
Julian
Tuwim
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Tuwim Julian Mój dzionek
Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.
Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.
Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię
Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.
Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek.
Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów.
Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji.
Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.
Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.
Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.
A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odsskiej czerezwyczajki.)
I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.
Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków.
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.
Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.
Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię
Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.
Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek.
Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów.
Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji.
Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.
Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.
Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.
A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odsskiej czerezwyczajki.)
I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.
Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków.
Tuwim Julian Paulinka kretynka
Pięcioletnia Paulinka uprzejma i miła
mimo innych przymiotów bardzo skromną była.
Raz, gdy ślicznie z pamięci
wierszyk powiedziała,
chciał ją ktoś pocałować, lecz buzi nie dała.
Dlaczego? bo się cienia nieskromności lęka:
Ten ktoś, był to mężczyzna, a ona panienka.
"Wolno ci - rzecze ojciec - to przyjaciel domu."
"Ależ tato! buzi się nie daje nikomu."
"On już w podeszłym wieku, któż ci płochość przyzna?"
Na to skromna panienka: "Przecież to mężczyzna."
Anioł czuwa nad tobą, niewinna dziecino,
Wszystkie wdzięki
przygasną, ozdoby przeminą,
Ten powab przetrwa wieki, strzeż go całe życie,
Bo skromność najpiękniejszą zaletą w kobiecie.
mimo innych przymiotów bardzo skromną była.
Raz, gdy ślicznie z pamięci
wierszyk powiedziała,
chciał ją ktoś pocałować, lecz buzi nie dała.
Dlaczego? bo się cienia nieskromności lęka:
Ten ktoś, był to mężczyzna, a ona panienka.
"Wolno ci - rzecze ojciec - to przyjaciel domu."
"Ależ tato! buzi się nie daje nikomu."
"On już w podeszłym wieku, któż ci płochość przyzna?"
Na to skromna panienka: "Przecież to mężczyzna."
Anioł czuwa nad tobą, niewinna dziecino,
Wszystkie wdzięki
przygasną, ozdoby przeminą,
Ten powab przetrwa wieki, strzeż go całe życie,
Bo skromność najpiękniejszą zaletą w kobiecie.
Tuwim Julian O St. P.
Jadem i pianą z pyska
Pluje, parska i pryska,
Pisze, że jestem rzeźnikiem,
Gudłajem i bolszewikiem,
Judokokiem, bakcylem,
Pawianem i skamandrylem,
że sprzedaję ojczyznę,
że koślawię polszczyznę,
że znieważam, bezczeszczę
I diabli wiedzą co jeszcze.
I pomyśleć, że z tej całej
Działalności wspaniałej
Tego pana - więc z plwocin,
Charczeń, wrzasków, wypocin,
Rzygań, kopnięć i wycia,
Na co stracił pół życia,
Z książek, zdań i tytułów,
Z recenzji, wzmianek szyderczych,
Słowem, z tego całego
Kramu dziennikarskiego
Zostanie... jeden wierszyk,
I to - mój, a nie jego.
Ten właśnie wierszyk... O, sroga,
Przez żydowskiego Boga
Natchniona zemsto! Ot, fraszką,
Paru słówek igraszką
Unieśmiertelnić wroga!...
Pluje, parska i pryska,
Pisze, że jestem rzeźnikiem,
Gudłajem i bolszewikiem,
Judokokiem, bakcylem,
Pawianem i skamandrylem,
że sprzedaję ojczyznę,
że koślawię polszczyznę,
że znieważam, bezczeszczę
I diabli wiedzą co jeszcze.
I pomyśleć, że z tej całej
Działalności wspaniałej
Tego pana - więc z plwocin,
Charczeń, wrzasków, wypocin,
Rzygań, kopnięć i wycia,
Na co stracił pół życia,
Z książek, zdań i tytułów,
Z recenzji, wzmianek szyderczych,
Słowem, z tego całego
Kramu dziennikarskiego
Zostanie... jeden wierszyk,
I to - mój, a nie jego.
Ten właśnie wierszyk... O, sroga,
Przez żydowskiego Boga
Natchniona zemsto! Ot, fraszką,
Paru słówek igraszką
Unieśmiertelnić wroga!...
Tuwim Julian O Gazecie warszaw...
Dość dużo rozumiem i wiem jak na "wieszcza",
Lecz jedno wyjaśnić mi proszę:
Dlaczego "Gazeta Warszawska" zamieszcza
Tak dużo żydowskich ogłoszeń?
Dlaczego na wszystkich stronicach "Gazety"
Są żydzi złodzieje i dranie,
A na osiemnastej - już mają zalety
I w miłej gazetce mieszkanie?
I jaka jest tego ukryta przyczyna,
I co z tego faktu wynika,
że pismo ogłasza Gelbfisza, Fajncyna
I nawet Szynllera-Szklonika?
Gelbfisza, Fajncyna, Szyllera-Szkolnika,
Bursztyna, Cajtlina i Katza,
I (żyd!) Dobrzyńskiego, Zyberta, Grosglika -
- To pewno się dobrze opłaca.
I Muszkatblit jest, gdy ktoś chce Muszkatblita,
I Edelman - gdy Edelmana,
Gazetka nie pyta, kto swój, kto zrajlita,
Bo forsa to forsa, prosz' pana.
Wiadomo: non olet, więc olens i volens,
W żydowskiej niewoli cierpiąca,
Gazetka złączyła żydowską niewolę z
Gudłajską miłością pieniądza.
Więc miesza się w głowie: Kozicki z Dobrzyńskim,
A Grosglik i Stroński z Zybertem,
I Gelbfisz z Rybarskim, i Katz z Rembielińskim,
A Szkolnik po prostu z Neuwetem.
Heil Adolf! Pod twoją aryjską opiekę
Oddaję kochanych gelbfiszów,
Neuwert erwache! Juda verrecke!
A giten cześć! Pisz na Berdyczów.