Wiersze znanych
Sortuj według:
Zawistowska Kazimiera Fragment
Nagą, choć w kwiatów i klejnotów dumie
Jesteś Ty, Duszo!... Przechodniom Cię daję -
Przechodniom daję, Duszo!... Mów Ty w tłumie
O Twej Miłości - o tym świętym tumie
Twojego bólu!... Mów, Duszo - niech liczą
Każdą z łez Twoich nabrzmiałych goryczą...
Jesteś Ty, Duszo!... Przechodniom Cię daję -
Przechodniom daję, Duszo!... Mów Ty w tłumie
O Twej Miłości - o tym świętym tumie
Twojego bólu!... Mów, Duszo - niech liczą
Każdą z łez Twoich nabrzmiałych goryczą...
Zawistowska Kazimiera Panagia
Naiwną ręką mistrza przed laty
W ołtarz cerkiewny sztywnie wtłoczona -
Młode jej skronie gniecie korona,
Młodą pierś gniotą dostojne szaty.
Gdyby z tła złoceń zdjąć Świętą Maty,
To by w skrach słońca szła ozłocona
I jak wieśniaczka z synkiem u łona
Przędłaby kądziel u progu chaty.
A mgieł przędziwa znad modrej strugi
W zwój by się pasem rozsnuły długi,
I wszystkie świtu - zorzy uśmiechy
Do jej by cichej przybiegły strzechy,
Aby rozsypać puchy lipowe
Na bezkoronną przędącej głowę.
W ołtarz cerkiewny sztywnie wtłoczona -
Młode jej skronie gniecie korona,
Młodą pierś gniotą dostojne szaty.
Gdyby z tła złoceń zdjąć Świętą Maty,
To by w skrach słońca szła ozłocona
I jak wieśniaczka z synkiem u łona
Przędłaby kądziel u progu chaty.
A mgieł przędziwa znad modrej strugi
W zwój by się pasem rozsnuły długi,
I wszystkie świtu - zorzy uśmiechy
Do jej by cichej przybiegły strzechy,
Aby rozsypać puchy lipowe
Na bezkoronną przędącej głowę.
Zawistowska Kazimiera Próżno wołasz....
Próżno wołasz... za nami upiorna gromada
Widm i cieni się wlecze, dusze nam targa
Ta zastygła w powietrzu, żałośliwa skarga,
Co gdzieś trumien otwartych ikrawędzie obsiada
Próżno wołasz... zajęła już Ananke blada
Nasze miejsca przy uciech biesiadniczym stole -
Więc wszystkie moje kwiaty zemrą na Twym ci
Jak mrze mrokiem zgaszona światłości kaskada.
I na wieki rozdziela nas Ananke blada...
Czyś słyszał strun porwanych ścichłe nagle głos
Czyś widział w proch strącone tęczowe motyle?
Ach - ja Ciebie pragnęłam, jako pragną rosy
Mrące kwiaty, zdeptane w gościńcowym pyle!...
A jednak rozdzieliła nas Ananke blada...
Widm i cieni się wlecze, dusze nam targa
Ta zastygła w powietrzu, żałośliwa skarga,
Co gdzieś trumien otwartych ikrawędzie obsiada
Próżno wołasz... zajęła już Ananke blada
Nasze miejsca przy uciech biesiadniczym stole -
Więc wszystkie moje kwiaty zemrą na Twym ci
Jak mrze mrokiem zgaszona światłości kaskada.
I na wieki rozdziela nas Ananke blada...
Czyś słyszał strun porwanych ścichłe nagle głos
Czyś widział w proch strącone tęczowe motyle?
Ach - ja Ciebie pragnęłam, jako pragną rosy
Mrące kwiaty, zdeptane w gościńcowym pyle!...
A jednak rozdzieliła nas Ananke blada...
Zawistowska Kazimiera Lwica
Dwa cielska krwią ociekle pod pustynną spieką.
Lwy, w miłosnych zapasach, piersią o pierś wsparte.
Dwa cielska kłów białością wzajem w siebie wżarte,
Drgające pod skier żarnych złotopłynną rzeką.
Opodal - świecąc w słońcu rozwartą paszczęką -
Lwica gibkie swe ciało powoli rozpręża
I krew wietrząc, ruchami leniwego węża,
Siedzi przebieg tej walki przymkniętą powieką...
I cisza - w skwarnej dżungli, w ziół gęstym sitowiu,
Dziko chrapiąc, zwycięzca otrząsł krwawą grzywę
I leżącej na bujnym wonnych traw wezgłowiu
W topazowych źrenicach niesie skry pieściwe.
A ona, gnąc lubieżnie ciemnopłowe krzyże,
Z obroczonych mu piersi krwawą farbę liże!
Lwy, w miłosnych zapasach, piersią o pierś wsparte.
Dwa cielska kłów białością wzajem w siebie wżarte,
Drgające pod skier żarnych złotopłynną rzeką.
Opodal - świecąc w słońcu rozwartą paszczęką -
Lwica gibkie swe ciało powoli rozpręża
I krew wietrząc, ruchami leniwego węża,
Siedzi przebieg tej walki przymkniętą powieką...
I cisza - w skwarnej dżungli, w ziół gęstym sitowiu,
Dziko chrapiąc, zwycięzca otrząsł krwawą grzywę
I leżącej na bujnym wonnych traw wezgłowiu
W topazowych źrenicach niesie skry pieściwe.
A ona, gnąc lubieżnie ciemnopłowe krzyże,
Z obroczonych mu piersi krwawą farbę liże!