
Agnieszka
Osiecka
1970-01-01 - 1970-01-01
Osiecka Agnieszka
Nałęczów
Starzy ludzie kryją swój kaszel
jak drogocenny skarb w mufkę.
Wywożą do schludnych pensjonatów,
chronią w kłębach pierzyn
bez dna.
Niejeden hipopotam odpływa tak chyłkiem w głąb buszu.
A jednak
nocą
słychać
jak Nałęczów kaszle.
Ptak, nawykły do śmierci,
nie przerywa trelu.
Co za koncert!
W dzień
orkiestranci
ciągną dumnie od ławki do ławki,
od zdroju do zdroju,
aż po znój.
Spójrz:
jeszcze ręka sama
sięga po szklankę,
jeszcze oko
dojrzało
psa.
Jeszcze - ho - ho - jak daleko
do mego czółna.
Godzi się zatem wspomnieć tamten czas, "czas główny",
"czas z nizin":
- Jak on mnie kochał, złociutka.
- Jak ja go kochałam.
- Miałem system historyczny.
- Gdyby nie wojna.
- No tak.
- Pan mi nie ufa, profesorze.
- Jakże. Jakżeby nie.
W nocy Nałęczów kaszle.
Z bliska
Tamten Brzeg wygląda nawet biało i przyjaźnie.
Ja zaś,
gdy byłam poetą,
krasiłam każdą rzecz nieprzytomnie,
jak dzikus maluje skrzypce.
Z byle glinki, kamienia i żużlu
kleciłam cudnego ptaszka.
Dziś
w niejednym posągu
widzę jeno piach
, , , , , , , , , , , , i żużel
Tak późno zaczęłam czytać z Drzewa Wiadomości...
Tak późno mnie zbudzono...
Z jakimże bólem! ...
, - Toś ty go kochała, złociutka?
, - Pan mi nie ufa, profesorze?
jak drogocenny skarb w mufkę.
Wywożą do schludnych pensjonatów,
chronią w kłębach pierzyn
bez dna.
Niejeden hipopotam odpływa tak chyłkiem w głąb buszu.
A jednak
nocą
słychać
jak Nałęczów kaszle.
Ptak, nawykły do śmierci,
nie przerywa trelu.
Co za koncert!
W dzień
orkiestranci
ciągną dumnie od ławki do ławki,
od zdroju do zdroju,
aż po znój.
Spójrz:
jeszcze ręka sama
sięga po szklankę,
jeszcze oko
dojrzało
psa.
Jeszcze - ho - ho - jak daleko
do mego czółna.
Godzi się zatem wspomnieć tamten czas, "czas główny",
"czas z nizin":
- Jak on mnie kochał, złociutka.
- Jak ja go kochałam.
- Miałem system historyczny.
- Gdyby nie wojna.
- No tak.
- Pan mi nie ufa, profesorze.
- Jakże. Jakżeby nie.
W nocy Nałęczów kaszle.
Z bliska
Tamten Brzeg wygląda nawet biało i przyjaźnie.
Ja zaś,
gdy byłam poetą,
krasiłam każdą rzecz nieprzytomnie,
jak dzikus maluje skrzypce.
Z byle glinki, kamienia i żużlu
kleciłam cudnego ptaszka.
Dziś
w niejednym posągu
widzę jeno piach
, , , , , , , , , , , , i żużel
Tak późno zaczęłam czytać z Drzewa Wiadomości...
Tak późno mnie zbudzono...
Z jakimże bólem! ...
, - Toś ty go kochała, złociutka?
, - Pan mi nie ufa, profesorze?