
Franciszek Dionizy
Kniaźnin
1970-01-01 - 1970-01-01
Kniaźnin Franciszek Dionizy
Do Piotra Orzechowskiego
Rzeki sobie hardy: ""Wszystko mi się godzi,
Mam oręż w ręku, lud i prawa mojej
Krew tylko moja rządzce światu rodzi,
Dla niej są kunszta i przemysł, i znoje.
Niech mi się żaden sarknąć nie wazy:
Sąd i kara w mojej straży."
Tu mistrz obłudy, w nabożnej postaci:
"Ja - rzekł - podeprę gmach wysoki panal
Służąc świat jemu, niechaj i mnie płaci.
By zaś zgiętego nie podniósł kolana,
Drżącemu w świętej ku nam pokorze
Nieba i piekła otworzę."
Dopieroź mędrzec na pół oświecony
Zamąci prawdę i zionie swym jadem.
Wzruszył z swych zasad ołtarze i trony
I nad zhukanym zawoła nieładem:
"Losu nam tylko ślepa jest droga;
"Nie masz cnoty, nie masz Boga."
Pęknie wnet łańcuch wiekami ukuty:
Rozigrały się namiętności człeka.
Ślepy zuchwalstwem i jadem zatruty,
Szuka wolności i na nią się wścieka.
Mordujmy siebie, gińmy pospołu:
I z góry wyrok, i z dołu.
Bóg, na którego zapomnieli ludzie
Lub w Jego imię ważyii się kłamać,
Puścił ich własnej pysze i obłudzie,
Dozwolił wichrom karki s^bie łamać;
A wpośrzod błędów burzliwej nocy
Umknął światła i pomocy.
Truchlejem na to i wołamy, Piętrze:
Cóż będzie z nami, bez Jego pomocy?
Grzmi zewsząd zbrojne w pioruny powietrze:
Zginie i cnota wśrzod okropnej nocy!
Niechaj z ufnością pobożny klęka:
Wpośrzód tej burzy jest ręka!
Ta ręka, zbrodnie ukarawszy stare,
Przez które ostra dziś prowadzi droga,
Wróci nam słuszność, porządek i wiarę,
I znak mądrości, to jest bojaźń Boga!
Władać i słuchać gdy zaczną cnoty,
Ukaże ludziom wiek złoty.
Mam oręż w ręku, lud i prawa mojej
Krew tylko moja rządzce światu rodzi,
Dla niej są kunszta i przemysł, i znoje.
Niech mi się żaden sarknąć nie wazy:
Sąd i kara w mojej straży."
Tu mistrz obłudy, w nabożnej postaci:
"Ja - rzekł - podeprę gmach wysoki panal
Służąc świat jemu, niechaj i mnie płaci.
By zaś zgiętego nie podniósł kolana,
Drżącemu w świętej ku nam pokorze
Nieba i piekła otworzę."
Dopieroź mędrzec na pół oświecony
Zamąci prawdę i zionie swym jadem.
Wzruszył z swych zasad ołtarze i trony
I nad zhukanym zawoła nieładem:
"Losu nam tylko ślepa jest droga;
"Nie masz cnoty, nie masz Boga."
Pęknie wnet łańcuch wiekami ukuty:
Rozigrały się namiętności człeka.
Ślepy zuchwalstwem i jadem zatruty,
Szuka wolności i na nią się wścieka.
Mordujmy siebie, gińmy pospołu:
I z góry wyrok, i z dołu.
Bóg, na którego zapomnieli ludzie
Lub w Jego imię ważyii się kłamać,
Puścił ich własnej pysze i obłudzie,
Dozwolił wichrom karki s^bie łamać;
A wpośrzod błędów burzliwej nocy
Umknął światła i pomocy.
Truchlejem na to i wołamy, Piętrze:
Cóż będzie z nami, bez Jego pomocy?
Grzmi zewsząd zbrojne w pioruny powietrze:
Zginie i cnota wśrzod okropnej nocy!
Niechaj z ufnością pobożny klęka:
Wpośrzód tej burzy jest ręka!
Ta ręka, zbrodnie ukarawszy stare,
Przez które ostra dziś prowadzi droga,
Wróci nam słuszność, porządek i wiarę,
I znak mądrości, to jest bojaźń Boga!
Władać i słuchać gdy zaczną cnoty,
Ukaże ludziom wiek złoty.