Wiersze znanych
Sortuj według:
Makuszyński Kornel dzień zaduszny
A którzy w srogim padli boju,
Niechaj odpoczną dziś w spokoju.
A kiedy w noc zaduszną wstaną
Każdy promienny swoją raną,
W łachmanach każdy, jak w sobolach,
Na radzymińskich staną polach,
To ze łzą w oczach, śmiercią niemi
Ustami czarnej dotkną ziemi;
Ăwdzie otworzą się mogiły,
Co się serdecznej krwi opiły:
Oto wychodzą z nich bez liku
Bohaterowie w groźnym szyku
I wokół patrzą czujnie, bacznie,
Czy się gdzie nowy bój nie zacznie?
Powstali czujni, wierni stróże,
Rany ich płoną jako róże,
Bo na bitewnych pól obszarze
Tak pracowali jak żniwiarze.
Aż utrudzeni i pobladli
Wprzód zwyciężyli, potem padli.
O, dajże Ty im, dobry Chryste,
Odpoczywanie wiekuiste.
Bowiem sny mają niespokojne,
Czyli znów trzeba iść na wojnę?
Bo w zimnym swoim leżą grobie,
Karabin mając wciąż przy sobie.
Niech wiatr nie wieje tam jesienny,
Gdzie leży żołnierz bezimienny.
Niech na nich złote pada liście
I niech im stroi grób złociście.
Potem ich biały śnieg otuli,
Bo leżą nadzy, bez koszuli.
A z wiosną jasną i błękitną
Niech im na grobie kwiaty kwitną.
Takie czerwone, krwią oblane,
Jakbyś ich świętą widział ranę.
Lub na cichego grobu zboczy
Niech kwitną takie jak ich oczy.
Niech wszystkie zlecą się skowronki
I jako srebrne dzwonią dzwonki.
Niech słowik na tym tylko grobie
Uwije ciche gniazdko sobie.
I od wieczora do zarania
Ich drogie piosnki niech wydzwania.
O, dajże Ty im, Panie Chryste,
Odpoczywanie wiekuiste.
Niechaj odpoczną dziś w spokoju.
A kiedy w noc zaduszną wstaną
Każdy promienny swoją raną,
W łachmanach każdy, jak w sobolach,
Na radzymińskich staną polach,
To ze łzą w oczach, śmiercią niemi
Ustami czarnej dotkną ziemi;
Ăwdzie otworzą się mogiły,
Co się serdecznej krwi opiły:
Oto wychodzą z nich bez liku
Bohaterowie w groźnym szyku
I wokół patrzą czujnie, bacznie,
Czy się gdzie nowy bój nie zacznie?
Powstali czujni, wierni stróże,
Rany ich płoną jako róże,
Bo na bitewnych pól obszarze
Tak pracowali jak żniwiarze.
Aż utrudzeni i pobladli
Wprzód zwyciężyli, potem padli.
O, dajże Ty im, dobry Chryste,
Odpoczywanie wiekuiste.
Bowiem sny mają niespokojne,
Czyli znów trzeba iść na wojnę?
Bo w zimnym swoim leżą grobie,
Karabin mając wciąż przy sobie.
Niech wiatr nie wieje tam jesienny,
Gdzie leży żołnierz bezimienny.
Niech na nich złote pada liście
I niech im stroi grób złociście.
Potem ich biały śnieg otuli,
Bo leżą nadzy, bez koszuli.
A z wiosną jasną i błękitną
Niech im na grobie kwiaty kwitną.
Takie czerwone, krwią oblane,
Jakbyś ich świętą widział ranę.
Lub na cichego grobu zboczy
Niech kwitną takie jak ich oczy.
Niech wszystkie zlecą się skowronki
I jako srebrne dzwonią dzwonki.
Niech słowik na tym tylko grobie
Uwije ciche gniazdko sobie.
I od wieczora do zarania
Ich drogie piosnki niech wydzwania.
O, dajże Ty im, Panie Chryste,
Odpoczywanie wiekuiste.
Makuszyński Kornel dziewczęce serdu...
Jedno serce mam najczystsze,
Panowie żołnierze!
Więc niech jeden je w tornistrze
Na wojnę zabierze.
Wtedy śmiało pędź na działa,
Idź, żołnierzu, w boje,
Kula, co cię trafić miała,
Trafi w serce moje.
Panowie żołnierze!
Więc niech jeden je w tornistrze
Na wojnę zabierze.
Wtedy śmiało pędź na działa,
Idź, żołnierzu, w boje,
Kula, co cię trafić miała,
Trafi w serce moje.
