Wiersze znanych
Sortuj według:
Verlaine Paul
Oto jest święto zboża, oto jest święto chleba
W mej wiosce, którą dzisiaj oglądam na nowo!
Dokoła gwar radosny, a blask spływa z nieba
Tak biały, że cień każdy barwi się różowo.
Ze świstem sierp raz po raz w fali złotych kłosów
Zanurza się i miga błyskawicą lśnienia;
Dolina pełna ludzi, snopów i pokosów,
I z każdą niemal chwilą obraz pól się zmienia.
Uwijają się żeńce, wszędzie ruch i życie,
A słońce, sprawca żniwa spokojny, wciąż płonie
I pracuje bez przerwy, ażeby obficie
Sok i słodycz we winnym nagromadzić gronie,
O pracuj, stare słońce, na chleb i na wino,
Karm człeka mlekiem ziemi i podaj mu czaszę,
Z której zbroje boskiego zapomnienia płyną.
żniwiarze, winobrańcy! o szczęsne dni wasze!
Albowiem z winogradów plonu, z plonu zboża,
Z owoców, które zbiera wasza praca cicha,
Wedle swoich zamiarów czyni mądrość Boża
Ciało dla hostii świętej i Krew dla kielicha.
W mej wiosce, którą dzisiaj oglądam na nowo!
Dokoła gwar radosny, a blask spływa z nieba
Tak biały, że cień każdy barwi się różowo.
Ze świstem sierp raz po raz w fali złotych kłosów
Zanurza się i miga błyskawicą lśnienia;
Dolina pełna ludzi, snopów i pokosów,
I z każdą niemal chwilą obraz pól się zmienia.
Uwijają się żeńce, wszędzie ruch i życie,
A słońce, sprawca żniwa spokojny, wciąż płonie
I pracuje bez przerwy, ażeby obficie
Sok i słodycz we winnym nagromadzić gronie,
O pracuj, stare słońce, na chleb i na wino,
Karm człeka mlekiem ziemi i podaj mu czaszę,
Z której zbroje boskiego zapomnienia płyną.
żniwiarze, winobrańcy! o szczęsne dni wasze!
Albowiem z winogradów plonu, z plonu zboża,
Z owoców, które zbiera wasza praca cicha,
Wedle swoich zamiarów czyni mądrość Boża
Ciało dla hostii świętej i Krew dla kielicha.
Verlaine Paul * * * (Wielki, cz...
Wielki, czarny sen
Rzuca na mnie cienie;
Świat gdzieś znika ten,
O zaśnij, pragnienie!
Nic nie widzi wzrok,
Pamięć moja ginie;
Duszę kryje mrok
W tej dziwnej godzinie!
Jestem niby łódź
Falą kołysana;
Pragnień mych nie budź,
Nocy nie przespana!
Rzuca na mnie cienie;
Świat gdzieś znika ten,
O zaśnij, pragnienie!
Nic nie widzi wzrok,
Pamięć moja ginie;
Duszę kryje mrok
W tej dziwnej godzinie!
Jestem niby łódź
Falą kołysana;
Pragnień mych nie budź,
Nocy nie przespana!
Verlaine Paul * * * (Zanim, ra...
Zanim, ranna gwiazdo blada,
Z lazurowych zejdziesz łąk
, , , - W cząbrach stada
Przepiórczane dzwonią w krąg -
Zwróć ku piewcy, który oczy
Ma miłosnych pełne śnień
, , , - W nieb roztoczy
Już skowronek wita dzień -
Zwróć spojrzenie, co w jasności
Już się topi rannych zórz;
, , , - O radości
Pośród łanu złotych zbóż! -
Potem myślą zaświeć moją
W dali tam - och, w dali, tak!
, , , - Rosy stoją
Na źdźbłach sian, diamentów szlak -
W słodkie sny, pieszczące miękko
Dróżkę mą, co jeszcze śpi...
, , , Prędko, prędko,
Bo już oto słońce lśni.
Z lazurowych zejdziesz łąk
, , , - W cząbrach stada
Przepiórczane dzwonią w krąg -
Zwróć ku piewcy, który oczy
Ma miłosnych pełne śnień
, , , - W nieb roztoczy
Już skowronek wita dzień -
Zwróć spojrzenie, co w jasności
Już się topi rannych zórz;
, , , - O radości
Pośród łanu złotych zbóż! -
Potem myślą zaświeć moją
W dali tam - och, w dali, tak!
, , , - Rosy stoją
Na źdźbłach sian, diamentów szlak -
W słodkie sny, pieszczące miękko
Dróżkę mą, co jeszcze śpi...
, , , Prędko, prędko,
Bo już oto słońce lśni.
Verlaine Paul BEAMS
Stąpać pragnęła poprzez morskie fale,
A że podmuch łaskawy nawiał ciszę senną,
Chętnie karku ugieliśmy w w obłędne lenno,
Oto gościńcem gorzkim kroczymy wspaniale.
Słońce w niebie wysokim, wielce lśniące, pała:
W jej splotach jasnych drgają pozłoty promienie,
Szliśmy śladem spokojnym, o, wielkie olśnienie,
Jak toczenie się nurtów i jak piana biała!
Kołysały się ptaki wokoło siwawe,
I żagle w dali białe w ukośnym kołysie,
Niekiedy wodorosty, jak piana na misie,
Przez które się ślizgały stopy w fal kurzawę.
Odwróciła się, niemal ukojona, płowe
Oczy spojrzały ledwo, czy idziem spokojni?
Nas, radosnych wybrańców, ujrzała i wolniej
Szła przodem, poblask złocił jej wyniosłą głowę.
A że podmuch łaskawy nawiał ciszę senną,
Chętnie karku ugieliśmy w w obłędne lenno,
Oto gościńcem gorzkim kroczymy wspaniale.
Słońce w niebie wysokim, wielce lśniące, pała:
W jej splotach jasnych drgają pozłoty promienie,
Szliśmy śladem spokojnym, o, wielkie olśnienie,
Jak toczenie się nurtów i jak piana biała!
Kołysały się ptaki wokoło siwawe,
I żagle w dali białe w ukośnym kołysie,
Niekiedy wodorosty, jak piana na misie,
Przez które się ślizgały stopy w fal kurzawę.
Odwróciła się, niemal ukojona, płowe
Oczy spojrzały ledwo, czy idziem spokojni?
Nas, radosnych wybrańców, ujrzała i wolniej
Szła przodem, poblask złocił jej wyniosłą głowę.