
Ewa
Lipska
1970-01-01 -
Sortuj według:
Lipska Ewa Chodzi o to
Chodzi o to
by wiedzieć
czy z ust wydobywają się jeszcze
słowa słowa słowa
czy tylko kamienna fontanna
z której zsuwa się liść
by wiedzieć
czy z ust wydobywają się jeszcze
słowa słowa słowa
czy tylko kamienna fontanna
z której zsuwa się liść
Lipska Ewa Sklepy zoologiczn...
Sklepy zoologiczne.
Obóz internowanych
z mojego dzieciństwa.
Świnki morskie. Papugi. Knarki.
Chorowity zapach niewoli.
Trociny wydarzeń.
W domu wypluwałam depresję.
Kotka Antygona nie pokazała się wiecej.
Łapki na myszy pod Verdun
i potem ciąg dalszy aż do Auschwitz.
Nie wiedziałam czym to się skończy
kiedy zgłaszałam się do życia.
Na ochotnika
Obóz internowanych
z mojego dzieciństwa.
Świnki morskie. Papugi. Knarki.
Chorowity zapach niewoli.
Trociny wydarzeń.
W domu wypluwałam depresję.
Kotka Antygona nie pokazała się wiecej.
Łapki na myszy pod Verdun
i potem ciąg dalszy aż do Auschwitz.
Nie wiedziałam czym to się skończy
kiedy zgłaszałam się do życia.
Na ochotnika
Lipska Ewa Zwątpienie
Wierzę w zwątpienie
wolna od nałogu wiary.
Pod nieobecność życia
śmiertelnie się waham.
wolna od nałogu wiary.
Pod nieobecność życia
śmiertelnie się waham.
Lipska Ewa Węzły
Supełek wełnianej czapeczki.
Niania na drutach:
oczko lewe oczko prawe
i nieletniej długości szalik.
Do koniczyny mówiliśmy po imieniu.
Pagórki. Lekko rozchylone kolana gór.
Wtedy jeszcze poza ozdobnymi ramami.
Teraz w muzeum w Krynicy Zdrój.
Potem pierwszy węzeł krawata.
Marynarski. Płaski.
Kiedy wypływaliśmy z portów
wprost do urzedu stanu cywilnego.
Kapłani rzymscy
wróżyli nam z błyskawic.
Węzeł małżeński nas oślepił
kiedy wyruszaliśmy w poślubną podróż.
Teraz jesteśmy
kłębkiem nici.
Splotem kordonków.
Neurozą nieustępliwego losu.
I wreszcie pętla.
Pętla
umierająca na naszych szyjach.
Niania na drutach:
oczko lewe oczko prawe
i nieletniej długości szalik.
Do koniczyny mówiliśmy po imieniu.
Pagórki. Lekko rozchylone kolana gór.
Wtedy jeszcze poza ozdobnymi ramami.
Teraz w muzeum w Krynicy Zdrój.
Potem pierwszy węzeł krawata.
Marynarski. Płaski.
Kiedy wypływaliśmy z portów
wprost do urzedu stanu cywilnego.
Kapłani rzymscy
wróżyli nam z błyskawic.
Węzeł małżeński nas oślepił
kiedy wyruszaliśmy w poślubną podróż.
Teraz jesteśmy
kłębkiem nici.
Splotem kordonków.
Neurozą nieustępliwego losu.
I wreszcie pętla.
Pętla
umierająca na naszych szyjach.