Stolat.pl

Gajcy Tadeusz

Tadeusz
Gajcy

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Gajcy Tadeusz Na progu

Już jutro może nie ostygłym
od łuny okiem będę musiał
ogarnąć świat i spojrzeć wprost
na nieba lot i tęczy most; -
już jutro może dym jak widły
zapachnie chlebem, ognia rózga
wysokim kwiatem w ogród spadnie,
a ptak, co w smutku miał mieszkanie,
odmiennym szeptem zamknie sen.

I kiedy będę musiał dotknąć
miłosną ręką drzew tych samych,
położę na nich gniewną pięść.
A kiedy nad mą samotnością
przyjdzie mi słowa jak kolana
radośnie zginać, sercu ufać
i słuchać echa, w którym głos
jak broń oddzwania albo kość,
warga otworzy się jak lufa.

Jak jabłoń obłok w oknie stanie
i szepnie - śpiewaj, szepnie - wróć.
Niech głos wysmukły drży jak łódź,
bo to odmienne jest kochanie.
Już jutro może kwiaty grube
pochłoną cię i czas zapomni,
gdy nad twą wiosną tęczy supeł
nad spiż wspanialszy i nad pomnik.

I w dłoni ciepłej twarz ukryta
zacięży nagle, kropla ust,
jakbym na wardze łunę niósł,
zabarwi sen wśród ptasich gitar,
stwardnieje kora pod dotknięciem
czerwonych palców. Lekka kość
jak dziewann żółtych wonny włos
uśmiechem pozna mnie męczeńskim.

I szepnie - śpiewaj, szepnie - idź.
Nie tobie lekkim słowem kochać,
lecz stać nad czasem tym jak krzyż
i znaku czekać znów w obłokach.
Bo jestem tutaj płodnym pyłem,
by miłość rosła, kiedy runą,
i trwoga wielka, gdy zabijać
będą wpatrzeni w zbrojne jutro.
więcej

Gajcy Tadeusz Noc

Czy we śnie daremnym, w przypomnieniu
leżę pod światłem, co jak koral
stacza się prędko? Oto pora,
gdy cienie kwiatów w fali wartkiej
pływają ciężkie niby karpie
w księżycu srebrne. Owad równy
jest człowiekowi, ptak zwierzęciu,
gdy niebo budząc nas jak struny
albo ściszając swym dotknięciem
odchodzi ciemne pod powiekę.

żebym pamiętał: równy jestem
łunie różowej, która przestrzeń
w drzewo kolorów nagłych zmienia.
żebym rozumiał: nawet salwie,
gdy przez powietrze idzie lekkie
jak dzwon od chłodnych drzwi milczenia.
I żebym mówił: równy jestem
sarn sobie leżąc w śnie jak wyspa,
gdy niebo białe jest jak papier,
a ziemia wciąż nierzeczywista
i zarys kwiatów dnem przechodząc
tężeje w kamień, w kość woskową;
a ja w daremnym przypomnieniu
dzieciństwa kształt przybliżam jasny:
obłoków góra, nad nią księżyc
i wiatr gołębi ponad lasem,
woda wesoła, szelest ryby
wśród lilii wodnych. Przecież wiem:
daremny serca strumień jest,
przebytym snom nie będę równy.

Lecz noc mnie czeka wciąż podobna
do tamtych nocy, kiedy koral
światła się zniżał. Cień w obłokach
jest cieniem moim jak olbrzyma,
a przecież ręka jest pokorna
i ciało kruche leży płasko.
żebym pamiętał: jest ojczyzna
w gałązce dymu, w ogniu blasku,
a ja nakryty śniegiem chmury
ziemi tej skąpej jestem równy.
więcej

Gajcy Tadeusz Nowo narodzonemu

Jakże takimi dłońmi utrzymasz pierś mleczną
maleńki! - Przecież niełatwo...
W żyłach matki jak w mapie drogę sobie wybierasz
i spokojny - wszak nazwali cię człowiekiem -
słuchasz krwi jej. Pięknie szumi twa matka.

Jest jak strumień ciepły i bukiet,
a ty - ryba, koncha lub owad,
mlecznych światów w zadumie słuchasz,
tam kształt pierwszy się zaczął rysować.

Nie bój się rzeczy niedobrych,
do spokoju ich prosto się przytul,
od kołyski znajomy powrót
poprzez głosy zielone i skrzypy.

Zanim stopkami do miejsca dotrzesz,
gdzie prawda będzie jak pień drzewa szorstka,
porzucisz strumień najsłodszy
i miękką zabawkę z włosa.

I zmienisz imię. Zostaniesz tylko upartym lub wątłym,
jak niegdyś żołnierzy z ołowiu siebie popędzisz do marszu,
zbudujesz dom -będzie większy, piękniejszy od tego z klocków,
lecz ci i dom nie wystarczy.

Jakże takimi dłońmi, na których zawiła mapa,
ciągle jeszcze maleńki! - utrzymasz kształt własny?
Już dawno wyciekł szum, piękny szum i matka
wygasła.

Kiedy ziemia cię woła każdym ziarnem jak wargą,
ty powierzasz się oczom wyrzuconym jak mosty,
cieniem własnym się chwiejesz, głos dobywasz z oparu
i jak próchno rozświetlasz twarz swą coraz widoczniej

I usypiasz w ramionach pustkę, której się lękasz;
nie wiesz tylko, jak wiele snu ci dadzą i kiedy -
Nie myśl. Starczy. Odmierzą, mój chłopaczku maleńki,
i położą w wieczności miękkiej, czystej jak śniegi.

Może skąpić ci będą, ale bardzo miłować
i odmierzą ci ładnie w metal śmierci warczącej,
wtedy dłonie podniesiesz i znów dźwigniesz na nowo
strumień mleczny.
Jak Atlas będziesz dźwigał bez końca.
więcej

Gajcy Tadeusz O szewcu zadumany...

Młotek przewija ręce poplątane wstążkami żył,
miękko spada lśniący jak przędza
młotek srebrny -
jest czy się śni?

Głowa ciężka zwieszona do kolan
na pomoście nocy i brzasku,
a za nocą - jeziora wołań,
a za brzaskiem - strumienie czasu.

Okna czarna głęboka studnia,
zasypana głębokim niebem,
pomóż pokój głęboki zaludnić
twarzą moją lub moim śpiewem.

Pomóż oczy mi smutne i młode
z wnętrza smutku jak rzeki wyłowić,
o poeto - biedniejszy o młotek,
o poeto - bogatszy o słowo.

Zanurzony w nocy jak pływak
sny rozgarniam palcami na dratwie
a za snami - pustka szczęśliwa,
a za pustką - już śpiewać potrafię.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję