Wiersze znanych
Sortuj według:
Adamowicz Bogusław Nagość
Wszystko co kocha, obsłon pragnie zdzierać szaty
I obnażać namiętne ukochane łona.
Mędrcy z obsłon najskrytszych chcą obnażyć światy
I bezpłodna jest miłość cnotą ujarzmiona.
O Piękno! zstąp żyjące przed oblicze ludu
I rozsłoń się jak Fryne szczerzej, śmielej, prościej;
Bez targów nierządnicy, bez tajnego brudu
Zepsucia, co w zamkniętej gnieździ się świętości.
Niech zadrżą nabożnisie...Ale wzrok artysty,
Ani myśl przed nagością się nie cofnie wieszcza:
Z ognia krwi zdrowej bucha płomień duszy czysty -
I nie, jak żywe ciało, cudu jej nie streszcza.
Poezjo! Leć nad śnieżne Ideału góry...
Lecz niech ci nie przeszkadza ducha moc żelazna
Kochać nagość Kobiety, życia i Natury,
Bez obłudy świętoszka, bez cynizmu błazna.
Miej odwagę to bratać, czego nikt nie brata
I słuchaj jak grzmi bólem szczere życia tętno,
I rzucaj się na łono Wielkiej Prawdy świata -
Miłością ją pokonaj śmiałą i namiętną!
O stań się dla wybranych tą siłą fatalną,
Co pcha tam, na co tłumy nie śmią spojrzeć z bliska.
Leć, leć tam - i zwycięska szarp ręką brutalną
Zasłonę, gdzie jak słońce, Wielka Nagość błyska.
I obnażać namiętne ukochane łona.
Mędrcy z obsłon najskrytszych chcą obnażyć światy
I bezpłodna jest miłość cnotą ujarzmiona.
O Piękno! zstąp żyjące przed oblicze ludu
I rozsłoń się jak Fryne szczerzej, śmielej, prościej;
Bez targów nierządnicy, bez tajnego brudu
Zepsucia, co w zamkniętej gnieździ się świętości.
Niech zadrżą nabożnisie...Ale wzrok artysty,
Ani myśl przed nagością się nie cofnie wieszcza:
Z ognia krwi zdrowej bucha płomień duszy czysty -
I nie, jak żywe ciało, cudu jej nie streszcza.
Poezjo! Leć nad śnieżne Ideału góry...
Lecz niech ci nie przeszkadza ducha moc żelazna
Kochać nagość Kobiety, życia i Natury,
Bez obłudy świętoszka, bez cynizmu błazna.
Miej odwagę to bratać, czego nikt nie brata
I słuchaj jak grzmi bólem szczere życia tętno,
I rzucaj się na łono Wielkiej Prawdy świata -
Miłością ją pokonaj śmiałą i namiętną!
O stań się dla wybranych tą siłą fatalną,
Co pcha tam, na co tłumy nie śmią spojrzeć z bliska.
Leć, leć tam - i zwycięska szarp ręką brutalną
Zasłonę, gdzie jak słońce, Wielka Nagość błyska.
Asnyk Adam Herakles
I
Greckie go mity Heraklesem zwały,
Chociaż właściwie ludem się nazywa.
Na wieczną pracę nieba go skazały,
Więc jego ramię nigdy nie spoczywa.
Jest pracowity, silny i wytrwały,
Lwia skóra nagie barki mu pokrywa;
Lecz wobec pana swojego nieśmiały,
Łańcuchów swoich sam kuje ogniwa
I spełnia wszystkie najcięższe zlecenia.
Kiedy podniesie maczugę - to straszny!
A jednak stąpa cicho, najzwyczajniej,
Pełen zaparcia i upokorzenia.
Śmieją się z niego, że jest za rubaszny,
Kiedy go widzą w augiaszowej stajni.
III
On bohaterstwo swoje mało ceni
I nie wie jeszcze, czym jest i czym będzie,
Nie wie, że cało wyszedłszy z płomieni
Miejsce dla siebie wśród bogów zdobędzie;
Lecz wiedzą o tym bogowie strapieni,
Co w nim mieć chcieli posłuszne narzędzie,
Więc cały Olimp z wściekłości się pieni
I prześladuje go zawsze i wszędzie.
