
Jerzy
Fryckowski
1970-01-01 -
Sortuj według:
Fryckowski Jerzy ***
Czeka na nasze ciała w grzechu nagi spacer,
tam twoimi ustami moje się zachwycą
a na parkiecie bielą bielizna zapłacze
i przestrzeli milczenie zegara iglicą.
W cieple między udami zaśnie dotyk dłoni,
co zapomnieć imienia nigdy nie pozwoli,
usta zechcą wilgocią płomień w oczach gonić,
aż się do krwi zacisną, poczują smak soli.
Czeka na nasze stpy sucha, leśna ścieżka,
aby zostawić ślady chłodnych bosych kroków.
Na zielonej polanie pieszczota zamieszka
między zgniecioną trawą a kremem obłoków.
Czeka nas w ciszy ramion krzyk majowej burzy,
nagość opięta w szaty przesiąknięte deszczem.
Błyskawica z ciemności twój profil wywróży,
przyśpieszone oddechy mnozyc będą świerszcze.
Czeka nas w mieście bulwar, jezioro i łąka
gdzie pod ciężarem wieku pochylą się cienie.
I wysoko nad zbożem monolog skowronka,
a tu na dole piersi, usta i milczenie.
Czeka na nasze biodra pierwszy wspólny taniec,
może zgubisz przypadkiem bucik o północy.
Ty nie jesteś Kopciuszkiem, ten ciebie dostanie,
kto we śnie do dna wypłacze za tobą swe oczy.
tam twoimi ustami moje się zachwycą
a na parkiecie bielą bielizna zapłacze
i przestrzeli milczenie zegara iglicą.
W cieple między udami zaśnie dotyk dłoni,
co zapomnieć imienia nigdy nie pozwoli,
usta zechcą wilgocią płomień w oczach gonić,
aż się do krwi zacisną, poczują smak soli.
Czeka na nasze stpy sucha, leśna ścieżka,
aby zostawić ślady chłodnych bosych kroków.
Na zielonej polanie pieszczota zamieszka
między zgniecioną trawą a kremem obłoków.
Czeka nas w ciszy ramion krzyk majowej burzy,
nagość opięta w szaty przesiąknięte deszczem.
Błyskawica z ciemności twój profil wywróży,
przyśpieszone oddechy mnozyc będą świerszcze.
Czeka nas w mieście bulwar, jezioro i łąka
gdzie pod ciężarem wieku pochylą się cienie.
I wysoko nad zbożem monolog skowronka,
a tu na dole piersi, usta i milczenie.
Czeka na nasze biodra pierwszy wspólny taniec,
może zgubisz przypadkiem bucik o północy.
Ty nie jesteś Kopciuszkiem, ten ciebie dostanie,
kto we śnie do dna wypłacze za tobą swe oczy.
Fryckowski Jerzy ***
Mój Panie, stoję nagi przed złotym ołtarzem,
Moja duma i pycha w Twoim świetle bledną,
Chętnie oddam Ci wszystko, co tylko rozkażesz,
Lecz pamietaj, że w piersi serce bije jedno.
Przychodzisz do mnie zawsze odświętnej
, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , niedzieli,
W chłodne zaśnieżone dni przysyłasz karetę,
A ja niestety nie wiem, jak serce podzielić
Między słuzbę Tobie a kochaną kobietę.
Moja duma i pycha w Twoim świetle bledną,
Chętnie oddam Ci wszystko, co tylko rozkażesz,
Lecz pamietaj, że w piersi serce bije jedno.
Przychodzisz do mnie zawsze odświętnej
, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , niedzieli,
W chłodne zaśnieżone dni przysyłasz karetę,
A ja niestety nie wiem, jak serce podzielić
Między słuzbę Tobie a kochaną kobietę.
Fryckowski Jerzy ***
Gdy wypowiesz słowo
- żegnaj -
będę stał cichy jak mgła
kiedy już zbiegniesz
po schodach w ciemność
zapalę wszystkie światła
by rozjasnić ci drogę
i zabraknie mi tchu
gdy zza szyby
wzrokiem za tobą pobiegnę
- żegnaj -
będę stał cichy jak mgła
kiedy już zbiegniesz
po schodach w ciemność
zapalę wszystkie światła
by rozjasnić ci drogę
i zabraknie mi tchu
gdy zza szyby
wzrokiem za tobą pobiegnę