
Czesław
Miłosz
1970-01-01 - 1970-01-01
Miłosz Czesław
Wiersz na koniec stulecia
Kiedy już było dobrze
I znikło pojęcie grzechu
I ziemia była gotowa
W powszechnym pokoju
Spoczywać i weselić się
Bez wiar i utopii,
Ja, nie wiadomo czemu,
Obłożony księgami
Proroków i teologów,
Filozofów, poetów,
Szukałem odpowiedzi
Marszcząc się, wykrzywiając, budząc się w środku nocy
Wykrzykując nad ranem.
Co mnie tak pognębiało,
Było zawstydzające.
Brak taktu i rozwagi
Byłby w mówieniu o tym,
A nawet jakby zamach
Na zdrowie ludzkości.
Niestety moja pamięć
Nie chciała mnie opuścić,
A w niej żywe istoty
Każda z jej wżasnym bólem,
Każda z jej wżasną śmiercią,
Z jej własnym przerażeniem.
I skąd by tam niewinność
Na plażach ziemskiego raju
,
Niepokalane niebo
Nad kościołem higieny?
Czy dlatego, że Tamto
Było już bardzo dawno?
Do mędrca świątobliwego
Glosi arabska przypowieść
Bóg rzekł nieco złośliwie:
"Gdybym ludziom wyjawił,
Jakim jesteś grzesznikiem,
Nie chwaliliby ciebie."
"A ja, gdybym im odkrył,
Jak jesteś miłosierny
Odparł mąż świątobliwy
Pogardzałiby Tobą."
Do kogo mam się zwrócić
z tą całkiem ciemną sprawą
Bólu i razem winy
W architekturze Świata,
Jeżeli tutaj nisko
Ni tam w górze wysoko
żadna moc nie obali
Przyczyny i skutku?
Nie myśleć, nie wspominać
O Śmierci na krzyżu,
chociaż co dzień umiera
Jedyny miłujący,
Który bez Ĺadnej potrzeby
Zgodził się i zezwolił,
żeby co jest, istniało
Razem z narzędziem tortur.
Całkiem enigmatycznie.
Niepojęcie zawiłe.
Lepiej mowy zaprzestać.
Ten język nie dla ludzi.
Błogosławiona radość.
Winobranie i żniwo.
Choćby nie na każdego
Przyszlo uspokojenie.
I znikło pojęcie grzechu
I ziemia była gotowa
W powszechnym pokoju
Spoczywać i weselić się
Bez wiar i utopii,
Ja, nie wiadomo czemu,
Obłożony księgami
Proroków i teologów,
Filozofów, poetów,
Szukałem odpowiedzi
Marszcząc się, wykrzywiając, budząc się w środku nocy
Wykrzykując nad ranem.
Co mnie tak pognębiało,
Było zawstydzające.
Brak taktu i rozwagi
Byłby w mówieniu o tym,
A nawet jakby zamach
Na zdrowie ludzkości.
Niestety moja pamięć
Nie chciała mnie opuścić,
A w niej żywe istoty
Każda z jej wżasnym bólem,
Każda z jej wżasną śmiercią,
Z jej własnym przerażeniem.
I skąd by tam niewinność
Na plażach ziemskiego raju
,
Niepokalane niebo
Nad kościołem higieny?
Czy dlatego, że Tamto
Było już bardzo dawno?
Do mędrca świątobliwego
Glosi arabska przypowieść
Bóg rzekł nieco złośliwie:
"Gdybym ludziom wyjawił,
Jakim jesteś grzesznikiem,
Nie chwaliliby ciebie."
"A ja, gdybym im odkrył,
Jak jesteś miłosierny
Odparł mąż świątobliwy
Pogardzałiby Tobą."
Do kogo mam się zwrócić
z tą całkiem ciemną sprawą
Bólu i razem winy
W architekturze Świata,
Jeżeli tutaj nisko
Ni tam w górze wysoko
żadna moc nie obali
Przyczyny i skutku?
Nie myśleć, nie wspominać
O Śmierci na krzyżu,
chociaż co dzień umiera
Jedyny miłujący,
Który bez Ĺadnej potrzeby
Zgodził się i zezwolił,
żeby co jest, istniało
Razem z narzędziem tortur.
Całkiem enigmatycznie.
Niepojęcie zawiłe.
Lepiej mowy zaprzestać.
Ten język nie dla ludzi.
Błogosławiona radość.
Winobranie i żniwo.
Choćby nie na każdego
Przyszlo uspokojenie.