Jeszcze w kolebce posyłał mu gady,
Aby go zgniotły w duszącym uścisku,
I wciąż tysiącem olbrzymów nań godzi.
Bezsilne gniewy, zasadzki i zdrady!
Będzie zwycięzcą... i przy gromów błysku
Prometeusza z więzów wyswobodzi!
Greckie go mity Heraklesem zwały,
Chociaż właściwie ludem się nazywa.
Na wieczną pracę nieba go skazały,
Więc jego ramię nigdy nie spoczywa.
Jest pracowity, silny i wytrwały,
Lwia skóra nagie barki mu pokrywa;
Lecz wobec pana swojego nieśmiały,
Łańcuchów swoich sam kuje ogniwa
I spełnia wszystkie najcięższe zlecenia.
Kiedy podniesie maczugę - to straszny!
A jednak stąpa cicho, najzwyczajniej,
Pełen zaparcia i upokorzenia.
Śmieją się z niego, że jest za rubaszny,
Kiedy go widzą w augiaszowej stajni.
III
On bohaterstwo swoje mało ceni
I nie wie jeszcze, czym jest i czym będzie,
Nie wie, że cało wyszedłszy z płomieni
Miejsce dla siebie wśród bogów zdobędzie;
Lecz wiedzą o tym bogowie strapieni,
Co w nim mieć chcieli posłuszne narzędzie,
Więc cały Olimp z wściekłości się pieni
I prześladuje go zawsze i wszędzie.
Jeszcze w kolebce posyłał mu gady,
Aby go zgniotły w duszącym uścisku,
I wciąż tysiącem olbrzymów nań godzi.
Bezsilne gniewy, zasadzki i zdrady!
Będzie zwycięzcą... i przy gromów błysku
Prometeusza z więzów wyswobodzi!
Asnyk Adam Czary
Coś się zdawało dziewczynie,
Coś się zdawało!
Przy młynie
Godzinę całą
Patrzała, jak woda płynie,
Jak pod nią w wodnej kotlinie
Coś się pluskało!
Zdawało jej się, że w wodzie
Widzi tęczowy
Na spodzie
Gmach kryształowy,
A przed nim w świetnym pochodzie
W zaczarowanym ogrodzie
Królewskie łowy.
Zdawało jej się znów dalej,
że widzi potem
Na fali
Błyszczących złotem
Rycerzy w hełmach ze stali,
że nawet ukłony w dali
Widzi przelotem.
O cuda! Tuż przed nią klęka
Piękna, jak świeża
Jutrzenka,
Postać rycerza;
Wpół ją objęła dłoń miękka
Ona się płoni i lęka,
I nie dowierza.
On szepcze miłośnie do niej
Z kraju piękności,
Barw, woni,
Z kraju młodości,
Z wieczystej błękitnej toni
Przybywam z wieńcem na skroni
Pragnę miłości!
Jeśli masz serca choć tyle,
żeby pierś biała
Na chwilę
Uczuciem drżała...
Porzucę skrzydła motyle
I pozostanę tu w pyle
Ludzkiego ciała.
Lecz jeśli tylko odgadnę,
że kształty owe
Tak ładne
Są marmurowe,
że serce nie drży w nich żadne
To wtedy jak cień przepadnę
W mgły zaświatowe!
Dziewczyna słucha i płonie,
Coś jej się zdaje,
że w łonie
Zwolna powstaje
W dziewiczej wstydu osłonie
Prawdziwa miłość - więc dłonie
Drżąca podaje.
Lecz kiedy schyla się z trwogą
Do słodkiej mary,
Pod nogą
Byłyż to czary?
Nie widać przed nią nikogo!
A tylko przechodzi drogą
Młynarczyk stary.
Widocznie w owej godzinie
Coś się jej śniło
Przy młynie;
Skądby wziąć było
Rycerzy w wodnej kotlinie?
