Wiersze znanych
Sortuj według:
Zawistowska Kazimiera Teresa
Jeszcze cierpień, o Panie! Me dłonie wzniesione
Naznacz gwoździ męczennych purpurowym kwiatem,
Daj krwią broczyć pod świętym ran twoich stygmatem,
Spal pragnieniem ust twoich me usta spragnione.
Głód męczeństw mnie pożera, głodem męczeństw płonę!
Więc Ty dobry, Ty wielki, Ty bądź moim katem
I ciało moje rozkrwaw krwi Twojej szkarłatem,
Wbij w skronie me bezsenne Twych cierni koronę.
Kochać... cierpieć... i umrzeć! ach, skonać dla Ciebie!
Tobie ponieść mej duszy płomienne pożogi.
Jej żarem wszystkie gwiazdy mlecznej roztlić drogi
I jak wstęgę ognistą rzucić ją w Twym niebie,
I widzieć, jak te łuny krwawo rozgorzałe
Przyćmią Tobie oblicze Magdaleny białe.
Naznacz gwoździ męczennych purpurowym kwiatem,
Daj krwią broczyć pod świętym ran twoich stygmatem,
Spal pragnieniem ust twoich me usta spragnione.
Głód męczeństw mnie pożera, głodem męczeństw płonę!
Więc Ty dobry, Ty wielki, Ty bądź moim katem
I ciało moje rozkrwaw krwi Twojej szkarłatem,
Wbij w skronie me bezsenne Twych cierni koronę.
Kochać... cierpieć... i umrzeć! ach, skonać dla Ciebie!
Tobie ponieść mej duszy płomienne pożogi.
Jej żarem wszystkie gwiazdy mlecznej roztlić drogi
I jak wstęgę ognistą rzucić ją w Twym niebie,
I widzieć, jak te łuny krwawo rozgorzałe
Przyćmią Tobie oblicze Magdaleny białe.
Zawistowska Kazimiera Tobie
Daj mi sny twoje - daj ten sen skrzydlaty
O mnie prześniony - ja chcę duszę własną
W jego zwierciadle ujrzeć cichą, jasną,
Rozkołysaną jak mgły srebrnej kwiaty.
Wprowadź mnie jeszcze w krysztalne zaświaty,
A tam, twą dłonią poruszone smutnie,
Niech się rozdźwięczą wszystkie ścichłe lutnie
W ów akord nagle zerwany przed laty.
Wówczas mnie ujrzysz raz jeszcze wyśnioną,
Raz jeszcze wszystkie pogasić w ukryciu
Perły mej duszy tęczowo zapłoną
I jedną cudną dam ci chwilę w życiu,
Chwilę jedyną - bo potem w noc ciemną
Pójdę, byś nigdy nie spotkał się ze mną.
O mnie prześniony - ja chcę duszę własną
W jego zwierciadle ujrzeć cichą, jasną,
Rozkołysaną jak mgły srebrnej kwiaty.
Wprowadź mnie jeszcze w krysztalne zaświaty,
A tam, twą dłonią poruszone smutnie,
Niech się rozdźwięczą wszystkie ścichłe lutnie
W ów akord nagle zerwany przed laty.
Wówczas mnie ujrzysz raz jeszcze wyśnioną,
Raz jeszcze wszystkie pogasić w ukryciu
Perły mej duszy tęczowo zapłoną
I jedną cudną dam ci chwilę w życiu,
Chwilę jedyną - bo potem w noc ciemną
Pójdę, byś nigdy nie spotkał się ze mną.
Zawistowska Kazimiera Tobie
I
Bądź ty mi dobrym - zejdź sercu mojemu
Jaśnią podobną ciepłu słonecznemu -
Bądź duszy mojej morzu burzliwemu
Kojącą ciszą wpółsennej zatoki,
Zwartej łagodnie gór kwietnymi stoki...
Bądź ustom moim jak trunek miłosny,
Po którym serce skwita kwiatem wiosny!
Bądź ustom moim słodki i litosny...
I na te usta, do twych ust tęskniące,
Kładź się jak rosy napoje rzeźwiące!
Bądź oczom moim czarem wizji sennych,
Wyprzędłą baśnią mirażów promiennych,
Wonnym pąkowiem zieleni wiosennych
Opleć mi duszę jak uroczne ziele,
By w ślad stóp moich chodziło wesele...
Bądź ty mi dobrym - zejdź sercu mojemu
Jaśnią podobną ciepłu słonecznemu -
Bądź duszy mojej morzu burzliwemu
Kojącą ciszą wpółsennej zatoki,
Zwartej łagodnie gór kwietnymi stoki...
Bądź ustom moim jak trunek miłosny,
Po którym serce skwita kwiatem wiosny!
Bądź ustom moim słodki i litosny...
I na te usta, do twych ust tęskniące,
Kładź się jak rosy napoje rzeźwiące!
Bądź oczom moim czarem wizji sennych,
Wyprzędłą baśnią mirażów promiennych,
Wonnym pąkowiem zieleni wiosennych
Opleć mi duszę jak uroczne ziele,
By w ślad stóp moich chodziło wesele...
Zawistowska Kazimiera Tobie
II
Chciałabym, z tobą poszedłszy w zaświaty,
Wtulić się w jasność jakiejś białej chaty.
I wszystkie słońcu skradzione uśmiechy
Wpleść w miękkie złoto jej żytnianej strzechy.
I w takiej chacie odciętej od sioła,
Pojąc się ciszą rozlaną dokoła
I patrząc co dzień na wstające zorze,
Czuć w duszy własnej to Królestwo Boże
Wielkiej miłości - i czuć przy swej głowie
Twą głowę piękną jak młodość i zdrowie.
I zapomniawszy, czym wpierw było życie,
W zaczarowanym swej duszy błękicie
Prząść z nieskończonej kądzieli Wieczności
Nić promienistą Wiary i Miłości.
Chciałabym, z tobą poszedłszy w zaświaty,
Wtulić się w jasność jakiejś białej chaty.
I wszystkie słońcu skradzione uśmiechy
Wpleść w miękkie złoto jej żytnianej strzechy.
I w takiej chacie odciętej od sioła,
Pojąc się ciszą rozlaną dokoła
I patrząc co dzień na wstające zorze,
Czuć w duszy własnej to Królestwo Boże
Wielkiej miłości - i czuć przy swej głowie
Twą głowę piękną jak młodość i zdrowie.
I zapomniawszy, czym wpierw było życie,
W zaczarowanym swej duszy błękicie
Prząść z nieskończonej kądzieli Wieczności
Nić promienistą Wiary i Miłości.