
Franciszek Dionizy
Kniaźnin
1970-01-01 - 1970-01-01
Kniaźnin Franciszek Dionizy
żal Glicery
U tej topoli jam wieńce wiła,
Bawiliśmy się tu nieraz,
O miejscE drogie i o łąko miła!
Ale to nicgdyi, nie teraz.
Tu on słodkimi nękał słowami,
Tu oczy milił nieszczere,
Tu i wzdychaniem często, i łzami
Uwodził, zdrajca, Glicerę.
Gdy nieba jasne za iwiadki wzywał,
Gdy prośby czynił gorące,
Wiatr wtedy właśnie lekki powiewał
I strumień bieżał po łące.
Wezbrany deszczem potok upłynął,
Zefir przeleciał nietrwały,
Tak i on z nimi obłudę zwinął
Ale go nieba słyszały.
Uszedł on kędyś, jam tu została
Na tęsknośó i żal niezmierny.
Nie chcę narzekać, żeni go kochała,
żałuję, że tak niewierny.
Gdyby tak jemu, jak mnie niemiło,
Nigdy by on mię nie rzucił,
Albo przynajmniej (oby tak było)
Prędko by do mnie powrócił.
Alkonie! powróć, uciesz stroskaną,
Która cię w smutku żałuje,
Łzy moje ręką otrzyj kochaną,
A ja ci wszystko daruję.
Bawiliśmy się tu nieraz,
O miejscE drogie i o łąko miła!
Ale to nicgdyi, nie teraz.
Tu on słodkimi nękał słowami,
Tu oczy milił nieszczere,
Tu i wzdychaniem często, i łzami
Uwodził, zdrajca, Glicerę.
Gdy nieba jasne za iwiadki wzywał,
Gdy prośby czynił gorące,
Wiatr wtedy właśnie lekki powiewał
I strumień bieżał po łące.
Wezbrany deszczem potok upłynął,
Zefir przeleciał nietrwały,
Tak i on z nimi obłudę zwinął
Ale go nieba słyszały.
Uszedł on kędyś, jam tu została
Na tęsknośó i żal niezmierny.
Nie chcę narzekać, żeni go kochała,
żałuję, że tak niewierny.
Gdyby tak jemu, jak mnie niemiło,
Nigdy by on mię nie rzucił,
Albo przynajmniej (oby tak było)
Prędko by do mnie powrócił.
Alkonie! powróć, uciesz stroskaną,
Która cię w smutku żałuje,
Łzy moje ręką otrzyj kochaną,
A ja ci wszystko daruję.