Franciszek
Karpiński
1970-01-01 - 1970-01-01
Karpiński Franciszek
Do dwóch synogarlic
Tę od sąsiada, z daleka drugą,
Pisklęty jeszcze nabyłem,
Wychowałem was moją posługą,
Rękami mymi żywiłem.
Dziś was od domu chronię hałasów,
Mieszkaniem darzę zaocznym,
By wam miłosnych nikt nie psuł wczasów,
Okiem nie zajźrzał iirocznym.
A moja matka ubogim chlebem
Wykarmiwszy mię małego,
Zostawiła mię pod szczerym niebem,
Zostawiła mię samego.
Tcmira żyje w dalekiej stronie,
W której ja miałem nadzieję!
Gdy za nią częstym westchnieniem gonię,
Może się z moich leź śmieje.
Synogarlico! Cóż za przyczyna,
Czego tam wołasz tak z rana?
Czego tam któraś mi przypomina,
że kochasz, wzajem kochana?
Pisklęty jeszcze nabyłem,
Wychowałem was moją posługą,
Rękami mymi żywiłem.
Dziś was od domu chronię hałasów,
Mieszkaniem darzę zaocznym,
By wam miłosnych nikt nie psuł wczasów,
Okiem nie zajźrzał iirocznym.
A moja matka ubogim chlebem
Wykarmiwszy mię małego,
Zostawiła mię pod szczerym niebem,
Zostawiła mię samego.
Tcmira żyje w dalekiej stronie,
W której ja miałem nadzieję!
Gdy za nią częstym westchnieniem gonię,
Może się z moich leź śmieje.
Synogarlico! Cóż za przyczyna,
Czego tam wołasz tak z rana?
Czego tam któraś mi przypomina,
że kochasz, wzajem kochana?