
Adam
Ziemianin
1970-01-01 -
Sortuj według:
Ziemianin Adam stacja V
Wracasz uparty z rannej zmiany
Pociągiem z natury podmiejskim
Liczysz po cichu drobne rany
W kieszeni resztka tysięcy
Zakład upada - mówisz do sąsiada -
Ale moja żona jeszcze o tym nie wie
Z pewnością znajdzie się jakaś rada
Na razie sam jestem w potrzebie
I cisza taka że muchę usłyszysz
W pociągu z natury podmiejskim
A że charakter jego robotniczy
Twardo bierze wszystkie zakręty
Lecz nagle z kąta wstaje ktoś
Kto krzyż chce dźwigać z tobą
Nim zrozumiałeś co się stało
On poszedł cicho swoją drogą
Pociągiem z natury podmiejskim
Liczysz po cichu drobne rany
W kieszeni resztka tysięcy
Zakład upada - mówisz do sąsiada -
Ale moja żona jeszcze o tym nie wie
Z pewnością znajdzie się jakaś rada
Na razie sam jestem w potrzebie
I cisza taka że muchę usłyszysz
W pociągu z natury podmiejskim
A że charakter jego robotniczy
Twardo bierze wszystkie zakręty
Lecz nagle z kąta wstaje ktoś
Kto krzyż chce dźwigać z tobą
Nim zrozumiałeś co się stało
On poszedł cicho swoją drogą
Ziemianin Adam stacja VI
Trzeba szybko otrzeć twarz
Gdy zmęczenia wokoło aż tyle
Dlaczego upatrzyło sobie nas?
I pod powiekami tak mocno żyje
Wyrywasz się nagle z tłumu
Z siatką przejrzałych bananów
I pędzisz - na zapalenie płuc
Bo w domu dzieci czekają
W mieszkaniu ciasnym jest i on
Chce opowiedzieć tobie wszystko
Utulasz w dłoniach jego twarz
Tli się jakoś wieczorne ognisko
Rano odbijasz w lustrze twarz
A na niej zmęczenia już tyle
Niech dziś wreszcie opuści nas
Na taką dłuższą ludzką chwilę
Ziemianin Adam Stacja VII
Szedłeś w szalonym tłumie
Z mysim krzyżykiem odwagi
W październiku marcu grudniu
W sercu ogień mocniej się pali
Biegłeś już całkiem samotny
Z mysim krzyżykiem odwagi
Czułeś ich oddech na plecach
- żeby tylko zdążyć do bramy
A jednak upadłeś nagle ścięty
Z mysim krzyżykiem na szyi
Pocięli ci plecy na sino
Jakiś samarytanin się pochylił
Do bramy cudem cię dowlókł
On sam też ledwo żywy
Podzielił się tanim papierosem
Krzyżyk był taki szczęśliwy
Z mysim krzyżykiem odwagi
W październiku marcu grudniu
W sercu ogień mocniej się pali
Biegłeś już całkiem samotny
Z mysim krzyżykiem odwagi
Czułeś ich oddech na plecach
- żeby tylko zdążyć do bramy
A jednak upadłeś nagle ścięty
Z mysim krzyżykiem na szyi
Pocięli ci plecy na sino
Jakiś samarytanin się pochylił
Do bramy cudem cię dowlókł
On sam też ledwo żywy
Podzielił się tanim papierosem
Krzyżyk był taki szczęśliwy
Ziemianin Adam stacja VIII
Tramwaj - niebieski słonecznik
Wiezie polskie święte kobiety
Na zakrętach wrzyna się w gardło
Ale komu dzisiaj jest łatwo?
- Już nie udźwignę tego wszystkiego
- A mój stary znów przepił pensję
- Syna wyrzucili ze stróża nocnego
- Patrz! Znów podwyżka w gazecie
Pętla wokół szyi się zaciska
Czy daleko ta cicha przystań?
Motorniczy - niebieski planetnik
Pociesza święte polskie kobiety:
Nie płaczcie dziś polskie wdowy
Po potyczkach i wojnach domowych
To przecież początek nie koniec
Piec chlebowy znowu zapłonie
Wiezie polskie święte kobiety
Na zakrętach wrzyna się w gardło
Ale komu dzisiaj jest łatwo?
- Już nie udźwignę tego wszystkiego
- A mój stary znów przepił pensję
- Syna wyrzucili ze stróża nocnego
- Patrz! Znów podwyżka w gazecie
Pętla wokół szyi się zaciska
Czy daleko ta cicha przystań?
Motorniczy - niebieski planetnik
Pociesza święte polskie kobiety:
Nie płaczcie dziś polskie wdowy
Po potyczkach i wojnach domowych
To przecież początek nie koniec
Piec chlebowy znowu zapłonie