Wiersze znanych
Sortuj według:
Leśmian Bolesław Krzywda
Zamknij okno...W ogrodzie - zbyt śpiewno.
Oczy do snu lub do śmierci zmruż.
Krzywda nasza kończy się na pewno!..
życie - mija... Wolno spocząć już...
Dzień się nowy na obłoków bieli
Nie zatrwoży, że ciał naszych brak...
Lecz to wszystko, cośmy przecierpieli,
Niechaj we mgle ma choć drobny znak!
Bo czym zgrozę odkupić zagłady,
Łez wysiłek i ten pusty czas,
Gdy śmierć zniszczy nawet ran tych ślady,
Ran, co niegdyś tak bolały nas?
Oczy do snu lub do śmierci zmruż.
Krzywda nasza kończy się na pewno!..
życie - mija... Wolno spocząć już...
Dzień się nowy na obłoków bieli
Nie zatrwoży, że ciał naszych brak...
Lecz to wszystko, cośmy przecierpieli,
Niechaj we mgle ma choć drobny znak!
Bo czym zgrozę odkupić zagłady,
Łez wysiłek i ten pusty czas,
Gdy śmierć zniszczy nawet ran tych ślady,
Ran, co niegdyś tak bolały nas?
Leśmian Bolesław KSIÄżYCOWE UP...
Jam sen twój blady, niepojęty sen,
Jam gwiazd złocistym pozdrowieniem lwem.
Nagleni się przyśnił, lecz nie nagle sczezł,
Za mną twa pogoń szła po niebios kres.
Z twych rzęs jam sfrunął ku gładziźnie fal
I już bez ciebie sam żegluję w dal.
Lubię ja wiosłem ku dnom iść na żer,
Lubię w księżycu pogrążać mój ster.
W księżycu śpiącym na zwierciadłach wód
Sen mu się przyśnił, sen go pruje w bród.
Ja - czółnem po nim, po marzeniu, wzdłuż,
Dokąd i po co? - Nie dowiesz się już.
Łódź ma, ognistsza nad ogień, już mknie,
Już nie powrócę, i nie wołaj mnie.
Jam zbiegł z twych oczu zdumionych do dna,
Oczy zdradziłem, gdy północ już szła...
I jużem nie twój, i nie tęsknię już,
Jam - sen swobodny lazurowych mórz.
Jam gwiazd złocistym pozdrowieniem lwem.
Nagleni się przyśnił, lecz nie nagle sczezł,
Za mną twa pogoń szła po niebios kres.
Z twych rzęs jam sfrunął ku gładziźnie fal
I już bez ciebie sam żegluję w dal.
Lubię ja wiosłem ku dnom iść na żer,
Lubię w księżycu pogrążać mój ster.
W księżycu śpiącym na zwierciadłach wód
Sen mu się przyśnił, sen go pruje w bród.
Ja - czółnem po nim, po marzeniu, wzdłuż,
Dokąd i po co? - Nie dowiesz się już.
Łódź ma, ognistsza nad ogień, już mknie,
Już nie powrócę, i nie wołaj mnie.
Jam zbiegł z twych oczu zdumionych do dna,
Oczy zdradziłem, gdy północ już szła...
I jużem nie twój, i nie tęsknię już,
Jam - sen swobodny lazurowych mórz.
Leśmian Bolesław Szewczyk
W mgłach daleczeje sierp księżyca,
Zatkwiony ostrzem w czub komina,
Latarnia się na palcach wspina
W mrok, gdzie już kończy się ulica.
Obłędny szewczyk - kuternoga
Szyje, wpatrzony w zmór odmęty,
Buty
na miarę stopy Boga,
Co mu na imię - Nieobjęty!
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
Wśród takiej srebrnej nocy!
Boże obłoków, Boże rosy,
Naści z mej dłoni dar obfity,
Abyś nie chadzał w niebie bosy
I stóp nie ranił o błękity!
Niech duchy, paląc gwiazd pochodnie,
Powiedzą kiedyś w chmur powodzi,
że tam, gdzie na świat szewc przychodzi,
Bóg przyobuty bywa godnie.
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
Wśród takiej srebrnej nocy!
Dałeś mi, Boże, kęs istnienia,
Co mi na całą starczy drogę -
Przebacz, że wpośród nędzy cienia
Nic ci, prócz butów, dać nie mogę.
W szyciu nic nie ma, oprócz szycia,
Więc szyjmy, póki starczy siły!
W życiu nic nie ma, oprócz życia,
Więc żyjmy aż po kres mogiły!
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
Wśród takiej srebrnej nocy!
Zatkwiony ostrzem w czub komina,
Latarnia się na palcach wspina
W mrok, gdzie już kończy się ulica.
Obłędny szewczyk - kuternoga
Szyje, wpatrzony w zmór odmęty,
Buty
na miarę stopy Boga,
Co mu na imię - Nieobjęty!
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
Wśród takiej srebrnej nocy!
Boże obłoków, Boże rosy,
Naści z mej dłoni dar obfity,
Abyś nie chadzał w niebie bosy
I stóp nie ranił o błękity!
Niech duchy, paląc gwiazd pochodnie,
Powiedzą kiedyś w chmur powodzi,
że tam, gdzie na świat szewc przychodzi,
Bóg przyobuty bywa godnie.
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
Wśród takiej srebrnej nocy!
Dałeś mi, Boże, kęs istnienia,
Co mi na całą starczy drogę -
Przebacz, że wpośród nędzy cienia
Nic ci, prócz butów, dać nie mogę.
W szyciu nic nie ma, oprócz szycia,
Więc szyjmy, póki starczy siły!
W życiu nic nie ma, oprócz życia,
Więc żyjmy aż po kres mogiły!
Błogosławiony trud,
Z którego twórczej mocy
Powstaje taki but
Wśród takiej srebrnej nocy!
Lipnicka Anita Kim jesteś
Kim jesteś kobieto
przedwcześnie zmęczona?
Co kryją na dnie
twe oczy zielone?
Dlaczego płaczesz
z każdym deszczem?
Czy jesteś wodą
czy powietrzem?
A może ogniem?
Tak - pewnie ogniem
przecież się spalasz
szybciej niż słońce
Czasem nie mogę
za tobą nadążyć
Czasami chciałabym się uwolnić
Tak trudno jest być tobą
nocami śnić twoje sny
w dzień nosić twoją twarz
za swoje mieć twoje ja
Tak trudno, trudno tak...
Kim jesteś dziewczynko
co nie chcesz dorosnąć
Ty która czekasz
na cud każdą wiosną?
I czemu, na Boga!
tak często się zmieniasz?
Tłumaczyć wciąż ciebie
już nie mam sumienia
Kim jesteś istoto
przewrotna i dziwna
trochę okrutna
trochę naiwna?
Ty co z pomocą
mojej ręki
spisujesz nad ranem
zmyślane piosenki
Tak trudno jest być tobą
nocami śnić twoje sny
w dzień nosić twoja twarz
za swoje mieć twoje ja
Tak trudno, trudno tak...
przedwcześnie zmęczona?
Co kryją na dnie
twe oczy zielone?
Dlaczego płaczesz
z każdym deszczem?
Czy jesteś wodą
czy powietrzem?
A może ogniem?
Tak - pewnie ogniem
przecież się spalasz
szybciej niż słońce
Czasem nie mogę
za tobą nadążyć
Czasami chciałabym się uwolnić
Tak trudno jest być tobą
nocami śnić twoje sny
w dzień nosić twoją twarz
za swoje mieć twoje ja
Tak trudno, trudno tak...
Kim jesteś dziewczynko
co nie chcesz dorosnąć
Ty która czekasz
na cud każdą wiosną?
I czemu, na Boga!
tak często się zmieniasz?
Tłumaczyć wciąż ciebie
już nie mam sumienia
Kim jesteś istoto
przewrotna i dziwna
trochę okrutna
trochę naiwna?
Ty co z pomocą
mojej ręki
spisujesz nad ranem
zmyślane piosenki
Tak trudno jest być tobą
nocami śnić twoje sny
w dzień nosić twoja twarz
za swoje mieć twoje ja
Tak trudno, trudno tak...