
Bolesław
Leśmian
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Leśmian Bolesław * * * [Dziś w na...
Dziś w naszego spotkania rocznicę
Pozawrzemy szczelnie okiennice,
By powtórzyć wśród nocnej ciemnoty
Dawne nasze, najpierwsze pieszczoty.
Dawne słowa z dni pierwszych kochania,
Chociaż każde dziś ustom się wzbrania,
Każde snem się nieśmiałym kolebie,
Nas niepewne i niepewne siebie.
Lecz stłumiwszy nieufność rozsądku,
Powtórzymy wszystkie od początku.
Leśmian Bolesław * * * [Dziś w na...
Dziś w naszego spotkania rocznicę
Pozawrzemy szczelnie okiennice,
By powtórzyć wśród nocnej ciemnoty
Dawne nasze, najpierwsze pieszczoty.
Dawne słowa z dni pierwszych kochania,
Chociaż każde dziś ustom się wzbrania,
Każde snem się nieśmiałym kolebie,
Nas niepewne i niepewne siebie.
Lecz stłumiwszy nieufność rozsądku,
Powtórzymy wszystkie od początku.
Pozawrzemy szczelnie okiennice,
By powtórzyć wśród nocnej ciemnoty
Dawne nasze, najpierwsze pieszczoty.
Dawne słowa z dni pierwszych kochania,
Chociaż każde dziś ustom się wzbrania,
Każde snem się nieśmiałym kolebie,
Nas niepewne i niepewne siebie.
Lecz stłumiwszy nieufność rozsądku,
Powtórzymy wszystkie od początku.
Leśmian Bolesław * * * [Hasło nas...
Hasło nasze ma dla nas swe dzieje tajemne:
Lampa, gdy noc już zdąży świat mrokiem owionąć,
Winna zgasnąć w tej szybie, a tamtej zapłonąć.
Na znak ten oddech tracę. Już schody są ciemne.
Czekasz z dłonią na klamce i gdy drzwi otwiera,
Tulę tę dłoń, co jeszcze ma chłód klamki w sobie,
A ty zamian przyciskasz moje ręce obie
Do serca, które zawsze u drzwi obumiera.
Wchodzę ciszkiem, jak gdyby krok każdy knuł zbrodnię,
Między sprzęty, co dla mnie są sprzętami czarów.
Sama ścielesz swe łóżko według swych zamiarów,
By szczęściu i pieszczotom było w nim wygodnie.
I zazwyczaj dopóty milczymy oboje,
Dopóki nie dopełnisz podjętego trudu.
Ileż w dłoniach twych pieczy, miłości i cudu!
Kocham je, kocham za to, że piękne, że twoje.
Lampa, gdy noc już zdąży świat mrokiem owionąć,
Winna zgasnąć w tej szybie, a tamtej zapłonąć.
Na znak ten oddech tracę. Już schody są ciemne.
Czekasz z dłonią na klamce i gdy drzwi otwiera,
Tulę tę dłoń, co jeszcze ma chłód klamki w sobie,
A ty zamian przyciskasz moje ręce obie
Do serca, które zawsze u drzwi obumiera.
Wchodzę ciszkiem, jak gdyby krok każdy knuł zbrodnię,
Między sprzęty, co dla mnie są sprzętami czarów.
Sama ścielesz swe łóżko według swych zamiarów,
By szczęściu i pieszczotom było w nim wygodnie.
I zazwyczaj dopóty milczymy oboje,
Dopóki nie dopełnisz podjętego trudu.
Ileż w dłoniach twych pieczy, miłości i cudu!
Kocham je, kocham za to, że piękne, że twoje.
Leśmian Bolesław Nocą umówioną
Nocą umówioną, nocą ociemniałą
Przyszło do mnie ciszkiem to przychętne ciało.
Przyszło potajemnie - w cudzej bezżałobie -
Było mu na imię tak samo, jak tobie...
Zajrzało po drodze w przyszłość i w zwierciadło -
Na pościeli zimnej obok się pokładło -
Dla mnie się pokładło, bym je mógł całować
I znużyć - i zużyć - i nie pożałować!
Lgnęło mi do piersi - ofiarnie pachnące,
Domyślnie bezwstydnie i - posłuszniejące...
W ciemnościach - w radościach - na granicy łkania
Mdlało od nadmiaru niedoumierania.
I nic w nim nie było, prócz czaru i grzechu,
Prócz bezwiednej woni - wiednego pośpiechu -
I prócz tego dreszczu, co ginie w krwi szumie -
A bez niego ciało - ciała nie rozumie.
Przyszło do mnie ciszkiem to przychętne ciało.
Przyszło potajemnie - w cudzej bezżałobie -
Było mu na imię tak samo, jak tobie...
Zajrzało po drodze w przyszłość i w zwierciadło -
Na pościeli zimnej obok się pokładło -
Dla mnie się pokładło, bym je mógł całować
I znużyć - i zużyć - i nie pożałować!
Lgnęło mi do piersi - ofiarnie pachnące,
Domyślnie bezwstydnie i - posłuszniejące...
W ciemnościach - w radościach - na granicy łkania
Mdlało od nadmiaru niedoumierania.
I nic w nim nie było, prócz czaru i grzechu,
Prócz bezwiednej woni - wiednego pośpiechu -
I prócz tego dreszczu, co ginie w krwi szumie -
A bez niego ciało - ciała nie rozumie.