Wiersze znanych
Sortuj według:
Tuwim Julian Do Losu
Miłość mi dałeś, młodość górną,
Dar ładu i wysokie żądze.
I jeszcze na uciechę durniom,
Raczyłeś dać mi i pieniądze.
Płonącą kroplą obłąkania
W mózg szary mój sączyłeś tęczę.
Miraże wstają wśród mieszkania,
Palcami w stół na lutni dźwięczę.
I gdy poniosło, to już niesie,
Roztrącam dni i rwę na części,
I w zgiełku wieku, i w rwetesie
Ubrdało mi się jakieś szczęście:
Rytmowi przebieg chwil powierzać,
Apollinowym drżąc rozmysłem,
Surowo składać i odmierzać
Wysokim kunsztem słowa ścisłe.
I wtedy kształt żywego ciała
W nieład rozpadnie się plugawy,
Ta strofa, zwarta, zwięzła, cała,
Nieporuszona będzie stała
W zimnym, okrutnym blasku sławy.
Smutku! Uśmiechu! Melancholio!
W bęben żałobny bije gloria...
I smutnie brzmi: "Dum Capitolium ..."
I śmieszne jest: " Non omnis moriar"
Dar ładu i wysokie żądze.
I jeszcze na uciechę durniom,
Raczyłeś dać mi i pieniądze.
Płonącą kroplą obłąkania
W mózg szary mój sączyłeś tęczę.
Miraże wstają wśród mieszkania,
Palcami w stół na lutni dźwięczę.
I gdy poniosło, to już niesie,
Roztrącam dni i rwę na części,
I w zgiełku wieku, i w rwetesie
Ubrdało mi się jakieś szczęście:
Rytmowi przebieg chwil powierzać,
Apollinowym drżąc rozmysłem,
Surowo składać i odmierzać
Wysokim kunsztem słowa ścisłe.
I wtedy kształt żywego ciała
W nieład rozpadnie się plugawy,
Ta strofa, zwarta, zwięzła, cała,
Nieporuszona będzie stała
W zimnym, okrutnym blasku sławy.
Smutku! Uśmiechu! Melancholio!
W bęben żałobny bije gloria...
I smutnie brzmi: "Dum Capitolium ..."
I śmieszne jest: " Non omnis moriar"
Tuwim Julian Mna zbytnie a nie...
Zanadto się z damą cacka
Szarmancka brać literacka.
Szmatławce i szewaliery
Prawią jej same dusery.
Dochodzą już do pzresady
Te kąplemęty, lansady.
Te sętymęty, czułości
Przyprawić mogą o mdłości.
Mizdrzy się w gracji i szyku
Cicibey przy wersalczyku.
Dla byle kapryśnej idiotki
Madrygał ułoży słodki.
Dla paru od wiersza groszy
Płaszczy się mdleje z rozkoszy.
Wpadają w achy i ochy
Na widok pończochy pieszczochy.
Piszczą "sylwuple, żewupry!"
Bałwany i wiercikupry.
Na widok pyjamy damy
Piszczą te chamy reklamy.
Dlaczego chwycił szał cię,
Gdyś ujrzał kretynkę w aucie?
Czego się cieszysz, Mojsie,
że dziwka siedzi w rolls-roysie?
"Urocza Bebi Pipi
w yahcie na Missisipi".
"Zmysłowa Dudu Papa
Jej uśmiech, pies i kanapa".
"Feteryczna Elli Belli
Pije kawę w kąpieli".
Czego migdalisz się, chłopie,
że dziwka kawsko żłopie?
że w wannie niby? To o to
Tak się wygłupiasz idioto?
Sam lepiej idź do łaźni
I już się więcej nie błaźnij.
Szarmancka brać literacka.
Szmatławce i szewaliery
Prawią jej same dusery.
Dochodzą już do pzresady
Te kąplemęty, lansady.
Te sętymęty, czułości
Przyprawić mogą o mdłości.
Mizdrzy się w gracji i szyku
Cicibey przy wersalczyku.
Dla byle kapryśnej idiotki
Madrygał ułoży słodki.
Dla paru od wiersza groszy
Płaszczy się mdleje z rozkoszy.
Wpadają w achy i ochy
Na widok pończochy pieszczochy.
Piszczą "sylwuple, żewupry!"
Bałwany i wiercikupry.
Na widok pyjamy damy
Piszczą te chamy reklamy.
Dlaczego chwycił szał cię,
Gdyś ujrzał kretynkę w aucie?
Czego się cieszysz, Mojsie,
że dziwka siedzi w rolls-roysie?
"Urocza Bebi Pipi
w yahcie na Missisipi".
"Zmysłowa Dudu Papa
Jej uśmiech, pies i kanapa".
"Feteryczna Elli Belli
Pije kawę w kąpieli".
Czego migdalisz się, chłopie,
że dziwka kawsko żłopie?
że w wannie niby? To o to
Tak się wygłupiasz idioto?
Sam lepiej idź do łaźni
I już się więcej nie błaźnij.
Tuwim Julian Melodia
Wczesna jesień - oto moja pora.
Siwy ranek - kolor mego wzroku.
Siedzę w miłej kawiarni jak w obłoku,
Mogłbym tak do wieczora.
Za oknami tyle pośpiechu,
Ale ja nie wiem i nie słyszę,
I zamilkły w jesiennym uśmiechu,
Zapatrzeniem dalekim się kołysze.
Tak najlepiej: siąść w cukierni rankiem
I patrzeć, jak ulica chodzi.
W takie ranki jest się kochankiem,
I smutniej człowiekowi, i młodziej.
Od miłosci, od czułych wspomnień
Dzień zacząłem senny i pusty.
Z twoich słów, nie pisanych do mnie
Wiersz układam uśmiechniętymi usty.
A to wszystko razem jest melodią,
I melodii chwile są rade.
Cudzoziemka w palcie kraciastym
Śpiewnie, ślicznie zamawia "szokolade".
Jaka wiotka, matowa kobieta!
Jak nas mało na świecie! Jak mało!
I jakimi perfumami zawiało!
I jaki poeta!...
Siwy ranek - kolor mego wzroku.
Siedzę w miłej kawiarni jak w obłoku,
Mogłbym tak do wieczora.
Za oknami tyle pośpiechu,
Ale ja nie wiem i nie słyszę,
I zamilkły w jesiennym uśmiechu,
Zapatrzeniem dalekim się kołysze.
Tak najlepiej: siąść w cukierni rankiem
I patrzeć, jak ulica chodzi.
W takie ranki jest się kochankiem,
I smutniej człowiekowi, i młodziej.
Od miłosci, od czułych wspomnień
Dzień zacząłem senny i pusty.
Z twoich słów, nie pisanych do mnie
Wiersz układam uśmiechniętymi usty.
A to wszystko razem jest melodią,
I melodii chwile są rade.
Cudzoziemka w palcie kraciastym
Śpiewnie, ślicznie zamawia "szokolade".
Jaka wiotka, matowa kobieta!
Jak nas mało na świecie! Jak mało!
I jakimi perfumami zawiało!
I jaki poeta!...
Tuwim Julian Zapach szczęści...
Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie
A zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią.
Kiedy się, mrużąc oczy, orzeszynę trzęsie,
Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion.
żywiołem zachłyśnięty, zziajany w rozpędzie,
Ileś pokrzyw posiekał, ile traw stratował!
A kijem obtłukując szyszki i żołędzie
Ileżeś mil po drzewach małpio przecwałował!
I wszystko to w ognistej pamięci
dziś błyska.
Ciska się małe, szybkie, gorąco, daleko...
I szczęście pachnie kawą. I chłoniesz je z bliska.
A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko.
"Rzecz czarnoleska" 1929
A zimne, świeże mleko, jak lody, wanilią.
Kiedy się, mrużąc oczy, orzeszynę trzęsie,
Po gałęziach w olśnieniu pędzi liści milion.
żywiołem zachłyśnięty, zziajany w rozpędzie,
Ileś pokrzyw posiekał, ile traw stratował!
A kijem obtłukując szyszki i żołędzie
Ileżeś mil po drzewach małpio przecwałował!
I wszystko to w ognistej pamięci
dziś błyska.
Ciska się małe, szybkie, gorąco, daleko...
I szczęście pachnie kawą. I chłoniesz je z bliska.
A chłód w pokoju sączy waniliowe mleko.
"Rzecz czarnoleska" 1929