
Tadeusz
Różewicz
1970-01-01 -
Sortuj według:
Różewicz Tadeusz Obcy człowiek
To obcy człowiek
czego chce
o kogo pyta
to nieznajomy
pewnie zbłądził
albo się omylił
mówił że nas szuka
lecz nie zna nazwiska
kogo pan szuka
taki tu nie mieszka
to jakiś pijak
może pomylony
uparcie twierdzi
że właśnie nas szuka
lecz my go nie znamy
Nie mogę wejść
do waszego domu
mieszkania
mówicie
że jestem obcy
patrzycie zdziwieni
trochę przestraszeni
Właśnie was szukam
w tym ogromnym mieście
co rośnie
przybywa
Was szukam
Na tej wyspie
bezludnej
nie omyliłem się
wy jesteście
ludzie
moi bliźni
czy mogę zostać z wami
jeden dzień noc
jestem człowiekiem
nie jestem obcy
patrzycie na mnie
przez judasza
nie zdejmując łańcuchów
przez drzwi zatrzaśnięte
jestem zmęczony
chcę usiąść przy waszym stole
znamy się przecież
od narodzenia Chrystusa
jestem bardzo zmęczony
muszę wam powiedzieć
o sobie o was
chcę wam powiedzieć
że nie ma tajemnicy
nie czekajcie
czego chce
o kogo pyta
to nieznajomy
pewnie zbłądził
albo się omylił
mówił że nas szuka
lecz nie zna nazwiska
kogo pan szuka
taki tu nie mieszka
to jakiś pijak
może pomylony
uparcie twierdzi
że właśnie nas szuka
lecz my go nie znamy
Nie mogę wejść
do waszego domu
mieszkania
mówicie
że jestem obcy
patrzycie zdziwieni
trochę przestraszeni
Właśnie was szukam
w tym ogromnym mieście
co rośnie
przybywa
Was szukam
Na tej wyspie
bezludnej
nie omyliłem się
wy jesteście
ludzie
moi bliźni
czy mogę zostać z wami
jeden dzień noc
jestem człowiekiem
nie jestem obcy
patrzycie na mnie
przez judasza
nie zdejmując łańcuchów
przez drzwi zatrzaśnięte
jestem zmęczony
chcę usiąść przy waszym stole
znamy się przecież
od narodzenia Chrystusa
jestem bardzo zmęczony
muszę wam powiedzieć
o sobie o was
chcę wam powiedzieć
że nie ma tajemnicy
nie czekajcie
Różewicz Tadeusz Przenikanie
śmierć
przenika przez życie
jak światło
przez pajęczynę
wiszocą w drzwiach
otwartego pokoju
konający wyprowadziła się
długo krzycząc szukając
wybiegów układał się
śmierć zjadała rysy
kolejnych twarzy nałożone
na kość
przenika przez życie
jak światło
przez pajęczynę
wiszocą w drzwiach
otwartego pokoju
konający wyprowadziła się
długo krzycząc szukając
wybiegów układał się
śmierć zjadała rysy
kolejnych twarzy nałożone
na kość
Różewicz Tadeusz Noc
W ogromniejącej czerni
w nicości
zmarszczka
ust
wypluwa pestkę
przeżutych
strawionych słów
wargi powleczone szminką
szept
weź
weż na sen
weź na sen wieczny
cały świat
zbiegnie się
w twarz
wyrówna wygładzi
góry wejdą w doliny
przeklęte problemy
rozwiążą się
lekko
jak wstążka błękitna
we włosach Maryli
szept
grzech
wielki grzech
trwoga i drżenie
jak morze
śmierć zamieni życie
w mały
śmieszny guziczek
odpadniesz od świata
jak od ubrania
na listku
przepłyniesz przez ocean
na listku
do szyby przyklejonym
na łódeczce
karzełek
Charon Hanswurst
ze śmiesznie zmarszczoną buzią
przewiezie cię na drugi brzeg
odpływasz
śmiech drwiący huczy dokoła
i śmierć ze śmiechu
umiera
w nicości
zmarszczka
ust
wypluwa pestkę
przeżutych
strawionych słów
wargi powleczone szminką
szept
weź
weż na sen
weź na sen wieczny
cały świat
zbiegnie się
w twarz
wyrówna wygładzi
góry wejdą w doliny
przeklęte problemy
rozwiążą się
lekko
jak wstążka błękitna
we włosach Maryli
szept
grzech
wielki grzech
trwoga i drżenie
jak morze
śmierć zamieni życie
w mały
śmieszny guziczek
odpadniesz od świata
jak od ubrania
na listku
przepłyniesz przez ocean
na listku
do szyby przyklejonym
na łódeczce
karzełek
Charon Hanswurst
ze śmiesznie zmarszczoną buzią
przewiezie cię na drugi brzeg
odpływasz
śmiech drwiący huczy dokoła
i śmierć ze śmiechu
umiera
Różewicz Tadeusz Dola
Pamieci kaprala "Smuklego"
Leżał nagi partyzant
śpiewały ptaki
i mrówki wędrowały
po woskowych dłoniach
zakazali żandarmi
pod karą grzebać
niech tak gnije
ścierwo bandyty
ziemia ojczysta
uległa poruszona
jasna głowe przygarnęła
i wklęsła
leżał pod lasem cicho
jakby pił z źródełka wode
pochylony nad
swoja dolą
dołem.
Leżał nagi partyzant
śpiewały ptaki
i mrówki wędrowały
po woskowych dłoniach
zakazali żandarmi
pod karą grzebać
niech tak gnije
ścierwo bandyty
ziemia ojczysta
uległa poruszona
jasna głowe przygarnęła
i wklęsła
leżał pod lasem cicho
jakby pił z źródełka wode
pochylony nad
swoja dolą
dołem.