Wiersze znanych
Sortuj według:
Hillar Małgorzata Ballada o cudzie
W spódnicy
do ziemi samej
szła Matka Boska
w kolorowej chuście
dzieciątko niosła
Chrystusik
różową piętę
z chusty wysunął
A ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
szłam za nimi
Matka Boska
w szarą szmatę
rumianki zbierała
dla syneczka
na chory brzuszek
Nad potokiem
w macierzance
dzieciątko ułożyła
Pieluchę
w potoku prała
na głogu
suszyła
Chrystusik
w macierzance
zloty tyłek
do nieba wystawił
A ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
za głogiem siedziałam
Koło płotu
za stodołą
Matka Boska
kurę czerwoną
złapała
Do chusty
z Chrystusikiem
włożyła
I poszliśmy
oni przodem
ja za nimi
a za nami
świerszczy stado
Pod lasem
gdzie jarzębiny
stało dużo
wielkich wozów
z małymi oknami
Do nich wiodły
srebrne schody
wysoko
Po tych schodach
Matka Boska
do nieba wchodziła
z Chrystusikiem
i kurą czerwoną
A ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
przykucnięta w rowie
czekam
aż znowu na ziemię
zejdzie
Słońce
kładzie mi na oczy
żółte okulary
snu
I ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
mam widzenie
Schodzi z wozów
wiele Matek Boskich
Każda niesie
Chrystusika
i kurę czerwoną
do ziemi samej
szła Matka Boska
w kolorowej chuście
dzieciątko niosła
Chrystusik
różową piętę
z chusty wysunął
A ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
szłam za nimi
Matka Boska
w szarą szmatę
rumianki zbierała
dla syneczka
na chory brzuszek
Nad potokiem
w macierzance
dzieciątko ułożyła
Pieluchę
w potoku prała
na głogu
suszyła
Chrystusik
w macierzance
zloty tyłek
do nieba wystawił
A ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
za głogiem siedziałam
Koło płotu
za stodołą
Matka Boska
kurę czerwoną
złapała
Do chusty
z Chrystusikiem
włożyła
I poszliśmy
oni przodem
ja za nimi
a za nami
świerszczy stado
Pod lasem
gdzie jarzębiny
stało dużo
wielkich wozów
z małymi oknami
Do nich wiodły
srebrne schody
wysoko
Po tych schodach
Matka Boska
do nieba wchodziła
z Chrystusikiem
i kurą czerwoną
A ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
przykucnięta w rowie
czekam
aż znowu na ziemię
zejdzie
Słońce
kładzie mi na oczy
żółte okulary
snu
I ja
mała święta Bernadetta
nieco większa od zająca
mam widzenie
Schodzi z wozów
wiele Matek Boskich
Każda niesie
Chrystusika
i kurę czerwoną
Hillar Małgorzata Pompea
Myślała
Na pewno zdążę uciec
Biegła ulicą Obfitości
w haftowanych sandałach
z pękiem kluczy
ze srebrną wazą
pękatą
jak jej brzuch
Tak ją zastała
gorąca ulewa
ubierając ją
szczelnie
na wiele wieków
w suknie
z kamiennego ognia
żadna rzeźba
nie oddałaby
tak wiernie
męki
na jej twarzy
przerażenia rąk
zasłaniających brzuch
Siostra jej
z dzieckiem w łonie
w miescie Hiroszima
umarła
z szybkością
cywilizacji
XX wieku
Po niej
nawet ślad
w powietrzu
nie pozostał
W mieście Warszawa
przeciwko bezmyślnemu wulkanowi
przeciwko ślepemu atomowi
niosę przed sobą
ciężki brzuch
Na pewno zdążę uciec
Biegła ulicą Obfitości
w haftowanych sandałach
z pękiem kluczy
ze srebrną wazą
pękatą
jak jej brzuch
Tak ją zastała
gorąca ulewa
ubierając ją
szczelnie
na wiele wieków
w suknie
z kamiennego ognia
żadna rzeźba
nie oddałaby
tak wiernie
męki
na jej twarzy
przerażenia rąk
zasłaniających brzuch
Siostra jej
z dzieckiem w łonie
w miescie Hiroszima
umarła
z szybkością
cywilizacji
XX wieku
Po niej
nawet ślad
w powietrzu
nie pozostał
W mieście Warszawa
przeciwko bezmyślnemu wulkanowi
przeciwko ślepemu atomowi
niosę przed sobą
ciężki brzuch
Hillar Małgorzata Prośba do macier...
Dni są powolne
jak rude mrówki
niosące na grzbiecie
upalny ciężar lata
Nisko nad ziemią
pali się
fioletowym płomieniem
macierzanka
Z czołem przyciśniętym do niej
proszę
Nie przekwitaj jeszcze
Już niedługo
on powróci
i wśród twoich gorących kwiatów
poda mi wargami
rozkołysaną łąkę
jak rude mrówki
niosące na grzbiecie
upalny ciężar lata
Nisko nad ziemią
pali się
fioletowym płomieniem
macierzanka
Z czołem przyciśniętym do niej
proszę
Nie przekwitaj jeszcze
Już niedługo
on powróci
i wśród twoich gorących kwiatów
poda mi wargami
rozkołysaną łąkę
Hillar Małgorzata Czapka
Mówisz
Nie opieraj się
o zimną ścianę
O widzisz
wpadłabyś pod samochód
Nie pędź tak
masz chore serce
Jestem posłuszna
jestem wdzięczna
Uciekam
Kopię napotkanego kota
który leci na dach
jak piłka
Gwiżdżę krzyczę
tupię
Wracam
z rozbitą głową
Skulona zasypiam
w twoich rękach
A ty wciąż
Dlaczego nie włożyłaś czapki
gdybyś włożyła czapkę
gdybyś włożyła czapkę