Stolat.pl

Rimbaud Arthur

Arthur
Rimbaud

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Rimbaud Arthur Kruki

Gdy szron osrebrzy nasze łany,
Kiedy zapadłe senne sioła
Na Anioł Pański dzwon zawoła,
Nad zmarłym światem rozbujany,
Niech z Twoich niebios, Panie Boże,
Spłynie k'nam drogich kruków może.

O dziwne wojska, wrzasku dziki!
We wasze gniazda wichr uderza.
Lećcie na zżółkłe wód wybrzeża,
Na dróg krzyżowych rozstajniki.
Gdzie się wądolne rosy kładą,
Rozpierzchłe, łączcie się gromadą.

Po polach Francji, gdzie się pleni
Wczorajszych zmarłych grób przy grobie,
Kołujcie w smutnej swej żałobie,
By człowiek baczył o jesieni.
twój krzyk, żałobny ty nasz ptaku,
Niech nas przy wielkim skupia znaku.

Zaś piegż majowych śpiew radosny
Na wierzchach dębu, co w zaklęty
Pokładł się wieczór, jak maszt ścięty,
Zostawcie tym, o święci wiosny,
Których wśród leśnych gdzieś gałęzi
Snadź beznadziejna klęska więzi.
więcej

Rimbaud Arthur Moja Bohema

Włóczyłem się - z rękoma w podartych kieszeniach,
W bluzie, co już nieziemską prawie była bluzą,
Szedłem pod niebiosami, wierny ci o Muzo !
Oh! la la! co za miłość widziałem w marzeniach !

Szeroką dziurę miały me jedyne portki,
W drodze, pędrak - marzyciel, układałem wiersze,
Na Wielkiej Niedzwiedzicy miałem swą oberżę,
A od mych gwiazd na niebie płynął szelest słodki.

Słuchałem gwiazd w te dobre wieczory wrześniowe,
Siedząc na skraju drogi, i czułem, że głowę,
Jak mocne wino, rosa kroplista mi rasza.

Lub gdy w krąg fantastycznych cieni rosły tłumy
- Jak gdybym lirę trącał, wyciągałem gumy,
Stopę mając przy sercu, z zdartego kamasza.
więcej

Rimbaud Arthur Moje życie

Moje życie, jeżeli mnie pamięć nie zawodzi, było niegdyś
ucztą, na której otwierały się wszystkie serca, płnęły
wszystkie wina.
Pewnego wieczoru wziąłem na kolana Piękno. - I
przekonałem się, że jest gorzkie. - Znieważyłem je.
Uzbroiłem się przeciw trybunałom.
Uciekłem. O czarownice, nędzo, nienawiści, powierzono wam
mój skarb!
Zdołałem wygnać ze swego umysłu wszelką ludzką nadzieję.
Głuchym skokiem drapieżnika rzucałem się na każdą radość,
by ją zdusić.
Wezwałem oprawców, żeby, konając, kąsać kolby ich
karabinów. Wezwałem wszystkie plagi, by zadławić się
piachem i krwią. Moim bóstwem było nieszczęście. Tarzałem
się w błocie. Suszył mnie wiatr zbrodni. Igrałem z obłędem.
I wiosna przyniosła mi okropny uśmiech idioty.
Niedawno, bliski wydania ostatniego skrzeku, zapragnąłem
odnależć klucz od dawnej uczty, na której być może
odzyskałbym apetyt.
Tym kluczem jest miłosierdzie. Pomysł taki dowodzi, że
śniłem!
- Pozostaniesz hieną... itd. - wykrzykuje demon, który
ukoronował mnie pięknym wieńcem maków. - Stań w obliczu
śmierci ze wszystkimi swoimi głodami, ze swoim egoizmem i
wszystkimi grzechami głównymi.
Ach, tego mi już nadto: - Ależ, drogi Szatanie, błagam,
spojrzyj mniej wściekłym okiem! W oczekiwaniu na kilka
zapóźnionych podłostek, przyjmij, ty, tak ceniący w
pisarzu brak walorów opisowych czy dydaktycznych, tych
kilka odrażających stronic z mojego karnetu potępieńca.
więcej

Rimbaud Arthur Odjazd

Dość widziałem. Wizja oczekiwała w każdej aurze.
Dość miałem wszystkiego. Szumy miast, wieczo-
rem, i w słońcu, i zawsze.
Dość poznałem. Stacje życia. - O Szumy i Wizje!
Odjazd z nowym uczuciem i w nowym zgiełku!
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję