
Jan
Kasprowicz
1970-01-01 - 1970-01-01
Kasprowicz Jan
Kopice siana po łąkach
Gdzieś w głębi lśnią wierchów garby -
Słońce się rozzuchwala,
Iskrzące sieje skarby.
Pod stromym huczy urwiskiem
Dunajec, wieczysta rzeka,
Ciemne go świerki strzegą,
On z szumem od świerków ucieka.
W samo południe, w godzinie
Skąpanej w rozżarach złota,
Staje nad brzegiem potoku
Samotna ludzka tęsknota.
Więżącą porzuca izbę,
Powieki zmęczone przetrze,
Piersiami pełnymi chłonie
Przewonne ciepłe powietrze.
Ku dalom rwie się bezkresnym,
W błękitów gubi się toni
Lub z rozwartymi oczyma
Falne poszumy goni.
Z fałdów jej sukni powiewnej
Czepia się dłońmi drżącemi
żal cichy i szepce: Jak trudno
Rozstawać się z duszą tej ziemi...
Słońce się rozzuchwala,
Iskrzące sieje skarby.
Pod stromym huczy urwiskiem
Dunajec, wieczysta rzeka,
Ciemne go świerki strzegą,
On z szumem od świerków ucieka.
W samo południe, w godzinie
Skąpanej w rozżarach złota,
Staje nad brzegiem potoku
Samotna ludzka tęsknota.
Więżącą porzuca izbę,
Powieki zmęczone przetrze,
Piersiami pełnymi chłonie
Przewonne ciepłe powietrze.
Ku dalom rwie się bezkresnym,
W błękitów gubi się toni
Lub z rozwartymi oczyma
Falne poszumy goni.
Z fałdów jej sukni powiewnej
Czepia się dłońmi drżącemi
żal cichy i szepce: Jak trudno
Rozstawać się z duszą tej ziemi...