
Marian
Piechal
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Piechal Marian Całopalenie
Z mrocznych oddali
przez otwarte okno
zlatują się nocne roje.
Nęci je chwiejny płomyk,
złudna jutrzenka swobody,
zdradliwe zbawienne słońce.
Z opalonymi skrzydłami
padają, by znów z impetem
pełne dla bólu pogardy
podjąć lot dookoła
dręczącej je tajemnicy.
Jeden z nich w płomień runął,
słychać trzask suchy i twardy,
owadzi Giordano Bruno
spłonął. Za co? Dla kogo?
W imię jakiej idei?
Jakiej owadziej prawdy?
przez otwarte okno
zlatują się nocne roje.
Nęci je chwiejny płomyk,
złudna jutrzenka swobody,
zdradliwe zbawienne słońce.
Z opalonymi skrzydłami
padają, by znów z impetem
pełne dla bólu pogardy
podjąć lot dookoła
dręczącej je tajemnicy.
Jeden z nich w płomień runął,
słychać trzask suchy i twardy,
owadzi Giordano Bruno
spłonął. Za co? Dla kogo?
W imię jakiej idei?
Jakiej owadziej prawdy?
Piechal Marian Pogrzeb
Cóż to tam wiozą? Nawóz nieco zbyt drogi,
zbyt kosztowny do ziemi, pokropiony
nie dość gorącymi łzami żalu, owinięty
w dość nieszczelny pokrowiec niezbyt szczerych
mów i nekrologów, okadzony rzadkim
dymem maskowanych westchnień. Wyrośnie
z niego anemiczny chwast wspomnień, może
oset niesprawdzonej plotki, a być może
parząca otoczenie pokrzywa, nadzbyt jadowita,
kwitnąca dyskretnie, lecz tak drażniąca,
że wprost niedotykalna bez grubych rękawic,
sękatego kija albo ostrej kosy.
zbyt kosztowny do ziemi, pokropiony
nie dość gorącymi łzami żalu, owinięty
w dość nieszczelny pokrowiec niezbyt szczerych
mów i nekrologów, okadzony rzadkim
dymem maskowanych westchnień. Wyrośnie
z niego anemiczny chwast wspomnień, może
oset niesprawdzonej plotki, a być może
parząca otoczenie pokrzywa, nadzbyt jadowita,
kwitnąca dyskretnie, lecz tak drażniąca,
że wprost niedotykalna bez grubych rękawic,
sękatego kija albo ostrej kosy.
Piechal Marian Maska Pośmiertna
Wszystkie twarze w tej jednej udręczonej twarzy,
wszystkie smutne uśmiechy w tym jednym uśmiechu,
wszystkie tortury w jednej, co już się nie zdarzy,
wszystkie oddechy świata w tym jednym oddechu,
wszystkie usta zamilkłe w tych tragicznych ustach,
wszystkie splątane drogi w tych zmarszczkach i bruzdach,
wszystkie blaski w tym jednym jak błysk słońca blasku,
wszystkie sny pod tą jedną jak glob ziemski czaszką,
wszystkie widzące oczy pod dwojgiem tych powiek ----
oto -bez mąk narzędzi -zamęczony człowiek.
wszystkie smutne uśmiechy w tym jednym uśmiechu,
wszystkie tortury w jednej, co już się nie zdarzy,
wszystkie oddechy świata w tym jednym oddechu,
wszystkie usta zamilkłe w tych tragicznych ustach,
wszystkie splątane drogi w tych zmarszczkach i bruzdach,
wszystkie blaski w tym jednym jak błysk słońca blasku,
wszystkie sny pod tą jedną jak glob ziemski czaszką,
wszystkie widzące oczy pod dwojgiem tych powiek ----
oto -bez mąk narzędzi -zamęczony człowiek.