Wiersze znanych
Sortuj według:
Herbert Zbigniew Gabinet śmiechu
Huśtawka, diabelski młyn, strzelnica - to rozrywki
ludzi pospolitych.
Umysły subtelne, natury refleksyjne wolą gabinet śmiechu. Jego
celem wzniosłym i ukrytym jest przygotować nas na najgorsze.
Oto w jednym lustrze pokazuje ciało nasze zdjęte z koła - nieforemny
worek połamanych kości, w innym ciało nasze zdjęte z haka po
długotrwałej suchej destylacji powietrza.
Odwiedzajcie gabinet śmiechu. Odwiedzajcie gabinet śmiechu.
To przedsionek życia, przedpokój tortury.
Hillar Małgorzata Matka
Odwraca na patelni
płaską flądrę
żółtym brzuchem do góry
Pokrywki garnków
są srebrne
jak kilka nitek w jej włosach
Wysoko na półkach
ustawia malinowe konfitury
Wieczorem
kładzie po obu stronach książki
zmęczone ręce
lecz zaraz wstaje
przynosi podartą powłokę
Nachyla nad nią oczy
zielone jak liście truskawek
i czoło z trzema zmarszczkami
Nie rozprostuję tych zmarszczek
palcami
płaską flądrę
żółtym brzuchem do góry
Pokrywki garnków
są srebrne
jak kilka nitek w jej włosach
Wysoko na półkach
ustawia malinowe konfitury
Wieczorem
kładzie po obu stronach książki
zmęczone ręce
lecz zaraz wstaje
przynosi podartą powłokę
Nachyla nad nią oczy
zielone jak liście truskawek
i czoło z trzema zmarszczkami
Nie rozprostuję tych zmarszczek
palcami
Hillar Małgorzata Rozkołysany świ...
Po stromej ścianie wąwozu
idzie koza
czarnymi rogami
liści dotyka
Liście dzwonią
zieloną piosenkę
Za nią
bosy chłopiec
słońce patykiem potrącił
Słońce dzwoni
jak żółta mandolina
Dzwonią
fioletowe dzwonki
bo takie ich przeznaczenie
Dzwoni
upalne powietrze
rozkołysane twymi ramionami
Hillar Małgorzata
Przychodził nocą
Zabierał jej włosy
śpiące w mroku
Zabierał
bursztynowy półksiężyc
brzucha
Zanurzał się w niej
jak chrząszcz
w płonącej nasturcji
Zamykał ją w dłoniach
ciasno szczelnie
Nie czuł
że się wymyka
Nie słyszał
jak odchodzi
Nie stukały obcasy
zielonych pantofli
Zabierał jej włosy
śpiące w mroku
Zabierał
bursztynowy półksiężyc
brzucha
Zanurzał się w niej
jak chrząszcz
w płonącej nasturcji
Zamykał ją w dłoniach
ciasno szczelnie
Nie czuł
że się wymyka
Nie słyszał
jak odchodzi
Nie stukały obcasy
zielonych pantofli