Wiersze znanych
Sortuj według:
Baczyński Krzysztof Kamil Do przyjaciela
Jak daleko jest od słowa do słowa!
A dalej chyba do mocnego jak sosna
wypełnia się w uśmieniach prostych,
które wiążą jak wstążka rzeki
powitania, boje nasze dalekie.
Cóż jest więcej nad gest niewidoczny,
przerzucony jak zielona struna
nad miastem huczacym w łunach,
nad stawania się obłok mroczny?
Mostek wiotki, taki śpiewny, pomocny.
I nie grzmiące to nasze witanie,
nie olbrzymie, ale ręka, gdy dotkniesz,
jest jak deska dębowa od łez mokra,
która błyszczy się, tęga i dobra,
na kołyskę i na trumnę sposobna.
Ale i krzyż z z niej strugać można, no i kostur,
co zieloną grzywę liści puści z wiosną.
Bo się wierzy, że milczenie to śpiewanie,
a jak śpiewać, to Bóg nas tak śpiewem łączy.
Jeśli głosy będą jako dech gorący,
co roztopi dni topory, grób roztuli,
tośmy dobrze przyjacielu, Boga czuli.
A dalej chyba do mocnego jak sosna
wypełnia się w uśmieniach prostych,
które wiążą jak wstążka rzeki
powitania, boje nasze dalekie.
Cóż jest więcej nad gest niewidoczny,
przerzucony jak zielona struna
nad miastem huczacym w łunach,
nad stawania się obłok mroczny?
Mostek wiotki, taki śpiewny, pomocny.
I nie grzmiące to nasze witanie,
nie olbrzymie, ale ręka, gdy dotkniesz,
jest jak deska dębowa od łez mokra,
która błyszczy się, tęga i dobra,
na kołyskę i na trumnę sposobna.
Ale i krzyż z z niej strugać można, no i kostur,
co zieloną grzywę liści puści z wiosną.
Bo się wierzy, że milczenie to śpiewanie,
a jak śpiewać, to Bóg nas tak śpiewem łączy.
Jeśli głosy będą jako dech gorący,
co roztopi dni topory, grób roztuli,
tośmy dobrze przyjacielu, Boga czuli.
Baczyński Krzysztof Kamil Gwiazdka
Gwiazdy - łzy światła, opadła
noc przez szyby wybite arkad...
noc odpływa w nagęstłą przestrzeń
w czarnych, wodą ciekących barkach.
Mosty brodzą w prąd własne czernią,
gwiazdy czochrzą włosy mgłom wiklin...
Przeszli ludzie, którzy szli mostem...
Oczy cicho w złe miasto wnikły...
Rzeka gęsto wolno poziewa
w duszną szarość ciemnego płynu,
most się w niebo wrzyna żelazem
na krzyżowych wygięciach klinów...
Głodem cierpkim usta mdlą puste,
połykają gorzkie łzy świateł...
Szare nocą znad śliskich wiklin
pełźnie świtem niebo jak krater...
noc przez szyby wybite arkad...
noc odpływa w nagęstłą przestrzeń
w czarnych, wodą ciekących barkach.
Mosty brodzą w prąd własne czernią,
gwiazdy czochrzą włosy mgłom wiklin...
Przeszli ludzie, którzy szli mostem...
Oczy cicho w złe miasto wnikły...
Rzeka gęsto wolno poziewa
w duszną szarość ciemnego płynu,
most się w niebo wrzyna żelazem
na krzyżowych wygięciach klinów...
Głodem cierpkim usta mdlą puste,
połykają gorzkie łzy świateł...
Szare nocą znad śliskich wiklin
pełźnie świtem niebo jak krater...
Brzechwa Jan Noc w Mogielnicy
Księżyc znad obłoków
Ściany domu bieli,
Dzieli mnie sto kroków
Od twojej pościeli.
Pod księżycem brodzę
Srebrną drogą polną,
Iść mi po tej drodze
Do ciebie nie wolno.
Mnożą się tęsknoty
Serca spragnionego,
Szaro-bure koty
Snu twojego strzegą...
Otwórz okiennicę,
Wychyl dłonie swoje,
Spójrz, jak pod księżycem
Zakochany stoję;
Spójrz, jak w górze lata
Anioł srebrnolicy
I na mapie świata
Szuka Mogielnicy.
Ściany domu bieli,
Dzieli mnie sto kroków
Od twojej pościeli.
Pod księżycem brodzę
Srebrną drogą polną,
Iść mi po tej drodze
Do ciebie nie wolno.
Mnożą się tęsknoty
Serca spragnionego,
Szaro-bure koty
Snu twojego strzegą...
Otwórz okiennicę,
Wychyl dłonie swoje,
Spójrz, jak pod księżycem
Zakochany stoję;
Spójrz, jak w górze lata
Anioł srebrnolicy
I na mapie świata
Szuka Mogielnicy.
Bełza Władysław Czem będę?
Nieraz, gdy sobie
W kątku usiede,
To myślę o tem,
Czem też ja będę?
Trudno się zawsze,
Trzymać mamusi,
Bo każdy człowiek,
Czemsiś być musi.
Więc może będę
Dzielnym ułanem,
Lub w cichej wiosce,
Skromnym plebanem.
Może też inną
Pójdę kolejką:
Będę malarzem,
Jak nasz Matejko.
A może sobie
I to zdobędę,
że ziemię ojców
Uprawiać będę.
Lecz jakimkolwiek,
Iść będę szlakiem:
Zawsze zostanę,
Dobrym Polakiem!
W kątku usiede,
To myślę o tem,
Czem też ja będę?
Trudno się zawsze,
Trzymać mamusi,
Bo każdy człowiek,
Czemsiś być musi.
Więc może będę
Dzielnym ułanem,
Lub w cichej wiosce,
Skromnym plebanem.
Może też inną
Pójdę kolejką:
Będę malarzem,
Jak nasz Matejko.
A może sobie
I to zdobędę,
że ziemię ojców
Uprawiać będę.
Lecz jakimkolwiek,
Iść będę szlakiem:
Zawsze zostanę,
Dobrym Polakiem!