Wiersze znanych
Sortuj według:
Karpiński Franciszek Pieśń na dzień...
Pieśń na dzień Trzeci Maja,
szczęśliwie doszłej konstytucji kraju
Rzucajmy kwiat po drodze,
Tędy przechodzić mają
Szczęścia narodu wodze,
Co nowy rząd składają.
Weźmy weselne szaty,
Dzień to kraju święcony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego serc milijony.
Uczcie się, dzieci nasze,
Nucić tę pieśń wraz z nami.
Ażeby wnuki wasze
Śpiewały ją wiekami.
Wstyd wam, bogate światy!
Złoty wasz wiek przyćmiony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego - serc milijony.
Miasta, wioski szczęśliwe,
Wstawajcie, słońce wschodzi.
Niebo wdało się tkliwe
I ludzi z ludźmi godzi.
Odzyskaliśmy straty,
Bliźni nasz znaleziony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego serc milijony.
Krzywda wam, męże zmarli,
Zeszliście bez nadziei,
Byśmy się jak oparli
Srogich losów kolei.
Odżyjcie, skrzepłe braty,
Stan Polski odmieniony!
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego serc milijony.
żołnierz kraju obroną,
Miastaśmy podźwignęli:
Już nad każdą koroną
Krwi nie będziemy leli.
Weźmy weselne szaty,
Dzień to kraju święcony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego - serc milijony.
szczęśliwie doszłej konstytucji kraju
Rzucajmy kwiat po drodze,
Tędy przechodzić mają
Szczęścia narodu wodze,
Co nowy rząd składają.
Weźmy weselne szaty,
Dzień to kraju święcony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego serc milijony.
Uczcie się, dzieci nasze,
Nucić tę pieśń wraz z nami.
Ażeby wnuki wasze
Śpiewały ją wiekami.
Wstyd wam, bogate światy!
Złoty wasz wiek przyćmiony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego - serc milijony.
Miasta, wioski szczęśliwe,
Wstawajcie, słońce wschodzi.
Niebo wdało się tkliwe
I ludzi z ludźmi godzi.
Odzyskaliśmy straty,
Bliźni nasz znaleziony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego serc milijony.
Krzywda wam, męże zmarli,
Zeszliście bez nadziei,
Byśmy się jak oparli
Srogich losów kolei.
Odżyjcie, skrzepłe braty,
Stan Polski odmieniony!
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego serc milijony.
żołnierz kraju obroną,
Miastaśmy podźwignęli:
Już nad każdą koroną
Krwi nie będziemy leli.
Weźmy weselne szaty,
Dzień to kraju święcony.
Jakże ten król nasz bogaty!...
Skarb jego - serc milijony.
Whitman Walt Kiedy słuchałem...
Kiedy słuchałem, jak mówił astronom,
Kiedy dowody w cyfrach nakreślił przede mną,
Kiedy pokazał mapy, mnożył, dzielił,
Kiedy siedziałem w sali, a wszyscy bili mu brawo,
Nie wiem, dlaczego czułem się znużony,
Póki nie wyszedłem stamtąd,
A idąc wśród wilgotnej, tajemniczej nocy,
W milczeniu spoglądałem na gwiazdy.
Kiedy dowody w cyfrach nakreślił przede mną,
Kiedy pokazał mapy, mnożył, dzielił,
Kiedy siedziałem w sali, a wszyscy bili mu brawo,
Nie wiem, dlaczego czułem się znużony,
Póki nie wyszedłem stamtąd,
A idąc wśród wilgotnej, tajemniczej nocy,
W milczeniu spoglądałem na gwiazdy.
nieznany kobieta, którą ...
Kobieta, którą kochałeś, upłynęła w listy,
spotkasz ją w szybie każdego tramwaju.
Gdy odpoczywasz pod przydrożną gwiazdą,
w ciszy zmęczeni odwagą przechodnie
przystają.
Nie śpiesz, zostaniesz zagnany w zaułek,
nie nadążą już stopom wysadzone mosty,
Daleko oknom dośpiewano światło:
to palce wydłużone w wiotką melancholię
układają Szopena w akrostych.
spotkasz ją w szybie każdego tramwaju.
Gdy odpoczywasz pod przydrożną gwiazdą,
w ciszy zmęczeni odwagą przechodnie
przystają.
Nie śpiesz, zostaniesz zagnany w zaułek,
nie nadążą już stopom wysadzone mosty,
Daleko oknom dośpiewano światło:
to palce wydłużone w wiotką melancholię
układają Szopena w akrostych.
Barańczak Stanisław Pusty
Kiedyś ja sama w ciebie wejdę, niczym ręka
w Rękawiczkę. Jak ona, zaplanuję twoje
kształty i poruszenia. I przez twoją skórę
ledwie wyczuję żwir i popękany granit.
Ty, tak opustoszały pomieszczeniem dla mnie,
po stokroć przypuszczonej; ja, tak nieobecna
w twoich półmrocznych przejściach, zakamarkach tajnych,
w ich pustych odebrzmieniach, gdy uderzyć głucho.
W mroku rozszerzyć siebie, rozmnożyć na wszystkie
strony w tobie. Dopiero kiedyś. Jeszcze wierzysz,
żeś jest i instrumentem wewnątrz futerału.
To ja dopiero będę twoimi słowami.
w Rękawiczkę. Jak ona, zaplanuję twoje
kształty i poruszenia. I przez twoją skórę
ledwie wyczuję żwir i popękany granit.
Ty, tak opustoszały pomieszczeniem dla mnie,
po stokroć przypuszczonej; ja, tak nieobecna
w twoich półmrocznych przejściach, zakamarkach tajnych,
w ich pustych odebrzmieniach, gdy uderzyć głucho.
W mroku rozszerzyć siebie, rozmnożyć na wszystkie
strony w tobie. Dopiero kiedyś. Jeszcze wierzysz,
żeś jest i instrumentem wewnątrz futerału.
To ja dopiero będę twoimi słowami.