
Jan
Kasprowicz
1970-01-01 - 1970-01-01
Kasprowicz Jan
Hej, odłogiem leży nasza rola
Hej, odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania,
Twardą będzie dzieci naszych dola,
Twardą będzie, pełną krwi i łkania,
Gdyż odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania.
Na sąsiednich zagonach dokoła
Tak się tłumnie roi lud roboczy,
Kraje bruzdy, choć pot ciecze z czoła,
Piele zielsko, choć zachodzą oczy,
Na sąsiednich zagonach dokoła
Tak się tłumnie roi lud roboczy.
My na miedzy, co dzieli dwa łany,
Nasz i obcy, w wierzb płaczących cieni,
Zapadliśmy snadź w sen nieprzespany,
Usnęliśmy, snadź rychło znużeni,
Na tej miedzy, co dzieli dwa łany,
Nasz i obcy, w wierzb płaczących cieni.
Wicher ku nam od mogił zawiewa
I jak złodziej do wnętrza się wciska,
Myśl podcina, że już nie dojrzewa,
Studzi zapał, tak że już nie błyska,
Ach! ten wicher, że ku nam zawiewa
Od tych mogił i w wnętrze się wciska!
Prawda, ludzi chodzących w żałobach
Trudno winić, że cmentarz ich życiem,
że szelesty poczęte na grobach
Są ich marzeń serdecznych spowiciem,
Prawda, ludzi chodzących w żałobach
Trudno winić, że cmentarz ich życiem.
Lecz grób smutkiem, smutek to bezczynność,
A czas płynie i żniwo się zbliża,
Hej, ubiegnie sąsiadów nas zwinność
I plon zniesie do swego spichlerza.
Nas zagłodzi ta smutku bezczynność,
Gdy czas płynie i żniwo się zbliża.
Ach! odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania,
Twardą będzie dzieci naszych dola,
Twardą będzie, pełną krwi i łkania,
Gdyż odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania.
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania,
Twardą będzie dzieci naszych dola,
Twardą będzie, pełną krwi i łkania,
Gdyż odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania.
Na sąsiednich zagonach dokoła
Tak się tłumnie roi lud roboczy,
Kraje bruzdy, choć pot ciecze z czoła,
Piele zielsko, choć zachodzą oczy,
Na sąsiednich zagonach dokoła
Tak się tłumnie roi lud roboczy.
My na miedzy, co dzieli dwa łany,
Nasz i obcy, w wierzb płaczących cieni,
Zapadliśmy snadź w sen nieprzespany,
Usnęliśmy, snadź rychło znużeni,
Na tej miedzy, co dzieli dwa łany,
Nasz i obcy, w wierzb płaczących cieni.
Wicher ku nam od mogił zawiewa
I jak złodziej do wnętrza się wciska,
Myśl podcina, że już nie dojrzewa,
Studzi zapał, tak że już nie błyska,
Ach! ten wicher, że ku nam zawiewa
Od tych mogił i w wnętrze się wciska!
Prawda, ludzi chodzących w żałobach
Trudno winić, że cmentarz ich życiem,
że szelesty poczęte na grobach
Są ich marzeń serdecznych spowiciem,
Prawda, ludzi chodzących w żałobach
Trudno winić, że cmentarz ich życiem.
Lecz grób smutkiem, smutek to bezczynność,
A czas płynie i żniwo się zbliża,
Hej, ubiegnie sąsiadów nas zwinność
I plon zniesie do swego spichlerza.
Nas zagłodzi ta smutku bezczynność,
Gdy czas płynie i żniwo się zbliża.
Ach! odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania,
Twardą będzie dzieci naszych dola,
Twardą będzie, pełną krwi i łkania,
Gdyż odłogiem leży nasza rola,
Choć są ziarna, nie ma rąk do siania.