
Stanisław
Grochowiak
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Grochowiak Stanisław Wdowiec
Wziąłem twój ślubny welon,
W pomiętą zwinąłem gazetę -
I było to takie brutalne
Jak ból.
A potem
pantofle najczulsze,
Łódeczki najmilsze, najdroższe,
I w puszce od maggi schowałem kolczyki,
Dwie krople rosy.
Nocą podzwaniam tą puszką,
Płaczę nad paczką z welonem,
Kopię w rozpaczy w krzesło
Puste,
Zimne,
Niedobre.
Mam jeszcze mydło po tobie,
Którym mydliłaś piersi -
Włosy mydliłaś gorące,
I nos mydliłaś - i nos.
Całuję ten śliski kamyczek,
Pożeram ten śliski kamyczek -
Na jutro mi już nie starczy,
Mój Boże, i zacznie się głód.
W pomiętą zwinąłem gazetę -
I było to takie brutalne
Jak ból.
A potem
pantofle najczulsze,
Łódeczki najmilsze, najdroższe,
I w puszce od maggi schowałem kolczyki,
Dwie krople rosy.
Nocą podzwaniam tą puszką,
Płaczę nad paczką z welonem,
Kopię w rozpaczy w krzesło
Puste,
Zimne,
Niedobre.
Mam jeszcze mydło po tobie,
Którym mydliłaś piersi -
Włosy mydliłaś gorące,
I nos mydliłaś - i nos.
Całuję ten śliski kamyczek,
Pożeram ten śliski kamyczek -
Na jutro mi już nie starczy,
Mój Boże, i zacznie się głód.
Grochowiak Stanisław Mikroliryka
Kochając drzewa, kocham je głównie w słojach,
Kochając ptaki, kocham je ściśle w kostkach -
Nie to,
Co w kształcie,
Lecz to,
Co w szumiącej,
W gęstej jak syrop mikroliryce materii.
Gdy o księżycu - to mówić łyżką od soli,
Gdy o słowikach - to znać kaniony ich gardeł,
Gdy o miłości - to kłaść w milczeniu na stolik
Włosy twoje osobne
I twarde.
Kochając ptaki, kocham je ściśle w kostkach -
Nie to,
Co w kształcie,
Lecz to,
Co w szumiącej,
W gęstej jak syrop mikroliryce materii.
Gdy o księżycu - to mówić łyżką od soli,
Gdy o słowikach - to znać kaniony ich gardeł,
Gdy o miłości - to kłaść w milczeniu na stolik
Włosy twoje osobne
I twarde.
Grochowiak Stanisław Gdy już nic nie ...
Kiedyś usadzę cię nagą wśród przepychu
Będą tam suknie ciężkie jak woda
Będą pończochy o zapachu
jabłek
Będą na głowę nakrycia szerokie
I będzie metal
Chcę mieć cię nagą w krajobrazie ciemnym
Gęstym od brązów świeczników waz
Z których niech dymi waniliowy poncz
W rozdęte chrapy nieruchomych dogów
Czuł tę potrzebę Rembrandt kiedy Saskię
Malował coraz w śmierć swą odchodzącą
Jakby chciał wstrzymać ją wagą winogron
Przygnieść świeczników drogocennym światłem
Będą tam suknie ciężkie jak woda
Będą pończochy o zapachu
jabłek
Będą na głowę nakrycia szerokie
I będzie metal
Chcę mieć cię nagą w krajobrazie ciemnym
Gęstym od brązów świeczników waz
Z których niech dymi waniliowy poncz
W rozdęte chrapy nieruchomych dogów
Czuł tę potrzebę Rembrandt kiedy Saskię
Malował coraz w śmierć swą odchodzącą
Jakby chciał wstrzymać ją wagą winogron
Przygnieść świeczników drogocennym światłem
Grochowiak Stanisław * * * [Taka mi te...
Taka mi teraz jesteś coraz gorzka krzepka
Jakbym szukał u ciebie pod głowwę pagórka
Nie jesteś mi już trznadel że dmuchnąć ci w piórka
A ty mi się ostaniesz złotą garstką ciepła
Taka mi teraz jesteś jakbym znalazł drzewo
Na które wchodzę piersią przed ostatnią metą
I na próżno się bronisz płochliwa kobieto
Taką mi teraz jesteś wśród wieku męskiego
Jakbym szukał u ciebie pod głowwę pagórka
Nie jesteś mi już trznadel że dmuchnąć ci w piórka
A ty mi się ostaniesz złotą garstką ciepła
Taka mi teraz jesteś jakbym znalazł drzewo
Na które wchodzę piersią przed ostatnią metą
I na próżno się bronisz płochliwa kobieto
Taką mi teraz jesteś wśród wieku męskiego