
Francesco
Petrarca
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Petrarca Francesco Jeżeli serce szc...
Jeżeli serce szczere, miłość wierna,
Czuła tęsknota, najuczciwsze chęci,
Siła pragnienia szlachetna, bezmierna,
Długie błądzenie w ślepym labiryncie,
Jeśli na czole myśl jest wypisana,
Głos przerywany bełkotem, westchnieniem,
Lękiem czy wstydem mowa zniekształcana,
Jeśli wpierw bladość, a potem rumieniec,
Jeżeli kogos mieć droższym nad siebie,
Jeżeli z oczu gorzkie łzy wyciskać
Karmiąc się gniewem i bólem w potrzebie -
Są powodami, że z miłości ginę
Płonąc z daleka, zamarzając z bliska,
Sobie przypiszę szkodę, tobie - winę.
Czuła tęsknota, najuczciwsze chęci,
Siła pragnienia szlachetna, bezmierna,
Długie błądzenie w ślepym labiryncie,
Jeśli na czole myśl jest wypisana,
Głos przerywany bełkotem, westchnieniem,
Lękiem czy wstydem mowa zniekształcana,
Jeśli wpierw bladość, a potem rumieniec,
Jeżeli kogos mieć droższym nad siebie,
Jeżeli z oczu gorzkie łzy wyciskać
Karmiąc się gniewem i bólem w potrzebie -
Są powodami, że z miłości ginę
Płonąc z daleka, zamarzając z bliska,
Sobie przypiszę szkodę, tobie - winę.
Petrarca Francesco żaden samotny wr...
żaden samotny wróbel na kominie
Bardziej samotny nie był ni zwierz w lesie
Niż ja, gdy blisko nie przebywam przy niej,
Niż gdy jej słońce światła mi nie niesie.
Łzy nieustanne - są w smaku przyjemne,
Śmiech - to ból dla mnie, co jem - gorzkie wszystko,
Noc - rozpacz, niebo jasne - dla mnie ciemne,
A łoże - twarde to pobojowisko.
Sen bratem śmmierci jest, tak mówią ludzie,
Bo we śnie serce zwalnia się od męki,
Co je w życiowym utrzymuje trudzie.
Wy skarb ten macie, strzeżcie go zawzięcie,
Wzgórza cieniste, łąki w trawach miękkich,
A ja go nie mam, opłakuję szczęście.
Bardziej samotny nie był ni zwierz w lesie
Niż ja, gdy blisko nie przebywam przy niej,
Niż gdy jej słońce światła mi nie niesie.
Łzy nieustanne - są w smaku przyjemne,
Śmiech - to ból dla mnie, co jem - gorzkie wszystko,
Noc - rozpacz, niebo jasne - dla mnie ciemne,
A łoże - twarde to pobojowisko.
Sen bratem śmmierci jest, tak mówią ludzie,
Bo we śnie serce zwalnia się od męki,
Co je w życiowym utrzymuje trudzie.
Wy skarb ten macie, strzeżcie go zawzięcie,
Wzgórza cieniste, łąki w trawach miękkich,
A ja go nie mam, opłakuję szczęście.
Petrarca Francesco Śpiewałem. Pła...
Śpiewałem. Płaczę. I nie mniejsłodyczy
Odbieram z płaczy, niż jej wziąłem z pieśni.
Zmysły dociekły tego płaczu przyczyn;
Wzniosły cel tyle wyciska boleści.
Jednako znoszę złość oraz łaskawość,
Pokorną gzreczność i gwałtowność hardą,
Ból mi nie ciąży (żywię się tą strawą)
Ani nie złamię się przed jej pogardą.
Niechże się więc nie zmienią, niech tak trwają
Miłość, kobieta, świat i przeznaczenie,
Myślę, że moje szczęście w rękach mają.
Niech umrze alno niech się rozpłomienia
To piękne życie, którego nie znają;
Ta słodka gorycz mojego istnienia.
Odbieram z płaczy, niż jej wziąłem z pieśni.
Zmysły dociekły tego płaczu przyczyn;
Wzniosły cel tyle wyciska boleści.
Jednako znoszę złość oraz łaskawość,
Pokorną gzreczność i gwałtowność hardą,
Ból mi nie ciąży (żywię się tą strawą)
Ani nie złamię się przed jej pogardą.
Niechże się więc nie zmienią, niech tak trwają
Miłość, kobieta, świat i przeznaczenie,
Myślę, że moje szczęście w rękach mają.
Niech umrze alno niech się rozpłomienia
To piękne życie, którego nie znają;
Ta słodka gorycz mojego istnienia.
Petrarca Francesco Płakałem. Teraz...
Płakałem. Teraz śpiewam, Blask niebieski
To żywe słońce moim oczom zsyła.
W blasku tym jakże cudownie się mieści
Cała miłości natura i siła.
Ten blask z mych oczu wyprowadził nagle
Rzekę łez, aby mnie do cna pognębić,
że mosty, brody, wiosła ani żagle,
Ni skrzydła ptaka nie wyrwą mnie z głębin.
Szeroki był i głęboki nurt rzeki
Mojego płaczu, a brzegu zaledwie
Myśl dosięgała, taki był daleki.
Litość mi zsyła nie lauru liść, ale
Oliwkę, chmury rozpędza na niebie
I łzy osusza. Chce, abym żył dalej.
To żywe słońce moim oczom zsyła.
W blasku tym jakże cudownie się mieści
Cała miłości natura i siła.
Ten blask z mych oczu wyprowadził nagle
Rzekę łez, aby mnie do cna pognębić,
że mosty, brody, wiosła ani żagle,
Ni skrzydła ptaka nie wyrwą mnie z głębin.
Szeroki był i głęboki nurt rzeki
Mojego płaczu, a brzegu zaledwie
Myśl dosięgała, taki był daleki.
Litość mi zsyła nie lauru liść, ale
Oliwkę, chmury rozpędza na niebie
I łzy osusza. Chce, abym żył dalej.