Józef Ignacy
Kraszewski
1970-01-01 - 1970-01-01
Kraszewski Józef Ignacy
Krzyż nieśmy z twarzą jasną i pogodną
Krzyż nieśmy z twarzą jasną i pogodną,
Z męstwem niezgiętym, ze źrenicą chłodną,
Skroni nie kryjmy czernią i popiołem,
Męczennicy, z obliczem umrzyjmy wesolem.
Jęki boleść łagodzą, lecz karzą człowieka;
Połknijmy łzy, niech sucha zabłyśnie powieka,
Niech usta pieśń zanucą, twarz uśmiechem spłonie
I ku Bogu podnieśmy dziękczynienia dłonie.
Śpiewajmy hymn wesela wśród stosu płomieni,
Męczarnią nie ugięci, bólem nie zmożeni,
Niechaj więzy katuszy męstwo nasze targa,
A modlitwą dziękczynną drży konając warga.
Niech świat patrzy i nie wie, co ta pierś zamyka,
Czy ziemskiej szal radości, czy ból męczennika,
Niechaj ręka obejmie tych, co cierpią z nami,
I ulży im brzemienia - my je dźwigniom sami.
Idźmy z krzyżem na barkach i na piersi z krzyżem.
Krokiem śmiałym, sercem chyżem,
A włócznię, co nam piersi przeszywa skrwawiona,
Całujmy cisnąc do łona.
Biada, kto upadł w drodze i jęczy na próżno,
Biada, kto sakwę rzucił przed czasem podróżną
I kto z ziemi ratunku wołał, a nie z nieba,
Nam wytrwać, iść i skonać błogosławiąc trzeba.
Gdy siły się wyczerpią, kiedy skroń się skłoni
I serce bić przestanie, i pot zimny zleje,
My krzyża z osłabionej nie puszczajmy dłoni
I, patrząc weń, straconą odzyszczmy nadzieję.
Cicho - pusto - głos wichru szyderstwa przynosi,
Zapaśnik opuszczony w cyrku leżąc kona,
I, zemdlony, na chwałę Panu głos podnosi,
A nad czołem męczeńska świeci mu korona.
Krzyż nasz nieśmy z uśmiechem i twarzą pogodną,
Bo jedna boleść cicha jest boleścią płodną.
Skroni nie posypujmy czernią i popiołem,
Męczennicy - z obliczem umrzyjmy wesołem.
Z męstwem niezgiętym, ze źrenicą chłodną,
Skroni nie kryjmy czernią i popiołem,
Męczennicy, z obliczem umrzyjmy wesolem.
Jęki boleść łagodzą, lecz karzą człowieka;
Połknijmy łzy, niech sucha zabłyśnie powieka,
Niech usta pieśń zanucą, twarz uśmiechem spłonie
I ku Bogu podnieśmy dziękczynienia dłonie.
Śpiewajmy hymn wesela wśród stosu płomieni,
Męczarnią nie ugięci, bólem nie zmożeni,
Niechaj więzy katuszy męstwo nasze targa,
A modlitwą dziękczynną drży konając warga.
Niech świat patrzy i nie wie, co ta pierś zamyka,
Czy ziemskiej szal radości, czy ból męczennika,
Niechaj ręka obejmie tych, co cierpią z nami,
I ulży im brzemienia - my je dźwigniom sami.
Idźmy z krzyżem na barkach i na piersi z krzyżem.
Krokiem śmiałym, sercem chyżem,
A włócznię, co nam piersi przeszywa skrwawiona,
Całujmy cisnąc do łona.
Biada, kto upadł w drodze i jęczy na próżno,
Biada, kto sakwę rzucił przed czasem podróżną
I kto z ziemi ratunku wołał, a nie z nieba,
Nam wytrwać, iść i skonać błogosławiąc trzeba.
Gdy siły się wyczerpią, kiedy skroń się skłoni
I serce bić przestanie, i pot zimny zleje,
My krzyża z osłabionej nie puszczajmy dłoni
I, patrząc weń, straconą odzyszczmy nadzieję.
Cicho - pusto - głos wichru szyderstwa przynosi,
Zapaśnik opuszczony w cyrku leżąc kona,
I, zemdlony, na chwałę Panu głos podnosi,
A nad czołem męczeńska świeci mu korona.
Krzyż nasz nieśmy z uśmiechem i twarzą pogodną,
Bo jedna boleść cicha jest boleścią płodną.
Skroni nie posypujmy czernią i popiołem,
Męczennicy - z obliczem umrzyjmy wesołem.