Stolat.pl

Wiersze znanych

Sortuj według:

Gajcy Tadeusz Piosenka o przemi...


Ponad nocą, którą kochasz,
czas przechodzi gwiazdy mącąc,
a zbłąkana ręka w książkach
jak maleńki leży kosmos.
I cierpliwa fala oczu
drży w czekaniu niepojętym
na powrotny dzień i słońce
jak dziecinny śpiew kolędy.

W nocy tej lub innej nocy
powiesz wiekom bohaterskim
o twym buncie i miłości
pod drobniutkim dachem pięści;
i niedbały cień jak bronę
włócząc z sobą - staniesz wreszcie
nad swym sercem jak poranek,
nad swym ciałem jak gałęzią.

Stąd wołanie pójdzie rześkie
i potoczy się perlisty
piorun ziemski na królestwo
dłoni twoich jak na szyby,
tam toczący pług p~ górą
drzew bławatnych - człowiek wstęgą
widnokręgu idąc - pióro
znajdzie twe i powie: wielkość.
więcej

Gajcy Tadeusz Po raz pierwszy m...

Nieśmiałej trawy lazur
jutro mnie chłodem określi,
ku niebu przegnie małemu
i złamie głos mój doczesny,
drzewa językiem rozdzwoni
powietrze kipiące ostro,
bym sen przytulił do skroni
i serce uniósł jak wiosło.

Dlatego zanim posłuszny
pod tęczę wysoką wpełznę
ramiona kuląc i uśmiech
nietrwały niosąc przez przestrzeń,
idź obok, jak idzie Twa rzeka
wara wydęte płucząc
czasem serdecznym i ogniem
jak ja już mową półludzką.

Ja przystanę - Ty zostań,
jeśli zawołam - Ty krzycz,
będziemy razem jak kościół
w górę się piąć, gdzie jak liść
leży posłuszny Twej ręce
księżyc wymarły i gwiazd
ustokrotnione obręcze
głowę znaczące jak głaz.

Po obu stronach mej drogi
milczenia białego strzeż,
abym, gdy głos mój jak storczyk
wypryśnie nagły - wciąż szedł
nieśmiałej trawy lazurem,
co sen mój i ciało określi
z sobą gotowym jak trumną
już wieczny, a ciągle doczesny.

Jeśli mój kres Ci znajomy,
wytrwaj do kresu i sądź
wodę wraz ze mną i płomień
oraz szerokość stron
świata. I nim pochylisz mi dłoń
na ziemi strumień jak owcę,
niech się rozleję w krąg
i w jasność przeistoczę.
więcej

Gajcy Tadeusz Poemat letargiczn...

I

Tak: w tych ścianach, za którymi piękna
błyskawica jak głóg ostra miota znaki smutnym,
noc trwa ciągła: to jej usta uporczywe zostały na sękach,
to jej palce widzę w deskach czarne jak na płótnie.

Świat odrębny, ach, poznaję: ludzkie
śpiewy śmieszne i zawiłe, lot ptaków, skrzyp studzien,
klaskają bicze nad drogą, którą już nigdy nie pójdę,
drzewa przystają, a kształt ich jakże mi jest znajomy.

Woda opada stromo i znowu barwy jej uczę
oczy me w noc wpatrzone.

Tu roślinność z milczenia wzory rysuje płaskie:
księżyc pośrodku drobny, wokół zielony puch,
stół mój i lustro sine porosło pyłem jak lasem,
dywan kosmaty i ufny jak trawa leży u nóg.

Lecz nad gontem, lecz nad głową krąży niewidzialny
głaz kosmiczny w bieg rzucony wolą ręki mściwej.
Wiem, że warczy - lecz w tym domu, gdzie puszyste palmy
jak na strunach drżą na cieniu - głos pęka wśród ścian
i opada na me ręce omszałe jak grzyby.


II

Nie powiedziane dziś wszystko, co było albo co będzie.
Papier zostanie czysty i ćmę samotną i cichą
zapomnę, pewnie zapomnę - drzewa zaświecą jak z miedzi,
chmury polecą splątane, deszcze otworzą muzykę,
niżej - konie na grzbietach mokrych pyski położą drżące
i wóz przetoczy się mały, horyzont mając po osie;
biały się księżyc rozwinie i będzie cisza spełniona.

Już nigdy kwiat ani owoc tych nut nie zdoła wywołać
pożegnanych zbyt łatwo i wcześnie.
Jest sen. Oczy zachodzą błoną,
ciało przechyla się puste, chwieją się linie roślin
gwałtowniej coraz, bo światło szersze o wieczność miota
błyskawica ostra jak głóg.

Zapomnę, pewnie zapomnę - i sen mój tym samym grozi,
nie czeka w nim złotowłosa,
a dom mój krąży nade mną bez głosu, senny jak puch.
więcej

Gajcy Tadeusz Portret

Choćbym co dzień rozmnażał się liczny,
inną mową przemawiał - tkliwszą,
choćbym w światło zmieniony lub w liście
spadał kruchy pod sierp błyskawicy,
choćbym język miał martwy i oczy
zaświatowym oddane znakom -
powiem: w niebie różowym jak w wianku
świeci dom mój palący się w nocy.

Choćbym wrócić już nigdy nie zdołał
ani odejść już nie mógł drogą,
gdzie zmęczone wracają na kołach
łąki ranne, wiatraki świergocą,
choćbym trwał jak trwa mrówka lub glista
sercem klaszcząc przy ziemi wiotkim,
każda chwila mi będzie jak wystrzał,
każda barwa jak siarka i ogień.

Nie oszuka mnie dzwonów dudnienie,
choć łagodne i ciężkie od woni,
jeszcze raz rzucę mocno kamieniem
w twarz zawziętą nad snem mym zwieszoną
i nie uśpi wracając do pasiek
pszczoła mądra warczącym swym lotem,
bo powstanę zbratany z żelazem,
nim śpiącego zaskoczy zły motor.

Choćbym mówił; pokocham, zostanę,
choćbym słowa jak trumnę zbijał,
ty nie ufaj. I zabierz mi pamięć,
ciało sprostuj, na czoło daj
promień jasny jak uśmiech lub lilię.
Ale wtedy zobaczysz wśród gwiazd
cienie nasze żegnane przez brzask
odchodzące od siebie i inne.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję