Wiersze znanych
Sortuj według:
Zawistowska Kazimiera Kędy ty idziesz....
Kędy Ty idziesz, na białe przestrzenie
Kładzie się ciche i senne milczenie -
I tylko poblask pada księżycowy
Na chłodne stepy i białe parowy.
Z szat Ci wichr tylko śnieżne strząsa kwiecie
I gdzieś po bezdniach, po topielach miecie,
I tak niestrudzon wlecze się przez łany
W mrok coraz gęstszy, co zasnuł kurhany,
Twój cień!... I z sobą przez wydmy i głusze...
W tumany mgielne wlecze moją duszę...
Mgłami tułacze jej skrzydła owija
Tęsknica stepów, widmo, co zabija.
Kładzie się ciche i senne milczenie -
I tylko poblask pada księżycowy
Na chłodne stepy i białe parowy.
Z szat Ci wichr tylko śnieżne strząsa kwiecie
I gdzieś po bezdniach, po topielach miecie,
I tak niestrudzon wlecze się przez łany
W mrok coraz gęstszy, co zasnuł kurhany,
Twój cień!... I z sobą przez wydmy i głusze...
W tumany mgielne wlecze moją duszę...
Mgłami tułacze jej skrzydła owija
Tęsknica stepów, widmo, co zabija.
Zawistowska Kazimiera Kiedy przyjdziesz...
Kiedy przyjdziesz? Ja słyszę w ciemnym przeczuć borze
Szmer twych kroków... Zielenią więc progi owiję,
A dusza jako owiec stado białoszyje
U cysterny pragnienia czeka cię w pokorze...
Wciąż czekam... płowych piasków śledząc martwe morze
I nie wiem, czy od spieki dziś cię namiot kryje,
Czy dłoń czyja twe stopy pielgrzymie obmyje?
I nie wiem, kędy jesteś, i dziwnie się trwożę.
I nie wiem, kiedy przyjdziesz! Tęsknotą strawiona
Moja dusza cię woła pieściwymi dźwięki,
Bo jak owoc już dojrzał mych bioder kształt miękki
I wonniejszą od kwiatu jest biel mego łona!
Ale przychodź! O przychodź, bo z tęsknoty skona
Moja dusza jak lutnia tobą rozdźwięczona.
Szmer twych kroków... Zielenią więc progi owiję,
A dusza jako owiec stado białoszyje
U cysterny pragnienia czeka cię w pokorze...
Wciąż czekam... płowych piasków śledząc martwe morze
I nie wiem, czy od spieki dziś cię namiot kryje,
Czy dłoń czyja twe stopy pielgrzymie obmyje?
I nie wiem, kędy jesteś, i dziwnie się trwożę.
I nie wiem, kiedy przyjdziesz! Tęsknotą strawiona
Moja dusza cię woła pieściwymi dźwięki,
Bo jak owoc już dojrzał mych bioder kształt miękki
I wonniejszą od kwiatu jest biel mego łona!
Ale przychodź! O przychodź, bo z tęsknoty skona
Moja dusza jak lutnia tobą rozdźwięczona.
Zawistowska Kazimiera Kleopatra
Piła dusze, jak perły w rubinowej czarze -
Antonia i Cezara dusze piorunowe -
A zdjęte im ze skroni przepaski laurowe
Przy heleńskiej, złocistej, wieszała cytarze.
Z orłów Romy służalcze poczyniwszy straże,
W szept peanów stroiła ich surmy bojowe -
Na zwycięskich sztandarów zwoje purpurowe
Kładła stopy, twą wargą pieszczone Cezarze?...
Wszystką rozkosz wyssawszy, wszystką słodycz ziemi,
Jak kwiat słońcem przesycon w dzień lata upalny,
Kleopatra oczyma śledzi znużonemi
Śmierć Antonia i tryumf Oktawia brutalny...
A jej piersi królewskie, głośne wieszczów pieniem
Szmaragdowym, śmiertelnym, oplótł gad pierścieniem.
Antonia i Cezara dusze piorunowe -
A zdjęte im ze skroni przepaski laurowe
Przy heleńskiej, złocistej, wieszała cytarze.
Z orłów Romy służalcze poczyniwszy straże,
W szept peanów stroiła ich surmy bojowe -
Na zwycięskich sztandarów zwoje purpurowe
Kładła stopy, twą wargą pieszczone Cezarze?...
Wszystką rozkosz wyssawszy, wszystką słodycz ziemi,
Jak kwiat słońcem przesycon w dzień lata upalny,
Kleopatra oczyma śledzi znużonemi
Śmierć Antonia i tryumf Oktawia brutalny...
A jej piersi królewskie, głośne wieszczów pieniem
Szmaragdowym, śmiertelnym, oplótł gad pierścieniem.
Zawistowska Kazimiera Kochałam Ciebie
Kochałam Ciebie i czasem bojowe
Zbroje Ci kładłam - czasem harfę w dłonie -
Czasem Twe czoło tuliłam w koronie -
Czasem trefiłam pazia włosy płowe!
Gdzież Ty poszedłeś, o mój książę senny?
Na sarkofagu Twojego marmurze
Skamieniał anioł cichy i promienny
I w twarz Ci rzuca blade grobów róże,
Bo w tym kamiennym aniele żałości
Dawno umarła moja dusza gości.
Zbroje Ci kładłam - czasem harfę w dłonie -
Czasem Twe czoło tuliłam w koronie -
Czasem trefiłam pazia włosy płowe!
Gdzież Ty poszedłeś, o mój książę senny?
Na sarkofagu Twojego marmurze
Skamieniał anioł cichy i promienny
I w twarz Ci rzuca blade grobów róże,
Bo w tym kamiennym aniele żałości
Dawno umarła moja dusza gości.