Wiersze znanych
Sortuj według:
Morsztyn Jan Andrzej Do trupa
Leżysz zabity i jam tez zabity,
Ty - strzałą śmierci, ja - strzałą miłości,
Ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości,
Ty jawne świece, ja mam płomień skryty.
Tyś na twarz suknem żałobnym nakryty,
Jam zawarł zmysły w okropnej ciemnośći,
Ty masz związane ręce, ja, wolnośći
Zbywszy, mam rozum łańcuchem powity.
Ty jednak milczysz, a mój język kwili,
Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze,
Tyś jak lód, a jam w piekielnej śrzeżodze.
Ty się rozsypiesz prochem w małej chwili,
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznym mych ogniów, rozsypać popiołem.
Ty - strzałą śmierci, ja - strzałą miłości,
Ty krwie, ja w sobie nie mam rumianości,
Ty jawne świece, ja mam płomień skryty.
Tyś na twarz suknem żałobnym nakryty,
Jam zawarł zmysły w okropnej ciemnośći,
Ty masz związane ręce, ja, wolnośći
Zbywszy, mam rozum łańcuchem powity.
Ty jednak milczysz, a mój język kwili,
Ty nic nie czujesz, ja cierpię ból srodze,
Tyś jak lód, a jam w piekielnej śrzeżodze.
Ty się rozsypiesz prochem w małej chwili,
Ja się nie mogę, stawszy się żywiołem
Wiecznym mych ogniów, rozsypać popiołem.
Miciński Tadeusz Wilia
Memu Ojcu.
On do mnie pisał list - mój synuś mały!
patrząc się w księżyc - na szrężodze szyby
pisał mi rączką, że już nadleciały
aniołki - Pan Jezus przyjdzie - łowią ryby -
złote lśnią gwiazdki... - niech mój Tatuś wraca - Mama jest chora - Tatuś
caca -
mój Tatuś dusia...
Lecz pewno wstrzymały
chmury ten list, lub Anioł biały -
bo mi się nie wdarł promień w stalagmity
i nie oświetlił groty, łzami szumnej
i nie przypomniał, że są gdzieś błękity -
i Bóg - i w moim sercu dwie Jego kolumny.
Raduj się duszo moja w Panu,
rozbłyśnij, jak zorza, w purpurze
i zamek słońcu na strzelistej górze
wybuduj - w dal od czarnego tumanu.
Choćbyś utracił wszechświat - nie stracone
nic - bo masz dwa serca przelśnione
i na tych skrzydłach wylecisz wśród pieśni.
Tobie syneczku, - pisze Tatuś dusia,
że wróci - weźmie na rączki Jarusia
i będzie z Tobą zbierał fijołeczki
i będzie nucił piosneczki
o kwiatku, co się nie rozwinął wcześniej -
- i Mama już płakać nie będzie...
Ale Cień groźny idzie za mną wszędzie
i nie wiem, kiedy mię wyzwoli
z tych mroków - Bóg.
On do mnie pisał list - mój synuś mały!
patrząc się w księżyc - na szrężodze szyby
pisał mi rączką, że już nadleciały
aniołki - Pan Jezus przyjdzie - łowią ryby -
złote lśnią gwiazdki... - niech mój Tatuś wraca - Mama jest chora - Tatuś
caca -
mój Tatuś dusia...
Lecz pewno wstrzymały
chmury ten list, lub Anioł biały -
bo mi się nie wdarł promień w stalagmity
i nie oświetlił groty, łzami szumnej
i nie przypomniał, że są gdzieś błękity -
i Bóg - i w moim sercu dwie Jego kolumny.
Raduj się duszo moja w Panu,
rozbłyśnij, jak zorza, w purpurze
i zamek słońcu na strzelistej górze
wybuduj - w dal od czarnego tumanu.
Choćbyś utracił wszechświat - nie stracone
nic - bo masz dwa serca przelśnione
i na tych skrzydłach wylecisz wśród pieśni.
Tobie syneczku, - pisze Tatuś dusia,
że wróci - weźmie na rączki Jarusia
i będzie z Tobą zbierał fijołeczki
i będzie nucił piosneczki
o kwiatku, co się nie rozwinął wcześniej -
- i Mama już płakać nie będzie...
Ale Cień groźny idzie za mną wszędzie
i nie wiem, kiedy mię wyzwoli
z tych mroków - Bóg.
Morrison Jim *** (Airport...)
Airport.
Messenger in a form of a soldier.
Green wool. He stood there,
off the plane.
A new truth, too horrible to bear.
There was no record of it
anywhere in the ancient signs
or symbols.
People looked at each other,
in the mirror, their children`s
eyes.
Why had it come.
There was no escape from
it anywhere.
A truth too horrible to name.
Only a loose punking moan
could frame its dark interiors.
Only a few could look upon
its face w/ calm.
most of the people fell instantly
uder its dull friendly terror.
They looked to the calm ones
but saw only a geen
military coat.
Repent!
None of the old things worked.
Messenger in a form of a soldier.
Green wool. He stood there,
off the plane.
A new truth, too horrible to bear.
There was no record of it
anywhere in the ancient signs
or symbols.
People looked at each other,
in the mirror, their children`s
eyes.
Why had it come.
There was no escape from
it anywhere.
A truth too horrible to name.
Only a loose punking moan
could frame its dark interiors.
Only a few could look upon
its face w/ calm.
most of the people fell instantly
uder its dull friendly terror.
They looked to the calm ones
but saw only a geen
military coat.
Repent!
None of the old things worked.