Wiersze znanych
Sortuj według:
Lechoń Jan Mokotowska piętn...
Nad obce wielkie miasto zmrok zapada obcy.
Stoję w oknie i patrzę, jak wolno śnieg prószy.
Ach! było to tak dawno, kiedy, mali chłopcy,
Biegliśmy przez Warszawę, rozcierając uszy!
Po tylu odtąd latach czyż jestem tak inny?
Gdy wszystko leży w gruzach, mnie zdaje się tylko,
że znowu się otworzy nasz pokój dziecinny
I powiem: \"Ja stąd przecież wyszedłem przed chwilką\".
To przecież moja Matka szyje ręką drobną,
I widzę pochylony cień Ojca na ścianie,
Co nocami odrabia robotę osobną,
Za którą dla nas wszystkich ma kupić ubranie.
Stoję w oknie i patrzę, jak wolno śnieg prószy.
Ach! było to tak dawno, kiedy, mali chłopcy,
Biegliśmy przez Warszawę, rozcierając uszy!
Po tylu odtąd latach czyż jestem tak inny?
Gdy wszystko leży w gruzach, mnie zdaje się tylko,
że znowu się otworzy nasz pokój dziecinny
I powiem: \"Ja stąd przecież wyszedłem przed chwilką\".
To przecież moja Matka szyje ręką drobną,
I widzę pochylony cień Ojca na ścianie,
Co nocami odrabia robotę osobną,
Za którą dla nas wszystkich ma kupić ubranie.
Lechoń Jan Skowronek
Padł granat i rozburzył ten stary kantorek,
Przy którym płakał Gustaw po stracie kochanki,
Spłonął w Września płomieniach kolumnowy dworek,
Ten z czarnym fortepianem dworek z \"Warszawianki\".
Ciche domy dzieciństwa, gdzie się błogo śniło,
Książki niegdyś czytane z płomieniem na twarzy,
Wszystko, wszystko, co nasze, do kości z cmentarzy,
Wydane na zagładę lub w proch się zmieniło.
I tylko tak jak zawsze, kiedy błyśnie dzionek,
Nad rolę we mgłach całą i nad stare drzewa,
Wysoko, aż do nieba wznosi się skowronek
I tę samą co zawsze piosnkę swoją śpiewa.
O! ptaszku, który śpiewasz w żelazowej Woli!
Niech głos twój dzwoni
ciągle nad wiosenną ciszą,
Nad każdym, który cierpi, nad wszystkim, co boli
Szczęśliwi, ach szczęśliwi, którzy ciebie słyszą!
Przy którym płakał Gustaw po stracie kochanki,
Spłonął w Września płomieniach kolumnowy dworek,
Ten z czarnym fortepianem dworek z \"Warszawianki\".
Ciche domy dzieciństwa, gdzie się błogo śniło,
Książki niegdyś czytane z płomieniem na twarzy,
Wszystko, wszystko, co nasze, do kości z cmentarzy,
Wydane na zagładę lub w proch się zmieniło.
I tylko tak jak zawsze, kiedy błyśnie dzionek,
Nad rolę we mgłach całą i nad stare drzewa,
Wysoko, aż do nieba wznosi się skowronek
I tę samą co zawsze piosnkę swoją śpiewa.
O! ptaszku, który śpiewasz w żelazowej Woli!
Niech głos twój dzwoni
ciągle nad wiosenną ciszą,
Nad każdym, który cierpi, nad wszystkim, co boli
Szczęśliwi, ach szczęśliwi, którzy ciebie słyszą!
Lermontow Michaił Jurjewicz Pieśń
I
Nie wiem, czy śmieszny się stałem,
Czy padłem ofiara twej zdrady,
Lecz klnę się, że ciebie kochałem,
I są miłości tej ślady.
Zaklinam na wszystko, co święte,
I na to, co już się nie stanie,
Na szczęście tak niedostępne-
O, przebacz mi moje kochanie!
II
Proste cię słowo nie wzrusza
Lecz kiedyś dzięki tym kartom
Zrozumiesz moje uczucia,
Dziś odepchnięte z pogardą.
I może podumasz tęsknie,
Łzę jasna uronisz z żalem
Za kimś, kto łez ani westchnień
Nie potrzebuje już wcale.
III
I już nie ujrzy świat chłodny
Tęsknot, porywów i pragnień
Duszy młodzieńca swobodnej,
Gdy ty je widzieć przestaniesz.
Lecz gdyby wrócić mi dano
Do czasów przebrzmiałej rozpaczy,
Znów chciałbym cierpieć tak samo
I kochałbym nie inaczej.&"
Nie wiem, czy śmieszny się stałem,
Czy padłem ofiara twej zdrady,
Lecz klnę się, że ciebie kochałem,
I są miłości tej ślady.
Zaklinam na wszystko, co święte,
I na to, co już się nie stanie,
Na szczęście tak niedostępne-
O, przebacz mi moje kochanie!
II
Proste cię słowo nie wzrusza
Lecz kiedyś dzięki tym kartom
Zrozumiesz moje uczucia,
Dziś odepchnięte z pogardą.
I może podumasz tęsknie,
Łzę jasna uronisz z żalem
Za kimś, kto łez ani westchnień
Nie potrzebuje już wcale.
III
I już nie ujrzy świat chłodny
Tęsknot, porywów i pragnień
Duszy młodzieńca swobodnej,
Gdy ty je widzieć przestaniesz.
Lecz gdyby wrócić mi dano
Do czasów przebrzmiałej rozpaczy,
Znów chciałbym cierpieć tak samo
I kochałbym nie inaczej.&"
Lermontow Michaił Jurjewicz żebrak
U wrót klasztoru świętobliwych
Stał błagający o jałmużnę
żebrak, wyschnięty, ledwo żywy
Od głodu i nadziei próżnej.
Wzrok jego zdradzał żywą mękę,
A jego wyciągnięte ramię
O chleb prosiło. Lecz ktoś w rękę
Włożył mu zamiast chleba kamień.
Tak o uczucia twe łaskawsze
Błagałem w gorzkich łzach tęsknoty,
Tak oszukałaś, już na zawsze,
Najlepszą
część mojej istoty
Stał błagający o jałmużnę
żebrak, wyschnięty, ledwo żywy
Od głodu i nadziei próżnej.
Wzrok jego zdradzał żywą mękę,
A jego wyciągnięte ramię
O chleb prosiło. Lecz ktoś w rękę
Włożył mu zamiast chleba kamień.
Tak o uczucia twe łaskawsze
Błagałem w gorzkich łzach tęsknoty,
Tak oszukałaś, już na zawsze,
Najlepszą
część mojej istoty