Wiersze znanych
Sortuj według:
Brzechwa Jan Cień dwoisty
Cień dwoisty - dusza i ciało
Patrzy w zwierciadło:
Co być mogło, być nie umiało,
Poszło, przepadło.
W dnach głębokich czynią się gusła:
Umarli wskrzesną!
Duszo biedna, czemuś tak uschła
Śmiercią cielesną?
Ach, to tylko życie dalekie
W mrokach przepadło.
Idą czasy, gasną powieki,
Milczy zwierciadło.
Twarz spogląda z głębin odbicia
Ciemna i niema -
Jak powrócić do tego życia,
Którego nie ma?
Patrzy w zwierciadło:
Co być mogło, być nie umiało,
Poszło, przepadło.
W dnach głębokich czynią się gusła:
Umarli wskrzesną!
Duszo biedna, czemuś tak uschła
Śmiercią cielesną?
Ach, to tylko życie dalekie
W mrokach przepadło.
Idą czasy, gasną powieki,
Milczy zwierciadło.
Twarz spogląda z głębin odbicia
Ciemna i niema -
Jak powrócić do tego życia,
Którego nie ma?
Brzechwa Jan Warkocze
W każdej rozkoszy jest groza.
Otworzyłem pokoje,
Nie było w domu powroza,
Tylko warkocze twoje.
Bywałaś w moim ogrodzie
Przez wszystkie kwietnie letnie,
A teraz, przy niepogodzie,
Kto te wspomnienia przetnie?
Spleciony supeł miarowo
Drga na poprzecznej belce,
Nad moją schyloną głową
Wyją moi wisielce.
Najmilsza, najbielsza ręka
Pętlice zaciskała,
Ręka pachnąca i miękka,
Cała z białego ciała.
Pod płotem rośnie pokrzywa,
Złe i zawistne zielsko,
A obok obłok przepływa
Tak wolno i anielsko.
Uciekam i tam, pod płotem,
Wzdłuż i na wznak się kładę,
Pod płotem, gdzie ty potem
Zakopiesz swoją zdradę.
Wisielce na wysokości
Kołyszą się i rzężą,
Zanim odniosę ich kości
Białym i czarnym księżom.
Jak ustrzec się nienawiści,
Która co noc dojrzewa?
Jak szukać zielonych liści
Na tych uschniętych drzewach?
Otworzyłem pokoje,
Nie było w domu powroza,
Tylko warkocze twoje.
Bywałaś w moim ogrodzie
Przez wszystkie kwietnie letnie,
A teraz, przy niepogodzie,
Kto te wspomnienia przetnie?
Spleciony supeł miarowo
Drga na poprzecznej belce,
Nad moją schyloną głową
Wyją moi wisielce.
Najmilsza, najbielsza ręka
Pętlice zaciskała,
Ręka pachnąca i miękka,
Cała z białego ciała.
Pod płotem rośnie pokrzywa,
Złe i zawistne zielsko,
A obok obłok przepływa
Tak wolno i anielsko.
Uciekam i tam, pod płotem,
Wzdłuż i na wznak się kładę,
Pod płotem, gdzie ty potem
Zakopiesz swoją zdradę.
Wisielce na wysokości
Kołyszą się i rzężą,
Zanim odniosę ich kości
Białym i czarnym księżom.
Jak ustrzec się nienawiści,
Która co noc dojrzewa?
Jak szukać zielonych liści
Na tych uschniętych drzewach?
Brzechwa Jan Droga do Morskieg...
Zamykam oczy - czerwono mi,
Otwieram oczy i jest mi biało,
Wątły dzwonek u sanek brzmi
O tym wszystkim, co już przebrzmiało.
Spływa po nas wesoły mróz,
Szare konie parują w biegu,
Od szerokich, zjeżdżonych płóz
Dwie koleje biegną po śniegu.
Chmur leniwych rozległy cień
Nisko płynie po białych zboczach,
I odbija zimowy dzień
W twoich zimnych, kochanych oczach.
Tam mnie tulisz, tak o mnie dbasz,
Tam milczeniem cię niepokoję;
Marzną ręce, kostnieje twarz
I raduje się serce moje.
Tam przez wichry skoszony las
Na bezludnej przestrzeni leży;
Ach, jak żal mi, że oprócz nas
I dla innych ten dzień się śnieży.
Jeszcze mila i skręt, i most,
I ukażą się siwe brody;
Wielkoludy wyjdą na wprost
Szukać ludzkiej śród nas przygody.
To się zdarza śród górskich cisz:
Przestraszone parskają konie.
Czy nie wierzysz? Dlaczego drżysz?
Przecież ja cię zawsze obronię.
Wątły dzwonek pogodnie brzmi,
Dal wokoło szklista i biała -
Może dzisiaj opowiesz mi,
Kogoś jeszcze prócz mnie kochała?
Otwieram oczy i jest mi biało,
Wątły dzwonek u sanek brzmi
O tym wszystkim, co już przebrzmiało.
Spływa po nas wesoły mróz,
Szare konie parują w biegu,
Od szerokich, zjeżdżonych płóz
Dwie koleje biegną po śniegu.
Chmur leniwych rozległy cień
Nisko płynie po białych zboczach,
I odbija zimowy dzień
W twoich zimnych, kochanych oczach.
Tam mnie tulisz, tak o mnie dbasz,
Tam milczeniem cię niepokoję;
Marzną ręce, kostnieje twarz
I raduje się serce moje.
Tam przez wichry skoszony las
Na bezludnej przestrzeni leży;
Ach, jak żal mi, że oprócz nas
I dla innych ten dzień się śnieży.
Jeszcze mila i skręt, i most,
I ukażą się siwe brody;
Wielkoludy wyjdą na wprost
Szukać ludzkiej śród nas przygody.
To się zdarza śród górskich cisz:
Przestraszone parskają konie.
Czy nie wierzysz? Dlaczego drżysz?
Przecież ja cię zawsze obronię.
Wątły dzwonek pogodnie brzmi,
Dal wokoło szklista i biała -
Może dzisiaj opowiesz mi,
Kogoś jeszcze prócz mnie kochała?
Blake William Londyn
Wśród ulic, które rój lichwiarzy
Wykupił wraz z Tamizą mętną,
Błądzę ? i widzę w każdej twarzy
Słabości i niedoli piętno.
Każdy głos, klątwa, krzyk urwany,
Płacz, którym Dziecko trwogę głuszy,
Dźwięczy w mym uchu jak kajdany
Wykute w kuźni ludzkiej duszy.
Gdy Kominiarczyk płacze z cicha,
Bledną kościołów ciemne ściany;
Kiedy żebrzący żołnierz wzdycha,
Krwią spływa Pałac pozłacany.
Lecz w nocy słyszę też, jak z dala
Klnie młodociana Nierządnica:
Zarazą ślubne Łoże kala,
Jadem dziecięcą Łzę nasyca.
Wykupił wraz z Tamizą mętną,
Błądzę ? i widzę w każdej twarzy
Słabości i niedoli piętno.
Każdy głos, klątwa, krzyk urwany,
Płacz, którym Dziecko trwogę głuszy,
Dźwięczy w mym uchu jak kajdany
Wykute w kuźni ludzkiej duszy.
Gdy Kominiarczyk płacze z cicha,
Bledną kościołów ciemne ściany;
Kiedy żebrzący żołnierz wzdycha,
Krwią spływa Pałac pozłacany.
Lecz w nocy słyszę też, jak z dala
Klnie młodociana Nierządnica:
Zarazą ślubne Łoże kala,
Jadem dziecięcą Łzę nasyca.