Makuszyński Kornel jak diabeł chcia...
Miesiąc temu, wcześnie z rana,
Kolo Pińska wśród ustronia
Przyszedł diabeł do ułana,
By od niego kupić konia.
? Panie ułan! szkapa stara,
Dychawiczna, ledwie chodzi,
Dobra dla mnie, bo jest kara,
Sprzedaj mi ją, pan Dobrodziej!
żeć nie okpię, na ogony
Wszystkich diabłów mogę przysiąc,
Dam ci kwit na dwa miliony,
Płatne w piekle za lat tysiąc.
Okiem błysnął czort czerwonem
Straszną parę puścił z pyska,
Merdnął rudym swym ogonem,
I wraz przepadł wśród bagniska.
Zasnął ułan w jakiejś bruździe,
A czort wraca poprzez zboża
I jak szkapę, tak na uździe,
Wiedzie dziewkę jakby zorza.
? Ej, ułanie, wstawaj prędko,
Na diabelskie podogonia!
Taką ciebie złowię wędką,
Bierz dziewczynę, dawaj konia!
Patrzy ułan: panna cudo,
W pysku twarda, w oczach modra,
Jak dąb młody takie udo,
Jak kamienie młyńskie ? biodra.
? Złota twego mi nie trzeba -
Ułan w pysk czortowi bryźnie
Mam nad sobą kawał nieba,
Resztę dadzą mi w ojczyźnie.
? Panie ułan! bez wykrętów!
Koń ma zołzy, mało warty,
Dodam przygarść dyjamentów
I siwuchy ze trzy kwarty.
? Swój ze smoły likwor diabli,
Sam pij, diable, ja nie zgrzeszę!
Dyjamentów zaś ze szabli,
Ile zechcę, to wykrzeszę.
Zad wspaniały, więc wspaniale
Muszą też być okolice,
Barki ? jakbyś widział skałę,
Jako rzepy ? takie cyce.
Sercem zadrżał ułan krewki,
Tak mu chciało się wesela,
Czort go do tej ciągnie dziewki,
Ktoś do konia ? przyjaciela.
Już czort sunie się zdradziecko
Konia brać za dziwożonę,
A koń patrzy tak jak dziecko
Poprzez oczy załzawione.
? Stój! ? zawoła ułan srogo ?
Nie twój jeszcze koń mój drogi!
Mój koń cztery ? kuternogo!
A twa dziewka dwie ma nogi.
Chciałeś mnie oszukać podle,
Wracaj, czorcie, gdzie pieprz rośnie! ?
I za moment siedział w siodle,
A koń zarżał mu radośnie.
Krzyknął ułan: ? Z tego dzbanka
Sam z piekielnej pij czeluści.
Koń ? to moja jest kochanka,
Co mnie nigdy nie opuści!!
Makuszyński Kornel Jeśli spojrzysz,...
Jeśli spojrzysz, niewiasto, ujrzysz, jak się prężę
I jako tęcza wstaje w splotów moich zgięciu.
Czy nie wiesz, iżem słońcu równy był w poczęciu,
Iżem w pył gwiazd złocisty ubrał ciało węże?!
Kiedym pełzał wśród kwiatów, kradłem, złodziej Boży,
Wszystkie ognie, którymi płoną rajskie zioła,
Z śladów Bożych jasnoście zbierałem u czoła,
Bym był jasny jak ongi, gdym był na obroży.
Jam jest, którym skrzydłami gasił gwiazdy złote,
Kiedy się zdały jaśniej lśnić niż skrzydła moje.
Jam jest, którym początek widział w łun pożodze.
Jam jest, którym w piór szumie wiódł anielskie roje,
Burzyć w pysze niezmiernej Bożych rąk robotę..
Jam jest i oto pełzać chcę przy twojej nodze
I jako tęcza wstaje w splotów moich zgięciu.
Czy nie wiesz, iżem słońcu równy był w poczęciu,
Iżem w pył gwiazd złocisty ubrał ciało węże?!
Kiedym pełzał wśród kwiatów, kradłem, złodziej Boży,
Wszystkie ognie, którymi płoną rajskie zioła,
Z śladów Bożych jasnoście zbierałem u czoła,
Bym był jasny jak ongi, gdym był na obroży.
Jam jest, którym skrzydłami gasił gwiazdy złote,
Kiedy się zdały jaśniej lśnić niż skrzydła moje.
Jam jest, którym początek widział w łun pożodze.
Jam jest, którym w piór szumie wiódł anielskie roje,
Burzyć w pysze niezmiernej Bożych rąk robotę..
Jam jest i oto pełzać chcę przy twojej nodze