
Arthur
Rimbaud
1970-01-01 - 1970-01-01
Rimbaud Arthur
Cieśla
Latem, o czwartej nad ranem,
Trwa jeszcze senność miłosna.
Pod gajem wciąż pachną zarośla
, , , , Wieczorem przeświętowanym.
W słonecznym Hysperyd złocie -
Tam, w warsztacie swym leśnym.
Już cieśle - rozdziani do koszul
, , , Są przy robocie.
W ich głuszy, co mchem porasta,
Chcą stropy kunsztowne ciosać,
Na których miasto
, , , Z farb złoży sztuczne niebiosa.
Dla majstrów tych, czarujących
Poddanych króla w Babilonie,
Wenus! na chwilę swych kochanków
, , , Porzuć dusze uwieńczone!
, , , O Królestwo Pasterzy,
Cieślą gorzałki przynieś,
By wigor zachowali świeży
Aż do morskiej kąpieli w południa godzinie.
Trwa jeszcze senność miłosna.
Pod gajem wciąż pachną zarośla
, , , , Wieczorem przeświętowanym.
W słonecznym Hysperyd złocie -
Tam, w warsztacie swym leśnym.
Już cieśle - rozdziani do koszul
, , , Są przy robocie.
W ich głuszy, co mchem porasta,
Chcą stropy kunsztowne ciosać,
Na których miasto
, , , Z farb złoży sztuczne niebiosa.
Dla majstrów tych, czarujących
Poddanych króla w Babilonie,
Wenus! na chwilę swych kochanków
, , , Porzuć dusze uwieńczone!
, , , O Królestwo Pasterzy,
Cieślą gorzałki przynieś,
By wigor zachowali świeży
Aż do morskiej kąpieli w południa godzinie.