy na twarzy posmutniejesz,