A może w pięknej dziewczynie
Serce nie biło?
Coś się zdawało!
Przy młynie
Godzinę całą
Patrzała, jak woda płynie,
Jak pod nią w wodnej kotlinie
Coś się pluskało!
Zdawało jej się, że w wodzie
Widzi tęczowy
Na spodzie
Gmach kryształowy,
A przed nim w świetnym pochodzie
W zaczarowanym ogrodzie
Królewskie łowy.
Zdawało jej się znów dalej,
że widzi potem
Na fali
Błyszczących złotem
Rycerzy w hełmach ze stali,
że nawet ukłony w dali
Widzi przelotem.
O cuda! Tuż przed nią klęka
Piękna, jak świeża
Jutrzenka,
Postać rycerza;
Wpół ją objęła dłoń miękka
Ona się płoni i lęka,
I nie dowierza.
On szepcze miłośnie do niej
Z kraju piękności,
Barw, woni,
Z kraju młodości,
Z wieczystej błękitnej toni
Przybywam z wieńcem na skroni
Pragnę miłości!
Jeśli masz serca choć tyle,
żeby pierś biała
Na chwilę
Uczuciem drżała...
Porzucę skrzydła motyle
I pozostanę tu w pyle
Ludzkiego ciała.
Lecz jeśli tylko odgadnę,
że kształty owe
Tak ładne
Są marmurowe,
że serce nie drży w nich żadne
To wtedy jak cień przepadnę
W mgły zaświatowe!
Dziewczyna słucha i płonie,
Coś jej się zdaje,
że w łonie
Zwolna powstaje
W dziewiczej wstydu osłonie
Prawdziwa miłość - więc dłonie
Drżąca podaje.
Lecz kiedy schyla się z trwogą
Do słodkiej mary,
Pod nogą
Byłyż to czary?
Nie widać przed nią nikogo!
A tylko przechodzi drogą
Młynarczyk stary.
Widocznie w owej godzinie
Coś się jej śniło
Przy młynie;
Skądby wziąć było
Rycerzy w wodnej kotlinie?
A może w pięknej dziewczynie
Serce nie biło?
Asnyk Adam Do przyjaciela
Na tym tu miejscu z wami ja żyłem,
Z wami tu wodę Niemnową piłem,
Też same brzegi, też same ściany,
Odzie was kochając, byłem kochany.
Sciśnij mię, Filon, wzajem ściśnięty,
Śpiewajmy słodycz przyjaźni świętej.
Za co mi stanie! że mówię śmiało:
Nic mię od ciebie nic oderwało.
Ktoś kłóci ludzi, kłoś miasta wali.
My się w zaciszu stale kochali.
Sciśnij mię, Filon. wzajem ściśnięty.
Śpiewajmy słodycz przyjaźni świętej.
Niech mi tu twardy kamień postawią,
Którego późne lata nie strawią:
Na nim dam napis nic starły wiekiem:
Dwóch ludzi bvlo jednvm człowiekiem.
Ściśnij mię, Filon, wzajem ściśnięty,
Śpiewajmy słodycz przyjaźni świętej.
Z wami tu wodę Niemnową piłem,
Też same brzegi, też same ściany,
Odzie was kochając, byłem kochany.
Sciśnij mię, Filon, wzajem ściśnięty,
Śpiewajmy słodycz przyjaźni świętej.
Za co mi stanie! że mówię śmiało:
Nic mię od ciebie nic oderwało.
Ktoś kłóci ludzi, kłoś miasta wali.
My się w zaciszu stale kochali.
Sciśnij mię, Filon. wzajem ściśnięty.
Śpiewajmy słodycz przyjaźni świętej.
Niech mi tu twardy kamień postawią,
Którego późne lata nie strawią:
Na nim dam napis nic starły wiekiem:
Dwóch ludzi bvlo jednvm człowiekiem.
Ściśnij mię, Filon, wzajem ściśnięty,
Śpiewajmy słodycz przyjaźni świętej.