
Kazimierz
Przerwa-Tetmajer
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Przerwa-Tetmajer Kazimierz A kiedy będziesz...
A kiedy będziesz moją żoną,
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.
Rozwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.
Pójdziemy cisi, zamyśleni,
Wsród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.
Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.
Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezopominek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twa urodą.
Pójdziemy cisi, zamysleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kędy drzwi miłość nam otworzy
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.
Rozwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne, i powoje
całować będą włosy twoje.
Pójdziemy cisi, zamyśleni,
Wsród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.
Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.
Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezopominek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twa urodą.
Pójdziemy cisi, zamysleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy,
kędy drzwi miłość nam otworzy
Przerwa-Tetmajer Kazimierz Pielgrzym
Gdziekolwiek zwrócę wzrok, wszędzie mi jedno --
na północ pójdę czyli na południe:
wszędzie napotkam cień od spieki słońca
i znajde studnię.
Wszędzie nad głowę znajdę dach wśród nocy
i wszędzie mogę za grosz kupić chleba --
i nawet nie wiem, czego ludziom w życiu
więcej potrzeba
na północ pójdę czyli na południe:
wszędzie napotkam cień od spieki słońca
i znajde studnię.
Wszędzie nad głowę znajdę dach wśród nocy
i wszędzie mogę za grosz kupić chleba --
i nawet nie wiem, czego ludziom w życiu
więcej potrzeba
Przerwa-Tetmajer Kazimierz W jesieni
O cicha, mglista, o smutna jesieni!
Już w duszę czas twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa,
ileż miłości, och, ileż kochania
umarła przeszłość z naszych serc pochłania,
z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni...
Zamykam oczy... Blade ciche cienie
suną się w liści posępnym szeleście -
jak obłok światło niesie je wspomnienie...
O dni umarłe! o dni! gdzież jesteście?...
Co pozostało po was?... Ach! daleko,
daleko kędyś toczycie się rzeką
szarą i mętną w głąb puszcz i w milczenie...
Już w duszę czas twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa,
ileż miłości, och, ileż kochania
umarła przeszłość z naszych serc pochłania,
z naszych serc biednych, z naszych serc bezdeni...
Zamykam oczy... Blade ciche cienie
suną się w liści posępnym szeleście -
jak obłok światło niesie je wspomnienie...
O dni umarłe! o dni! gdzież jesteście?...
Co pozostało po was?... Ach! daleko,
daleko kędyś toczycie się rzeką
szarą i mętną w głąb puszcz i w milczenie...
Przerwa-Tetmajer Kazimierz Nad polem pustem....
Nad polem pustem, szerokiem, głuchem
ćma ptaków czarną zawisła chmurą,
krążą jak liście gnane podmuchem
wiecznego wiru, kracząc ponuro.
Pośród czarnego ptaków odmętu,
w skłębionych skrzydeł ruchomej fali,
lśni jeszcze słońce. Tak od okrętu,
co się w czas burzy morskiej zapali,
ponad bałwanów chmurą spiętrzoną
błyskają ognie krwawe czerwono.
Zniknęło słońce... Czyż tej powodzi
ptaków nad polem pustynnym owym
nigdy już, nigdy nie będzie końca?
Wiecznież to pole będzie jałowym
i nic się na nim nigdy nie zrodzi
oprócz bezdennych tęsknot do słońca?...
ćma ptaków czarną zawisła chmurą,
krążą jak liście gnane podmuchem
wiecznego wiru, kracząc ponuro.
Pośród czarnego ptaków odmętu,
w skłębionych skrzydeł ruchomej fali,
lśni jeszcze słońce. Tak od okrętu,
co się w czas burzy morskiej zapali,
ponad bałwanów chmurą spiętrzoną
błyskają ognie krwawe czerwono.
Zniknęło słońce... Czyż tej powodzi
ptaków nad polem pustynnym owym
nigdy już, nigdy nie będzie końca?
Wiecznież to pole będzie jałowym
i nic się na nim nigdy nie zrodzi
oprócz bezdennych tęsknot do słońca?...